Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zycie_to_nie_tylko_prokreacja

Z logicznego punktu widzenia nie warto mieć dzieci_Więc dlaczego ja macie

Polecane posty

Gość bezdzietna i szczęśliwa
ciąża i poród są dla mnie obrzydliwe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
justek - moim zdaniem warto analizowac, choc to wszystko zalezy jakim typem osoby jetses. moja kazda decyzja z kt bylam zadowolona byla podjeta bez emocji na zasadzie analizy - a kazdy blad to byla decyzja bez analizy;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ROR ciąża tez nadwyręża kręgosłup oj bardzo bardzo ;) nie wiem czy skok na bungee nie jest bezpieczniejszy ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bea78
A ja się tak do końca nie zgodzę z tym brakiem logiki w posiadaniu dzieci. Niekoniecznie wyśmiewałabym tą "szklankę wody" czy emerytury, chociaz nie wyobrażam sobie, zeby to był główny argument przy rozmyślaniu nad ewentualnym potomstwem. Z logicznego pkt widzenia mam dziecko - bo bardzo chciałam, bo byłam nieszczęśliwa, gdy było podejrzenie,ze mieć nie będę. Mam i czuję komfort, skoro na tym się skupiamy. Jeśli czasem mniej fizyczny, to tego psychicznego niczym innym bym nie zastąpiła. Ale najważniejsze: pozwólmy sobie wreszcie się różnić, to co dla jednego jest nielogiczne i trudne, dla innego może być najważniejszą wartością w życiu i nie starajmy się zaraz oceniać kto ma racje. Różnijmy się pięknie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
allium - i tu chyba dochodzimy do sedna. Napatrzyłam się i naczytałam samych negatywnych przykładów. I nie chodzi o moją własną rodzinę (choć wzorem doskonałości to ona nie jest). Obserwujemy z mężem co dzieje się dookoła nas. Jak zachowują się nasi znajomi czy członkowie rodziny po pojawieniu się dzieci na świecie. Moja najlepsza przyjaciółka którą znam ponad 10 lat zmieniła się tak, że jej nie poznaję. Nabrała wszystkich najgorszych nawyków które mnie irytują w zachowaniu młodych rodziców. Czy mam jakichś patologicznych znajomych? Nie. To są dorosłe osoby, które zostają rodzicami w wieku 28+. Ludzie z różnych środowisk, z różnym wykształceniem. Jeśli pojawia się temat dziecka to niemal zawsze z negatywnym wydźwiękiem. Mamy okres wakacji, spotykamy znajomą męża z pracy i na pytanie co słychać odpowiada, że jej syn (10 lat) wyjechał na obóz i nareszcie ma trochę spokoju. Zagłębiam się teraz w szczegółowe sytuacje ale pisałaś o karmieniu się przykładami. Otaczają mnie same negatywne. Wystarczy spojrzeć na tematy na forum, raz po raz "Problem z córką", "Problem z tym czy owym". Rozumując zatem poprawnie doszłam do wniosku że skoro więcej wiąże się z dziećmi doświadczeń negatywnych niż pozytywnych to zaoszczędzę sobie tego doświadczenia bo nie lubię cierpieć...jak chyba każdy z nas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
toteż trzeba wybierać swoich znajomych :) Wokół nas jest dużo rodziców świadomych ,szczęśliwych z powodu swojego rodzicielstwa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Ale najważniejsze: pozwólmy sobie wreszcie się różnić, to co dla jednego jest nielogiczne i trudne, dla innego może być najważniejszą wartością w życiu i nie starajmy się zaraz oceniać kto ma racje. Różnijmy się pięknie." Ładnie napisane :-) Mam nadzieję, że nie narzucam się za bardzo z moimi "racjami" a jeśli ktoś tak to odebrał to nie było to moim zamiarem. Bardzo podziwiam i szanuję DOBRYCH i kochających rodziców którzy wychowują fajne dzieciaki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
qrczę nie tylko nieogarnięte matki są na forum, a nawet te które uważają się za bardzo mądre czasem potrzebują jakiejś porady albo wsparcia autorko jeśli cię denerwują młodzi rodzice to tylko dlatego że jeszcze sama rodzicem nie jesteś, jasne że wywracania swojego i otoczenia życia do góry nogami jest chore ale to jest tak jak z wypowiadaniem się na tematy o których nie mamy pojęcia dobrze że szukasz odpowiedzi chociażby na tym temacie, ale mam przekonanie, że czasem to strach przed odpowiedzialnością bardziej powoduje niechęć do posiadania dzieci niż jakieś własne wygody

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Wokół nas jest dużo rodziców świadomych ,szczęśliwych z powodu swojego rodzicielstwa" Pozwolę sobie jeszcze zboczyć z tematu i się pochylić nad przykładem mojej przyjaciółki. Ależ ona jest bardzo szczęśliwa (a przynajmniej tak deklaruje). Tyle, że jej zachowanie zmieniło się na totalnie przeze mnie nieakceptowalne. Jeśli miałabym mieć dziecko to chciałabym pozostać sobą. Zachować swoje pasje i zainteresowania. Dalej być przede wszystkim MNĄ (wstawcie sobie dowolne imię żeńskie) a nie mamą Adasia czy Zosi. Tymczasem moja znajoma już nawet pisze pozdrowienia z wakacji nie jako ona tylko w imieniu swojego 2-letniego dziecka ("pozdrawia Adaś z rodzicami"). Jakby Ci rodzice byli dodatkiem do Adasia...Nie zawaham się użyć stwierdzenia, że poród zrobił jej kaszkę mannę z mózgu bo inaczej nie da się tego określić. Jakoś mam pecha do poznawania wartościowych osób które są rodzicami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z niczym sie nie narzucasz :) kafe czy inne fora właśnie po to śa - czasami żeby tylko wypowiedzieć pewne myśli , poukładać je , wyartykułować co pomaga spojrzeniu na nie w innym świetle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Szkoda że twoja matka tak nie myslalla, byloby jednego debila mniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale ten sam mechanizm jest ur****miany u innych ludzi tyle tylko ,ze w innych sytuacjach . Np . ktoś buduje dom - czy tego nie przeżywa ? poddaje sie operacji niekoniecznie ratującej życie - czy nie mówi o tym ? zmienia pracę, partnera , bierze ślub , rozwód - czy nie mówimy o tym ?Dlaczego tylko posiadanie dzieci tka cię i rytuje ?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta mityczna szklanka wody zmienia swój punkt ważności kiedy przestajesz mieć lat 30 a zaczynasz zbliżać isę do 70 .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"ale ten sam mechanizm jest ur****miany u innych ludzi tyle tylko ,ze w innych sytuacjach" Musiałabym się dłużej zastanowić ale na chwilę obecną wydaje mi się, że w żadnym przypadku ten mechanizm nie działa tak mocno jak po urodzeniu dziecka. Przeżyłam swój ślub i śluby znajomych. Coś tam się rozmawiało ale nie z każdym i nie za wiele. Przeszłam przez fazę remontów (i u nas i u znajomych). Ponarzekało się na syf po gładziach i tyle ;-) Nikt kogo znam nie wysyła mi kartki z wizerunkiem swojego domu pisząc "Pozdrawia nowy dom i jego mieszkańcy". Temat dziecka dominuje nad wszystkimi innymi tematami. Wystarczy policzyć ile wpisów na FB czy zdjęć dotyczy dziecka a ile właściciela konta (czyli jego rodzica). Ja niezbyt dzieci lubię. Irytują mnie ich zachowania, zabawki i akcesoria. Dlatego jeśli widzę, że dziecko DOMINUJE przez lata nad innymi sferami życia to mi się odechciewa. Niech ono będzie ale tylko częścią życia. A nie jego całą treścią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A dla mnie warto Ogarnelam sie, znalazlam prace, czas dla siebie i więcej sił witalnych. Kiedyś tylko imprezy i spanie pół dnia... Realizuje się i dziecko mi w niczym nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Motywuje mnie i to bardzo:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w żadnej dizediznie ten mechanizm nie działa tak mocno i długo ,bo też żaden nie dotyczy żywego człowieka , człowieka , który jest wypadkową miłości twojej i twojego męża :) I daję ci słowo ,ze takie wariactwo trwa tylko kilka lat , póki dzieci są małe i słodkie :) później czasami nasz ochotę udawać , że nie znasz tego nastolatka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"później czasami nasz ochotę udawać , że nie znasz tego nastolatka" I znów te motywujące do posiadania dziecka uwagi ;D (żart, żart). Ale sama widzisz, że takie rzeczy się wyrywają ludziom na każdym kroku ;-) A skoro mowa o nastolatkach to jest to całkowicie odrębny temat. Uciążliwości związane z okresem niemowlęcym i bunty dwulatków to jest NIC wobec moich obaw o relacje z dorastającym dzieckiem. Jak sobie stanę w przedpokoju i wyobrażę, że w tym pokoju może kiedyś mieszkać zbuntowany i trzaskający drzwiami nastolatek to już w ogóle mnie ogarnia zgroza. Komu to potrzebne myślę, i wracam do swoich zajęć :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko od ciebie jako rodzica zależy jakie będziesz miała dzieci - piszę o wychowaniu . Większość ludzi dzieci hoduje - jak gęsi - a później sie dziwi ,zę hodowanie nie przynosi efektów wychowania . Możesz mieć dzieci rzucające fochami i trzaskające drzwiami albo dzieci wiedzące gdzie jest ich miejsce w rodzinie .Samo poczęcie i urodzenie jest niczym w p orównaiu z procesem wychowania , świadomego wpływania na życie cząśtki siebie :) Ale to wymaga pracy , dojrzałości i konsekwencji . A ty ja sama piszesz ....:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co zaś od żartów - masz też psy , które średnio raz w tygodniu dusze gołymi rękami i zakopuję w ogrodzie ;)a przecież każdy kto mnie zna wie , ze powyrywałabym nogi z d**y każdemu kto by im krzywdę zrobił :) Bo o naszym prawdziwym nastawieniu do życia najgłośniej mówią nasze czyny - nie słowa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Bo o naszym prawdziwym nastawieniu do życia najgłośniej mówią nasze czyny - nie słowa" Napisałaś wiele prawdziwych rzeczy. Z wielu z nich zdawałam sobie oczywiście sprawę. Wiem jakiego nakładu pracy wymaga wychowanie (nie hodowanie) dziecka. I mam wyobrażenie o tym, jaką matką chciałabym być i jakie wartości dziecku przekazać. Tyle, że po prostu zdaję sobie sprawę z moich słabości i wad i w związku z tym mam wątpliwości czy uda mi się moje ideały wprowadzić w życie. A u mnie to albo wóz albo przewóz. Albo coś robić dobrze albo wcale.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość weeeeeeeeeeeeeeee
"w obecnym systemie emerytalnym każdy pracuje na siebie więc argument z pracą na emeryturę stracił na aktualności usmiech.gif" Dziękuję, że to napisałaś i ja nie musiałam. Argumenty pt "kto będzie pracował na Twoją emeryturę" mnie drażni niemożliwie. Prawie tak jak osławiona szklanka wody na starość" Eee, widzisz, to jest tak, że odkładasz teraz kasę na przyszłość. No ale to co za tę kasę będziesz w stanie w czasie twojej starości kupić zależy już od tego jak jakaś usługa będzie w przyszłości wyceniana. Jak będzie wielu ludzi potrzebujących opieki, a mało ludzi mogących ową opiekę zapewnić, to jej koszty będą wysokie. I twoje odłożone pieniądze będą mało warte. Oczywiście można owe braki uzupełniać imigrantami. Ale jak by na to nie patrzeć niestety na starość jest się zależnym od tych młodych. Taka kolej rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie mogę nic napisać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość allium
słuszna uwaga . A myśle że naszmy błędem jest ,że " niedoceniany " starości

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z punktu widzenia kompa i netu nie jestem czlowiekiem :) a jakos nie mogę isę przebić przez te wklejki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nikt nie lubi myśleć o starości. Mogę sobie wymyślić kilka prawdopodobnych scenariuszy i ten w którym jestem dziarską babcią podróżującą po świecie jest raczej mało prawdopodobny ;-) Pewnie albo mnie dopadnie jakiś nowotwór albo inne choróbsko. Napatrzyłam się na śmierć bliskich z rodziny, starość i choroba są straszne. I naprawdę nie dziwię się, że mało kto lubi o tym myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czlowiek po prostu jest zwierzeciem stadnym i samotnosc (np. Na starosc) jest jego najwiekszym wrogiem. Biologia i instynkt macierzynski (hormony) maja tu tez wiele do gadania. Mnie poprostu nagle pewnego dnia "trzepnelo" i zamarzylo mi sie dziecko. I naprawde te chwile gdy synek mnie caluje, przytula, mowi "mamo", "kocham cie" ; albo gdy nauczy sie czegos nowego- te chwile wynagradzaja mi wszystkie moje "poswiecenia".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×