niech mnie ktos zastrzeli

Czuje sie taka porypana. Na zewnatrz niby jest ze mna wszystko ok, nawet nie naleze do brzydkich dziewczyn ale co po urodzie gdy ma sie tak zjechana psyche. Nie umiem siebie szanowac, jak sie zakocham to trace mozg i nawet nie chce widziec ze facet traktuje mnue jak dziwke, gdy sie w koncu ockne to zawsze jest za pozno i stwierdzam ze zrobilam z siebie ostatnia szmate przed nim. Umiem byc smiala i otwarta jak mam dobry dzien ale jak jakis facet mi sie podoba to dopada mnie taka niesmialosc ze poprostu mnie paralizuje. I najgorsze jest to ze nikt by mi nie uwierzyl ze mam takie problemy. Biora mnie za otwarta i mysla ze jak nie chce to nie chce a ja mam problemy z okazywaniem uczuc i w ogole ze zblizeniem sie do kogos. I konczy sie na tym ze uprawiam z nimi sex myslac ze jakos sie w ten sposob do siebie zblizymy a oni tylko traca do mnie szacunek. I nic dziwnego. Jak mam sie z tego wyleczyc.

Pif paf!

Chybiles

Ty po prostu masz szmaciarski charakter, dobrze że jesteś sama, bo co byś swoim dzieciom powiedziała, że ich matka to szmata?