Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 33_latka

33 lata i wszystko od początku:(

Polecane posty

Gość 33_latka

Muszę się wyżalić i nie mam komu... wiem, że pisząc tu o sobie pewnie mnie zjedziecie, już mnie nic nie zdziwi i nie zdołuje bardziej. Mam 33 lata i dwoje dzieci, prawie rok temu rozwiodłam się ponieważ nie umiałam wybaczyć zdrady. Postąpiłam egoistycznie nie myśląc o dzieciach tylko o sobie. Znalazłam pracę. Mój każdy dzień wygląda tak samo-dzień świstaka. Praca-dom-lekcje-kolacja-itp., itd. Radzę sobie w miarę, jednak brakuje mi bliskości, ciepła, silnego ramienia. W moim wieku nie jest łatwo znaleźć kogoś takiego kto dałby mi wiarę w lepsze jutro. Chciałabym znaleźć ciepło i zrozumienie, tylko nie wiem czy umiałabym komuś zaufać. Podobno jestem atrakcyjną kobietą ale mam jakąś blokadę w sobie i unikam mężczyzn, boję się że znowu się zawiodę. Co mam zrobić, żeby nabrać wiatru w żagle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 33_latka
Czy może ktoś podnieść mnie na duchu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 33_latka
podnoszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość monika.33
33 -latko, pewnie Cię w żaden sposób nie pocieszę, ale jestem w Twoim wieku i w moim życiu panuje jeszcze większa pustka. Nie mam i nigdy nie miałam faceta i też mi bardzo brakuje bliskości. Dla mężczyzn jestem po prostu przezroczysta. Powoli zaczyna do mnie docierać, że tak już pewnie zostanie, bo w tym wieku faktycznie trudno kogoś znaleźć nawet atrakcyjnym kobietom, do których ja niestety nie należę. Ty masz dzieci. Ja od zawsze marzę o dzieciach i myśl o tym, że najprawdopodobniej nigdy ich nie będę miała boli tak, że czasem mam ochotę wyć. Do niedawna jakimś punktem oparcia była dla mnie praca w której się spełniałam i przyjaciele, ale od jakiegoś czasu tego też już nie mam. I też zastanawiam się, co zrobić, żeby się jakoś wygrzebać z dołka i nabrać sił, żeby jeszcze trochę w życiu powalczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj, jestem w tym samym wieku co Ty , autorko . Też mam dwoje dzieci i jestem sama .Nie wiem czy po zdradzie będziesz w stanie jeszcze komuś zaufać , myślę że potrzeba Tobie czasu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 73287427
autorko, też mam 2 dzieci i długo byłam sama (mam 35 lat) ale poznałam kogoś 2 lata temu i juz jestem szczęśliwa głowa do góry, też znajdziesz kogoś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 73287427
i nie myśl że nie pomyśłałaś o dzieciach biorąc rozwód, żyjąc w złym związku i będąc nieszczęśliwa Twoje dzieci też by na tym nie skorzystały

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość powiem krotko-
dobrze zrobilas,dzieci nie maja tu nic do rzeczy,nie zabralas im ojca,tylko rozwiodlas sie z facetem,ktory nie byl wart byc z Toba nie boj sie-przyjdzie dzien,w ktorym ulozysz sobie zycie ale wyidz troche do ludzi ja mam za soba 2 rozwody i kilka lat wiecej na karku od Ciebie i nadal wierze w milosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a moze ja jakos Cie podbuduje
Mam prawie 41 lat . Caly tamten rok to jedna wielka porazka. Maz po moich urodzinach poszedl w dluga , cos czulam ale szok byl. Wystapil o rozwod . W polowie listopada dowiedzialam sie ze moja matka jest smiertelnie chora , za dwa dni sprawa rozwodowa byla. pod koniec listopada matka zmarla , ja juz rozwiedziona . W polowie grudnia stracilam prace. Wszystko lezalo na lopatkach. Przeszly smutne swieta i sylwester. W nowy rok zaczelam rozmawiac ze znajomym z gg , bardzo zaniedbalam te kontakty. I tak przegadalismy caly weekend. W kolejny byl juz u mnie. Zaiskrzylo natychmiast. Mieszkalam jeszcze z moim exem ,ale nie dawalam juz rady znosic ciaglych awantur , wyszlam z domu jak stalam , tylko wlasne ciuchy zabralam.Zamieszkalam u ojca. Co tydzien widywalismy sie z moim milym ,, podjelismy pewne decyzje .. W sobote zamieszkamy juz razem , on dla mnie zostawil swoje miasto ,prace ... Zaczynamy od zera. Nie mamy nic , tylko siebie i mojego syna . Zaczelam tez wlasna dzialalnosc , mysle ze wszystko sie zaczyna ukladac. Jak widzisz autorko wszystko jest mozliwe a ja jestem duzo starsza od Ciebie. Bedzie dobrze . Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vfjdk
Nie wiem na ile Cię pocieszę. Historia nie jest o mnie, ale o osobie bardzo mi bliskiej- mojej mamie. Gdy chodziłam do podstawówki moi rodzice się rozwiedli. Moja mama miała wtedy 41 lat. Dziś ma 54 i od 2 lat jest szczęśliwą mężatką. Po pięćdziesiątce znów się zakochała. Więc chyba nigdy nie jest za późno na miłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 42 latka to chyba po
bez przesady, 33 lata to młodość jeszcze. Jak nie zmienisz myślenia pt. w moim wieku (że niby to już taki zaawansowany wiek ?) to już po ptokach, to faktycznie - nic się nie zmieni. Młoda jesteś, teraz ci ciężko, bo zostałaś sama z dziećmi ale jak okrzepniesz w tej sytuacji, dzieci podrosną, to bedziesz miała i wiarę i siłę na nowe znajomości z facetami. Nie dramatyzuj, nie jesteś stara. Moja babcia wyszła drugi raz za mąż w wieku 75 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 33_latka
Cześć, dziękuję, że sie odzywacie. Fakt nie jestem może "stara" ale tak się czuję. Ciągle walczę z wiatrakami. Mój ex okazał się wyjątkowym draniem. Żal mi tych zmarnowanych lat. Tylko nie żałuję dzieci. W domu udaję silną ale tak na prawdę bardzo szybko opadam z sił. Najgorsze jest to, że nie czuję się bezpierczna, boję się, że nie dam rady. Jedno jest pewne nie żałuję rozwodu tylko co dalej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kunegunda er.
Ja po rozwodzie tez potrzebowałam poczucia bezpieczeństwa. Zdałam sobie sprawę, że teraz z wszelkimi decyzjami zostałam sama. Jakoś dawałam radę, udawałam silną, a rozkleiłam się podczas zmieniania przepalonej żarówki. Od tego czasu dałam sobie przyzwolenie na chwile słabości, na to, by nie być silną i samodzielną babą. Strasznie tez potrzebowałam bliskości, kogoś, do kogo mogłabym sie przytulić... I taki ktoś się znalazł. W najmniej oczekiwanym momencie i okolicznościach. Miałam chwile (co tam chwile - całe dnie, tygodnie) zwątpienia - co dalej? Takie zycie w zawieszeniu. Potem nauczyłam się czerpać radośc z "dnia świstaka" i zyucie nabrało rumieńców. Rok po rozwodzie - to krótko. Moze jeszcze do siebie nie doszłaś. A obawy o to, ze nie dasz rady? Dasz radę, kobitki to silna pleć. I na dodatek piękna:))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×