Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Skonczony frajer

Czy jest szansa na powrót?

Polecane posty

Gość Skonczony frajer

Witam wszystkie Panie. Znalazłem się na życiowym zakręcie i Potrzebuje porady, pomocy. No to zaczynamy. Mam 21 lat, i mimo bardzo młodego wieku mam za sobą 5cio letni związek, z czego 2 ostanie lata mieszkaliśmy razem. Poznaliśmy się w 2008 roku i po 2 miesiącach byliśmy parą. Układało Nam się naprawdę dobrze, kłóciliśmy się czasem, moja partnerka ma ciężki charakter, wiec te kłótnie trwały dość długo, ale zawsze się godziliśmy i byliśmy naprawdę szczęśliwi. Różniły nas charaktery, ale staraliśmy się iść na kompromisy np. ja jestem raczej domatorem, bardzo spokojna osobą, wszystko robie powoli spokojnie i dokładnie, a moja ex ma bardziej hiszpański temperament, kocha taniec, decyzje podejmuje szybko i pod wpływem emocji. Wiec ja starałem się polubić taniec i byliśmy parę razy w klubie, a moja partnerka starała się uspokoić, być bardziej rozważną. I to się udawało. Nasze rodziny miały dobry kontakt, nasz związek był prawie idealny. Świata po za Nią nie widziałem, i wiem, że Ona też mnie kochała. Układało nam się na tyle dobrze, że po skończeniu przeze mnie technikum (Ona była już wtedy na 2 roku studiów, jest rok starsza ode mnie i chodziła do 3 letniego liceum) postanowiliśmy wyjechać z naszej prowincji i zamieszkać razem. Wyjechaliśmy na Śląsk wzięliśmy kredyt na mieszkanie ( stwierdziliśmy, że wynajem się nie opłaca, po co komuś kasę ładować) ja rozpocząłem studia, prace i żyliśmy sobie szczęśliwie. Jednakże brakowało mi mojego rodzinnego miasta, znajomych, tęskniłem za domem. I Kilka razy mówiłem jej, że nie chce mieszkać tam gdzie mieszkamy, że nie czuje się tam szczęśliwy. Ona nie chciała słyszeć o wyprowadzce. Kochałem ją i dlatego zostałem. Ale cos się we mnie zmieniało. Nie wiem, co Mieszkaliśmy razem i uważałem, że spędzamy ze sobą dość czasu, przestałem się o Nią starać, zabiegać, Dbałem o Nią, chciałem żeby była szczęśliwa, wciąż ją kochałem i sądziłem, że to wystarczy. Planowałem zaręczyny, docelowo ślub, ciągle miałem w głowie wizje naszego szczęśliwego życia, dzieci. Byłem pewny, że my już zawsze będziemy razem. Ale jakoś oddalaliśmy się od Siebie, zamykałem się w pokoju i sam spędzałem czas, musiałem tez od Niej trochę odpocząć. Nie widziałem niestety tego, że się oddalamy. W we wrześniu 2012 Ona w pracy poznała pewnego faceta, kontaktowali się ze sobą, szlag mnie jasny trafiał, kłóciliśmy się o Niego, ale Ona przekonywała mnie, że to Tylko kolega. Wierzyłem jej, ale i tak byłem cholernie zazdrosny. Ale nie chciałem jej zamykać w domu, bo ja nie miałem czasu na wyjścia z nimi. Miałem studia, zbilzała się sesja egz. miałem prace. Wiec pozwalałem jej wychodzić z domu z Nim i koleżankami z pracy. Jak się później okazało spotykali się tez sam na sam. Wiem, że mnie nie zdradziła, ale Zaczęła z Nim spędzać więcej czasu niż ze mną. No i się w nim zakochała. Nie chciała mnie wyrzucać z domu ( kredyt był na Nią i jej matkę, wiec mieszkanie też. Ja mimo miłości do Niej wiedziałem, że życie pisze różne scenariusze i nie chciałem, aby kredyt był na mnie. Jak widać słusznie postąpiłem) i prowokowała kłótnie, tak abym to ja sam się wyniósł z domu. To wszystko strasznie odcisnęło mi się na psychice, zacząłem się dziwnie zachowywać, traciłem nad sobą kontrole. Byłem naprawdę zrozpaczony. Az się tak pokłóciliśmy, że się wyprowadziłem z domu. Dowiedziałem się o jej krzywych ruchach, powiedziałem tez kilka słow za dużo ( że jej nie szanuje, że i tak by mnie zdradziła), których teraz żałuje bo tak nie twierdze. To naprawdę dobra dziewczyna, o której złego słowa nie powiem. Wiem ze rozpad związku nastąpił w dużej mierze z mojej przyczyny. Moja ex naprawdę przezywała moje gorzkie słowa, ze jestem nieszczęśliwy, ze nie wiem, co dalej będzie. Ale gdy się rozeszliśmy zrozumiałem swoje błędy. Naprawdę chce się zmienić. Teraz widzę jak bardzo ja krzywdziłem swoim zachowaniem, obojętnością. I w niej uczucie tez wygasało. Az wygasło na dobre. Naprawdę ja kocham. Jak nikogo na świecie. I tu pojawia się moje pytanie. Czy jest szansa by Do mnie wróciła? Ja wiem, że każdy jest inny itp., ale Wy dziewczyny, gdyby Wasz facet się tak zmienił, ale zrozumiał swój błąd, jakbyście się zachowały? Ja wiem, że zrozumiałem to wszystko za późno I Naprawdę chce się zmienić, nigdy nie miałem tak dużej motywacji. Ale mam tez takie myśli, że może powinienem przestać walczyć, bo Ona będzie szczesliwsza z innym? Kocham ją i jedyne, czego pragnę to to by była szczęśliwa. Niech moja historia będzie przestroga tez dla innych mężczyzn. Panowie! Naprawdę, dbajcie, rozpieszczajcie, adorujcie każdego Dnia swoje kobiety. Wiem, że jestem skończonym frajerem, że pozwoliłem zmarnować tak udany związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutnaa_26
mam nadzieje, ze moj byly tez sie ogarnie i bedzie chcial wrocic..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to tylko ja##
Byłam kiedyś w podobnej sytuacji, on nie dał mi szansy, powiedział żebym dała mu spokojnie odejść. Nie nalegałam dłużej, nie chciałam żeby pamiętał mnie jako żałosną sierotę. Powiem Ci że może to banalne, ale czas leczy rany. Miłość czasem wygasa, a wina zawsze leży po obu stronach, więc nie idealizuj swojej byłej - ona też mogła walczyć o ten związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skonczony frajer
Ale Ona walczyła. Naprawde. Starała sie a ja ją olewałem. I nie potrafie sobie tego wybaczyć. Obwiniałem ją za to że znalazłem sie na slasku. Przeprowadziliśmy sie tutaj Bo Ona miałą tu rodziców za którymi teskniła. Nie chciałem By cierpiała wiec posieciłem dla niej wszystko. Lecz nie pomyślałem o sobie. I pozniej przez połtora roku jej to wyrzucałem, chciałem by czuła sie winna. I czuła sie. A teraz sam siebie pytam " po co mi to było" Kompletnie mi odbiło. do tego doszła pernamentna zazdrośc o Nią... I teraz tez nie potrafie sobie z tym poradzic że Ona może z innym jest. Czas leczy rany? Może. Wiem ze jestem młody, że pewnie jeszcze sobie ułoże zycie. Ale ja chce Tylko jej. I boje sie tez samotnosci. Nie jestem super przystojny, nie jestem bogaty. Ale nie pomyślcie że jestem jakiś nie pewny siebie, ze jakaś szara myszka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a to tylko ja##
Czasem trzeba postawić sprawę jasno - albo coś robimy z naszym związkiem albo to koniec, było tak z jej strony czy nie? Nie bronię Cię, może faktycznie zawaliłeś sprawę, ale co możesz teraz zrobić... Też potrzebowałeś wsparcia w obcym mieście, skoro reagowałeś jak reagowałeś to znak że go nie dostawałeś. Staraj się mieć z nią dobry kontakt, spróbuj ją znów zauroczyć sobą, ale nie kajaj się, nie błagaj, bo możesz osiągnąć odwrotny skutek niż byś chcial. Co ma być to będzie. I tak czas leczy rany, czasem trzeba kilku lat ale w koncu zrozumiesz że świat nie kończy się na Tobie i na niej, na tym też polega życie że się uczy na własnych błędach. Trzymam kciuki, żebyście oboje znaleźli drogę do szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skonczony frajer
Ona pytała się co ma zmienic w sobie abym był szcześliwy, teraz widze ze naprawde sie starała. Nie mam zamiaru sie kajac, gram trwardziela. Mówie że wciąz ja kocham, ale wiem że mi przejdzie, ze staram sie leczyc miłość miłością, ze spotykam sie z koleżanką ze studiów o która ona była troche zazdrosna. A moja ex nie chce mnie teraz znać, ma zal do mnie o moje teksty do niej, o to że po mojej wyprowadzce z domu wszedlem do mieszkania( nadal miałem klucze) i sprawdziłem jej FB ( miałem nadzieje że pisze coś swojej przyjaciólce o mnie, ze brakuje jej mnie czy coś takiego) Naprawde mi odwaliło po rozstaniu z Nia. Mówi że może za jakiś czas sie odezwie. I tez nie chce sie do niej odzywac jakis czas. Chce aby zapomiała o tym co zle, i za jakis czas chce aby poznała mnie na nowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koliberek90
To Twoje czekanie- aż jej przejdzie, aż sie uspokoi jest mądre-negatywne emocje muszą odejść, ona musi mieć spokój by się nad tym wszystkim zastanowić. Nie naciskaj na nią, bo poczuję się osaczona i jeszcze bardziej nastawi się przeciwko tobie. Jest zraniona, bardzo prawdopodobne, ze nawet sam Twój widok ją drażni. Daj jej czas, by sobie wszystko przemyślała, ale czy będzie chciała być z Tobą, to inna rzecz. Choleryk z melancholikiem to mieszanka wybuchowa. Na początku dbaliście o związek, potrafiliście wypracować kompromis, ale chyba póżniej gdzieś pogubiliście się po drodze. Ty potrzebowałeś samotności, a ona potrzebowała kontaktu z Tobą a Twoje uniki odbierała jako brak zainteresowania, brak uczucia z Twojej strony.Myślę, że jakbyś jej zakomomunikował że potrzebujesz więcej przestrzeni dla siebie- to ona by to zrozumiała. Słaba ta wasza komunikacja. Popracuj także nad swoją zazdrością- to, że miała kolegę, spotykała się z nim, to nic nie znaczy. Kolega to kolega, a Ty byłeś jej facetem. Jakby chciała zerwać z Tobą, to by to zrobiła juz dawno temu, sam napisałeś, że szybko podejmuje decyzje. Śmieszy mnie to Twoje pisanie o zmianie, jak się chcesz zmienić to zacznij to robić, a Ty nic nie robisz, tylko boisz się ruchu i stoisz w mijescu.. Nikt Ci nie napisze tutaj, że przez to, ze Ty się zmienisz- ona na 100% powróci do Ciebie. Miłośc to uczucie pełne tajemnic, niespodziewanych zwrotów akcji, nieprzewidywalne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skonczony Frajer
Koliberku90, może Cie smieszyc moje pisanie o zmianie, ale nie mów że nic w tym kierunku nie robie. Staram sie byc bardziej otwary na ludzi, częściej wychodze z domu, zapisałem sie na kurs tanca. To narazie poczatek. Mam tez nadzieje ze w ten sposob poznam jakąś dziewczyne która pomoże mi sie wyleczyc z miłosci do Ani. Boli mnie to że Ona kocha innego, obawiam sie ze to definitywny koniec, że dla Niej jestem przeszłoscią. Nie życze jej zle - jeśli bedzie z nim szcześliwsza niz ze mną - odpuszcze. Czasem dla szczescia drugiej osoby trzeba poswiecic swoje szczescie. Może los sie kiedyś do mnie też usmiechnie? Chociaz jak narazie jest tylko pustka, ból i chłód w sercu, a w oczach łzy... Dziekuje wszystkim za odpowiedz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×