Brak okresu - ginekolog każe czekać.

Witam, rocznikowo mam 22 lata, do tej pory miałam w miarę regularne miesiączki. Jednak teraz mam już 52 dzień cyklu a okresu brak. Byłam dziś u pani ginekolog, która zrobiwszy mi cytologię i usg oznajmiła, że wszystko jest w porządku, błona narosła i okres na pewno się pojawi i nie ma sensu wywoływać go sztucznie. Dodam, że w ostatnim czasie miałam sporo stresujących wydarzeń, zdarzało się że chodziłam przemęczona, niewyspana, o czym panią dr również poinformowałam. Spytałam, co robić, gdy okres się nie pojawi, ale pani powiedziała, że pojawi się na pewno. W ostatnich dniach, zanim udałam się do lekarza, naczytałam się w internecie sporo o lekach hormonalnych wywołujących okres. W wielkim stresie śledziłam informacje dotyczące najróżniejszych skutków ubocznych. Myślałam, że hormony na wywołanie okresu to w takiej sytuacji stuprocentowy pewnik i że na pewno będę musiała je zażywać. Zdziwiło mnie zatem to, co usłyszałam od lekarki, że okres pojawi się sam i nie ma sensu ingerować. Jak myślicie, powinnam poszukać innego lekarza, bo ta pani mnie "olała"? Miałam robiony wymaz na ph, usg dopochwowe i brzuszne i cytologię (rutynowo). Badanie nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Czy zatem pozostaje mi cierpliwie poczekać na okres? Czy któraś z was była w podobnej sytuacji?

Zrobiła Ci wszelkie badania. Zachwiania cyklu się zdarzają, kobieta to nie maszyna. Sama piszesz, że miałaś stres i przemęczenie w ostatnim czasie (u mnie na przykład w przeszłości zawsze to skutkowało zatrzymaniem miesiączki, na przykład każdy egzamin się z tym łączył). Jeśli na usg widać, że miesiączka będzie (błona narosła? czyli że endometrium? czyli że chyba jest już po owulacji), to też nie widzę powodów sztucznego wywoływania. Okresowe zachwiania cyklu zdarzają się. Nie wiem, dlaczego siejesz panikę, zamiast jeszcze poczekać.