nikt mnie nie rozumie, na serio jestem tak złą osobą czy otaczam się egoistami?

musimy z mężem pozamykać wszystkie drobne kredyty, które mamy i dostać "zaświadczenia o zamknięciu kredytu" przez każdym. mąż dzisiaj mówi, że już wszystko jest a ja się go pytam czy zapłacił ostatnią ratę za laptop, on, że nie, na co ja, że w takim razie nie dostaniemy zaświadczenia skoro nie zapłaciliśmy. wydarł się na mnie, że przecież on wie a ja nie muszę mu o tym mówić, na co dołączyła się moja matka, że dokładnie, że jaka ja jestem, że dlaczego ja mu to przypomniałam, że on na pewno pamięta o tym ale ja złośliwie muszę mu to przypomnieć i że najchętniej wywaliłaby mnie przez balkon, że nie chce mnie widzieć itd. szczerze, wkurzyłam się i zrobiło mi się strasznie przykro i źle, nie miałam nic złego na myśli, nie zrobiłam tego złośliwie, nie wydaje mi się, żeby powiedziała coś tak strasznego, po raz kolejny pomyślałam, że gdyby nie dziecko to chyba bym skończyła z tym wszystkim.