Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zagubiona jestem strasznie

Jak żyć z nowym partnerem i dzieckiem z poprzedniego związku?

Polecane posty

Gość zagubiona jestem strasznie

JAk tu zacząć.. Od męża odeszłam jak córka miała 2 latka. Wszystko było super póki się nie urodziła. Olał i mnie i ją, olał wszystko. Liczył się tylko komputer i te jego głupie gierki i piwsko. Trzaskanie klawiaturą, myszką, stek przekleństw. Na spacer, na zakupy, z dzieckiem, z tobołami- zawsze sama. Do córki odzywał sie jak trzeba było skarcić albo krzyczał jak mu przeszkadzała w tych jego grach i kazał się wynosić do swojego pokoju [2-letnie dziecko...]. A ona nie spała po nocach przez pierwsze półtora roku swojego życia. znikąd pomocy, chodziłam jak cień człowieka, wazyłam 44kilo. I jestem pewna że to przez niego.Kilka razy przestraszył ją jak spała, taka malutka, bezbronna a on krzyknął do niej "Buuu!" IDIOTA!! panicznie bała się iść wieczorem spać. nic nie pomagało. Mialam dość. Odeszłam po ktorejś z kolei awanturze. Rozwód to było piekło. W sądzie usłyszałam że to moja wina. To ja byłam zła, za dużo wymagałam, "co za mało pieluch prał?" -pytanie sędziny... szkoda gadac, całość jakbym opisała to by była lepsza niż niejedna brazylijska telenowela.. Jak tylko się z nim rozstałam, miłość wyznał mi mój najlepszy przyjaciel. Znałam go od 13roku życia. TYle lat razem szaleliśmy, dzień dnia. Znałam go idealnie, uwielbiałam. Czasem bywałam u niego wiecej niz u siebie w domu. NIe wiedziałam, że się we mnie kocha, że załamał sięjak wyszłam za mąż. Teraz robił wszystko żebym była z nim. CHciał mnie i moją córeczkę, chodził z nami wszędzie. Zawsze po pracy przychodził do nas i razem spędzalismy reszte dnia. Chciałam spróbować ale nie potrafiłam. To był mój przyjaciel itak go traktowałam. Zaczął narzekać że go nie kocham, że nie jestem czuła, za mało go całuje, za rzadko przytulam... Skończyłam to po miesiącu i wyjechałam daleko. Po roku wróciłam i jak go zobaczyłam to oszalałam. Cos mi się stało. Poczułam że go kocham nad życie, nie potrafie bez niego istnieć. Od razu bez słów rzuciliśmy się sobie w ramiona. Było idealnie. Najpierw mieszkaliśmy osobno, potem troche u jego rodziny. To był koszmar ale między nami było dobrze. Teraz wynajeliśmy mieszkanie i już prawie rok jesteśmy na swoim. Zaczeło być źle.. Mój były upomniał się o córkę- zazdrosny że to obecnego partnera mówi "tato", że ułożyłam sobie życie , jestem szczęśliwa. Ciągle mam jakąś sprawę w sądzie. strasznie nam to psuje nerwy i stresuje. On przekupia córkę prezentami i ona go uwielbia ale jak ojca traktuje mojego obecnego partnera. Nawet uważa już że to on jest jej prawdziwym tatą. Kocha go ale 3lata samotnego wychowywania sprawiły, że jak coś się dzieje to biegnie do mamy a on się wkurza. Zwraca jej uwagę a ona biegnie do mnie. Ja nienauczona, że ktos pozwala sobie krzyczeć na moje dziecko ciągle się wtrącałam. Próbowałam ale nie mogłam się powstrzymać. Długo trwało zanim sie nauczyłam, że oni też muszą się dogadać beze mnie. Ale do tego czasu on zaczął przesadzać. Córka jest bardzo grzeczna, tylko czasem nie słucha. Tzn trzeba jej kilka razy powiedzieć zanim daną rzecz zrobi. Ma 5lat, wydaje mi się że to nic takiego w tym wieku.. czasem po prostu idzie cos zrobic ale zapomina po drodze..sama zasypia i sama śpi, chodzi do zerówki, tam ją ciągle chwalą, że grzeczna, że mądra itp. A on się ciągle czepia o coraz większe pierdoły. Ostatnio wyznał mi że już wcześniej mu się dużo rzeczy nie podobało ale myslał że jak razem zamieszkamy to zmieni to i owo. Ale żeby krzyczeć na córkę jak rano przyjdzie nam do łóżka się przywitać i przytulić? Że niby on jej nie dał pozwolenia wejść do jego łóżka? W takich sytuacjach ją bronie i nie przestane. Ona jest ważniejsza. A on sie robi coraz większym egoistą. Ciągle się ostatnio kłócimy, nie da się tak żyć :[ pare dni raj i potem znowu awantura i ciche dni.. Żal mi córki ale o dziwo ona za sekunde zapomina co złe i leci do niego krzycząc "kocham Cię tatusiu" a ten "co ty robisz? nie skacz po mnie, zlaź!" albo ona pyta"tatusiu ładnie wyglądam?" a on do niej "tak tylko ci jeszcze czegoś brakuje, troche grzeczności" i ona płacze, na szczęście chwila i zapomina. Ale mnie to boli i nie potrafie wybaczyc :[ bo ja byłam wychowywana przez ojczyma i bylo to samo. Wiecznie wszystko robiłam źle. Miałam w szkole same piątki ale i tak wiecznie o cos się po mnie wydzierał , wyżywał jak był zły, nie chce żeby ona też tak miała. Raz sie popłakałam z nią jak powiedziała że go kocha a on ze ją nie bo jest świnią. Bo puściła bąka. MImo ze przeprosiła. Przecież to dziecko tylko jest!!! Jak załagodzić ten konflikt? wiem że on mnie kocha bardzo i ja jego też, ale nie chce żeby tak traktował moją córeczkę. Wogóle mimo że myślałam że znam go na wylot nie sądziłam że jest takim egoistą i nie ma szacunku do mnie i mojej pracy w domu. Ale tego mogłam się spodziewać. TAk miał w domu, tak go nauczyli. .Mnie traktował inaczej bo był zakochany a jak juz razem mieszkamy to traktuje mnie jak swoich rodziców. Oj źle go wychowali.. Czasem myśle że on jest taki dla córki żeby mi zrobić na złość. Jestem ostatnio bardzo nerwowa, ciągle krzycze, nie potrafie tego opanować ale się staram. Jemu się nie podoba to i jak sie okazuje masa innych rzeczy we mnie. Mam sie zmienic tak jak on chce, mam lubic róże a nie storczyki bo on lubi róże... Ja sie nie dam. Sama uksztaltowałam swój charakter i go nie zmienie. Staram się opanować nerwowość, czasem jest dobrze bardzo długo ale on mnie zawsze wyprowadzi czymś z równowagi a potem zwala wine na mnie :[ kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego choć czasem myśle czy nie odejść. Tyle że tym razem nie mam gdzie... spaliłam za sobą wszystkie mosty. Nie mam pracy bo nie moge znaleźć nic na rano a popołudniami nie mam opieki dla córki. Moja mama mi nie pomoże, nikt mi nie pomoże a na nianie nie ma pieniędzy. Zresztą chce spędzać czas z córką a nie zostawiać ją ciagle z kimś. TAk więc szukam dalej. Narazie na życie nam starcza. LEdwo ale starcza. Najgorszy problem to jak to wyszystko poukładać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KukułaDisco
Powinnaś iść na terapię, bo w każdym związku powielasz schemat relacji z ojczymem i fundujesz to samo córce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malajamalutkaa
Boze, tak mi przykro :( Myslalas, ze juz ulozylas sobie zycie, a on gdy poczul sie bezpiecznie pokazal swoja prawdziwa twarz :( Najgorsze jest to, ze Twoja corcia juz sie do niego przywiazala, pokochala go najmocniej jak potrafila i ze juz zawsze bedzie cierpiec :( On nigdy jej nie pokocha jak wlasnego dziecka, do tego nie da sie nikogo przekonac czy namowic :( Juz zawsze bedzie ja tak traktowal, i to nie na zlosc Tobie tylko po prostu- bo to nie jego dziecko... Jak on w ogole moze jej nie pozwalac wejsc rano sie z wami przywitac, jeszcze do JEGO lozka... Nie wiem czy nie trafilas z deszczu pod rynne :( Moze jestes szczesliwa w malzenstwie, ale bol tory on juz zawsze bedzie zadawal Twojej corce bedzie niszczyl cala radosc zycia w Tobie... Źle, że nie masz juz gdzie odejsc, co zrobic.. Boże, tak mi szkoda Twojej coreczki, jak on moze ja tak traktowac:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
myślałam nad tym dużo.. Zdecydowałam się być z moim obecnym partnerem też dopiero po wielu przemyśleniach mimo wybuchu uczucia. Był zupełnie inny niż mój ojczym.. Wiem, dzieciństwo miałam ciężkie, ale ojczymowi zawdzięczam to że jestem silna psychicznie- naprawde wiele już przeżyłam, przez niego się uodporniłam, ukształtowałam swój charakter na zupełne jego przeciwieństwo, jestem też inna niż moja matka, bo ja w odróżnieniu od niej swojego dziecka bronię. Ona się bała, nie chciała awantur. Są ze sobą już ponad 20 lat ale i tak z roku na rok coraz gorzej między nimi.. wychodzi jej bokiem ciągłe ustępowanie. Teraz są sami bez dzieci i myślała że teraz może już być sobą ale przez te lata nauczyła go, że zawsze ON ma racje a ona powinna ustąpić.. Są też oczywiście wady tego, jestem strasznie nerwowa. Chce za wszelką cene mieć w domu inaczej niż w rodzinnym było i jak domownicy się nie stosują to się wściekam. Za brudne gary na blacie szafki. Bo tam musi być czysto i koniec, do tego jest zlew, a oni mi uparcie stawiają.. TO jeden z przykładów. Z tym pewnie powinnam iść na terapie. Ale co do reszty to nie wiem co mi mogą pomóc.. POwiedzą mi jak postępować z partnerem, jak go zmienić? czy mogę wogóle wierzyć w to że on sie zmieni? nie chce rozstania, kocham drania, muszę tylko zmienić jego nastawienie do córki. Pytanie jakim sposobem. Musi mi pomóc ktoś komu sie to udało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiem jedno autorko
Jego już nie zmienisz, będzie coraz gorzej. Uciekaj z tego związku, ratuj siebie i córkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przypomniało mi sie że mam zaczerniony nick. wiesz, są też dobre dni, nie tylko złe. POtrafi ją przytulić i pochwalić, tylk że rzadko. Nie napisałam o tym ale takie sytuacje są. POtrafi jej powiedzieć, że kocha ją choć ja wiem, że raczej tak nie jest. Źle traktuje ją zazwyczaj jak ma do mnie o coś żal, takie odnosze wrażenie i potem się obwiniam, że to moja wina. Ale zaraz sobie myśle że przecież nic nie zrobiłam. TO on ma jakieś chore wyobrażenia na życie.. Córce narazie jeszcze się krzywda nie dzieje, bardziej mnie to boli. Bo ona za chwile zapomina jak pisałam, na niektóre rzeczy się już uodporniła- np na jego ciężkie żarty i docinki, które chyba tylko jego śmieszą. Czasem i ona potrafi się już roześmiać zamiast urazić ale ogólnie zawsze była płaczliwym dzieckiem i często płaczem przez sekundę , ale reaguje. Na codzień jak mamy "dobre dni" jest fajnie. Wstaje ze mną rano żeby Emilkę zaprowadzić do szkoły. ZE mną ją chodzi odbierać, chyba że jest w pracy. RAzem z nami jeździ na zajęcia z baletu dwa razy w tygodniu, choc córka ćwiczy a my tylko się nudzimy na korytarzu. Interesuje się jej szkołą, tym żeby kształtować jej zainteresowania, umiejętności, właściwie wszystkim, problem tylko jest z traktowaniem jej odpowiednio. Nie potrafi być czuły, ale jeśli się postara potrafi ładnie udawać. Jak trzeba pokrzyczeć czy zwrócić uwagę to jest pierwszy, pochwalić nie potrafi, czasem sama mu już cicho mówie że móglby pochwalić za to czy tamto to to robi. Łudzę się, że potrzeba troche czasu żeby się dograć i przyzwyczaić do pewnych rzeczy. NIecały rok dopiero mieszkamy na swoim, dużą rolę odgrywają moje problemy z bylym. Jak będzie źle to odejdę choć nie wiem gdzie chciałabym posłuchać opowieści kogos kto ma podobnie i podpowiedzi jak przez to przejść aby przetrwać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamelka39
Kobietki jesteście w sytuacji nie do pozazdroszczenia.Ja na nowo ułożyłam sobie życie ,gdy moja córka miała ok roku.Nie mam takiego problemu. Rozmawialiście szczerze o tym problemie z partnerami? Może to wynika z tego , jak o nich mówicie ,,ojczym" ? Ja od samego początku traktowałam mego męża jak ojca dziecka...nigdy w naszym domu nie mówiło się ,,ojczym"...może w tym tkwi problem,że on nie czuje się ojcem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tzn, ja pisze "ojczym" o moim ojczymie. Ale w domu nazywałam go zawsze tatą. podobnie jest teraz z moim partnerem. Na początku córka mówiła po imieniu. Oboje byliśmy co do tego zgodni, że tak lepiej niż jakiś "wujek" bo to brzmi jak patologia. Ale nie zaczynaliśmy na siłę od "Taty" bo jednak ona już była świadoma pewnych rzeczy i wiedziała kto jest kim. Daliśmy jej czas i sama zaczeła mowić tato. Teraz do swojego prawdziwego ojca mowi po imieniu. Jak to mówią "jak dbasz tak masz" a on nie dba o nic. Rozmawiałam z partnerem już na początku że najpierw moim zdaniem musi zyskać jej akceptację. W końcu wchodzi w nasze życie a ja chce zeby się jeśli nie kochali to chociaż lubili. Ale on jest zdania że najpierw musi byc szacunek więc on musi być od początku twardy i stanowczy a potem można się polubić. Dla mnie to absurd i tak mu powiedziałam. Postawiłam mu warunek. JEsli chce ze mną wychowywać to pod warunkiem że będzie nie tylko karał ale też chwalił. Ma być równowaga. Bo jak trzeba pokrzyczeć to każdy jest chętny a pochwalić żaden nie umie , prawda? tylko mu słabo dalej to idzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cóż może zaczne od siebie. Postaram się opanowywać zawsze kiedy będzie we mnie złość wzbierać. Będzie to trudne bo juz nie raz takie postanowienia miałam. TYm razem serio, kupie tone melisy i bede to pic, spróbuje co tym zdzialam. Moze to wszystko moja wina że tak sie popsuło tylko nie zdaję sobie z tego sprawy? Jak zmiana u mnie nie pomoże i dalej będzie to samo to mam nadzieje że znajde jakąś prace i odejde. Ale to w ostateczności. Córka go kocha choc jest jaki jest. Nie chce po raz drugi jej życia burzyć. Oj cięzko będzie, najgorzej mnie drażni kiedy się mnie traktuje jak służącą, czyli zrób , przynieś, wynieś , posprzątaj. NIe mówią mi tego ale zostawiają po sobie wszystko wszędzie szczególnie zaś ON. wmawiam sobie że taka juz moja rola w życiu, on pracuje poza domem a ja w domu. Ale powinny być pewne granice i ciężko będzie mi w niektórych sytuacjach zęby zacisnąć :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ejbisi1986
Moim zdaniem problem tkwi w tym, ze Ty nie pracujesz i siedzisz w domu i on stracil do Ciebie szacunek. Znajdz prace, nie usprawiedliwiaj sie dzieckiem, bo jest juz duze. Sytuacja miedzy wami powinna sie poprawic bo on Cie w tej chwili nie traktuje jak pelnoprawnego partnera. A jak sie nie poprawi to sie uniezaleznisz i bedziesz moglq odejsc. On wie doskonale ze jestes od niego calkowicie zalezna dlatego pozwala sobie na tak wiele.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamelka39
Carol_20 Mi było łatwiej, bo mąż wychowywał ją od małego.Pracowaliśmy oboje,więc zajmowaliśmy się nią na zmianę.Tak więc karmił,kąpał, pampersy zmieniał...To zapewne zbliżyło. Było łatwiej , bo jej biologiczny ojciec nie interesuje się nią, więc nazwisko też jej zmieniłam na męża.Mam z drugim mężem jeszcze dwoje dzieci ,czyli w sumie troje.Nigdy nie zauważyłam, aby traktował ją inaczej niż swoje. Myślę,że on wcale nawet nie myśli o niej w ten sposób ,,że nie moje", bo teraz kiedy ona dorasta (ma 16 lat) bardzo dużo czasu poświęca na rozmowy z nią na temat jej przyszłości, wyboru szkoły, o chłopakach...Ze mną też rozmawia, że trzeba pomyśleć o jakimś mieszkaniu dla niej, bo czas ucieka i trzeba jakoś pomóc jej wejść w to dorosłe życie...Gdyby nie traktował jej jak swego dziecka to chyba miałby to wszystko gdzieś...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamelka39
ejbisi1986 może mieć rację...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mnie sie marzy kurna chata
Boze mam to samo Tak zawsze bedzie gdy facet wychowuje nie swoje dziecko i bedzie coraz gorzej bo dzieci rosna i robia sie coraz mniej sympatyczne nie zmienisz tego musisz sie z tym pogodzic ja juz trwam w takim zwiazku bardzo dlugo i chcialam odejsc kilkakrotnie ale zawsze moje dziecko mnie powstrzymywalo, nie chcialo odejsc. moje dziecko nigdy nie uslyszalo ze jest kochane od niego, od kochania ma ojca a ojczym ma miec tylko przyjacielskie relacje. nie mowi do niego tato. Pracowalam awanturami na relacje kumpelskie miedzy nimi. Mysle ze w duzej mierze mi sie to udalo. nie zrobisz z niego ojca, bo nim nie jest, a tylko na filmach faceci kochaja nie-swoje dzieci ja mysle ze musisz popracowac nad inna relacja miedzy nimi, nie wymagac na sile milosci, niech milosc da mu jej ojcec nawet jesli nic poza tym nie potrafi dac. Twoja historia jest jakby moja historia. byly u nas w domu takie sceny ze sad rodzinny normalnie, nie wiem jak to przylismy razem, zawsze bronilam dziecko i trzeba bronic,nie pozwalam mu go wychowywac ani o niczym decydowac, bo on nie ma zadnych praw do tego dziecka, jest tylko moim partnerem. dzis moje dziecko jest calkiem duze i lubia sie z partnerem, maja swoje sprawy ale nie sa to relacje ojciec - syn,tylko kumple. pomysl o tym mysle ze zle zrobilas ustawiajac go w roli ojca i uczac dziecko rodzicielskiej milosci do niego, powinnas to zostawic jej ojcu powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość shfh
a ja nie rozumiem jak mozesz pozwolic na to aby ktos tak traktowal twoje dziecko, zeby nie moglo przyjsc do lozka i sie przytulic / dla mnie to chore , zostaw go jak najszybciej a dziecku wytlumacz powoli cala sytuacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×