Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mama poszkodowanej

Skarga na lekarza- czy jest możliwe pozytywne rozpatrzenie?

Polecane posty

Gość Mama poszkodowanej

Witam, szukam pomocy odnośnie skargi na lekarza, ponieważ niedawno moja 6-letnia córka na własnej skórze (dosłownie) doświadczyła zaniedbania. Nasza historia wygląda następująco: miesiąc temu córeczka miała wypadek w przedszkolu: spadła z równoważni bardzo niefortunnie- na łokieć. Gdy po jej przyjeździe do domu ból się zaostrzał, pojechałyśmy do lekarza rodzinnego, który wydał nam skierowanie do Poradni Chirurgii Dziecięcej oraz skierowanie na RTG rączki. Po wykonaniu zdjęć udałyśmy się do najbliższego większego miasta, gdzie znajdował się Oddział Chirurgii Dziecięcej jak również znajdująca się przy nim właśnie ta poradnia, do której otrzymałyśmy skierowanie. Niestety poradnia nie była już czynna więc skierowano nas do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (przypomnę, że w tym szpitalu znajduje się Oddział Chirurgii dziecięcej). Przyjął nas tam młody lekarz dr n. med. który jednakże nie posiadał specjalizacji chirurgicznej. Zabrał płytę ze zdjęciami i po długim czasie nieobecności wrócił, mówiąc, że nie widzi na niej odcinka łokciowego, który bolał córeczkę coraz bardziej i był opuchnięty. Gdy powiedziałam, że zdjęcie tego odcinka było na pewno robione, ponieważ pani w pracowni RTG nas o tym poinformowała, doktor zabrał płytę i znowu go długo nie było. Córeczka zaczynała już płakać z bólu i zniecierpliwienia. Gdy wrócił, powiedział, że faktycznie zdjęcie jest ale żadnego pęknięcia na nim nie widzi. W karcie informacyjnej napisał: stłuczenie stawu łokciowego prawego (a urazowi uległa lewa rączka!). Informacje dodatkowe: "Przyjęty z powodu urazu stawu łokciowego prawego (znowu ta sama pomyłka!). W bad. fiz. niewielki obrzęk i bolesność. W RTG bez cech złamania." Zalecenia lekarskie: temblak, okłady z altacetu, leki p/bólowe. Zalecenia pielęgniarski, dalsze zalecenia lecznicze: brak. Po wyjściu ze SOR byłam tak zajęta uspokajaniem płaczącej z bólu i zniecierpliwienia córeczki, że opis przeczytałam w drodze powrotnej, w samochodzie. Na szczęście pani od RTG poinformowała nas, że nazajutrz otrzymamy opis zdjęcia wykonanego w naszym mieście, na który czekałam. Niestety, opis nie był gotowy na dzień następny (piątek), tylko dopiero na wtorek. Najbardziej przeraził mnie jednak fakt, że przeczytałam w nim: "infrakcja przynasady bliższej kości promieniowej lewej". Niezwłocznie udałam się do naszego ogólnego chirurga, ponieważ bałam się ponownie jechać do miejsca, gdzie błędnie określono nie tylko rączkę (zamiast lewej, prawą), ale też, jak się okazało, wydano błędną diagnozę. Nasz zaufany lekarz, nie patrząc na opis zdjęcia, tylko na zdjęcia znajdujące się na płycie, stwierdził z przekonaniem, że lewa rączka uległa infrakcji, czyli złamaniu. Bezzwłocznie zastosował usztywnienie rączki w szynie i przepisał maść przeciw stanowi zapalnemu, który już się zdążył wytworzyć. Po tygodniu chodzenia z szyną i smarowania maścią lekarz podczas wizyty kontrolnej, którą nam zalecił, dał nam skierowanie do chirurga dziecięcego w celu przeprowadzenia rehabilitacji. Z polecenia udaliśmy się prywatnie do pani doktor, która, oglądając płytę również stwierdziła złamanie, ale zaleciła rezygnację z usztywnienia i przeprowadzenie rehabilitacji, ponieważ córeczka nie potrafiła wyprostować rączki, ani sięgnąć do ramionka. Właśnie mamy jechać na kontrolę do tej pani doktor. Chociaż widzimy już znaczną poprawę, to jednak zastanawiamy się nad skargą na lekarza, do którego "trafiłyśmy" w dniu wypadku. Dodatkowo przeraziła mnie świadomość, że ten lekarz tuż za nami badał dziecko w wieku niemowlęcym i pewnie badał i bada nadal dzieci po wypadkach, urazach i innych dolegliwościach, a jego diagnozy mogą być również niekompetentne (tak jak w naszym przypadku), do może doprowadzać do trwałego uszczerbku na zdrowiu badanych przez niego, małych pacjentów, że nie wspomnę nawet bólu mojej córeczki, który w wyniku prawidłowej diagnozy byłby na pewno skrócony...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mama córci
Chyba raczej nie ma możliwości pozytywnego rozpatrzenia. Przytoczę mój przypadek z którym chyba pójdę do TVN-u, bo tylko oni mają taką siłę do rozpatrywania tego typu spraw, za co bardzo szanuje tą telewizję.Dnia 14 stycznia zadzwoniłam do lekarza rodzinnego z zapytaniem, co mam robić ponieważ dziecko ma 6 dzień gorączkę 39,6 stopnia, której nie idzie zbić. Dwukrotna wizyta u lekarza w dniach od 9 do 14 stycznia nie pomogła dziecku, mimo że otrzymało antybiotyk. Pani doktor skierowała córcię do szpitala. W dniu 14 stycznia dziecko trafiło na oddział dziecięcy w ........... Dziecko przebadane przez lekarza .............., która powiedziała nam, że na oskrzelach jest czysto, jest tylko czerwone gardełko. Dziecko otrzymało kroplówkę oraz leki przeciwgorączkowe. Od początku dziecko przebywało na oddziale z matką. Zrobiono dziecku badania: krwi i moczu( posiew pobrany z nocnika szpitalnego który używany był przez inne dzieci). Wieczorem zaniepokojona co się dzieje z dzieckiem poszłam do lekarza dyżurującego z zapytaniem czy są wyniki badań i jak się one kształtują. Otrzymałam odpowiedź od lekarza, że badania są w porządku poza badaniem moczu w którym występuje białko. Lekarz powiedziała że zleciła dodatkowe badania moczu. 15 styczeń 2013r. obchód. Zadałam pytanie ordynator co dziecku dolega. Dostałam odpowiedź: ropomocz. Boże jak się przeraziłam, co to jest i skąd się wzięło. Ordynator nie patrząc mi w oczy tylko odburknęła ropomocz i wyszła z sali. Zostałam potraktowana jak idź stąd i nie wracaj. Ordynator dodała tylko do pielęgniarek zdanie: włączyć biseptol. Dziecko ma ponownie robione badania, tym razem trzymając dziecko w powietrzu nad ubikacją kazałam robić siusiu i mocz do badania został oddany bezpośrednio nasiusiany do pojemniczka. 16 styczeń 2013r. obchód – na moje ponowne zapytanie co dzieje się z dzieckiem otrzymuję odpowiedz: ogólne zakażenie organizmu. Lekarz nie chce mówić co dolega dziecku i nie patrzy w moją stronę, lekceważy mnie. Ogólne zakażenie organizmu, Boże co to dziecko ma sepsę???? Przerażeni z ojcem dziecka zastanawiamy się czy nie uciekać do innego szpitala. Co dzieje się w tym szpitalu?? Na moje pytanie kiedy wyjdziemy ze szpitala lekarz odpowiada, że musimy czekać na posiew moczu a to trwa 3 dni. 17 styczeń 2013r. Obchód: Znowu nikt mi nie chce powiedzieć co jest dziecku, ordynator znowu zleca posiew moczu i badanie moczu ogólne. Pytam po co?? Skoro badania drugie wyszły w porządku. Po to abyśmy siedziały i znowu 3 dni czekały na wyniki badań. Po obchodzie idę z córką do ubikacji, aby oddała znowu mocz. Tam spotykam lekarz która nas przyjmowała, do której mówię, że chce się dowiedzieć prawdy co jest mojemu dziecku. Na to pytanie postawione stanowczo dostaje odpowiedz: dziecko ma obustronne zapalenie uszu. No szlag by trafił ten szpital. Wychowałam 3 dzieci i wiem co to jest zapalenie uszu. Za kogo oni mnie tam mają, za idiotkę. Poza tym, dziecko miało konsultację laryngologiczną w szpitalu. Podczas badania laryngologicznego lekarz laryngolog zapytał się mnie dlaczego dziecko do niej skierowano, bo ona nie widzi przyczyn, stwierdziła przy pielęgniarce, która trzymała dziecko do badania, że dziecko ma czyste uszka i nic mu nie dolega. Zdziwiona, że lekarz mnie pyta o to dlaczego moja córcia została do niej skierowana odpowiedziałam ,że nie wiem i ze proszę się zapytać lekarza który to zlecił. Podkreślam laryngolog nie stwierdził u dziecka żadnego zapalenia uszu. Powiedziałam jak to, przecież laryngolog powiedziała, że dziecko ma czyste uszka i nic mu nie dolega. Zaskoczona tym, powiedziała „ bo to jest tak plus minus” Dziecko przyjęte na oddział otrzymało kroplówkę. Po tej kroplówce dziecko było jak nowonarodzone, zaczęło się bawić a nawet broić, na drugi dzień pielęgniarki zwracały mi uwagę że mam zabierać dziecko do sali bo chodzi i krzyczy i broi. Dlaczego broi??? Znam dobrze swoje dziecko. Ono było zdrowe już i nic mu nie było. Ważna rzecz: Na oddziale były dzieci z grypa która właśnie panowała, okropna zaraźliwa grypa. A wszystkie posiłki są podawane w sali zabaw, gdzie zbierają się wszystkie dzieci w jednym małym pomieszczeniu. Jedno na drugie prycha, kicha i zaraża w ten sposób następne dzieci. Po co?? Tak samo gdy jest myta podłoga, każą wszystkim dzieciom iść do Sali zabaw. Po to, aby na oddziale było więcej dzieci. A gdy zaczęłam rozmawiać z jedną matką to oddziałowa zwróciła nam uwagę ze nie powinnyśmy zbliżać się do siebie z dziećmi. Po drugie na obchód codziennie przychodziło z około 5-7 osób z dziećmi, które czekały na obchód i po obchodzie szły do domu po to aby na drugi dzień znowu przyszły na obchód. Jak zadałam pytanie jednemu ojcu, co dolega synowi, to mi odpowiedział „ zapalenie płuc”. I ten właśnie pan codziennie przychodził z synem na obchód i wracał z nim do domu. Bardzo madre szczególnie w te mrozy co panowały. Matka jedna w dniu w którym wyszłam na własne żądanie podeszłą do mnie i mówi: pani miałam dziś wyjść a przyszłą ordynator i mówi: o jak charczy, a jak mocno charczy i kazała dalej na oddziale leżeć. Dzieci umierają bo karetki do nich nie jadą, a w .......... zabierają kasę właśnie takim dzieciom, bo dostają kasę za pobyt zdrowych dzieci na oddziale. Poszłam do ordynator i powiedziałam ze wychodzę na własne żądanie, ależ dopiero zostałam potraktowana. Ordynator zaczęła się drzeć i na moje pytanie czy dostanę receptę odpowiedziała, że wychodzę na własne żądanie wiec ona nie musi mi pomagać, ale odwracając się do lekarz ........ powiedziała, "ale wypisz receptę na Bactrim". Jak zobaczyłam wypis to się przeraziłam. Wszystkie choroby z ulotki Bactrim. Co to ma znaczyć?? Dlaczego na wypisie jest sfałszowane badanie laryngologiczne?? Zaraz po wyjściu ze szpitala poszłam do lekarz rodzinnej, po dalsze konsultacje i aby przedstawić to co na wypisie. Lekarz na widok tego wypisu uśmiechnęła się. Zbadała dziecko i stwierdziła że na oskrzelach jest czysto. Czy postępowanie lekarzy na tym oddziale nie ma czasem za zadanie przetrzymywać pacjentów, aby tylko nie zamknięto oddziału. Dlaczego tego nikt nie kontroluje?? Wystarczy wpaść po godzinie 9 codziennie i sprawdzić ile dzieci z rodzicami przychodzi na obchód. Dzieci celowo są przetrzymywane a po wypisy każą przychodzić na drugi dzień, aby jeden dzień dłużej „niby” było. Dlaczego moje dziecko teraz będzie miało sfałszowane choroby?? Z resztą w tym szpitalu zapalenie uszu to ma każdy pacjent. Co tak naprawdę było mojej córci?? Tego nigdy się nie dowiem, bo z lekarzami nie wygram. Dlaczego nie zgłoszę tego do burmistrza?? Bo tutaj nikt z tym nic nie zrobi, małe miasto, rączka rączkę myje. Rodziłam córcię przy zepsutym KTG, po pół roku zmarła dziewczyna zaraz po porodzie, rodzice obwiniali lekarzy i ten sam zepsuty sprzęt. Co na to burmistrz, powiedział ze sprzęt jest sprawny. No faktycznie był tak sprawny że kazali mężowi walić z niego ręką jak przestawał chodzić. I………… nikt z tym nic nie zrobił. Umarło dziecko, winnych brak. Tutaj jest bezprawie i żadne skargi do burmistrza nie mają najmniejszego sensu. Teraz na dniach otrzymałam odpowiedz od Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej o umorzeniu postępowania, m.in. podano że nie ma w dokumentacji medycznej badania laryngologicznego o którym pisałam. Więc ja pytam, co się z nim stało. To że byłam na tym badaniu są świadkowie, dziewczynka około 12 letnia i matka małej dziewczynki, która razem z nami były na sali i z nami czekały na badanie laryngologiczne. Mało tego napisano, że dziecko przestało gorączkować w dniu wypisu, co również jest nie prawdą, bo ostatni raz miało gorączkę w dniu przyjęcia jej na oddział. Najpierw sfałszowano badania potem znikły badania, które mam na szczęście potwierdzone na wypisie ze szpitala. Dziecku stwierdzono zapalenie oskrzeli wg zdjęcia RTG które ostatnio dałam do sprawdzenia i okazuje się ze nic nie miało na oskrzelach. Mało tego dziecko zostało tam zarażone mononukleozą, którą strasznie ciężko przeszło.Lekarzom wolno wszystko i nikt z tym nic nie zrobi. Lekarz lekarza broni. Szczerz to szkoda nerwów, bo i tak oni wygrają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Proszę o kontakt na magda.nowak.78@wp.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×