Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość sytuacja bez wyjściaa

sytuacja bez wyjścia :(

Polecane posty

Gość sytuacja bez wyjściaa

Mam 22 lata, od blisko 5 lat jestem w związku. Początki przeżywaliśmy osobno- dzieliło nas 700 km, co za tym idzie on przyjeżdżał raz na 3, lub 5 miesięcy. Było nam bardzo dobrze, tęskniliśmy do siebie, a kiedy już się spotykaliśmy po prostu było nam cudownie- prawdziwie zakochani :) Po roku czasu przeprowadził sie do mnie (do moich rodziców), pracował z moim ojcem w małej firmie rodzinnej. I po jakimś czasie coś zaczęło się psuć. Najpierw bywało, że nie miał dla mnie czasu i sił, co rozumiałam, praca jednak go wykańczała. Ale często odczuwałam, że niekiedy ma mnie dość. Był taki okres, kiedy co niedziele, gdy ja uradowana, że będziemy mogli spędzić trochę czasu razem- po prostu mnie ignorował, nie odzywał się, nie odpowiadał na moje uśmiechy, nic. Nie umiał ze mną rozmawiać, każdą rozmowę zaczynałam ja, bo gdyby nie to, siedzielibyśmy tylko, zajęci swoimi pracami, bez sensu byłoby ze sobą być. Nie okazywał czułości, często musiałam się prosić, aby mnie przytulił, pocałował, bardzo rzadko bowiem robił to z własnej inicjatywy. Do tej pory często ma złe humory, bardzo często. W takich sytuacjach nie odzywa się do mnie, chce spokoju. Ja bardzo się starałam poprawić sytuację, coś wymyślić, aby polepszyć nasz relacje, bo czuję, ze popadliśmy w rutynę. Ale jemu tak było dobrze. A mnie świadomość tego, że nic już zrobić nie mogę, po prostu wykańczała psychicznie. Wiele razy prosiłam, by się starał- nigdy jego obietnice się nie spełniały. Aż pewnego dnia, spotkałam swoją dawną miłość. Znałam go wcześniej, jak mojego narzeczonego. "miłość" ta nigdy nie doczekała się żadnego rozwiazania, nie byliśmy nawet w stanie tego stosownie zakończyć, nie mieliśmy nigdy okazji się spotkać. I kontakt się urwał. Teraz po tych wszystkich latach momentalnie uczucie powróciło. I wiem, że z wzajemnością. Przez chwilę znów poczułam, że ktoś chce ofiarować mi swe uczucia, ukazać czułosć, jakiej dawno nie zaznałam. Czuję, ze znów chciałabym się zakochać! Ale ta sytuacja dosłownie zżera mnie od srodka, czuję się jak zdrajca, zawiodłam zaufanie mojego narzeczonego.. Opowiedziałam mu o wszystkim, ale on to zrozumiał, powiedział, że to przez niego, bo nie potrafił mnie docenić. Chciałam walczyć o nasz zwiazek, żal by mi było tych 5 lat, tych wszystkich planów na przyszłość. Wiem jednak jak by ta przyszłość wyglądała.. :( Teraz, kiedy nie jestem już niczego pewna, prosiłam, by mój narzeczony dał mi ostatnią szansę, ale- co mnie przeraża i boli- ża=yję nadzieją, że kiedyś będę z moją dawną miłością... Po prostu jestem w kropce, nie wiem co postanowić. Staram się naprawić to ,co udało mi się zepsuć i zapomnieć o tym drugim. Ale nie potrafię.. :( nie mam nawet do kogo zwrócić się o pomoc i poradę, także proszę, jeśli ktoś zechcial to przeczytać, niech coś napisze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annla
Pytanie czy ty wogóle chciałaś w głębi serca tego żeby twój obecnny facet dał ci tą ostatnią szanse? Czy też po cichu liczyłaś że ci jej nie da i odejdzie. Ciąży na tobie poczucie winy i pytanie z kim tak naprawdę chcesz być? Czy jak da ci tą szansę, on się postara zmienić i okazywać ci więcej zaintersowania, czy zapomnisz wtedy o twojej pierwszej miłości...nie sądzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sytuacja bez wyjściaa
O szansę się prosiłam, bo je pragnę, a jedyne na co liczę to to, że mi przedzie to (być może) zauroczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość annla
No "być może" ale pewna nie będziesz, kwestia czasu i tego jak zachowasz się ty i twój facet. Czy ta sytuacja da mu do myślenia i zacznie się bardziej starać i walczyć o ciebie i o wasz związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×