Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ruda 92

Błędne koło

Polecane posty

Powiem, szczerze, że nie wiem co mam ze sobą i swoim życiem uczuciowym... Nigdy nie należałam do osób specjalnie wylewnych, ale jak się okazało, nawet przyjaciółka nie wie już co ze mną zrobić i nie chce słuchać... Może tutaj chociaż mnie ktoś wysłucha... Moja historia... Jestem związku od 3 lat, pierwsza miłość, pierwsze większe zauroczenie, pierwszy sex, pierwsze wspólne z kimś plany, miłość z liceum itd. kiedy poszłam na studia poznałam innego chłopaka. Interesował się mną, fajnie nam się gadało, poświęcał mi czas czego nie robił mój ówczesny partner. I zdarzyło się... zdradziłam... Płakałam, bałam się, że stracę ten związek, który już miałam, bo ta historią z kolegą ze studiów to był tylko epizod ( choć kłamać nie będę, że chłopak zapadł mi głęboko w pamięć i do teraz czasem wracam do niego myślami choć minęło 2 lata).. uznałam, że powinnam być fair chociaż w tym i postanowiłam się do wszystkiego przyznać swojemu chłopakowi. Kiedy to zrobiłam okazało się, że on zdradził mnie już dużo wcześniej z koleżanką o której z reguły nigdy nie wypowiadał się zbyt dobrze... Ale cóż,,, oboje byliśmy wtedy po jednych pieniądzach, więc postanowiliśmy być nadal razem, naprawić to co zepsuliśmy... Przez kolejne pół roku było wszystko ok, dobrze nam było ze sobą... po tym czasie jednak znowu coś zaczęło się psuć... kłótnie o wszystko, wieczne pretensje partnera, że piszę, że dzwonię w nieodpowiednich momentach, wieczny brak czasu i chęci z jego strony ( choć nasz życie intymne nie ustało - co w sumie do teraz mnie dziwi ) ... Jednego pięknego dnia kłótnia na całe gardło i przyznał się, że znowu zdradził ( a konkretnie dwa razy za każdym razem z inną dziewczyną ) ... Jako, że bardzo mi na nim w tym czasie zależało i nie rozumiałam chyba do końca co się stało... Powiedziałam OK, trudno stało się... spróbujmy raz jeszcze... to była środa niespodziewanie w niedzielę ( tego samego tygodnia) zaproponował spacer.. a jako że wiem, że nie mój chłopak nie znosi spacerów, domyśliłam się, że coś jest nie tak... i miałam rację... doszedł on do wniosku ( po rozmowie ze swoim dobrym kolegą - bardzo porządny chłopak, uduchowiony i w ogóle ), że chce stworzyć ze mną nowy związek. Pełny, uczciwy i szczery tak jak ten kolega i jego dziewczyna... pomyślałam sobie OK, fajnie dobrze jest... nie trwało to jednak długo, aż do następnego zdania... jak się później przyznał to w piątek ( wszystko ten sam tydzień !! ) znowu zabawił się z dziewczyną z która zdradził mnie po raz pierwszy... po tym jak dostał kolejną już szanse nadużył jej znowu... jako, ze była na tyle skołowana tym co mówi i faktem, że na siłę zasłaniał mi drogę żebym nie poszła.. odpuściłam mu to co zrobił... zostaliśmy razem od tego czasu minął rok... on bardzo się zmienił... dba o mnie, interesuje się, ma czas, spędzamy razem można powiedzieć blisko po 24h na dobę... można powiedzieć, że jest idealnie... jednak on cały czas od czasu do czasu utrzymuje kontakt z dziewczyną z którą zdradzał najwięcej... mówi, że teraz nic, że ją po prostu lubi ( a do tego jeszcze wszyscy w trójkę działamy w jednej drużynie instytucji - co jest bardzo niekomfortowe dla mnie ) poza tym jest on takim typem faceta co ma raczej więcej koleżanek niż kolegów... cały czas jest ktoś... jakaś Asia, Basia i inne takie... teraz ostatnio słyszę o jakiejś Ani... nie radze sobie z tą sytuacją... nie ufam mu już tak jak wcześniej... nie potrafię uwierzyć mu do końca, że serio są to tylko koleżanki i spotykają się pogadać i tyle... każde jego takie spotkanie to kłótnia między nami, to też często mi nie mówi gdzie i z kim idzie... sytuacja się okropna... naprawdę nie wiem co mam robić... sama już nie wiem czy zależy mi na nim czy po prostu się uzależniłam w swoisty sposób od niego... wiem na pewno że, strasznie przeżywam wszystkie sytuacje tyczące się naszego związku i często biorę od razu winę na siebie... w jego zdradach też się jej dopatrywałam... to usłyszałam, że to nie prawda, że było mu " chyba za dobrze " ... to tyle... beznadzieja co ? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bym go zostawiła niestety. tylko raz zdrade mozna wybaczyc, potem to juz recydywa a nie incydent

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×