Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mergen

nie mam z kim porozmawiać

Polecane posty

Gość mergen

Nie mam komu powiedzieć tego co czuję, nie wiem co mam robić. Jestem w związku, który mnie niszczy, z mężczyzną który mówi, że kocha, ale mu na mnie nie zależy, z człowiekiem, który mnie nie szanuje, nie dba, który nawet do mnie nie pasuje, wszystko nas rożni, wszystko nas w sobie drażni. Ta sytuacja niszczy mnie psychicznie, ale boję się odejść, co więcej walczę od kilku miesięcy żeby on nie odszedł. Panicznie boje się samotności. Jestem na skraju załamania. Wcześniej byłam w długoletnim związku, zachorowałam na raka, związek nie wytrzymał próby, z chorobą walczyłam już sama. Potem kilka nieudanych relacji i w końcu poznałam kogoś kto miał być już do końca życia. Wielkie zadurzenie, postanowienie, że teraz zrobię wszystko żeby się udało, i robię, ale sama. Od kilku miesięcy wiem, że to nie jest odpowiedni partner. Ja potrzebuję bliskości, zaufania, szczerości. A on chce tylko wygodnego życia, żebym się uśmiechała i aprobowała go w 100%. Na każdą moja próbę upomnienia się o swoje miejsce w jego życiu, na każde stwierdzenie że mnie zaniedbuje, reaguje agresją, grozi, że mnie zostawi, dręczy psychicznie. A ja wciąż walczę, błagam żeby wrócił gdy się po raz kolejny wyprowadza. Wszyscy mi mówią że to chore, ja wiem, ale boję się znów zostać sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem Cię,bo
moja przyjaciółka toleruje tyrana ,który ją poniza i bije i jest z nim a ja nie potrafie nawet darowac przeklenstwa w kłótni,i jestem sama to kwestia jednak tego,ze sie wie,ja nie dałąbym rady zyc z kimś kto mnie zle traktuje,i sama bym go zniszczyła ,,a Tobie sie nie dziwie,boisz sie samotnosci,a jednozesnie dusisz sie w takim związku,patowa sytuacja:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mergen
Dziękuję, że napisałaś. Kiedyś byłam taka jak ty, odeszłam kiedy się okazało, że przez moją chorobę mój wieloletni partner zaczął się mnie brzydzić i zaczęłam mu być ciężarem, wystarczyło parę przykrych kłótni i odeszłam. To nie choroba mnie złamała, walczyć bez niego było lżej, ale nocami wyłam z samotności. Nigdy nie byłam sama. Teraz jestem z mężczyzną który mnie nie kocha, któremu jestem obojętna, który mnie wykorzystuje i boję się, że gdy zostanę sama to moje życie się skończy. To bez sensu, ale strach jest paniczny, nie mogę się uwolnić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mergen
I stało się... Rozchorowałam się, wysoka gorączka, potrzebowałam pomocy, wymknął się rano podobno do pracy, dzień wcześniej mówił, że idzie do pracy, ale szybciutko wróci żeby mi pomóc. Wyszedł rano, nawet mnie nie obudził, nie odbierał telefonów przez cały dzień, wrócił pijany, w pracy nie był. Nie wytrzymałam, ogarnęła mnie furia, myślałam, że go zabije, po tych wszystkich wyrzeczeniach, po tym co musiałam od niego znosić, po tej walce, upokorzeniach, błaganiach żeby choć trochę zwrócił na mnie uwagę, żeby dał odczuć że coś dla niego znaczę... bo właściwie to chciałam tylko poczucia że jestem kochana... puściły mi hamulce, wypchnęłam go za drzwi jak stał, wczoraj zmieniłam zamki. Teraz siedzę i myślę co ze sobą począć. I nie wiem... jakieś pomysły?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gleedys
Bardzo dobrze zrobilas...po co walczyc o cos czego nie ma.....boisz sie samotnosci, ale po jakims czasie stwierdzisz ze tak jest lepiej niz wykanczac sie psychicznie.....przynajmniej dalas sobie szanse na nowe zycie, moze na nowa milosc...na poczatku bedzie ciezko ale czas leczy rany....i pozwala spojrzec na swiat inaczej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co w tym skomplikowanego
Jeśli serio tak postąpiłaś, to wielki szacunek dziewczyno. Na prawdę. Czasem dobrze poddać się fali i coś w końcu zmienić w swoim życiu. Nie wątpię, że już teraz tylko na lepsze. Dasz radę, nawet sama nie wiesz jak silna jesteś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mergen
nie jestem silna, jestem przerażona, nie wiem co ze sobą zrobić... już dzisiaj raz chciałam dzwonić i przepraszać, mam poczucie winy, że za wiele wymagam, że moze on ma rację, że się tylko czepiam, że go ograniczam, że przez takie pierdoły sie ludzie nie rozstają, że zmarnowałam szanse na rodzinę... on jutro przychodzi po swoje rzeczy, widziałam to wiele razy, foch, nie patrzy na mnie, chodzi po domu bez słowa, jak się spakuje, wychodzi nawet cześc nie powie, klucze rzuci na stól, przerobione, wiem jak to będzie wyglądało... po tym sie zawsze czuje jak śmiec... ale błagam żeby wrócił... tym razem chociaż zmieniłam zamki, to juz chyba znaczy że nie liczę na samoistny powrót, może podświadomie nie chcę? ale ten strach, co dalej, plany? nie ma, przyszłość? właśnie została odwołana, finansowo- lepiej nie mówić, pies chory- trzeba wieźć do weterynarza- chyba taksówką... trzeba zrobić świąteczne zakupy, w szafie leża prezenty tylko dla niego, zawsze on był na pierwszym miejscu, to i zakupy zaczęłam od niego....trzeba się wziąć do roboty, a mi się chce wyć, w poniedziałek samotna wigilia, kolacja u rodziny, a potem samotny powrót do domu, samotny sylwester ze starym psem, samotne życie, samotne wszystko, przez te kłopoty, ostatnie miesiące, co ja mówię kilkanaście miesięcy spędziłam orbitując wokół niego, jak nie rozwiązywanie jego spraw, to awantury, to samotne czekanie, kiedy wróci do domu. NIE WIEM CO MAM ROBIĆ. Niech ktoś mądry doradzi co dalej, po ostatnim związku wyszłam z domu dopiero po roku, ale wtedy był rak, trzeba było zdrowieć, byłam jakby zwolniona z życia. a teraz jest życie, ludzie, obowiązki, rachunki, a ja nie mam siły i pomysłu na siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fjilrlkkjizuib
idz do psychologa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fjilrlkkjizuib
albo chociaz skontaktuj sie z kims telefonicznie: www.niebieskalinia.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fjilrlkkjizuib
masz moze dobra kolezanke, siostre z ktora moglabys porozmawiac, wyjsc na kawe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość allll
Nie dzwon do niego, nie przepraszaj. Jezeli wroci, i tym razem to on przeprosi - to znaczy, ze zalezy mu na Tobie. Ale jesli tego nie zrobi, zostaw go. Jest beznadziejny. Potrzebujesz wsparcia, otuchy, partnera, ktory bedzie z Toba psychicznie i fizycznie. On najwyrazniej buduje zycie na szantazu. Wie, ze masz słabą psychikę, duzo przeszlas, i mysli, ze zrobisz wszystko, co Ci karze. Nie rob tego! Nie przepraszaj go, nie wracaj. Znajdziesz kogos, kto bedzie Cie kochal i walczyl o was, wspolnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mergen
Dziękuję fjilrlkkjizuib dużo pomogło, że ktoś te moje wypociny przeczytał i się zainteresował, masz rację wokół dużo ludzi, ale problem jest we mnie, muszę zacisnąć zęby i przetrwać, bo jakie mam inne wyjście? trzeba iść spać, jutro nowy dzień, nowe kłopoty, nie czas żeby się załamywać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fjilrlkk
Twoje leki biora sie z nieprzeparcowanej sprawie po chorobie, ale ten chlopak nie jest Ciebie wart - jest wielu wpanialych mezczyzn i daj sobie szanse na spotkanie takiego:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mergen
dzięki wszystkim, co siedzą po nocy i to czytają, to że ktoś odpisze na post daje wiarę, że jednak można iść do przodu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×