Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

malinka90

Beznadziejna sytuacja! Jak Go zdobyć?

Polecane posty

Hej:) Mam problem i chciałabym, żeby ktoś życzliwy udzielił mi obiektywnej opinii i rady. Z góry przepraszam za długość postu, ale staram się całkowicie opisać moją sytuację. Mam 22 lata i moje życie nie zawsze było usłane różami. Mam 3,5 letnią córeczkę, studiuję dziennie na 3 roku i staram się dorywczo pracować (piszę to dlatego, żebyście nie wzięli mnie za głupią nastolatkę, która wpadła z pierwszym lepszym itd). Owszem przyznaję że nie planowałam dziecka ale kocham Ją najbardziej na świecie! Co do tatusia... No właśnie... znamy się 9 lat, a jesteśmy ze sobą od 7 lat. Kiedyś było pięknie, mieliśmy wspólne zainteresowania, umieliśmy o wszystkim rozmawiać, kochaliśmy się. Ale odkąd na świat przyszła córcia nic już nie jest takie jak dawniej.. Bardzo się zmienił, zaczął nałogowo grać w maszyny (hazard), posunął się nawet do kradzieży na kwotę ponad 10 000 złotych za co dostał wyrok w zawieszeniu. Może źle zrobiłam, może wtedy już powinnam od niego odejść. Ale mimo tego że między nami się nie układało to miał świetny kontakt z dzieckiem - i to była jedyna rzecz, która "kazała" mi ratować ten związek. Jednak stopniowo z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej... Owszem nigdy nie był agresywny itd, ale bolało to, że ja mówiłam "Kocham Cię" a on się szyderczo uśmiechał. Doszło do tego, że żeby uniknąć kolejnej kłótni przepraszałam go za jego występki (np tracąc 500 zł przeznaczone na czynsz mówił że przecież nic takiego się nie stało, pieniądze rzecz nabyta). Planowaliśmy nawet ślub, z tym że bardziej interesowało to jego rodziców niż jego samego. Sama nie wiem kiedy moje uczucia wygasły... Kiedy stał się dla mnie bardziej kolegą, współlokatorem a przestał być kochankiem i partnerem życiowym. Absolutnie nie chce całej winy zrzucać na niego, bo wiadomo, że nikt nie jest idealny, ja też mam swoje wady. Piszę to dlatego, żebyście starali się zrozumieć w jakiej byłam sytuacji... Czasami czułam się jak powietrze... Czułam się jak mama, która w gruncie rzeczy jest sama... Wiecie o co mi chodzi... o brak okazywania jakichkolwiek uczuć, troski (na szczęście mam cudownych rodziców, którzy wspierają mnie jak tylko mogą - są w trudnej syt więc bardziej duchowo, niż finansowo ale i tak jestem im za to ogromnie wdzięczna!) I trwało to wszystko 3 lata. 9 miesięcy temu zaczęłam pracować, kilka dni w miesiącu - praca na noc - inwentaryzacje, liczenie asortymentu w dużych marketach. Ze względu na studia i opiekę nad mała (która co prawda poszła w tym roku do przedszkola, ale pierwszy rok = chorowanie co 2 tyg) nie myślałam o pracy na cały etat bo po prostu bym tego nie pogodziła. Niby nic wielkiego, ale zarabiałam ok 400-600 zł/mc. A poza tym była no dla mnie jakaś odskocznia od codzienności, nowe znajomości. Wtedy właśnie zaczęły się chore sceny zazdrości. Mówił, że ja to na pewno z kimś sypiam, całuje się, śpię w autokarze (czasami mamy wyjazdy) albo nie chodzę do pracy tylko na dyskoteki :( Doszło do tego że musiałam robić zdjęcia skanera, sklepu itd na dowód tego że byłam w pracy. Miałam dość. Starałam się jak mogłam, żeby dziecku niczego nie brakowało a on miał to za przeproszeniem w dupie. Jakoś to wszystko znosiłam(upokorzenia) dla dobra dziecka, ale coraz częściej się kłóciliśmy, zaczął się wprowadzać, potem wracać itd. Luty był miesiącem przełomowym.. Wtedy poznałam bliżej M. Podobał mi się od października, ale nigdy nie mieliśmy okazji porozmawiać (jest kierownikiem z Wa-wy, widywaliśmy się ok 2 razy w miesiącu). Zaczęliśmy rozmawiać, było miło... po pewnym czasie wymieniliśmy się nr tel, raz się spotkaliśmy. Było cudownie... pomimo tego, że fizycznie nic nas nie połączyło - nawet się nie dotknęliśmy- czułam że coś między nami jest, że coś iskrzy.. Wiedział, że mimo młodego wieku mam córkę, ale powiedział że "to fajnie, teraz to jeszcze za wcześnie ale chciałbym ją kiedyś poznać". Jednak mój ex ( byliśmy wtedy na etapie rozstania) wszedł na mojego facebooka, przeczytał wszystko, zdobył skądś nr służbowy nr M i do niego zadzwonił... Nie wiem o czym dokładnie rozmawiali, ale mogę sobie tylko wyobrazić co mój ex powiedział. Wtedy właśnie M zupełnie zmienił swoje nastawienie. Nie odzywał się przez 3 dni a potem napisał, że wszystko przemyślał, okazało się że jakaś dziewczyna jest z nim w ciąży i musi zachować się jak facet. Wiecie jak to wygląda... On po prostu urwał kontakt... Ale co byłoby gdyby ex nie zadzwonił? Gdyby wszystko potoczyło się inaczej? Odpuściłam, nie będę się narzucać... Ale minął już ponad miesiąc jak się nie widzieliśmy a ja nie potrafię o nim zapomnieć!!! Nie ma dnia żebym o Nim nie myślała, śni mi się co parę dni... Nie wiem jak nazwać to uczucie... Myślałam że minie, ale nic z tego:( Proszę oceńcie tą sytuację, jak w Waszych oczach to wygląda? Czy wg Was są jakiekolwiek szanse na ponowny kontakt z M? Bardzo mi na Nim zależy! Czy może ze względu na dobro dziecka powinnam zostać z tatą dziecka? Choć mam wrażenie, że dawne uczucia już nie powrócą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rvgv retv
Jesli posluchal kogos innego i tobie nie dal szansy na wyjasnienie, to duzo swiadczy o takim czlowieku. Daj sobie z nim spokoj i najpierw zakoncz etap z ojcem dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fadaszyc
hej malinka :) czytam to forum juz dlugi czas jednak bardzo rzadko kiedy sie wypowiadam.. kiedys moja mama byla w dokladniej sytuacji co ty, moze inaczej zerwala kontakt z ''m'' ale ta sama sytuacja i jej bieg..zostala z moim ojcem dla mojego dobra... tamten wyjechal gdzies za granice. cale moje dziecinstwo wspominam z niesmakiem.. rodzice ciagle sie klocili, byli nieszczesliwi- mimo ze ukrywali przede mna, czulam to, dziecko jest wrazliwe... dwa lata temu sie z nim rozwiodla jak sie wyprowadzilam z domu(obecnie mam 21 lat) a teraz spotyka sie z tamtym... :) wrocil niedawno do pl, mozliwe ze on byl przyczyna rozwodu moich rodzicow, a nawet jesli to jestem z tego powodu szczesliwa. bo dopiero teraz czuje ze mam szczesliwa matke, juz nie widze smutku na jej twarzy...:) zycze ci tego samego.. usmiechu na twarzy i trafnej decyzji :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety kochana
Ale jeden i drugi niewiele warty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rvgv retv
Jak ci moze zalezec na kims, kto urywa z toba kontakt ???Nic ci jego zachowanie nie mowi ???Mam wrazenie, ze sie uczepilas tego M., bo nie potrafisz byc sama. I jak mozesz nie zakonczyc tematu z ojcem dziecka po tym, co ci robil ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam mętlik w głowie, dlatego prosiłam o obiektywne opinie i za takie właśnie dziękuję! Jedyne co przemawia za byciem z ojcem dziecka to jego bardzo dobry kontakt z córką... Jeśli chodzi o M to nie wiem jak wyglądała ich rozmowa, ale wiem na pewno że ex wzbudził w M duże poczucie winy. I to własnie nie daje mi spokoju... Bo gdybyśmy urwali kontakt z innego powodu - nie podobamy się sobie, nie dogadujemy się, nie mamy wspólnych tematów - ale w tym przypadku właśnie wszystko było w porządku!!! Wiecie rozum jedno, a serce drugie...:( Moje serce przemawia za tym żeby walczyć o M... tylko nie wiem czy to rozsądna decyzja? i jeśli już to w jaki sposób to zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może jeszcze ktoś mógłby mi coś doradzić? Może ktoś był w podobnej sytuacji? Czuję, że coś muszę zrobić ze swoim życiem, bo utknęłam w martwym punkcie... Wiem, że powinnam myśleć przede wszystkim o szczęściu mojego dziecka, ale czy to oznacza, że powinnam całkowicie zapomnieć o swoim szczęściu? Bo mała kiedyś dorośnie, rozpocznie życie na własną rękę... A ja wtedy zostanę sama, bo nie wyobrażam sobie życia z jej ojcem za 20 lat... Co robić? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może jeszcze ktoś mógłby mi coś doradzić? Może ktoś był w podobnej sytuacji? Czuję, że coś muszę zrobić ze swoim życiem, bo utknęłam w martwym punkcie... Wiem, że powinnam myśleć przede wszystkim o szczęściu mojego dziecka, ale czy to oznacza, że powinnam całkowicie zapomnieć o swoim szczęściu? Bo mała kiedyś dorośnie, rozpocznie życie na własną rękę... A ja wtedy zostanę sama, bo nie wyobrażam sobie życia z jej ojcem za 20 lat... Co robić? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może jeszcze ktoś mógłby mi coś doradzić? Może ktoś był w podobnej sytuacji? Czuję, że coś muszę zrobić ze swoim życiem, bo utknęłam w martwym punkcie... Wiem, że powinnam myśleć przede wszystkim o szczęściu mojego dziecka, ale czy to oznacza, że powinnam całkowicie zapomnieć o swoim szczęściu? Bo mała kiedyś dorośnie, rozpocznie życie na własną rękę... A ja wtedy zostanę sama, bo nie wyobrażam sobie życia z jej ojcem za 20 lat... Co robić? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz co, zostaw jednego i drugiego i zajmij się sobą dla własnego dobra. Bo z tego co napisałaś ten drugi też nie jest lepszy. Co to za argument, że jakaś laska z nim w ciązy jest. Takie coś tylko ktoś o zjechanym umyśle mógł wymyśleć...no chyba, ze to prawda, wtedy to już w ogóle facet jest :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×