Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość SonoSolo

Rozkminy 20latki

Polecane posty

Gość SonoSolo

Witajcie :) Jak bardzo zdesperowanym i samotnym człowiekiem muszę być, żeby żalić się na forum obym mi ludziom. Aczkolwiek prawdą jest, że łatwiej jest mówić o swoich problemach w taki sposób. Nie znamy się przecież, możecie obiektywnie, szczerze, bez żadnych konsekwencji wysnuwać wnioski na mój temat. Ale do rzeczy: mamy XIX wiek. Młodzież tak szybko dojrzewa, nabiera doświadczenia. Też jestem przecież młoda. Ledwo skończyłam 20 lat. Całe życie jestem singlem. Szczerze mówiąc w gimnazjum kompletnie mi to nie przeszkadzało, problem pojawił się dopiero w liceum. Dojrzałam, zmieniłam podejście do życia, poznałam nowych ludzi, chciałam prócz przyjaciół mieć przy sobie kogoś bliskiego. Cóż, całe szczęście, że chociaż miałam swoją paczkę znajomych, które notabene też były wolne. Dlatego nie miałam wtedy takiego problemu ze sobą. Żyłam swobodnie, niezależnie, "imprezowo" razem z nimi. Od tego roku akademickiego mieszkam w innym mieście. Postanowiłam zacząć żyć samodzielnie. Znów, nowi znajomi, tryb życia, codzienność, zwyczaje... Nie mam przy sobie nikogo ze swojej starej paczki dlatego samotność zaczęła mi doskwierać coraz bardziej. Owszem poznałam tu wielu wartościowych ludzi, z którymi często spędzam swój wolny czas, ale większość z nich ma swoje drugie połówki. Niektóry (o zgrozo!) planują już ślub. Minął prawie rok odkąd mieszkam w jednym z największych miast studenckich, gdzie mężczyzn jest od groma a mimo to nie potrafię zainteresować sobą nikogo! Mam często z tego powodu najzwyczajniejszego, podręcznikowego doła. Myślę sobie: "cholera, co jest ze mną nie tak?" Okej, kiedyś chciałam pozostać singlem ale teraz wręcz przeciwnie. Mam ochotę zbliżyć się do kogoś i coraz częściej zastanawiam się: "a może by tak pójść do łóżka po raz pierwszy dla zaspokojenia ciekawości, aby dać upust swoim potrzebom, emocjom". Oczywiście nie myślcie sobie, że tylko o seks ty chodzi- NIE! O bliskość, rozmowę, wspólne spędzanie czasu. Chciałabym móc wstać z uśmiechem pewnego dnia i ze świadomością, że jest ktoś kto mnie wesprze, pocieszy, poradzi. Myśli o samotności tak mnie przytłaczają, że nie mogę na co dzień skupić się na moich obowiązkach bo widzę to wszystko w szarych barwach...Coraz częściej łapię się na tym, że nie mam chęci na wieczorne wyjścia ze znajomymi bo z reguły kończy się tak, że one znajdują swoich "adoratorów" a ja przyglądam się z boku. Brakuje mi pewności siebie i to działa na moją niekorzyść-ale ciężko jest ot tak zmienić swój charakter. Dajcie mi jakąś garstkę pocieszenia, bo dziś apogeum mojej załamki osiągnął szczyt skoro wylewam swoje żale właśnie tutaj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość - ps -
Ja mam 35 lat i nigdy nie miałem dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 30-kilku-latek
Też tak miałem. Do tego nieustająca przez 6 lat platoniczna miłość wobec znajomej z liceum (ona w tym czasie miała z 10 facetów - taki temperament, nie potępiam, ja 1 przelotną znajomość). Obecnie od 8 lat jestem w związku, od 5 lat w małżeństwie, od 3 lat z dzieckiem. Choć nie ma lekko (życie to nie bajka), jestem szczęśliwy i wolę to niż samotne życie. Jeśli nie będziesz unikać okazji, nie będziesz bała się spróbować gdy ktoś się w Twoim otoczeniu pojawi, w końcu znajdzie się ktoś dla Ciebie. Pamiętaj tylko - ideałów nie ma i nie czekaj na tego jedynego księcia z bajki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość głos zza szafy
a może jesteś zwyczajnie szpetna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość SonoSolo
Może jestem szpetna- nie mnie oceniać, aczkolwiek obiektywnie rzecz biorąc : mieszczę się w krześle, nie mam trzeciego oka, nie brakuje mi nogi... Jestem cnotką, masz racje! Ale nic na to nie poradzę, że "przelizanie" kogoś w dusznym klubie na parkiecie mnie już nie kręci. Jak już wspomniałam czasy gimnazjum i liceum mam za sobą. A chyba nie od dziś wiadomo, że faceci, którzy dostarczają nam przygód na imprezach nie są (no, przynajmniej dla mnie) dobrą partią na związek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totylkoJa25
SonoSolo badz taka jaka jestes czyli cnotliwa,takie kobiety to zadkosc i bardzo sie je ceni,to facet ma walczyc o ciebie i za toba biegac jak popierdolony,wiem cos o tym bo moja kobieta taka byla i zyjemy juz 5 lat w szczesliwym zwiazku przed mauzenskim...oby tak dalej...cnotliwosc kobiety to skarb

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×