Kto ma sraczkę przedślubną?

2 lata temu zapał do wesela był ogromny, wybierałam rzeczy oczywiste takie jak sala, zespół, fotograf.. ale skupiałam też się na sprawach mniej istotnych bukiet, zaproszenia, alkohol, stroje na tym co mogło poczekać i to grubo ponad rok czasu. Coś tam powybierałam, pozapisywałam na komputerze zdjęcia, porobiłam notatki z pomysłami. Potem gdzieś to leżało, zapomniało się. Dziś właśnie na tym powinnam się skupić bo do ślubu trzy miesiące, a mi się tak nie chce, taka jestem wypalona, sraczka przedślubna minęła. Nie wiem czym ja się tak jarałam. Jak znaleźć energię na dalsze przygotowania, bo to nie może leżeć odłogiem przecież, bo się nie wyrobię. O, teraz byłabym wdzięczna za konsultantkę, która by to za mnie odwaliła. Kiedyś byłam przeciwna, bo przecież przygotowania to sama przyjemność. A gówno prawda męczy jak cholera. Szczególni gdy ma się życie wypełnione po brzegi innymi obowiązkami. Kurcze, ale jakoś te dwa lata temu miałam na to czas, a teraz mi się nie chce. Sama sobie nie potrafię odpowiedzieć na pytanie czy zmęczyło mnie planowanie... czy ta wizja zbliżającego się ślubu tak przeraża. A jak było u Was?

Ja mam dokładnie tak samo. Po zaręczynach ślub z weselem był moim wielkim marzeniem, a teraz patrzę na to jak na kupę kasy wyrzuconej w błoto. Gdybym mogła cofnąć czas to bym o wiele skromniej zorganizowała ten dzień. Tak jak Ty zastanawiam się skąd to się wzięło. Obstawiam, że to albo nadmiar obowiązków, a więc i zmęczenie, albo nasycenie przygotowaniami.

Ja tam żadnej sraczki nie mam podchodzę do ślubu na luzie, za dwa miesiące slub a jeszcze zaproszeń nie wysłaliśmy.