Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość 93wernikaa93

MALKONTENT, ZAZDROŚNIK, PESYMISTA - jak sobie radzić?

Polecane posty

Gość 93wernikaa93

Witam Was wszystkich odwiedzających to forum. Chciałabym się podzielić z Wami moją historią i problemem (problemami?), bo niestety nie bardzo wiem co robić.. Powiem od początku, że bardzo kocham Głównego Bohatera, że tak Go nazwę, i nie chcę Go zostawić, rzucać, czy coś w tym stylu.. Chciałabym bardzo dowiedzieć się - jak z nim postępować, co zrobić, żeby mu..hm, pomóc. (Taak, to chyba dobre słowo - pomóc..) Na czym polega problem? Na tym, że mój TŻ jest chorobliwie zazdrosnym malkontentem i czarnowidzem oraz wiecznym pesymistą. Wszystko jest nie tak, od chorego kraju i braku pieniędzy po złą pogodę. Właściwie... te pieniądze właśnie są zawsze dla niego najważniejsze. Ich brak powoduje falę narzekań. Ja wszystko rozumiem - trudna sytuacja w domu, brak pieniędzy, marzenia o lepszym samochodzie, o możliwości realizacji swoich potrzeb. Ale czy od razu ma się walić świat? Ale po kolei. W związku jestem półtora roku czasu. Niewiele, ale też wystarczająco, żeby coś przeżyć, żeby się poznać. Ja i mój mężczyzna jesteśmy w baardzo młodym wieku jeszcze, dopiero mamy po 19 lat. Jednak i ten wiek do czegoś zobowiązuje.. Ogółem jest mi z nim bardzo dobrze. Jest romantyczny, czuły, nie wątpię, że mnie kocha. A i poczucie humoru ma, jest inteligentny i bardzo zdolny. Ale kiedy przychodzi co do czego.. Np. problem pieniędzy. Nie pracujemy oboje, mieszkamy w swoich rodzinnych domach 20 km od siebie. Ja i moi rodzice mamy bardzo dobry kontakt, niczego mi nie brakuje. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wygląda to tak, że jestem dobrą, wychuchaną dziewczynką, rozpieszczoną jedynaczką. Prawda jest trochę inna.. Mój ojciec jest alkoholikiem - na szczęście nie pije codziennie, ale jest to poważny problem w mojej rodzinie, współuzależnionej najwyraźniej. Do tego matka jest nadwrażliwa i szantażuje mnie emocjonalnie w każdej najmniejszej sprawie (typu: wróć zanim się ściemni, bo mi serce pęknie z nerwów, albo nie zostawiaj mnie samej tu w domu). Ale okej, jest jak jest, ja sobie radzę, czasem nie wiem tylko jak postępować z matką, ale to już inna historia.. Wracając do sedna - ja problemu z pieniędzmi dużego nie mam. Dodatkowo dziadkowie kupili mi samochód itd. U mojego chłopaka jest trochę inaczej.. Ma dwoje rodzeństwa, w tym starszą siostrę, która za moment rodzi, a będzie nadal w domu rodzinnym ze swoim dzieckiem. Nigdy się nie przelewało, starcza na podstawowe zaspokajanie potrzeb. Mój TŻ sam zarobił na samochód, który po 1,5 roku.. cóż, nie jest pierwszej świeżości. Nie stać go na nowy, rodzice mu nie dadzą. To wszystko jest zrozumiałe, i też nie śpię po nocach, żeby rozwiązać ten problem, ale... Nie rozumiem tego, że nieraz wręcz mnie obwinia za to.. Mówi, że ja mam dobrze, że ja mam wszystko, że go nie rozumiem. A najgorsze jest to, że w chwilach kulminacyjnych każe mi sprzedać mój samochód, bo wtedy czułby się lepiej. W ogóle ma pretensje do mnie, że przyjęłam prezent od dziadków. Mówi, że nie myślałam w ogóle o tym jak on się będzie czuł... Nieraz sama tak myślę, że ma rację, i płaczę mu w ramię i przepraszam.. A on niestety cały czas twierdzi, że bez pieniędzy nic nie ma. I co jakiś czas wracamy do tego tematu, kłócimy się, ja płaczę.. Muszę dodać, że oboje studiujemy, dostaliśmy się na dobrą uczelnię. On, z trudem przeze mnie przekonany. Nie chciał się dalej uczyć, ale w tych czasach bez wyższego wykształcenia naprawdę trudno o pracę. Poza tym on jest naprawdę zdolny, matura zdana fenomenalnie, był najlepszy w liceum. Początkowo przystałam na jego decyzję o podjęciu pracy zamiast studiów, nawet razem z moim ojcem pomogliśmy mu ją załatwić. Wtedy jednak ocknął się, że będzie się uczył, na tym samym kierunku co ja, gdyż po nim mamy szanse dostać prace w sądzie, gdzie pracuje moja mama. Z trudem, bowiem było juz po rekrutacji, wywalczyłam (tak, ja..) mu miejsce. Był bardzo wdzięczny i w ogóle, nawet wzruszony, ale.. tylko przez chwilę. Potem było narzekanie, że do du..y plan, że wymagania, że to i tamto.. Do tego stwierdził, że ja nic nie umiem załatwić i wszystko jemu zostawiam (a chodziło i pójście do ksero po coś tam..). Inny przykład - po pół roku naszego związku poinformował mnie, że zamierza wyjechać za granicę. Przepłakałam pare miesięcy, bojąc sie, że po maturze zaraz wyjedzie. Nie wyjechał... A teraz nieraz mówi, że został dla mnie, że nie żałuje, a innego razu, kiedy cos jest nie tak, że mógł wyjechać. Ustaliliśmy, że wyjedziemy na 3 miesiące na wakacje przyszłe. I było dobrze, dopóki nie stwierdził, że tyle czasu nie wytrzyma bez pieniędzy i samochodu, i że i tak nie zarobi wtedy na samochód, a ode mnie nie weźmie. Najgorsze jednak jest teraz. O zje...anym gracie - czyt. Jego samochodzie, słyszę od bardzooo dawna, we wakacje miałam przez jego zły humor tyle stresów, że więcej o 100% niż na maturze. Wystarczająco, że mam teraz problemy z miesiączką, ale to nieważne. Mówi mi tylko, że śmierć go czeka w tym samochodzie, i to wszystko. Kiedy proponuję, żeby sprzedał, albo pożyczył ode mnie to co tam mam zaoszczędzone na naprawę, to mówi, że i tak się nie opłaca ładować w grata, i że jak ma umrzeć, to przynajmniej umrze szczęśliwy w samochodzie. Kiedy to słyszę, a jeszcze gorzej - wyobrażę sobie, wszystko się we mnie trzęsie, nie potrafię złapać tchu.. On o tym wie, ale tylko się denerwuje, kiedy jęczę, a nic nie robię.. Bo ciągle każe mi wymyśleć jakiś sposób na poprawę jego sytuacji. Bo mówi, że tylko marudzę i płaczę, a on z tego nic nie ma. Innym, mniej znaczącym problemem są nasze kłótnie o duperele. Typu: jego zazdrość, że na studiach ja zostałam wylosowana do jakiegoś referatu, i że będę miała 5 a on nie, i że powinnam z niego zrezygnować od razu, bo nie pomyślałam, jak on się będzie czuł, o to, że rozmawiałam z kolegą ze szkoły na facebooku po 23, że poszłam do koleżanki, kiedy jemu mu się to nie podobało. Albo raz zarzucał mi, że nie mam klucza w drzwiach, bo przez to nie możemy normalnie seksu uprawiać. Czasem podczas kłótni powie mi, że jestem chora psychicznie, że rozchwiana emocjonalnie i że pusta.. Ale są też i dobre chwile. Kiedy potrzebuję wsparcia, on mi je daje, bo mnie potrzebna jest tylko jego obecność i ramię do przytulenia, a nie tak jak on wymaga - wymyśl coś, bo jak nie, to foch. Często wyznaje mi miłość, spędzamy wiele chwil razem, podczas których śmiejemy się z głupot, rozmawiamy, często też na poważne tematy. Często też po kłótniach mówi mi, że obojętnie co robi, co mówi, mam pamiętać, że kocha mnie najbardziej bardziej, niż można sobie to wyobrazić, że ja jestem jego powodem do życia, że dziękuje za to, że jestem, że jestem cierpliwa dla niego.. tyle, że czasem już nie jestem. Nie wiem co mam mówić, żeby się nie zdenerwował, żeby wiedział, że wspieram go całą sobą, ale nie jestem w stanie rozwiązać teraz jego problemów. A zazwyczaj jest tak, że jestem wrogiem numer 1, kiedy staram się go jakoś pocieszyć, wesprzeć, cos wytłumaczyć.. Przepraszam za długość tej historii. Nie mam się do kogo z tym zwrócić, gdyż trochę się wstydzę, no i też nie chcę zalewać swoimi problemami przyjaciół, którzy maja wystarczająco swoich. Liczę, że tutaj ktoś znajdzie czas na przeczytanie tego i jakąś radę jak z nim postępować, bo naprawdę nie chcę go zostawić..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
wytrwał ktos w czytaniu i wie co poradzić..?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ajzis
wymagasz od 19stolatka, zeby mial wlasny samochod? tej mlodziezy naprawde sie we lbie popierdolilo...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mysle, ze to -
nie poradzisz sobie absolutnie z tym. Problm ma on .To jest dwubiegunowiec i tylko on sam moze chciec cos z tymm zrobic.Terapia dla niego z 5 lat . Radze odejsc, bo zszarpiesz sobie zdrowie i psyche.A na koniec on odejdzie , bo nie spelnisz jego oczekiwan . Nie warto brnac w to dalej. Uwierz mi tu i dzis.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
ajzis - nie wymagam, dla mnie może on nic nie mieć, a bede kochac go tak samo. to on od siebie wymaga, bo bez tego czuje sie jak gołodupiec, bo "inni maja, a ja nie"..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
nie poradze..? a bardzo bym chciala.. nie wiem, jakos do niego trafic, że to boli, to jak on sie zachowuje.. tym bardzioej, ze ciagle powtarza, ze ja nie wiem jak to jest, ze ja mam dobrze, ze mam samochod, to dlaczego on nie ma. nie wiem co wtedy odpowiedziec..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
a szczególnie nie wiem co mówić, kiedy mówi np. o śmierci. że najlepiej byłoby gdyby naprawdę gdzieś się rozwalił samochodem.. w takiej sytuacji na pewno go nie zostawię. może psycholog by cos pomógł..? tyle, że on nie widzi problemu i na pewno się nie zgodzi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mysle, ze to -
przykro mi ale nie pociesze Cie .Nie poradzisz sobie, bedziesz bala sie o kazda swoj wypowiedz, bo zaraz mozesz byc posadzona o brak empatii, zlosliwosc, bezdusznosc.To ze sa dobre okresy nic nie znaczy.I tak przycmia je te gorsze chwile, ktorych bedzie coraz wiecej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
rzeczywiscie sie boje.. nie moge sobie poradzić, ale nie potrafie też zakonczyc z nim zwiazku. kocham go cała sobą, i gdybym mogla skoczylabym za nim w ogien

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja mysle, ze to -
i zrobilabys najwieksza glupote swiata.W ogien mozna skoczyc za swym dzieckiem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
za nim tez byłabym gotowa to zrobić. a on mi powiedzial, ze przez jego sytuacje wolalby umrzec niz dalej w niej tkwic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
przeciez on jest mentalnym dzieckiem wciaz. chlopiec ma 19-20lat, czego ty od niego oczekujesz? i jeszcze nazywasz go TŻ :D:D padne ze smiechu autentycznie :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
pewnie ma tez niezly ubaw z ciebie jak widzisz jak dojesz soba latwo i pieknie maniupulowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
dziecinada :O:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
to fakt, ze ma 19 lat ma go usp[rawiedliwiac w takim zachowaniu, ze "nie mam samochou , mnei nie stac, rodzicow nie stac, to chce umrzec" ? to nie male dziecko, zeby nie otrafil oddzielac rzeczy wazniejszych od waznych i nie niezbednych..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
przeciez on wcale nie chce umrzec. gdyby chcial, juz dawno by to zrobil. tymczasem on sie swietnie bawi ladujac ci te teksty. a potem jeszcze jezdzi po tobie, za twoje reakcje na nie. maniupuluje toba, a ty jestes slaba jak ....no taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
to jak mam sie nie dac manipulowac? nie chce go zranic, nie umiem sie postawic.. cagle mi powtarza, ze go nie zrozumiem, bo mam wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pierwsze co mi się nasuwa na myśl po przeczytaniu tej historii to, to że on jest jeszcze chłopcem, nie mężczyzną, człowiekiem bez charakteru. Na dłuższą metę nie udźwigniesz tego, bo Ty się przejmujesz tym, jak on się czuje a on chyba nie za bardzo tym jak czujesz się Ty. Wyobraź sobie sytuację, że macie dziecko i mało pieniędzy, on się zamęczy i na dodatek jeszcze Ciebie. Jeśli zaczniesz pracować i zarabiać więcej niż on wpędzisz go w depresję. Jak on będzie zarabiał więcej to będzie miał pretensje, że nic nie potrafisz zrobić, załatwić - tak jak teraz o byle co. Prawdziwy mężczyzna tak nie postępuje. Zaciska zęby i bierze się za siebie. Najbardziej mnie wkurza w kobietach to, że zawsze słowami można je omamić, kłócić się, obrażać a potem powiedzieć parę gładkich słówek i jest OK. Do następnego razu, niestety. A już całkiem jest kuriozalne stwierdzenie, że nie pomyślałaś jak on będzie się czuł jeśli weźmiesz prezent od dziadków. A ty go jeszcze przepraszasz i płaczesz? Niech on posłucha sam siebie jakie głupoty p...li. Ja ci współczuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
istnieja ludzie, ktorzy nie manipuluja innymi. a ci, ktorzy manipuluja wybieraja sobie takich towarzyszy, ktorymi manipulowac sie da. to logiczne, ze z podobnym sobie on by nie wytrzymal. ale ty jestes inna. dlatego sie na to godzisz. i niestety nie zmienisz tego. albo bedzie tak jest (a dalej gorzej) albo musisz sie rozstac z nim, co jest niemozliwie (bo tego nie chcesz i sadzisz, ze umrzesz z rozpaczy, mam wrazenie):O :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
dokładnie, czasem mam wrażenie, że to ja jestem "mężczyzną" w tym związku. ja muszę coś wymyślać, żeby zapewnić mu dobrą sytuację finansową, ja muszę mu załatwić studia, o co nawet dostanę opi....dol, o wszystko dostanę burę, bo coś nie tak robię, popełniłam bład, obiecałam cos, czego nie zrobiłam itd. chciałabym , żeby dojrzał, żeby zrozumiał, bo ja naprawdę pomimo tego wszystkiego życia sobie bez niego nie wyobrażam. teraz jednak znów jestem zdenerwowana, bo on ciągle mówi mi, jak ja go nie rozumiem.. a probowalam tylko mu pokazac, ze nie ma co sie załamywać z powodu braku samochodu, bo ma gdzie mieszkac, i to w dobrych warunkach, ma co jeść, ma co ubrać, ma mozliwość studiowania, ma kochaja go dziewczyne.. a on tylko skwitował, że ja go nie rozumiem i póki nie zrozumiem nie mamy o czym rozmawiać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
musisz udowodnic mu, ze go rozumiesz, chyba ze go nie rozumiesz ? :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
powiedziałam mu, że auto dla niego i pieniądze są ważniejsze widocznie niz ja. stwierdził, że jak mam tak pie...dolic, to mam sie w ogole nie odzywać. świetna konwersacja z nim jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czegotoniewymysla
no nie rozumiesz go, faktycznie:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 93wernikaa93
jestem w kropce z tym wszystkim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×