Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

jedrek7878

Depresyjna żona

Polecane posty

Właściwie nie oczekuje tutaj odpowiedzi, właściwie nie oczekuje tutaj złotej rady bo sam wiem, jak powinno wyglądać moje życie, gorzej jest z jego realizacją... Chce tylko wyrzucić z siebie to co dręczy mnie w duszy, to z czym nie daje sobie rady, by spokojnie móc zasnąć dzisiejszej nocy. kilka lat temu związałem się z dziewczyną, obecnie moją żoną - za kilka dni mamy 2 rocznicę ślubu. ale przez te 2 lata, na palcach 2 rąk można policzyć dni, gdy tak naprawdę byliśmy razem szczęśliwi... Mnie i moją małżonkę dzieli obecnie odległość 60 km, tak było za czasów narzeczeństwa, tak jest obecnie, spotykaliśmy się w weekendy i nic do tej pory się nie zmieniło. moja żona mieszka z rodzicami, - cudownymi ludźmi których kocham jak swoich rodziców, ludźmi ogromnego serca, ale też bardzo biednymi, żyjącymi z małej gospodarki która nie przynosi pieniędzy niezbędnych do skromnego życia, jedynego które znają, pełnego ciężkiej pracy. moja żona pomaga im finansowo, kupuje jedzenie, płaci rachunki, cała pensja idzie na utrzymanie rodziców plus siostry z 4 dzieci. Staram się to zrozumieć, nawet mnie to tak bardzo nie boli, chociaż nas już jako 2 nie stać na nic, nawet na dziecko które się urodzi za 3 mies. Ja mam dobrą prace, stabilną chociaż może nie rewelacyjnie płatną - budżetówka, liczę się z każdym groszem, gdyż muszę się utrzymać przez resztę tygodnia, tutaj na miejscu, opłacić rachunki, kupić opał, wygospodarować na przejazd tych 60 km i coś wyskrobać by oszczędzić na kupno wózka, wyprawki dla dziecka, spłacam sam kredyt na ślub z swojej pensji, robię zakupy każdego weekendu. Moja żona żyje w wiecznym smutku, mamy podobne charaktery, ale to ja jestem teraz tą osobą ciągnącą partnera za uszy, milczącego w trakcie rozmowy przez tel.( czasami myślę że błądzi gdzieś myślami) gdy jej zwijam swoje głupoty a ona nie ma mi nigdy nic do opowiedzenia, ręce opadają...przeraża mnie myśl, że tak ma wyglądać reszta naszego życia. Czasami nasze rozmowy kończą się, że tracę cierpliwość, rozłączam się i sms-ami jestem do niczego to moja wina. Szczerze z reką na sercu, też czasami marudzę, ale sobie radzę z życiem, odpocznę chwile i dalej jakoś kroczę przez to życie, a tu wieczna depresja, milczenie. Mam lepszą sytuacje materialną, posiadam już dom, stary wymagający remontu, ale jest w dwoje, można zawsze coś uzbierać na remont, w dwoje byłoby nas stać bez zadłużania się po bankach by odłożyć jakieś pieniądze na czarną godzinę... Mojej żonie i mi życie ucieka miedzy palcami... nie ma złotego środka, a mi już brakuje się by żyć za nas dwoje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Novakovic
Czuję Twój ból, a przedtem była inna, nie dostrzegałeś tego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość holownik88
ech chłopie bież żonę do domu z teściami i już a siostrze kasę możecie wysłać pocztą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rosa na dachu
ILE MASZ LAT 80????????????????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To nie takie proste, wiele czynników się na to składa, osobowość mojej żony, boje się życia w milczeniu, ciągłego zagadywania, ocierania łez z jej twarzy, płynących bez powodu, tam są jeszcze rodzice i 4 dzieci, oraz ich ojciec który się nimi nie zajmuje. można się nabawić schizofrenii od ciągłego rozmyślania o tym, czuje się jakbym był ciągle w pracy, zajmując się stadem nieswoich dzieci, tł ucząc się co tydzień autobusem przez 1,5 h ( plus z tego, że się w nim wyspie:) ) jakoś to będzie... dzieki za odzew mamy nowy dzień, oby był lepszy od poprzedniego czego wszystkim życze... dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nieszczęsliwa duszaa
jeju jakbym czytała o sobie i swoim zwiazku który zamiast mnie uskrztydlać to ciągnie w dół i przytłacza. Mój narzeczony ma bardzo cięzki charakter, jest osobą skrytą i małomówną a do tego wszytskiego o bardzo zmiennym nastroju który najczęsciej idzie w kirunku podłego humoru i twarzy o wyglądzie "odejdź bo zabiję". nie potrafie od niego odejść a z drugiej strony czuje sie przez to tak neiszczesliwa że sama popadam w depresję. Co sie spotykamy to z dobrego humoru zostaaja mi tylko nerwy i smutek, on wysysa jakby ze mnie resztki dobrego humoru. Podobnie jak ty to ja muszę go wiecznie zagadywać rozpoczynac każdą rozmowę bo on najchetniej nic by nie mówił całe dnie. Mimo że go prowokuje do rozmowy to własciwie sa to tyl;ko z jego strony zdawkowe odpowiedzi, szybkie i konkretne. Nie mam mozliwosci z nim porozmawiac jak z przyjacielem. Juz do tego doszło ze to ja mu opowiadam co tam w rpacy co u mnie słuchać, pomimo ze on o to nie pyta:-( Tak jakby go nic nie interesoło, ma jakiś swoj swiat. A co najgorsze to to że on tak samo zachowuje sie w stsunku do mojego rodzenstwa i rodziców. Jesli oni go nie zagadają to on powie jedynie "dzien dobry i do widzenia". Najbardziej mnie to stresuje gdy jestesmy w gościach, każdy coś tam powie a on nic a mało tego on nawet nie jest zbytnie zainteresowny tym co inni opowiadają:-(\ wiesz co mysle sobie ze to my jestestesmy jacys nienormalni ze jestesmy zwiazani z takimi osobami. Oni sa jacy są to jakieś odlutki z którymi sie nie da zyć a my na siłę z nimi ejstesmy przy ojkazji sie unieszczesliwiając. jestem pewna ze widziales jaka ona jest przed slubem bo ja tez to widzę a mimo to z nim jeszcze jestem:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość depressss
mam takiego faceta zero zycia w nim ma 30 lat a zachowuje sie jak 80-latek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×