Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość kalyna

dziennik diety

Polecane posty

Gość kalyna

27-05-2012 Mówią, że żeby zacząć, najlepszy jest poniedziałek. Ale dlaczego nie niedziela? Siedzą na dyżurze, mam chwilę, żeby się zastanowić. Dieta. Nie do końca. Raczej styl życia. Zdrowszy. Bez góry cukru i czekolady. Bo od dłuższego czasu próbuję się od nich uwolnić. Z różnym skutkiem. Byłam nawet w piątek na konsultacji dietetycznej. Niby nie robię jakichś rażących błędów. To skąd te ekstra 3 kg? I dlaczego nie mieszczę się w ciuchy z poprzednich wakacji? Niby mięśnie. Ale nie do końca. Bo ja widzę wałeczek na brzuchu i boczki większe, niż były. Czy to na pewno po tm eksperymencie z Low-carb? Kiedy przez kilka tygodni pożerałam po dwie tabliczki czekolady? Pewnie tak, pewnie to mi nie pomogło. A wiadomo, łątwo się pogrążyć i wyhodować tłuszczyk tu i tam, trudniej się go potem pozbyć. Wróciłam do węglowodanów. Tch zdrowych. Musli, pełnoziarnisty chleb /uwielbiam!/. I chęć na czekoladę /naprawdę!/ zmalała. Może nie do zera, nadal miewam napady. Ale znacznie. Już nie pozwalam sobie na tabliczkę naraz /inna sprawa, że pozbyłam się słodyczy z domu prawie całkowicie/. Czasami na małe co nieco. Ale piekę nadal. No i próbuję. Ale to zawsze w niewielkich ilościach. Wciąż walczę. Wielokrotnie słyszałam, czytałam, że trudniej zrezygnować, poddać się, jak się coś komuś obieca, albo raczej sobie, ale publicznie. Bo głupio nie tylko przed sobą, jak się nawali. Tak więc postanowiłam obiecać tutaj. Sobie. Ale w jakimś sensie publicznie. Mam nadzieję, że to mi pozwoli trzymać się postanowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czytylkopopiolzostanieidiament
a ile ważysz, ile masz wzrostu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
Mam bardzo podobnie.. żadnych dratsycznych zmian w diecie a nagle ni stąd ni zowąd 3 kg więcej.. i to samo: za małę spodnie jeszcze ze zeszłego roku, wyraźny zaczątek oponki na brzuchu.. aż nie moge uwierzyć. nie jem słodyczy, a jeśłi to naprawdę rzadko. dużo warzyw, owoców... co jest nie tak..? może wiek..? mam 38 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jott
UWAGA!!! Firma ROL-Ryż z Gdyni sprzedaje skażony ryż ołowiem 3x ponad normę!!!Czesi już wycofują go ze sklepów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
U mnie przyczyna jest ewidentna: stosowałam bardzo niskowęglowodanową dietę. Owszem, efekty były szybkie i czułam się super, ale organizm wołał o swoje i po kilku tygodniach wpadłam w ciąg i pochłaniałam czekoladę w ilościach niemalże hurtowych. ot i efekt- typowe jo-jo. Teraz wracam na ścieżkę rozsądku- włączyłam z powrotem musli, ciemne pieczywo, razowy makaron i ochota na czekoladę zmalała znacznie. nie przeszła w ogóle niestety, ale jest o wiele mniejsza. Chcę wrócić do dawnej sylwetki do urlopu, by z przyjemnością móc oglądać swoje zdjęcia z wakacji! dziś mam dzień po dyżurze, czyli dzień słabości. ale walczę. na śńiadanie /jeszcze w pracy/ twarożek i 1,5 kromki chleba żytniego razowego. potem niestety 3 herbatniki z kleksem czekolady, ale poprawiam się, na lunch będzie sałatka. jaka? jeszcze nie wiem. o 17:30 boot camp- uwielbiam się tak zmasakrować, że nie mam siły ruszyć ręką ;) a póki co lecę ogarnąć mieszkanie! pozdrówki, k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
Muszę przestać jeść głupoty! dziś ze wstydem zaliczam do nich: poza wspomnianymi 3 herbatnikami, 3 kółeczka ryżowe z indyjskimi przyprawami, jeden placek j.w, kilka orzechów i migdałów. Wszystko to w czasie przygotowywania obiadu,. bez sensu- miałam nie podjadać przed prawdziwym jedzeniem! wstyd, wstyd Ostatnio przewertowałam moje stosy drukowanych przy różnych okazjach przepisów i natrafiłam na fantastyczną sałatkę z ciecierzycy na ciepło z grillowanymi pomidarkami koktajlowymi i czipsami z bekonu, wszystko to podane na rukoli. Pyyyycha! choć byłam początkowo nastawiona sceptycznie. Dziś robię wersję alternatywną ze względu na brak szeregu oryginalnych składników- zielona soczewica zamiast cieciorki, bez bekonu i podane na szpinaku. Zapowiad sie mniam. A w ramach tradycyjnego już pieczenia podyżurowego zdrowe ciasteczka z płatków owsianych i otrębów z suszoną żurawiną i bananami, bez cukru i tłuszczu. już siedzą w piecu! :) do poprawki to podjadanie, wszystkie pokusy wylądowały na dnie szafki do której rzadko zaglądam, a jeśli to nie da rady to los ich presądzony- zamieszkają w koszu na śmieci. pozdr, k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
oj, tak, grzechy to ja sobie też skrupulatnie notuję podjadanie jest najgorsze też bardzo staram się je mieć pod kontrolą, i w sumie mam, ale wiem że jak sie wpadnie w tzw cug, to też jestem w stanie wrzucić w sibie mnówstwó przeróżnych rzeczy, a i tak za chwile jestem głodna... a takie podjadanie w trakcie robienia posiłku to juz wogołe... :) masakra jakaś...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
ja już od jakiegoś czasu nie przechowuję w domu nic słodkiego, nawet w szafce na dnie nie ma i koniec nie ma - nie ma jedzenia a jak bym specjalnie leciała po coś do sklepu, to bym się czuła jak jakiś nałóg, więc mam barierę moralną działa:) jesli mam ochote na słodkie, rejestruję potrzebę, i na drugi dzień ( nie zaraz!), kupuję czekoladę gorzką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
też już się przekonałam, że jedynym skutecznym sposobem jest nie mieć. niemniej przy okazji zwykłych zakupów zdarza mi się nabyć coś z listy zakazanych ;) już i tak coraz rzadziej, bo jakimś cudem głos rozsądku coraz częściej wygrywa, ale wpadki czasem są. sposób z odkładaniem ochoty "na jutro" też fajny, ale tu jest mi jeszcze trudniej, nie potrafię. ćwiczę silną wolę wciąż i wciąż od nowa ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
co do migdałów i orzechów: ja je mam w domu zawsze, praktycznie jem codziennie głownie migdały nie ma wyrzutów sumienia, bo to podobno samo zdrowie, a nawet przeczytałam że mimo kaloryczności, moga się przyczynić do utrzymania szczupłej sylwetki... dlatego ja osobiście nie zaliczam sobie tej konsumpcji jako błędu żywieniowego:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
owszem, podobno kilka dziennie się należy :) wróciłam z ćwiczeń, padłam pod łóżkiem i nie mam siły się podnieść. lubię ten stan :) w drodze powrotnej zjadłam jabłko i teraz cierpię- okropne wzdęcie, brzuch jak balon- mogę zobaczyć, jakbym wyglądała w ciąży ;) dlatego rumianek już się parzy, może coś pomoże. szykuję jedzonko do pracy i robię wieczór piękności- pilling plus maseczka na twarz, pedikiur, manikiur, olejek do ciała. Trzeba się pozytywnie nakręcić na cały tydzień :) buźki! k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
a co to za ćwiczenia jeśłi można wiedzieć? na problemy ze wzdęciami polecam bardzo prostą rzecz: łyzeczkę siemienia zalewasz gorącą wodą, czekasz chwilkę i zjadasz to codziennie nawet jak będziesz w ciąży nie będziesz miała brzucha:) miłego pilingowania się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
acha lyżeczka siemienia to jakieś 53 kalorie, więc mozna wliczyć w całodniowy bilans jak się chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
siemię, znaczy jeśli dobrze pamiętam, takie glutki? ale jeśli ma pomóc, chętnie spróbuję, dzięki za radę :) ćwiczenia to boot camp, czyli wycisk i siódme poty, zero tańców na stepie i 60 tysięcy brzuszków, tylko ostra jazda! pot się dosłownie leje na podłogę, ale ja to lubię akurat. i tak się co poniedziałek, jeśli tylko praca pozwoli męczę :) super zabawa, polecam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
no, jeśli zrobisz tak jak opisałam to unikniesz glutków, a właściwości zostaną zachowane no, akurat ja w kwestii ćwiczeń mam inne gusta staram się raczej postawić na umiarkowany acz trwający do godziny wysiłek, rower, szybki spacer, jakiś rozsądny aerobik.. Tylko ta godzina musi być. Może siódme poty to nie są, ale szóste na pewno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
ps: mam tylko problem żeby to robić codziennie, rozleniwiłam się strasznie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
Brzuch ogromny od rana przez cały dzień :( nie dałam rady wypić siemienia, bo rozumiem że mam to robić na czczo, a wrzątku nie wypiję, woda musiała wystygnąć no i ...zapomniałam! muszę opracować jakąś metodę na to. póki co ciąża spożywcza trwa :/ staram się jeść węglowodany w postaci chleba, ryżu, makaronu tylko do śniadania ew. wczesnego obiadu, wieczorem już unikać. najchętniej jadłabym płatki i chlebek cały dzień, ale cóż... dziś robiłam całkiem dobrego kurczaka tikka masala, mieszankę przypraw i marynatę do mięsa kupiłam kiedyś tam w Marksie i Spencerze. Przeleżała swoje na pólce a wczoraj ją odkopałam. Całkiem fajnie wyszło, smak jak najbardziej z indyjskiej kuchni. Ostatnio moje wena kulinarna kuleje, nie chce mi się gotować. mam wrażenie, że ciągle jem to samo, a nowych przepisów nie chce mi się próbować. kieruję się chwilowo zasadą- minimum wysiłku, smak-byle dało się zjeść. najchętniej jadłabym cały dzień truskawki ;) godzinne TBC kosztowało mnie jakiś hektolitr potu, dlatego lecę pod prysznic pozdr. k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
siemię to tylko propozycja, akurat mi odpowiada bo ja bardzo lubię, podobno ma też wiele innych zalet na czczo niekoniecznie, ja wody daję tylko troszkę, najwazniejsze żeby zjeść ziarenka na mnie działa świetnie, ale można spróbować czegoś innego truskawek jeszcze nie miałam okazji spróbować.. błąd. Jutro koniecznie. ja nie miałam dziś obiadu, nie miałam czasu ugotować. siedzę i gryzę wafle ryżowe, zjadłam połowkę grapefruita, kiwi, kilka migdałów.. i jestem głodna:( co jak co, ale obiad musi być, bez tego ciężko... poza tym jak się nie je, to przeminana materii podobno zwalnia strasznie, i organizm się przełącza na tryb oszczędzania, i będzie się bronił przed spalaniem.. tak czytałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
kalyna, co u ciebie? ciesze się, gdyż waga od jakiegoś czasu (rano, na czczo) nie przekracza 54 kg.. w dzień 55 pod dwóch tygodniach wymierzyłam sie też i mam .. 4 cm mniej w biodrach reszta bez zmian czyli coś tam leci w dół... powoli, ale jednak dziś na obiad mam prostą rzecz: ugotowana pierś kurczaka, do tego dużo sałaty, poleję oliwą z oliwek i już takie mięso świetnie zapycha, jest suche i sycące jeśłi chodzi o pieczywo, białego nie kupuję już w ogóle zawsze staram się mieć choćby trochę razowca, albo jakiegos z ziarnami... ale jem tylko na kolację, jeśłi już rano płatki i mleko w dzień wafle ryżowe.. i jakoś leci:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
Szczęściaro, u mnie bez zmian. Nie chodzi mi nawet o wagę, bo zdaje się, że od kiedy ćwiczę mięśni mi trochę przybyło a wiadomo, są cięższe niż tłuszcz więc i waga poszła w górę. Ważniejsze jest dla mnie samopoczucie i to, jak ogólnie wyglądam. A tu jest gorzej. Oponka na brzuchu, boczki też podrosły. Walczę, staram się nie jeść słodyczy i zauważyłam, że po zwiększeniu częstotliwości posiłków w dzień do min. 4 mam o wiele mniejsza ochotę na podjadanie. Jak już mnie najdzie to mam jeszcze kilka pieczonych ostatnio ciastek owsianych z bananem, jedno zwykle załatwia sprawę zachcianki :) Ale póki co efektów brak, brzuch wciąż wystaje. Ale nie poddaję się. Dziś przeżywam mały powrót do dzieciństwa i domowych klimatów, a mianowicie porwałam się na zrobienie młodej kapusty. Po konsultacjach z koleżankami z pracy i mamą zabrałam się do robory i... wyszła! nawet nieskromnie powiem, że niezła :) do tego totalnie old-fashioned deser, czyli ciasto piaskowe z truskawkami. Ale to do zaniesienia jutro do pracy. Tak że obiadek przyzwoity. Czego nie umiem sie wystrzec, to próbowania podczas gotowania. Dziś planuję bieganie, chociaż po 2 dniach intensywnego fitness, czuję dziś kolana. Ale dam radę, w weekend przymusowa przerwa, więc trzeba tydzień wykorzystać. Masz jakiś szczególny sposób na kurczaka? A jak sobie radzisz z zachciankami? to moja największa pięta achillesowa :( pozdr, k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
Moje dzisiejsze zachcianki: truskawki i kalarepa:) obie spełnione:) specjalnie leciałam po te dwie rzeczy do warzywniaka nie, na kurczaka nie mam sposobu:) a raczej mam prosty wrzycam do wody, dodaję soli, kilka ziarenek pieprzu i ziela angielskiego, i gotuję do miękkości dzisiaj to w zasadzie zjadłam tylko to mieso, bo nawte mi tej sałąty si e nie chciało robić mam obecnie na stanie czekoladę gorzką i lody w zamrażalniku, ale tak się odzwyczaiłam od słodkiego ze leżą spokojnie zjem oczywiście - ale w tempie przyzwoitym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
dziś śmieciowe jedzenie. tzn w pracy kapusta wczoraj przygotowana- cały wielki słój poszedł do podziału, a dla mnie wersja light z udkiem kurczaka. wcześniej na śniadanie owsianka z truskawkami a na drugie jogurt z musli. natomiast po przyjściu do domu już mi się nie chciało nic przygotowywać, więc dojadłam resztkę kapusty a potem jeszcze dwie kromki żytniego chleba z oliwą. uwielbiam, ale miałam ograniczać pieczywo! no i oczywiście po drodze truskawki, jak co dzień ostatnio i niestety kawałek ciasta piaskowego, którego nie zabrałam do pracy. ehhh... miałam pójść pobiegać, ale wygląda na to, że biegać będę dziś tylko po ikei w poszukiwaniu karnisza. pogoda nie sprzyja i od razu się nie chce... przez to, że jem przed wyjściem z pracy, nie chce mi się już często nic konkretnego przygotowywać w domu, więc jem co popadnie. a to niedobrze :( za dużo sobie pozwalam, oj za dużo. k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
znów w pracy, kolejny weekend bez odpoczynku. nie zapowiada się, żeby taki miał wystąpić w najbliższym czasie. Z samopoczuciem gorzej również w związku z tym, że mimo, że staram się ogarnąć z jedzeniem, to wyglądam coraz gorzej. Teraz po sobocie u mamy w ogóle nie ma o czym mówić, ale tak ogólnie nie jest dobrze. Niby się staram, ale efektów tego żadnych. Podsumowanie tygodnia: za dużo pieczywa, za dużo pieczenia, za dużo wzdęć! co mi jest- czego bym nie zjadła, o brzuch jak balon. czy mam całe lato wystrzegać się świeżych owocówe i warzyw? to niemożliwe! za dużo podjadania- orzechów, otrębów, musli. nie będzie lepiej, jak tak dalej pójdzie. kolejny tydzień na zmiany i zasatwnowienie się nad tym, co ja robię najlepszego. ehh... k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
W takie dni jak dziś ,kiedy jestem po weekendzie spędzonym w pracy, kiedy normalnie ludzie korzystają z zasłużonego przez cały tydzień odpoczynku, czuję się kiepsko. Nie chce mi się NICZEGO. Źle mi ze sobą, jem co popadnie i najchętniej schowałabym się w najczarniejszy kąt. Mimo wszystko zrobiłam dziś przepyszną zapiekaną owsiankę, naprawdę rewelacja! wiem, że będę ją robić częściej, mimo że jest dość czasochłonna. Teraz natomiast byle co- czyli jakieś drobiowe parówki z warzywkiem i lecę poćwiczyć na fitness. Ciekawe tylko, czy dam radę. pozdr, k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
Postanowienie na ten tydzień: 1. więcej pić!! /min 1,5litra na dzoeń/ zdecydowanie nie dopijam. herbat na śniadanie, potem 2-3 kolejne w pracy, po przyjściu do domu woda po treningu i zwykle kolejna herbata, czasami kawa. Za mało wody!! a jak wiadomo, tłuszcz przy rozkładzie potrzebuje jej dużo, więc sama szkodzę w pozbywaniu się wałka... powinnam zabierać ze sobą do pracy butelkę wody i tam ją wpijać, bo herbaty tylko powodują wypłukiwanie minerałów. Dziś po siłowni wstąpię do sklepu i kupię, może uda mi się na początek wypijać 0,7l. 2. kolacja tylko białkowa co dla mnie oznacza, że po treningu, koło 18-19, już tylko twaróg, czy jogurt. Już bez musli, orzechów, owoców. Bo na mięso i tak wtedy nigdy już nie mam ochoty. Ale ser-jak najbardziej. I tyle chyba wystarczy póki co, nie ma się co obciążać zbyt wieloma postanowieniami. Nastrój ciutkę lepszy, jednak nie ma to jak się w końcu wyspać, ale jeszcze nie super. Ogólnie ochota, by się schować mi nie przechodzi. Zakładam maskujące kolory i nie odkrywające zbyt wiele fasony. Żeby jak najmniej rzucać się w oczy. k.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
a ja dziś - mamma mia- pozwoliłam sobie z całą premedytacją na eklera w bitą smietaną to było zwykłe odreagowanie stresu, ale nie mam wyrzutów sumienia bo ostatnio nie moge sobie zarzucić jakiegoś wielkiego spożywania slodyczy... ( pochłonęłam z tym eklerem jakieś 320 kalorii... hm... cóż...) uczenie się picia wody tez już przerabiałam niestety, zakończylo sie fiaskiem po prostu nie lubię wody, i już zmuszałam się przez jakiś czas do wypijania póllitrowej butelki dziennie, ale potem.. rezygnacja przyszła łatwo bez wody funkcjonuję do dziś, znacznie bardziej wole herbaty ziołowe dzień kończę nie przekraczając 55 kg, dziś np 54, 7 coś tam ubyło a cellulit..? co z nim? okropny jest.... nie lubię go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
Mogę oficjalnie ogłosić: chudnę dziś na wadze 53, 6 - nie pamiętam, kiedy ostatnio było tyle w biodrach - 3 cm swobodnie dopiełam spódnicę która ostatnio sprawiała mi dyskomfort i "piła" w pasie z nowości- bo nigdy specjalnie nie jadlam- wprowadziłam zwykle ogórki gruntowe w formie "zapychacza"- dobre, i nie trzeba dużo żeby poczuć w żołądku "stop" tak samo codziennie zjadam kalarepę; raz że uwielbiam, dwa że mało kalorii, trzy że szczelnie zapycha żołądek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kalyna
ogórki, kalarepka- super, też uwielbiam i wszystko byłoby fajnie, gdyby ne fakt, że mój brzuch po nich przypomina piłkę :/ tak że pozwalam sobie czasami i potem cierpię. robiłam kiedyś fajną sałatkę z kalarepką i jajkiem, jak nie zpaomnę to załączę przepis :) cellulit- już tyle lat zyjemy razem, że przyzwyczaiłam się i do niego i do myśli, że już się nie rozstaniemy. ćwiczę, staram się go smarować różnymi żelami-cud i robić zimny masaż pod prysznicem, ale to raczej syzyfowa praca. Zazdroszczę chudnięcia- u mnie bez zmian, co prawda nie ważę się /zapobiegając depresji/, a;e po ciuchach różnicy nie czuję. okresowo brzuch /o który walczę najbardziej/ wygląda przyzwoicie, ale raczej rzadziej niż częściej. Niestety pozwalania sobie ciąg dalszy, ale ogólnie jem chyba mniej, za sprawą pogody, ilości zajęć i lenistwa po prostu. Czasami mam dosyć, bo mam wrażenie, jakbym wszystkiego sobie odmawiała, kontrolowała każdy kęs lądujący w ustach. mogę, czy nie mogę? i stąd potem te zachciewajki. zastanawiam się, czy zdrowo tak sobie w życiu odmawiać. czasami mam tego naprawdę dość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anna moreiro
kiedyś miałam identycznie, nie mogłam jeść nic surowego nawet jabłka jadłam gotowane dzieki Bogu, w tej chwili moge jesć wszystko, pomagam sobie siemieniem i herbatą z pokrzywy ostatnio to ja praktycznie jestem w 80% na warzywach dzis na obiad mam rosołek z makaronem mam tez zamiar zmusić się do wypicia soku z buraków (.... rozcieńczonego, oczywiście.. brrr... - kiedyś bardzo lubiłam, ale jakos mi przeszło.....) sałatka z kalarepką? daj przepis, kalarepke i jajka uwielbiam, razem to jakoś dobrze brzmi....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×