Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ughiug

Czuję się dzisiaj jak nic nie warta szmata....

Polecane posty

Gość ughiug

Zacznę od tego, ze jestem DDA. Strasznie boję się bycia samą. Mam męża 2 dzieci i wszystko się spier... Mąż wlazł mi na głowę. Szukam ciągle błędów w sobie. Przez to, że od jakiegoś czasu nie układa mi się w małżeństwie, postanowiłam podjąć się terapii grupowej DDA. Niedawno zaczęłam i jak na razie mnie to dołuje. Wywlekamy tam brudy ( podobno trzeba się z nimi zmierzyć, żeby zacząć coś zmieniać) do domu wracam kompletnie zdołowana. I co napotykam? Brak oparcia i zainteresowania ze strony męża. Dzieci też mi wchodzą na głowę. Dziś od niego usłyszałam, że moja matka nic mnie w domu nie nauczyła robić! Zrobiłam mu karczemną awanturę, bo doskonale sobie zdaję sprawę, że to co robię to robię dobrze, nie w 100% ale dokładam do wszystkiego swoje serce. Jestem na wychowawczym i żałuję. Kiedyś byłam szanowana, a teraz nie. Zauważyłam, że mój mąż to materialista i czuję się poniżona faktem, że nie mam jak pracować zawodowo. Dla niego pieniądz rządzi, a fakt, że zarabia w jego mniemaniu czyni go bogiem. Mieszkamy na swoim 2 lata. Przeprowadziliśmy się od moich rodziców jak byłam w drugiej ciąży. Wcześniej wszystko się super układało, dopiero na swoim zaczęło się psuć. Jesteśmy małżeństwem od 8 lat. Wcześniej chodziliśmy ze sobą 3 lata. Mój mąż nie pije, nie włóczy się. W domu jest zawsze na czas, ale.... No właśnie ale... stracił całkowite zainteresowanie mną. Uważa, że wszystko co złe to moja wina, a jak mówię, że doskonale czuję, że coś się zmieniło na gorsze, to ucina rozmowę słowami "uroiłaś to sobie". Przestałam się starać o cokolwiek i zauważyłam, że jak nic z mojej inicjatywy nie idzie, to nie ma nic. On nic sobie z tego nie robi. Nie mam siły, być ciągle kimś kto wszystkim się zajmuje. Nie jestem jakimś cholernym robotem. MAM DOŚĆ wszystkiego! ( teraz złość ze mnie wyłazi). Wczorajsza sytuacja przelała czarę goryczy. Od jakiegoś czasu postanowiłam, że skoro on chce trzymać kasę, to ja sobie znajdę swoje własne źródło dochodu. 2 miesiące szukałam jakiejkolwiek pracy, bez rezultatu. Mieszkamy w małej miejscowości. Z "pomocą" przyszła mi nielubiana teściowa. Zaproponowała mi pracę u siebie. Miałabym sprzątać bloki razem z nią ( wiem, że to poniżej moich kwalifikacji, ale tu naprawdę nie ma pracy, musiałabym dojeżdżać autobusem podmiejskim tracąc 4 godziny dziennie na dojazd). Pracę przyjęłam. Wczoraj poszłam razem z nią do jej szefowej i jej szefowa zdecydowała, że na razie będę pracować ze swoja teściową. I co się okazało? Że wczoraj pracując z teściową, ona cały czas mną pomiatała. Krzyczała na mnie że to robię źle i tamto. Stała na de mną jak policjant i śmiała się w twarz. Wykrzykiwała, że ruszam się jak ślamazara i od jednego zajęcia odrywała i dawała kolejne inne, a potem się burzyła, że tamto jest nie skończone. Na koniec poszła sobie, a mnie tam zostawiła. Po skończeniu pracy nie wiedziałam komu mam oddać klucze z bloków, gdzie zanieść tę wszystkie miotły i mopy. Poszłam z tym wszystkim do niej ( ona sprząta bloki niedaleko swojego domu) i zostawiłam jej to w domu. Powiedziałam że skończyłam, odwróciłam się na pięcie i poszłam do domu. Na miejscu czekał mąż, pogłaskał mnie po ramieniu i powiedział, że podobno z niczym sobie rady nie dałam, bo dzwoniła jego mamunia i powiedziała, że się nie nadaję. Nie bardzo chciał wierzyć, że ona mną pomiatała. Jakoś udało mi się go przekonać. Uwierzył, ale na tym się skończyło. Wysłuchał i zajął się swoimi sprawami, potem pojechał do pracy. Zero czegokolwiek. Nie wiem na czym stoję. Nie potrafię tego ogarnąć myślami. Przeoczyłam pierwsze objawy tego wszystkiego, bo od ok 1,5 roku tak się porobiło. Kochanka nie wchodzi w grę, bo zawsze jest w domu na czas i nigdzie się nie rusza be ze mnie nawet w weekend. Wiem gdzie popełniłam błąd. Chciałam być we wszystkim fair i podchodziłam to wszystkiego z zaangażowaniem i sercem. Chciałam być partnerką i zawsze wszystko robić po dobroci. Nie umiem się postawić. Wszystko w sobie duszę. Od pewnego czasu pyskuję i szantażuję, zmieniłam taktykę, ale z równie marnym skutkiem. Mojemu mężowi nic nie przeszkadza jest oziębły i obojętny. Jak już pisałam przestałam się starać, ale jest jak jest. Np: przestałam prasować mu rzeczy. Swoje układam i prasuję, a jego wrzucam do szafy, ale jemu to wisi, zupełna obojętność. Zastanawiam się poważnie czy jest jakiś sens to ratować, czy odpuścić i niech każdy idzie w swoją stronę.... Sorry, że takie długie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ughiug
Przynajmniej sobie ponarzekałam.... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hygbyhfvy
To prawda, że jesteś nic nie wartą ślamazarą 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Kochana. Poświęć troszkę czasu na poczytanie a zobaczysz, że nie Ty jedna masz takie i gorsze kłopoty. Ludzie chyba zapomnieli, że małżeństwo to związek dwóch indywidualności w dodatku nie idealnych. Durne seriale i zepsuta celebrycja wypaczają skalę poczucie szczęścia czy spełnienia. Wizję idealnego mężczyzny, kobiety, męża, żony, dzieci i rodziny kreują fikcje filmowe i medialne. Jeśli czytając podobne wątki uzmysłowisz sobie, że tak wiele osób pisze o tym samym, zrozumiesz że nigdzie tak naprawdę nie ma ideału. Zamiast szukać czegoś innego z dużym prawdopodobieństwem, że będzie niestety ale tak samo, trzeba zagryźć usta i żyć. Skoro piszesz, że na początku mieszkaliście u Twojej matki, to on mógł się maskować. Masz rację, troszkę ponarzekać to nic wielkiego, każda z nas czasem tak ma. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hygbyhfvy
sorry, muszę wyładować gdzieś swoją frustrację, jestem śmieciem :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko, że autorka
ma naprawdę problem. Założyła topic z myślą że jej coś napiszecie, doradzicie wesprzecie. Nie można kogoś pocieszać mówiąc, ze inni tu mają gorzej i "wysyłać" na inny topic w celu weryfikacji. A komentarz tego czegoś na początku jest podły. Oby ciebie gnojku taka sytuacja spotkała. Autorko, bardzo bym chciała ci jakoś pomóc, ale sama nie wiem jakby to było gdyby mnie się takie coś przytrafiło. Nie mam męża ani faceta obecnie, ale mój wcześniejszy facet był podobny do twojego meża dlatego nie jesteśmy razem. Nie wytrzymałam tego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hygbyhfvy
podłe dzifffki, co wy wiecie o prawdziwym życiu ? ! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem_Ciebie!!!
Mam tak samo.Mąż to pan i władca , mam wrażenie ze jestem kurą domową na pełnym etacie.Tez nie mam pracy a szukam , ciężko jest.Zawsze starałam sie doprowadzac do zgody , a on naburmuszony pan.To nie pasuje, tamto nie pasuje.Tez nie ma nikogo, bo po pracy od razu przyjeżdża do domu.Ale co z tego? Zeby sie boczyc i wytykac błędy?To ja dziękuje.Zaczełam pyskować i ignorowac go.Powiem Ci ze pomaga.Ty tez powinnas sie w końcu postawic , bo z doświadczenia wiem ze moze byc tylko gorzej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ughiug
Tylko, że jak się nie kieruję jakimiś durnymi serialami. Wiedziałam, że nie będzie różowe, choćby patrząc na moich rodziców, ale myślałam, że jak będę się starać to nie będzie aż tak źle. Wspierałam męża kiedym nie miał pracy ( jakieś 4 alta temu), pocieszałam. Mówiłam, że może na mnie liczyć i że go kocham i stoję po jego stronie. A teraz co? Gówno...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ughiug
Kochana, ależ ja się teraz stawiam. Pisałam, że odpuściłam sobie wszystko. Nie prasuję mu, jak chce obiadku naburmuszony to mu nie przynoszę tylko wołam, że obie rączki ma zdrowe itp... ale dla niego to nie problem. Mieszkanie nie musi być posprzątane, jemu syf nie przeszkadza. Ja mam z tym problem bo lubię porządek, a on pomimo terapii szokowej, nie zrobi od siebie nic. Jak już pisałam, że kiedy się nie staram to nie ma nic. Mam wrażenie, że to JA sama jestem tym związkiem, a on stoi gdzieś z boku. Jakby mu nie zależało. Kiedy się pożremy to przeprasza, ale potem od nowa jest to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem_Ciebie!!!
Ja tez lubie porządek a on ma to w dupie.Potrafi nabrudzic gorzej jak małe dziecko, a zwróc mu uwage, o matkoo-krzyki.Jak wyrwac sie z takiej toksycznosci kiedy jestesmy zdane na nich.Jak znajde prace wtedy pomysle .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
:) Mam dużo dłuższy staż od Ciebie i zwyczajnie wiem o czym piszesz może dlatego sobie pozwoliłam z sercem do Ciebie. :) Zrobisz jak uważasz, tylko wpierw zastanów się nad tymi, którzy mają za sobą nie jeden związek/ małżeństwo a kilka. Czy gdyby ich zapytać; czy OSIĄGNĘLI wreszcie upragnione szczęście i niemal zupełną satysfakcję w związku? Juz ci mówię. Do pierwszych nieporozumień, kłopotów finansowych, wychowawczych a prawdopodobniej do momentu w którym nie ma już tych emocji co na poczatku, które wpierw dawały obojgu powera do pokonywania problemów. Z czasem gdy znamy się jak zdarta płyta łatwiej o złośliwości , bylejakość i wegetacje. Albo pokaż mi palcem małżeństwo choć w połowie idealne - będzie się upierać, że nie znajdziesz takiego. Wiadomo, że każdy swój problem traktuje poważniej niż cudzy, choćby ten drugi był nieporównywalnie gorszy. Mężczyźni mają tak samo, choć wiadomo, temu co sie stara bardziej jest przykro i ciężko. Porozmawiaj z nim na spokojnie o tym. Zrób jakąś fajną kolacje, wyluzuj winkiem atmosferę i powiedz mu, o tym co ty piszesz. :) Zapytaj czemu się zmienił? Zapytaj wprost, czy byłby szczęśliwszy, gdybyście się rozstali skoro Ty jesteś taka nieteges? A tak a propos. Masz jakieś wady? Ja mam. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×