Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Nie młoda, nie stara ...

Jejku, jak on na mnie patrzy... nasza historia

Polecane posty

Gość Nie młoda, nie stara ...

Muszę się gdzieś wygadać normalnie, bo tak mnie naszło. Jestem raczej dojrzałą kobietką, z poukładanym życiem, mąż, dzieci, mega problemów brak, ot normalne małomiejskie życie wiedziemy. Coś, o czym chcę napisać, ma związek z moją przeszłością... On ... mój ex ... 17 lat temu rozstaliśmy się, choć miłość była, ale on młody, przystojny, adorowany przez kobiety, które same mu właziły w drogę i chwytały za rozporek - dosłownie. Każda miała nadzieję, że młodego zbajeruje, zaciąży z nim i ułożą sobie fajne życie. Młodszy brat dość znanego starszego brata w naszym mieście, prywaciarz, tej zaj...e przystojny (ach te geny:p). W każdym razie rozstaliśmy się - aż dziwne - w zgodzie, że nic z tego nie będzie, że on nie dojrzał, że za szybko to, że się nie wyszumiał, a nie chce mnie zdradzać więcej i ranić. Bolało jak cholera, ale doceniłam szczerość. Zdradzał mnie, a ja tego nie chciałam, więc ... pozwoliłam mu odejść, nie było wyjścia, chciałam zachować resztki jakiejkolwiek godności. Jak się spotykaliśmy przelotem, zawsze posyłał mi ciepłe spojrzenia. Nie mieliśmy za bardzo okazji do natykania się na siebie. Po roku od rozstania dowiedziałam się, że będzie ojcem, wtedy nie miał 21 lat, niedojrzały, ale siorka jego kolegi zagięła na niego parol i się jej udało, nie miała nic do stracenia, a dreptała za nim długo (nie muszę mówić, że starsza). No nie powiem, że wtedy było mi to obojętne, bo długo się z niego leczyłam. No ale trudno, stało się. Miałam tylko nadzieję, że się nie pobiorą , niedługo przed naszym rozstaniem obiecał mi, że nigdy się nie ożeni:p Potem dowiedziałam się, że jego brat powiedział, że zrobi wszystko, żeby się młody nie ożenił (tamta na to liczyła), nastroił rodziców i po rozmowie z nią po jej nadziejach nie zostało nic. Potem jeszcze dowiedziałam się, że to ja miałam być TĄ, z którą miał się ożenić kiedyś tam, ale jak brat zobaczył, że to mocno poważne, to zaczął go bardziej angażować w robocie i młody miał mało czasu dla mnie, bał się chyba kontrolowanej wpadki ... no nie wiem dokładnie, ale cholernie żałowali mnie (znaczy się jego rodzina, z którą do dzisiaj mam dobre relacje:) ). Ex został ojcem, nigdy nie widziałam go z dzieckiem na spacerze, nigdy nie widziałam ich razem z wózkiem, ona zawsze sama, z torbami, z dzieckiem, ze wszystkim. Ja też zaczęłam życie układać, nie było wyjścia, ta droga była już zamknięta, choć serduszko bolało mocno i zawsze mocniej biło na jego widok. Tak, mogę powiedzieć, że to była miłość mojego życia, stracona na zawsze. Poznałam męża, po kilku latach wyszłam za mąż. 2,5 roku po naszym ślubie pobierali się nasi znajomi. Przyszła panna młoda wieczór panieński robiła w miejscu, gdzie pracuje EX, obsługiwał nas w oddzielnym pomieszczeniu. Dziewczyny mi mówiły, że ON bardzo mi się przygląda (ja tego nie widziałam, siedziałam tak, że nie było szans spojrzeć na niego na wprost). Szukał mojego wzroku i jak już się spojrzenia spotkały to iskrzyło. Patrzył na mnie jak te 10 lat wcześniej, tak samo. Jak wychodziłyśmy, odważył się i zaprosił na lampkę wina, chciał pogadać...przyjęłam zaproszenie, zupełnie niezobowiązująco. Miło się rozmawiało, wspominał dawne czasy, pytał, czy jestem szczęśliwa, na moje pytanie nie odpowiedział wprost - raczej wymijająco. Potem stwierdził, że nie wie, czemu to spieprzył, bo bardzo mu zależało, że nigdy wcześniej nikogo tak nie kochał ... przegadaliśmy chyba ze 2 godziny i poszłam do domu, z kacem moralnym, choć nic złego nie zrobiłam, tamten chciał mnie pocałować, ale nie pozwoliłam mu na nic więcej niż buziak w policzek na do widzenia. To wszystko. Od tamtej pory minęło sporo czasu, doczekałam się dwójki dzieci. Z nim się czasem przelotnie spotkałam, "cześć- cześć" i tyle. Wczoraj byłam z mamą w tamtym miejscu, ot poszłyśmy sobie spacerowo na małe piwko i pogadać. On tam pracuje. Siedziałyśmy na zewnątrz. Zauważył mnie i tak skubany stanął, że patrząc na moją mamę musiałam spojrzeć na niego. Patrzył dotąd, aż ja spojrzałam na niego, puścił mi oczko, posłał ten swój uśmiech, przeciągnął wzrokiem tak, że aż dreszcze miałam ... brrrrrrrr ... no i znowu wróciło, kurna wróciło to wszystko:-o wspomnienia ... te złe ... ale w serduchu on ciągle jest, może to już nie miłość, za dużo wody upłynęło, ale jakiś taki sentymencik. Ech ... ten jeden jedyny facet potrafi tylko spojrzeniem zrobić ze mną to, czego nie umie nikt inny. Mój mąż jest zupełnym przeciwieństwem exa i dlatego mam przy nim poczucie stabilizacji, tego szukałam. Może to nie była moja wielka miłość, ale kocham go, mamy cudowne dzieciaki. W przeciwieństwie do exa ... nadal kawaler, żyją w konkubinacie, ale chyba tylko na zasadzie współlokatorów ... nigdzie razem nie chodzą, każdy oddzielnie, dziwnie to wygląda. A ona nie jest szkaradna, jest starsza od niego, ale zadbana, szczupła, niebrzydka. I tak się studzę w myślach ... że gdybym z nim była, jak nie udałoby mi się go naprostować (jej się tego nie udało zrobić), to żyłabym jak ona. Nie chciałabym tak. Się wygadałam, długo było, ale nie mam komu zwierzyć się z tak intymnej sprawy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość baszarteg ;)
kompleksy wobedz Lwa Tołstoja to rzadny powut do pisania postuf .:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×