Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nieszczesliwaKatia

jak bańka mydlana

Polecane posty

Gość nieszczesliwaKatia

Witam. Już dłużej tak nie mogę, muszę wyrzucić to z siebie, nie umiem sobie z tym poradzić. Mój problem polega na tym, że o, mój partner odszedł ode mnie. Zostawił mnie po 4 latach mimo tego, że mamy córkę. Wiem, że nie jestem pierwszą taką kobietą, to się zdarza i jakoś trzeba żyć dale. Tylko, że jest mi bardzo ciężko i bardzo boli. Główny problem jest we mnie, ja to przeżywam dużo bardzie, mocno mnie zranił. Uzależniłam się od niego, a on mnie porzucił. Zrezygnowałam dla niego ze wszystkiego, żyłam tylko nim i tylko dla niego. Chyba w tym wszystkim zgubiłam i zatraciłam samą siebie. Wiem jaki jest mój problem, ale nie umiem sama sobie z tym poradzić, wyciągnąć siebie. Dzisiaj mija kolejny dzień od tego momentu kiedy odszedł. Bardzo to boli, jego słowa wracają w myślach, nigdy wcześniej nie czułam takiego bólu. Ciągle myślę o nim, o naszym wspólnym życiu, nawet we snach go widzę. Niby wszystko się skończyło, a ja nie umiem sobie znaleźć celu. Ale czy to już naprawdę jest koniec naszej miłości? Czuję że mnie kocha, a nawet mi o tym mówi. Więc nie rozumiem skro kocha to dlaczego odszedł? I mamy córkę, a to oznacza, ze nie ma możliwości, aby tak łatwo zapomnieć. Ciągle będzie w moim życiu, a cały ten ból i żal wciąż będzie się nasilał przy każdym spotkaniu z nim i tak naprawdę nigdy nie odejdzie. Błagałam go by do mnie wrócił, choć na próbę, na tydzień, aby mógł zobaczyć co może stracić na zawsze. Nawet padłam przed nim na kolana, na siłę łapałam jego ręce, płakała, a nawet wyłam z rozpaczy. Między nami nigdy nie było wielkiej szalonej miłości jaką pokazują w telewizji, ale mimo to szanowaliśmy się i kochaliśmy. Wydawało mi się, że oboje jesteśmy szczęśliwi i zadowoleni z tego co nas łączy. Czasem nam brakowało pieniędzy, ale oszczędzaliśmy. Wychodziliśmy z dołków i było dobrze, śmialiśmy się razem, chodziliśmy na spacery, do kina. Czasem były też kłótnie, nawet ostre i nawet były jakieś awantury. Postanowiliśmy dać sobie czas, wyprowadził się i nie było go w domu przez 5 miesięcy. Jakoś dawałam sobie radę, starałam się. Później powiedział, ze chce wrócić do domu, że mnie kocha. Od tamtego czasu minęło 6 miesięcy, cały czas się starałam. W miedzy czasie zaczęłam pracować, ale czasami wypadały mi nocki. Wtedy się zaczęło, ja byłam w pracy na nocce a on urządzał sobie imprez. Sprowadzał do domu kolesi, pili razem i zaczęło się otwarte strony porno, seks czaty i jeszcze ona poznali się dwa tygodnie temu na imieninach jego brata, była koleżanką szwagra. Walczyłam o naszą miłość, prosiłam go, aby nie odchodził, krzyczałam, a nawet z tej bezsilności uderzyłam go. Oddał mi i upadłam. Usłyszałam wtedy słowa, których nigdy w życiu od nikogo nie spodziewałam się usłyszeć, to bardzo boli. Później wyszedł. Od tamtego czasu minął tydzień, widziałam się z nim trzy razy, jak przyszedł po rzeczy, później po córkę, a potem odwieźć ją. Za każdym razem poniżałam się, błagałam go żeby został, straciłam godność. Wiem że go męczę, osaczam. Cały czas siedzę i ryczę, nawet teraz kiedy to piszę. Dla ukojenia bólu piję wino, ono pomaga, choć na chwilę. Oddałam dziecko do mamy, bo nie chcę żeby widziało mnie w takim fatalnym stanie, a ja nie umiem się sama pozbierać. Wiem że powinnam to zrobić dla dziecka, bo bardzo ją kocham. Ale nie umiem. Myślę o zakończeniu tego bólu, ale nic nie umiem sama zrobić. Gdyby tylko dał mi szansę, wrócił do mnie, wiem że ten ból by odszedł. Nigdy go nie zdradziłam, żyłam dla niego, dziecka i dla naszej rodziny, bo to było dla mnie najważniejsze. A dzisiaj straciłam cel w swoim życiu, ciągle nie wierzę że odszedł, ze to już koniec. Bardzo chcę aby wrócił, gdyż nie potrafię znaleźć innego celu w życiu. Nie umiem się pozbierać, nawet dla dziecka, jestem jakąś głupią egoistką. Myślę o swoim bólu, nie o tym, ze ona też to na pewno przeżywa. Bardzo go pragnę, choć wiem ze go nei ma, tracę przez to grunt pod nogami. Próbowałam wieszać się na klamce, na jego krawacie, raz tak bardzo brakowało mi powietrza, a w głowie pojawiało się coś dziwnego, przychodziły jakieś straszne obrazy. Zabrakło mi odwagi, chociaż p[rzez chwile czułam ulgę, ze to się skończy, ze nie będę już tego czuła, ale potem było gorzej. Pomyślałam że jestem głupia, beznadziejna bo nawet zabić się nie umiem, nie mam ani siły, ani odwagi. Nie powiem nigdy nikomu o tym, ciężko jest, nie mam odwagi żyć i nie mam odwagi się zabić. Nic nie jadłam przez parę dni, wszystko mi jedno co się ze mną stanie, bo bez niego nic nie znaczę. Nie umiem poradzić sobie z tym bólem, z tą pustka po nim. Błagam o pomoc, o wskazówki, o cokolwiek. Chcę być silna, chcę wrócić do żywych, a nie umiem. Muszę to zrobić dla swojego dziecka. Brakuje mi sił. Ciągle płaczę. Niech ktoś mi wytłumaczy dlaczego? Jak długo będę jeszcze czuła ten straszny ból? Czy mogę zrobić coś jeszcze, żeby on wrócił, żebym nie czuła tej pustki, aby był z naszą rodziną? Ja sama jestem z rozbitej rodziny. Ojciec pił i bił mamę. Czasem taki mocno, ze przyjeżdżała karetka. Mimo to zdecydowałam się założyć rodzinę, mam ukochane dziecko. Nie wiem co będzie dalej, boje się żyć sama, boję się też spróbować znów, niby chcę żyć, ale nie umiem. Nie umiem też sprawić, abym odeszła z tego świata. Jestem upodloną i poniżoną samotną kobietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieszczesliwaKatia
Najgorsze że bardzo chce mi się ruchać :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhgfd
wspolczuje ci bardzo,wiem co przezywasz.. :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhgfd
idz do lekarza potrzebujesz fachowaej pomocy nie dasz rady bez pomocy,wiem po sobie dopiero lekarz i leki pomogly mi sie podniesc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×