Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Skąd?-Stąd!

najgorsze rzeczy jakie jedliście...

Polecane posty

Wpisujcie najohydniejszą potrawę jaką zdarzyło wam się jeść. Nie chodzi mi tu o jedzenie serwowane w restauracjach czy knajpach,ani tym bardziej za zagranicą ale o zwykłe "codzienne", np u znajomych albo w waszych domach ktoś coś nieudolnie przyrządził i nie smakowało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość U żony kuzyna
pierogi ruskie,karpia i wiele niinych doprawionych olbrzymią ilością wegety - fuj:) n kolonii letniej dawno temu serek biały z przecierem pomidorowym,wyglądało to jak wymiociny - do dziś mam fobie na serek!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli chodzi o kolonie to smażona mortadela, wyginała się w taką miseczkę. Ohyda!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Obiady w stolowce studenckiej w Sopocie na ul. AK oraz czernina u dobrych znajomych, ktorej nie moglem odmowic, bo jest to u nich danie na specjalne okazje, rodzinny przysmak.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pani domu
tort w którym krem był z margaryny+olejek rumowy , koszmar !!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mleko z kożuchami, tłuste
mięso, gorzka czekolada, czarna kawa, mdly tort z kremem, potrawy z przyprawami pelnymi chemii typu rozne wegety, bardzo słone i ostre sery,sosy "stołowkowe" z mąką, ociekajace tłuszczem racuchy, smazone na starym tłuszczu frytki, farbowane gazowane napoje, sprite. Na samo wspomnienie tych rzeczy chce mi się rzygac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mleko z kożuchami, tłuste
jeszcze desery z olejkami aromatyzujacymi, knajpiane buraczki z maka i octem - nie rozumiem, jak tak mozna spieprzyc buraki,swojej roboty bardzo lubie , napoje slodzone i farbowane z kartonu udajace soki , wódka ( wyjatek - jako przyparwa do potraw), kupne faworki ( bez wyjatku okropne, a przeciez moga byc pyszne).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wskskskjdsjjij
wszelkie "zupy" teściowej, które składały się z wody + kostki rosołowej, ewentualnie z dodatkiem koncentratu pomidorowego, kaszy czy makaronu, pizza koleżanki - surowe ciasto, zakalec dosłownie, rozmoknięte przez pieczarki, które puściły sok, przez co pizza się nie dopiekła, najgorsze że ona i jej mąż wpieprzali to jak świnie a my z mężem mało nie zwymiotowaliśmy :o ziemniaki polewane spalonym olejem spod kotletów u mojej mamy :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zupa z trupa
zupa szczawiowa z jakimś chwastem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgodzę się kupne faworki
powiem tak kuchnia rodziców mojego faceta bleee, karp wymoczony w mleku ochydaa bleee(a śmiali sie ze mnie idioci ,że marnuję cebulę i cytrynę aby zapach błota z karpia wyciągnąć), sernik z margaryną i polewa chyba ze smaru- specjalność gospodyni ohyda nad ohydami , placek czeski - zwykły przekładaniec z masą i przesłodzonym dżemem ohyda, placki po węgiersku w ich wydaniu czyli sosa na mące na wegecie z pokrojoną parówką i do placków po wegiersku , placek owsiany w stylu co gospodarz wrzuci do miski zamiesza razem i pasztet domowy z dodatkiem sojowego białka bo niby zdrowszy :( ze mnie się śmieją ,że jac nie umiem i krytykowali wszystko od zrobionego własnoręcznie makowca po sernik i domową szarlotkę , że się nie znam i piec nie umiem , oby nigdy nie zostali teściami , głupie pieprzone ćwoki a tak wiadomo wszystkie kupowane soki i placki z cukierni fuuj w większości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jhm
zupa morska jak byłam odwiedzić znajomych w Irlandii nigdy się tak nie spociłam przy jedzeniu jak wtedy okropny szlam :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tam bym zjadła
jak byłam mała pamietam pesto, zielony makaron z dziwnym smakiem, męczylam sie żeby to zjeść bo nie chciałam robic przykrości cioci ;) za to teraz mi zasmakuje. i strasznie nie lubie łososia wędzonego, jak byłam u znajomych z norwegii zachwalali strasznie a ja go po prostu nie znoszę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tam bym zjadła
smakuje* :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość medus_A
gdy miałam kilka lat mama mojej koleżanki kilka razy dała nam do jedzenia pokrojone w ćwiartki jabłka tylko te jabłka były pokrojone już od dłuższego czasu, były solidnie utlenione na brązowo i śliskie, miały też pełno niedokładnie wyciętych kawałków ogryzka, obtłuczeń i plamek od tamtej pory przez dobre kilka lat czułam obrzydzenie, gdy tylko miałam zjeść coś w domu u koleżanek, albo w jakiejś stołówce czy na wycieczce, wydawało mi się, że jest stare i brudne dopiero po kilku latach mi przeszło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Od razu przypomniałam sobie specjały ciotki Zofiji. Blady rosół ugotowany z jednego udka i jednej marchewki, bez użycia soli, o której wiemy wszyscy, że bardzo jest szkodliwa. Serwowane w przepastnym talerzu z epoki prl, pod czujnym okiem kuchmistrzyni, gotowej obrazić się za pozostawienie choćby nitki makaronu (ugotowanego oczywiście bez soli). Podobną rozkoszą dla podniebienia był bigos tej samej (naprawdę kochanej) cioci. Sporządzony z parówek i kurczaka z zeszłego tygodnia, z dodatkiem wędzonej makreli, którą grzech po prostu wyrzucić. Świeżym dodatkiem w tej potrawie był boczek (możliwie najtłustszy dostępny u rzeźnika), wkrojony do bigosu bez podsmażenia, za to podlany obficie wodą, aby się w tym bigosiku ugotował. Miało to konsystencję kapuśniaku i zapach naprawdę trudny do oddania. Jeśli ktoś kiedyś był świadkiem świniobicia, kiedy to po dokonanym już morderstwie, rozciągnięta świnka jest polewana wrzątkiem i skrobana w celu oczyszczenia-tak, to ten zapaszek. Raz poczujesz, nie zapomnisz nigdy. Dzięki cioci Zosi obrałam kurs na wegetarianizm. Ilekroć ją odwiedzam, patrzę na męki rodzinki przy gościnnym stole i utwierdzam w słuszności obranej diety. Dla mnie ciocia serwuje naleśniki:D Grube na pół paznokcia, blade i bez soli oczywiście, ale za to z domowej roboty powidłami, które cioci wychodzą wybornie:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iaww
oponki-mini pączki, które były smażone na tym samym oleju, co dzień wcześniej ryba-i to było podane dzieciom w przedszkolu, w którym pracowałam;( A smażoną martadelę akurat bardzo lubię, chociaż jadłam tylko smażoną w domu albo w barze, który już mam sprawdzony;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iaww
kupne faworki faktycznie odbiegają od tego, jak powinny smakować; a za czerninę u znajomych stanowczo podziękowałam;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cxcvcxvx
ktos tam napisal pierogi ruskie jak mozna ich nie lubic?:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Aha, smaki dzieciństwa mi się przypomniały. Mleko w podstawówce. Zawsze, ale to zawsze w moim kubku był jakiś zatopiony kożuch. Piłam więc tłumiąc odruch wymiotny. Najgorszy obiad w przedszkolu? Zupa owocowa i wątroba na drugie. Uwielbiałam zupę owocową, ale nie mogłam jej zjeść, bo trzęsłam się ze strachu przed drugim daniem. Zawsze po owocowej była wątroba. Nie, nie drobiowa wątróbka podsmażona z cebulką. To były ohydne, wielkie kawały wieprzowej wątroby z widocznymi żyłami. Na samo wspomnienie robi mi się niedobrze. Oczywiście presja pań opiekunek powodowała, że wymiotowałam do talerza. Ponieważ siedziałam przy stoliku z 5 innych dzieci, one też wymiotowały widząc mojego pawia. Pół sali potrafiło się porzygać, pamiętam.Za karę zamykano mnie w łazience z tymi pohaftowanymi serwetami ze stołów. Nie żartuję, to prawda:) Nie do pomyślenia w dzisiejszych czasach, co?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość iaww
Ja bardzo lubię pierogi ruskie, ale np. moja mama, która notabene robi je pyszne, sama ich nie toleruje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filifionka.
Z przedszkolnych smaków podawana na deser :O kasza manna ugotowana na twardo :D , podana w postaci kulek jak lody i polana syropem (takim do rozcieńczania z wodą). Najgorsze surówki robił mój dziadek, który opiekował się mną jak rodzice byli w pracy. Do obiadu podawał surówkę z drobniutko posiekanego "co się nawinie" i do teko przynajmniej starte na tarca 2 jabłka. Z siostrą jak wracałyśmy ze szkoły i trafiało się, że same sobie nakładałyśmy, robiłyśmy tylko dołki w tej sałatce kamuflując, że jej nie jemy. Doprowadzała nas do odruchu wymiotnego. Nie wspomnę jak ta breja wyglądała :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filifionka.
*i do tego przynajmniej 2 jabłka starte na tarce ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie wiem jak można nie lubić gorzkiej czekolady i pierogów :D ale faktycznie większość rzeczy tu opisywanych po prostu było przyrządzane raczej nieumiejętnie :P Moje znienawidzone przedszkolne smaki: pasta rybna na kanapkach (blee), wątróbka, która była sucha i obrzydliwie smakowała i wszystko rozgotowane do granic możliwości: od kaszy po fasolkę szparagową. Już patrząc wtedy na te rzeczy miałam odruchy wymiotne, ale trzeba było jeść niestety pod presją... Za to też z tamtych czasów dobrze wspominam racuchy serwowane dość często na podwieczorek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurdeczko
jagoda, czy ty sie dobrze czujesz? :D przeciez stek nie musi byc surowy :o chodzi o rodzaj miesa w nazwie "stek". poledwiczki wieprzowe tez moga byc troche krwiste. jezli nie lubisz krwistych mies, to mozesz nadal jesc stek, tylko mocniej dopieczony. ja preferuje surowsze, ale dal kazdego co innego :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurdeczko
do cxcvcxvx: pierogow ruskich owszem mozna nie lubic, jak sa syfnie zrobione. sama ogolnie lubie pierogi (tylko musza miec bardzo cienkie ciasto), ale ostatnio jadla kupne z takiego niby domowego zrodla, i byly tak straszne, ze nie wiem kto to moze kupowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurdeczko
a czego ja najbardziej niel ubie? ogolnie rzeczy przetwarzanych, np. wszelkie kopytka, kluski slaskie, placki ziemniaczane, jakies maczne obiady, pierogi moga byc, ale mysze byc prima sort, cieniusie ciasto i pyszne nadzienie dobrze doprawione. wszystko co jest z vegeta. kostkami rosolowymi, itp. od razu odrzuca, bo ma ten sam ohydno slony posmak, bez ktorego wiele osob nie moze zyc, a dla tych, co preferuja naturalne zdrowe przyprawy to jest meka. nie lubie tez byle jakich ryb typu karp, sledz, tilapia (ta ostania jeszcze przejdzie jak smacznie przyrzadzona i bardzo swieza). ani nic panierowanego, bo czy to ryba, czy schab, czy kur - wszystko ma taki sam smak - smak panierki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lrxenfhc5trmfnhr
niedopieczone udka z kurczaka - przy kosci była żywa krew a skórka brązowa, zarumieniona gile z nosa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×