Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lunaa098

rozstanie a dziecko

Polecane posty

Gość lunaa098

Witam, namolnie potrzebuję pomocy.. Pisałam już na forum ok pół roku temu ( http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=5318462 ) tu jest moja historia jeśli komuś chciałoby się czytać te wypociny.. Otóż miesiąc temu urodziłam synka z wolnego związku i tydzień po narodzeniu maleństwa rozstałam się już definitywnie z "narzeczonym". Ale po kolei, całkiem inaczej wyobrażałam sobie okres bycia w ciąży, podobno to piękny czas (bo sam sobie w nim jest) w którym chciałam czuć ,że ktoś mnie rozumie, te humorki potrzeby, złe samopoczucie i psychiczne i fizyczne- jednak ja się tego nie doczekałam.. Ciągle słyszałam,że przeżywam ,że mnie coś boli - gdy mówiłam ,że boli mnie brzuch oczekiwałam po prostu tego że mnie przytuli a słyszałam- "i co ja Ci poradzę ja się nie znam nie jestem lekarzem".. "przestań wszystko zwalać na to ,że jesteś w ciąży".. wiele sytuacji było które mogłabym wypisywać godzinami.. najgorsze było zawsze to ,że mi potrafił mówić ,że jestem taka i sraka że przeżywam i się użalam nad sobą a jak wychodziliśmy do ludzi, to "kochanie może chcesz to i to, jak się będziesz źle czuła to mów blablabla".. więc pozornie idealny związek. Pewnego dnia nie wytrzymałam i zaczęłam mówić rodzicom jak mnie traktuje i kazali mi się wziąć za siebie przestać być tą potulną przestraszoną dziewczyną którą się stałam (nawet nie wiem kiedy bo zawsze byłam silna i niezależna). Był dzień gdy on zachowywał się źle w stosunku do mnie wieczne mówienie że nic nie potrafię ,że nie wiem co to rodzina -(bo kobieta powinna siedzieć w domu jak jego mamusia i wszystkim wszystko gotować sprzątać i podkładać pod nos, bo facet przyjdzie z pracy i jest zmęczony więc on nic już robić nie może) wtedy mówiłam sobie dość, tak nie może być znam swoją wartość poza tym ja mam 20 lat nie będę kurą domową tym bardziej w 3 trymestrze ciąży , ale po chwili po jego wywodach myślałam,że "faktycznie jestem taka beznadziejna, nie potrafię sama nic zrobić od siebie".. bo ja nie potrafię gotować (siedzisz cały dzień w domu nic nie robisz nie możesz mi ugotować obiadu?) , sprzątać , po co mi studia (bo tak Ty jesteś taka mądra inteligentna studentka, myślisz ,że przez te studia jesteś taka mądra?) jakiś miesiąc przed porodem zamieszkał u mnie (mieszkam z rodzicami) to nasze wspólne mieszkanie wyglądało tak,że szedł do pracy wracał z niej do swojego domu kąpał się jadł i przychodził do mnie -spał i w kółko to samo. Miał pretensje że u mnie czuje się źle ze to moja wina bo ja go nie wspieram tylko mysle o sobie.. zaczęły się dni kiedy w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, raz spytał wieczorem czy coś potrzebuję bo wychodzi a gdy spytałam gdzie usłyszałam "a Ty mi móiwsz gdzie Ty chodzisz?" gdzie ja całymi dniami w 9 miesiącu ciązy siedziałam w domu.. byłam cholernie nieszczęśliwa, mówił mi że nie wytrzymuje ze mną, że nikt by ze mną nie wytrzymałał.. ok tydzień przed porodem robił mi strasznie na złość i powiedziałam mu że jak jestem taka okropna niech się wyprowadzi z powrotem do mamy i mówił że z chęcią by się wyprowadził do siebie na co odpowiedziałam że proszę bardzo niech się pakuje i do widzenia powiedział, że to zrobi jutro, ale rzuciłam mu ubrania -spakował się i wyszedł. do domu raczej nie wrócił (przypuszczam że rodzice by go pogonili z powrotem że wyprowadził się ode mnie a ja na dniach mam rodzić) więc siedział gdzieś i się bawił . w dzień porodu gdy do niego dzowniłam był oczywiście pijany i do szpitala jechaliśmy razem z jego bratem. Przy porodzie nie dostałam od niego wsparcia a było ciężko ok12 godzin skurczy które on hm.. praktycznie przespał? i jeszcze wtedy potrafiliśmy się kłócić i potrafił mnie wypytywać nawet o to kogo nazwisko będzie miało dziecko!! no ale urodziłam gdy zobaczył dziecko mówił że teraz wszystko się zmieni a ja głupia wierzyłam, do szpitala przynosił kwiaty itp, po 2 dniach wyszliśmy do domu wprowadził się z powrotem, przy dziecku pomagał tyle co mówiłam mu żeby coś zrobił w nocy nie wstawał "bo on pracuje" ale myślę sobie ok niech śpi. po tyg pojechaliśmy zarejestrować dziecko, dostało jego nazwisko i już w urzędzie po tym usłyszałam "to nazwiska już nie możesz zminić nawet jak się rozstaniemy nie?" "jak dziecko ma moje nazwisko to nie będę musiał płacić alimentów" po czym mówił że żartuje ale ja już wtedy zaczęłam wszystkiego żałować. w ten sam dzień wieczorem usłyszałam że my nie pasujemy do siebie i chyba nie możemy być razem i że do końca tyg powinniśmy podjąc decyzję o rozstaniu i parę dni później powiedziałam mu że nie chcę z nim być i mieszkać -wyprowadził się z chęcią - ustaliliśmy że to nasza wspólna decyzja. Jednak chyba nie wierzył w to że ja potrafię odejść bo zaczęły się wywody że przez te dwa lata miałam go oczywiście w dupie że jak ja tak mogę że on mnie kocha że on wróci i wszystko naprawi że jakim trzeba być człowiekiem żeby tak robić żę to wszystko nie miało dla mnie znaczenia ,że myślę tylko o sobie i jestem pieprzoną egoistką i księżniczką że chciałabym żeby mnie wszyscy całowali po nogach..że myślę tylko o sobie a nie o dziecku bo gdybym myślała o małym to chciałabym żeby miał normalną rodzinę a nie 2 ojców i 2 matki.. Ciągle mi mówi teraz "masz przyjść do mnie bo moja rodzina chce zobaczyć dziecko, moi koledzy chcą zobaczyc dziecko" jakby nie mogli sami przyjść do mnie , gdyby im na tym zależało.. oczywiście rodzicom nagadał na mnie że to ja jestem zła i okropna gdzie jego mama podobno była mną strasznie rozczarowana. chce ciągle brać dziecko do siebie "na godzinę" przecież to maleństwo ma dopiero miesiąc !! a do dziecka może przyjść do mnie.... ciągle powtarza że on ma takie same prawa do małego i że jeśli chcę mieć dziecko na wyłączność to mam zrobić sobie nowe.. gdy chciałam ustalić z nim żeby płacił mi 300zł miesięcznie na dziecko usłyszałam ze zlamanego grosza od niego nie dostane ze on moze kupowac pampersy albo jak czegoś zabraknie.. ale ja nie mam ochoty się o nic jego prosić chcę sama rozporządzać pieniędzmi.. powiedziałam że podam go o alimenty powiedział żebym poszła sobie nawet jutro że on ich placić nie będzie i wyzbierał wszystkie paragony na łóżeczka przewijaki i wózeki zabrał.. ciągle powtarza że on dziecku opowie jaka ja byłam dla niego że będzie mały wiedział wszystko, że szkoda ze to ja bede wychowywać dziecko że przy mnie sie zmarnuje.. nie mam już siły.. planuję wizytę u psychologa, on przychodzi do nie poniża mnie, mówi mi jaka jestem okropna a zaraz wychodzi i dostaję smsy że on specjalnie tak mówi żeby usyłyszeć jakie ja mam podejscie do tego wszystkiego ze on tak wcale nie myslal ale juz wie jaka ja jestem.. ze on by chcial zeby bylo dbrze ze on chce probować.. a ja nawet nie dam mu szansy.. Ale się rozpisałam a mogłabym pisać i pisać.. mam silną potrzebę wygadania się komuś pomóżcie , co robić.. wiem że on teraz będzie za wszelką cenę chciał mieć dziecko przy sobie i będzie do mnie przychodził kiedy tylko najdzie go ochota, wiem że mu tego nie mogę zabronić ale przychodząc do mnie on nie skupi się na tym że przychodzi do maleństwa tylko będzie pewnie męczył mnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przeczytałam to co napisałaś i jest mi przykro, że takie osoby jak ojciec Twojego dziecka w ogóle istnieją. Ja osobiście złożyłabym wniosek o alimenty i ograniczenie praw do dziecka. Niech sąd zadecyduje ile ma Ci płacić i kiedy może się spotykać z dzieckiem - o ile będzie miał jeszcze na to ochotę. Poza tym jeżeli nie chcesz wysłuchiwać jego obelg to po prostu nie wpuszczaj go- to że jest ojcem dziecka nie uprawnia go do nękania Ciebie a wydaje mi się, że właśnie po to przychodzi. Najlepiej by było gdybyś zmieniła miejsce zamieszkania, żeby nie mógł Cię więcej nachodzić. Nic się nie martw! Będzie dobrze ! Trzymam za Ciebie kciuki- sama mam 7 miesięcznego syna. Napisz tylko skąd jesteś jeśli możesz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lunaa098
Gunia podaj adres email do do Ciebie napiszę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×