Jak mój kolega tak może, mamy po 20 lat

i ja zachowuje się jak stary kawaler a on też trochę narzeka ale raczej nic sobie z tego nie robi że jest samotny. Skończył zawodówkę i robi gdzieś zagranicą, w domu jest kilka razy w roku a ja skończyłem trochę lepszą szkołę ale matury nie zdałem. Znajomych oczywiście nie ma, w szkole chciałem sobie znaleźć sympatie żeby tak nie dziadować w wakacje ale nic się z tego nie wykluło. Czuje się gorzej niż gówno siedząc bezczynnie w domu a to są najdłuższe wakacje w mojej karierze - od maja do października, nie wiem co z czasem zrobię, zresztą zabijanie czasu też mi nie pasuje bo mam świadomość że inni robią różne ciekawe rzeczy w tym samym momencie, rozwijają się, poznają nowe osoby a ja mam zastój w tej materii. Potem muszę iść do szkoły policealnej a tam zajęcia są tylko w weekendy. Ten mój kolega twierdzi że może pojedzie na jakąś imprezę i tam sobie kogoś znajdzie ale ja tego jakoś nie widzę. Zabiorę się z nim oczywiście jakby co bo on ma swój wóz, natomiast sam nie pojadę bo mnie nie stać na takie eskapady taksówką gdzie jest taryfa nocna i świąteczna. Poszedłbym z torbami chyba, zresztą mnie coś takiego niespecjalnie bawi. Według mnie to najlepiej było w szkole poznawać kogoś ale ta się skończyła i teraz kompletnie jestem zagubiony, nie wiem co robić ze sobą???