Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nowy ktoś

Odszedłem i co dalej - tęsknię jak ch......a

Polecane posty

Gość nowy ktoś

Jakaś masakra w moim życiu !!! pó roku temu odszedłem od żony, prawie dorosłej córki i TEŚCIOWEJ. Nie chce opowiadać o całym życiu, ale od lat było toksycznie. Żona nie odcieła się od mamusi. Wszystko było podporządkowane właśnie jej. Wspólne wakacje, brak życia towarzyskiego itd. Nawet na walentynki chciała zabrać "mamusię". Nie wytrzymałem tego no i mieszkam osobno. Wprawdzie nie widze możliwości powrotu do tego samego układu, ale tęsknię i nie wiem dlaczego..... Nie mogę sobie z tym poradzić. Nadmieniam, że nasz związek trwał prawie 20 lat. Nie wiem - piszę chyba po to, aby się wygadać.... Próbuję ułożyć sobie życie na nowo, ale wszystkie nowe relacje to porażki. Niby jest fajnie, jestem akceptowany, podobno lubiany... , ale kończę je zanim się tak na prawdę zaczną. Ciągle wracam do przeszłości i jak na złość przypominają mi sie tylko te dobre rzeczy. Wiem natomiast, że powrotu nie ma bo moja (chyba już była) Pani nie zmieni się. Jak się mam "odkręcić ?.......

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mama333333333333333
czemu szukasz kogoś na siłę? bądź sam, znajdź jakieś hobby, zajmij się czymś :) nic na siłę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skręcony
odejście od teściowej było dobrym posunieciem :D żonie trzeba było odciąć pępowinę od mamusi na początku małzeństwa... no a z całą resztą musisz sobie teraz poradzić ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowy ktoś
1. nie szukam nikogo na siłe. Nowe znajomości "same sie trafiaja". Mimo tego, że poznaje na prawdę cudownych ludzi nie kręci mnie to.... 2. jak pisałem związek trwał prawie 20 lat. oj!!! wiele razy próbowałem. Jakieś 10 lat temu odszedłem, ale niestety (to z perspektywy czasu) wróciłem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowy ktoś
a ha! Hobby mam. Uprawiam sport. kocham góry i bywam w nich. Nie nudzę się, a wręcz brakuje mi czasu ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość redhood girl
mysle ze powinienes porozmawiac z ona na powaznie, powiedziec jej co czujesz i zabrac ja od mamusi. byliscie ze soba 20 lat to bardzo dlugo macie razem dziecko , tworzycie rodzine ... kochasz zone dlatego nie mozesz o niej zapomniec. zapros ja na spacer i pogadaj mysle ze to bedzie dobre rozwiazanie. i wynajmijcie gdzies indziej mieszkanie w innej dzielnicy... musisz tez pamietac ze z tesciwa sie jednak bedziecie musieli widywac ale lepiej raz w tyg niz 24/7 :) zycze powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dzięki za dobrą radę, ale przerabiałem to wiele razy. Temat osobnego zamieszkania przerabiałem milion razy. Niestety wszystkie rozmowy i wiele argumentów nic nie zmieniło. Wobec braku argumentów słyszałem: " mamusia Ci przeszkadza???. Wiesz dobrze, że dyskusja to wymiana zdań 2 osób. Bez tego nie da sie rozmawiać. Doskonale wiesz, że życie to też kompromisy - ale nie tylko jednej strony. Piszesz, że ja kocham. Najgorsze jest to, że mam świadomość, że życie tylko we trójke (bez teściowej i jej "niewidzialnego wpływu") byłoby cudowne. Najbardziej boli to, że mając niezły kapitał, zdrowie zabrakło CIEPŁA, UCZUCIA I ZROZUMIENIA DRUGIEJ STRONY....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość redhood girl
a jakie byly jej argumenty... dlaczego tak bardzo chce mieszkac z mama ? moze porozmawiaj z tesciowa .. wez ja na sposob jakis. przykro mi ze pomimo tylu rozmow z zona nie udalo ci sie jej przekonac... ale z tego co wiem to powinna z toba zycie ukladac a nie z mamusia... moze twoje argumenty byly slabe ? przykro ze nie potrafie tobie pomoc , bo wiem w jakiej sytuacji sie znajdujesz :( i rozumeim ze jest tobie ciezko... A co zona na to ze ty odeszles? jaka byla jej reakcja ? ... jezeli slaba to boze dlatego ze jest pewna ze wrocisz do niej jak ostatnim razem ... mysle zebys postaral sie z nia pogadac jeszcze raz i uzyc silniejszych argumentow ... jezeli one nie pomoga postrasz ja rozwodem i postaraj sie o list z sadu aby ja tylko postraszyc zobaczyc co wtedy zrobi i jak sie zachowa ... jezeli zalezy ci aby wrocic do zony i tworzyc z nia rodzine musisz zdac sie na rozne sposoby ... po tym zobaczysz czy jej zalezy na waszym zwiazku... zycze powodzenia P.S To tylko moja rada , nie musisz z niej korzystac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość redhood girl
moze * nie boze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucona 36
Nic z tego nie będzie - ona Cię nie kocha - wybrała mamusię. Mój mąż mnie też porzucił, bo nie chciałam się wyprowadzić w jego rodzinne strony 2 lata po ślubie - chciałam ale później - nie w symbiozie - mąż za plecami się tam urządzał - oni wszyscy wiedzieli prócz mnie - gdybym nie miała syna poszłabym za nim nawet do piekła - ale bałam się stracić dziecko, które ma bardzo dobry kontakt z ojcem a mój mąż wogóle nie angażował się by stać się ojcem - miałam na żądanie jego i rodziny wstawić nas 400 km dalej w nową rzeczywistość - a oni nawet nigdy nie zadzwonili na urodziny, święta. Ani razu ojciec męża nas nie odwiedził a proponowałam nawet zamienne zamieszkanie u nas - bo mieszka wraz z drugim synem. Zwątpiłam potem wpadłam w panikę, gdy mąż nadle zmienił się w inną osobę - zero rozmów, straszne słowa, wyjazdy samotne tam beze mnie, zero wakacji itd. - więc po miesiącu mówię jadę - ale mąż mi już nie wybaczył - powiedział, że sprawa zamknięta - a niby tak kochał, trzymał wciąż za dłoń - dostaję do głowy. Wszyscy mówią, że jak ktoś kocha tak nie postępuje - bo rodzina to mąż i żona - dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucona 36
Pamięć o dobych chwilach też nie pomaga - wypisz sobie złe cechy żony - nie oglądaj zdjęć - ja jak to robię płaczę całą noc - przyjaciele mówią, że się oszukuję i nie widzę prawdy o nim - bo teraz jest prawdziwy - straciłam 6 kg - chciałam umrzeć ... ale pewnie to ucieszyłoby mojego męża. Idź do psychologa - ja teraz chodzę, bo przyjaciele nie mają już sił na mnie - wszystko rozumiem (przez 2 godz. czasem dłużej) - potem wszystko wraca. Musimy zatem zacząć od "głowy" - partnerów nie zmienimy a oni na ZWYCZAJNIE NIE KOCHAJĄ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucona 36
Rozmowa z teściową pewnie odbyta? U mnie prośby nic nie dały - brak zrozumienia i głaskanie po głowie - JESTEŚ TYM ZŁYM A ONA JEST IM POTRZEBNA - ZROBIĄ WSZYSTKO BY JEJ CI NIE ODDAĆ- tak robią toksyczni rodzice - i tak jest widzę w obu przypadkach. Szukaj kobiety wrażliwej z odciętą pępowiną, by znów nie cierpieć jak dziś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły ktoś
PORZUCONA 36! Gdzie byłaś 20 lat temu jak szukałem stałego związku? A tak poważniej to faktycznie rozmów było wiele i niemal przez cały okres małżeństwa. Używałem róznych argumentów: od rozmów i tłumaczenia po mocne ultimatum (które realizowałem), odejścia/powroty. Zwłaszcza w ostatnim okresie, mówiąc niejednokrotnie wprost, dałem żone do zrozumienia, że to będzie koniec - oczywiście bez reakcji. W efekcie w dniu wyprowadzki żona (o dziwo teściowa też) płakała/rozpaczała. Jej reakcja była tak mocna, że postanowiłem ją przytyulić. Co z tego jak nie pokusiła się o jedno słowo komentarza. Dochodzę zatem do wniosku, że miłość do "związku z mamusią" zwiciężyła. Nie zmienia to jednak faktu, że moja decyzja jest trwała. Problem jest tylko w tym, że tęsknie. Nie ukrywam też, że brakuje mi obok rodziny luksusów, które w ciągu życia zdobyłem. Te drugie z pewnością za jakiś czas odbuduje, ale poczucie bezpowrotnej utraty (wprawdzie toksycznej0, ale rodziny drąży mnie jak rak. Pomimo tego radzę sobie bo otaczają mnie ludzie życzliwi i prawdziwi przyjaciele. Nawet najbliższa rodzina żony wspiera mnie, i to wiem - szczerze. Tak na marginesie: ja schudłem 20 kg. Jest mnie teraz połowa, ale wysypiam sie, kontynuuje swoje pasje itd. Jestem szcześliwie nieszczęsliwy. Obłęd jakiś. Pozdrawiam i Tobie również życzę powodzenia....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kwkjxkdj
Ta mamuśka też dobra, płacze ale rozwala rodzinę córki. Przecież to przez nią!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły ktoś
Tak! Rozwaliła, ale i Ona i córka do samego końca nie widzą w tym swojej winy. Wg Nich to normalna relacja i w niczym nie przeszkadzała. Moje opory i reakcje oceniane były negatywnie. W pewnym momencie zastanawiałem sie gdzie robię błąd, może ja nie potrafię żyć lub źle coś interpretuje. Znajomi, przyjaciele, nawet psycholog pukali się po głowie nie widząc w tym mojej winy. Ale co tu dalej pisać - mleko się rozlało; związek sie rozpadł. Jak teraz widzę i tak nie miał szans w takim stanie relacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły ktoś
Tak! Rozwaliła, ale i Ona i córka do samego końca nie widzą w tym swojej winy. Wg Nich to normalna relacja i w niczym nie przeszkadzała. Moje opory i reakcje oceniane były negatywnie. W pewnym momencie zastanawiałem sie gdzie robię błąd, może ja nie potrafię żyć lub źle coś interpretuje. Znajomi, przyjaciele, nawet psycholog pukali się po głowie nie widząc w tym mojej winy. Ale co tu dalej pisać - mleko się rozlało; związek sie rozpadł. Jak teraz widzę i tak nie miał szans w takim stanie relacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucona 36
Poczytaj proszę jeszcze o osobowości BPD - myślę, że mój prawie były mąż ma ten sydrom plus uzalenienie od rodziny. Ogólnie możesz mieć problem natury prawnej i lepiej skup się na tym również. Mi też psycholog mówi i przyjaciele, że zero mojej winy. Uwierz im. Nie szukaj w żonie cech, których nie posiada. Wracając do kwestii prawnej - jeśli nie masz rozwodu a żona będzie sprytna i podła - może chcieć kiedyś rozwodu z twojej winy z powodu porzucenia, bo nie zagrażało to bezpośrednio życiu tj. mieszkanie z żoną. Zbieraj więc dowody, jeśli kogoś ma. Sąd będzie badał, kto doprowadził do zerawnia więzi. Zostaje ci udowodnić chorobę psychiczną żony - że nie ma uczuć - lub wrpowadzić się do domu i złożyć pozew o rozwód i czekać, potem podział majątku, równe prawa do opieki na dzieckiem, bo pewnie po rozwodzie będzie robć problemy. Idź do adwokata. Inaczej przez nią nigdy nie będziesz miał normalnego życia, nie tylko psychicznym ale będziesz płacił alimenty do końca życia - prawnie wina teraz jest twoja niestety. Ty odszedłeś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Porzucona 36
Jeśli pozwolisz komuś pokochać siebie w zajemnością - zdzwiwisz się, że można żyć inaczej. Teraz mi też ciężko to zrozumieć. Czytam różne fora i często ludzie potem zaczynają żyć - nie można pozwolić nawet w imię miłości komuś nas "zabijać" każdego dnia i to skutecznie. Mi psycholog wczoraj mówiła, jak i przyjaciel - że mam przestać mówić o mężu, czy wróci - bo nie wróci - dlaczego jest taki a nie inny - jak go odzyskać - mam ratować siebie i mówić o sobie - badać swoje uczucia - kogo kocham i za co - dlaczego kochom mimo wszystko - często braki wychodzą już z dzieciństwa - uzależnienie od miłości za którą odda się nawet duszę. Może należysz do osób, które kochają za bardzo - ja to widzę u siebie. Nie myśl więc o niej - o sobie - kim jesteś - co chcesz od życia - jakie wlory psychiczne ma mieć twój partnej - te istotne, które mogą zapewnić stabilność związku. Teraz wiem, iż sam subiektwizm to zbyt mało u parntera i zakochanie - bo wówczas patrzy się przez pryzmat własnych doświadczeń, poglądów - a wcale tak nie musi być jak nam się wydaje. Ja zresztą cieszę się, gdy odkrywam, iż się mylę czasem. Znajdź osobę z empatią - dobrego człowieka - może nie szukaj od razu żony - kochanki ale przyjaciela. Zajmij się swoimi emocjami, oczekiwaniami i kwestią prawną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły ktoś
Dzięki za podpowiedź. Zglębiałem już temat chwiejnej osobowości i kwestie prawne mam w zasadzie opanowane. Kwestia winy z tytułu samego odrzucenia to za mało. Sądy badają (uogólniam) związek przyczynowo-skutkowy i wpływ wielu ololiczności faktycznych na całkowity i zupełny rozkład pożycia. Proces dowodzenia jest w zasadzie do ogarnięcia i moi prawnicy nie mają wątpliwości co do ew. wyniku (znają bowiem wszystkie okoliczności mojego związku). Tym samym kwestie prawne nie przerażają mnie tak jak nieczysta gra i podkładanie lewych dowodów, manipulacja i gra na uczuciach. Znam doskonale drugą strone i wiem na co mogę liczyć. W tym aspekcie to masz rację - łatwo nie będzie. Co do radzenia sobie z samym sobą to inna sprawa. Nieskromnie powiem, że wiedzę w tym zakresie mam obszerną. Co więcej mocno trzymam pion i nie mam doła itd. Oczywiście są wzloty i upadki, które rozwiązuje na bieżąco - to zrozumiałe. Proces "leczenia" z tak długiego związku; opartego na niewłaściwych relacjach; nie potrwa tydzień, miesiąc, czy być może rok. Moj stan emocjonalny, pomimo chwiejności, jest stabilny. Męczy mnie tylko, może utrata jakby nie było stabilizacji, brak przeemykania po domu córki (pomimo stałego kontaktu) ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły ktoś
Dzięki za podpowiedź. Zglębiałem już temat chwiejnej osobowości i kwestie prawne mam w zasadzie opanowane. Kwestia winy z tytułu samego odrzucenia to za mało. Sądy badają (uogólniam) związek przyczynowo-skutkowy i wpływ wielu ololiczności faktycznych na całkowity i zupełny rozkład pożycia. Proces dowodzenia jest w zasadzie do ogarnięcia i moi prawnicy nie mają wątpliwości co do ew. wyniku (znają bowiem wszystkie okoliczności mojego związku). Tym samym kwestie prawne nie przerażają mnie tak jak nieczysta gra i podkładanie lewych dowodów, manipulacja i gra na uczuciach. Znam doskonale drugą strone i wiem na co mogę liczyć. W tym aspekcie to masz rację - łatwo nie będzie. Co do radzenia sobie z samym sobą to inna sprawa. Nieskromnie powiem, że wiedzę w tym zakresie mam obszerną. Co więcej mocno trzymam pion i nie mam doła itd. Oczywiście są wzloty i upadki, które rozwiązuje na bieżąco - to zrozumiałe. Proces "leczenia" z tak długiego związku; opartego na niewłaściwych relacjach; nie potrwa tydzień, miesiąc, czy być może rok. Moj stan emocjonalny, pomimo chwiejności, jest stabilny. Męczy mnie tylko, może utrata jakby nie było stabilizacji, brak przeemykania po domu córki (pomimo stałego kontaktu) ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwykły ktoś
cyt.: "Jeśli pozwolisz komuś pokochać siebie w zajemnością - zdzwiwisz się, że można żyć inaczej. Teraz mi też ciężko to zrozumieć." Masz całkowitą rację. Niedawno w moim życiu pojawiła się osóbka prezentująca zgoła odmienną postawę do mojej byłej. Opiekuńcza, troskliwa, kochająca, oj. wiele by pisać... Widzę, że nowe relacje są wręcz idealne i z nimi też mam trudności. Nie brakuje mi niczego i zastanawiam sie gdzie jest haczyk. Łapię sie na tym, że szukam dziury w całym i ciągle analizuję, porównuję itd. Faktycznie - jak piszesz - dziwię się, że można żyć inaczej. Obecnie mam wszystko czego nie miałem wcześniej ( w zakresie emocjonalnym). Ona jest jakby pasującą połówką, a ja czuję sie dziwnie nieswojo..... Masakra jakaś - bo wracam do przeszłości i odczuwam jakby jej brak. Co jest grane?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×