Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak wygląda sprawa rozwodowa

Polecane posty

Gość gość

Hej Jakieś 4 m-ce temu złożyłam pozew rozwodowy (bez orzekania o winie). I jak do tej pory czekam na jakikolwiek papier w tej sprawie. Wiem, ze teraz czeka sie dość długo na pierwszą sprawę ze ze wględu na dużą ilość rozwodów. Chcę zasięgnąć opinii, co dostanę w tym piśmie (czy dostanę również z powrotem pozew, który napisałam i dostarczyłam w trzech egzemplarzach (skoro go napisałam to znam jego tresć), czy tylko pismo z treścia i datą stawienia się na rozprawę)??? Męczy mnie to czekanie i w ogóle stresuję sie cała ta sytuacją gdyż chciałabym mieć to za sobą. Nie wiem co mnie czeka. Nie chcę angażować w te sprawę osób trzecich i nie chcę podawać nikogo za świadka, gdyż tak naprawdę nic nowego i ,,ciekawego" te osoby nie wniosłyby do tej sprawy. Jest to pozew bez orzeczenia o winie, nie chcę żadnych alimentów. Chcę mieć jedynie świety spokój i to już za sobą tylko i wyłącznie ze względów emocjonalnych gdyż cała ta sytuacja kosztuje mnie wiele stresu i nieprzespanych nocy. Nie znam się na całej tej procedurze. Nie wiem jakie pytania moga paść i czy to prawda, że pierwsza odpowiada osoba, która złożyła pozew. Dla świetego spokoju wziełabym już całą winę nawet na siebie (pomimo ze nie czuje się winna), ale obawiam sie, że za jakiś czas mój mąż (jak obudzi sie z ,,rączką w nocniczku") może pozwać mnie o alimenty. Wiem, ze wiele zależy od sędziego prowadzącego sprawę, ale nie chcę sobie zaszkodzić też nie podawając świadków tylko tak naprawdę nie mam kogo (moim jedynym świadkiem jest CZAS, gdyż zanim zdecydowałam się na rozwód czekałam 15 m-cy, licząc że sprawa nabierze pozytywnego dla mnie tempa i małżeństwo nasze przetrwa to wszystko) Wszystko mnie przeraża (sędzia i jego podejście, mój mąż a raczej jego zachowanie na sali, moje emocje gdyż boje sie, że po prostu sie poryczę i tyle)Ja bardzo emocjonalnie podchodzę do tej sprawy i aspekt psychologiczny tzn emocje i moje podejście do sprawy są kluczowym elementem całej tej sprawy. Czy któraś z Was miała podobnie?? I opiszcie mi jak wygląda całą ta procedura otrzymania pozwu a dokładnie co zawiera ten pozew tzn co dostaje osoba składająca pismo w sądzie w odpowiedzi z sądu. Dzięki za jakiekolwiek wpisy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj. Ja czekałam 3 miesiące na 1 rozprawę rozwodową ,ale w Twoim miejscu zamieszkania może być więcej pozwów,spraw, więc 4 miesiące to nie jest jeszcze aż tak długo. Dostaniesz pismo z terminem i nr sali rozpraw- listem poleconym.Pozwu już nie - dostanie go mąż ,jeden dla sądu. Nie bierz winy na siebie tylko dlatego by mieć spokój.To jakaś bzdura totalna ( wybacz) , jeśli ustały więzi sąd rozwodu udzieli ,jak nie na 1 to na 2 rozprawie.Nie doczytałam czy macie dzieci ,ale jeśli nie to dobrowolne orzeczenie ,że chcecie rozwodu wystarczy. Najpierw odpowiadasz Ty ,na sali siedzisz po lewej stronie.Sędzia weźmie Twój dowód i zestawienie zarobków za 6 miesięcy.Poprosi na środek do barierki i zada parę pytań.Odpowiadasz na dokładnie zadane pytanie ,nie opowiadasz historii małżeństwa ,nie ma na to czasu.Przeważnie pytają - jak dawno ustało pożycie , ile ze sobą nie mieszkacie ,mnie zapytano np. jak dawno nie mamy wspólnego konta i wydatków.Nie martw się na zapas.Łzy są czymś naturalnym dla sądu ,gorzej traktują pieniaczy i krzykaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za odp. A napisz mi jeszcze jak długo czekałaś na pierwszą sprawę rozwodową od momentu otrzymania pisma z sądu??? Miałaś jakichś świadków??? Jak myślisz, czy sedzia może uznać winę mojego męża w przypadku gdy sama uzna (zapoznając sie z naszymi zeznaniami), że to on jest winny rozpadu naszego małżeństwa m.in. dlatego, ze nie podjął próby ratowania go nawet??? Sędzia to też człowiek i myślę, że jakoś to sie odbędzie lajtowo. Ja jestem straszna beksa i boję sie jedynie, ze nie będę mogła z tych emocji słowa z siebie wydobyć. A naprawdę mam dużo do powiedzenia w tej sprawie faktów, przemawiających na moją korzyść. Ale tez boję sie, ze ze wzgledu na mój ewentualny stan psychiczny sędzia będzie chciał przełożyc sprawę na inny termin. Nie chce faszerować się prochami i ogłupiać sie w ten sposób. Ja słyszałam, ze powódka również dostaje kopię własnego pozwu tak pro forma (moze to też od czegoś zależy, ja bynajmniej złożyłam pozew w 3 egzemplarzach bo tak mi nakazano) Gubię się z tym wszystkim. Mąż również zmienił konto i bez mojej wiedzy przeniósł wspólnie zaciągnięty kredyt do innego banku (na dzień dzisiejszy nie wiem na jakim etapie jest ze spłatą tego kredytu). Boję się, że będę musiała spłacać te należności. Wiem, ze czekają mnie ciężkie chwile. Chciałabym spokojnie usiaść z mężem i jakoś wspólnie ustalić przebieg tej sprawy, ale niestety to bardzo humorzasty człowiek, któremu jak grunt się spod nóg usuwa, gniew i złość przesłaniają logiczne myślenie. Boję się, że na jednej sprawie to sie nie zakończy właśnie ze wzgledu na niego. Byc może zrobi nawet tak, ze nie stawi się na sprawie. A mnie tak naprawdę nie stać na takie podróże (gdyż do sądu mam prawie 40 km w jedna stronę) i nie mogę sobie już pozwolić na taką zwłokę. Jakoś coś w środku jednak podpowiada mi, ze trafi mi sie ,,ludzki" sędzia a wiem, że od tego też dużo zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja oddałam 2 egz a trzeci miałam dla siebie ,od otrzymania listu z datą za ok 3 tyg była rozprawa. Sędzia nic sam nie uzna , jeśli napisałaś bez orzekania to może zapytać czy podtrzymuje pani to co napisała,owszem możesz wtedy wnosić o z orzekaniem ,ale świadkowie ,świadkowie ,dowody i więcej rozpraw czyli pranie brudów.Jeśli jesteś wrażliwa i słaba psychicznie to rozejdź się bez orzekania i już.Mój eks to kawał skurczysyna ,też bym mu udowodniła ,ale nie miałam na to zdrowia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale Ty zapewne składałaś osobiście pozew?? Ja wysyłałam pocztą i włożyłam trzy wiec moze i ja go dostanę z powrotem!!! Kurde, drążę przy tym temacie bo przypadkowo skasowałam ten pozew w komputerze a minęły już 4 m-ce i przed rozprawa trzeba bedzie jeszcze ,,pozerkać" w ten pozew, żeby nie dać sie złapać na jakieś ,,słówko". Chcę się jeszcze merytorycznie przygotować, zeby nie usłyszeć ,,A co to Pani nie wie co tam w tym pozwie napisała???" no bo ja niestety pozwu na pamieć sie nie nauczyłam i nie chcę przegapić żadnej kwestii w razie ,,W" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie pytali mnie nic z pozwu,nic a nic,to już widocznie pani sędzia poczytała i zadała tylko formalne pytania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli chcesz bez orzekania winy i mąż też się zgodzi na rozwód bez winy, to sędzia na pewno nie będzie się wgłębiał i ustalał czyja była wina. Ale jeśli rozwód jest tak naprawdę z winy męża to lepiej o to zawalczyć; na przyszłość mogłabyś mieć alimenty od niego, gdyby Ci się pogorszyła sytuacja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Werka 123
To macie dzieci czy nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zależy mi już na tym. Uważam, że skoro przetrwałam te 1,5 roku (a uwierzcie mi - był to chyba najgorszy okres w moim życiu :( , bo przepłaciłam go nerwami i wielkim bólem, gdyż bardzo kochałam męża i liczyłam na poprawę i oczywiscie nie raz dawałam mu do zrozumienia, że ja jestem skłonna to ratować), to jestem w stanie przetrwać już wszystko i gorzej nie bedzie na pewno. Teraz może być już tylko lepiej. Mam swoje plany i marzenia a brak tego ,,papierka" potwierdzającego moją wolność i niezależność oddala mnie od realizacji tych zamierzeń. Obiecałam sobie, że minione święta Bożego Narodzenia były pierwszymi i ostatnimi tak smutnymi świętami w moim życiu. Może zdarzyć sie tak i zakładałam taką ewentualność, ze to właśnie mąż obarczy mnie całkowitą winą za rozpad naszego małżeństwa, gdyż w jego mniemaniu byłam żoną, która doprowadziłą do tego, ze to przeze mnie nic nie osiągnął. Ujęłam to wszystko w pozwie i oczywiście mój stosunek do tej kwestii też. Jednym słowem mój pozew jest naprawde bardzo emocjonalny i na chwilę obecną nawet się wstydzę, że wszystko co we mnie siedziało przez cały ten czas przelałam na papier i że sędzia i ludzie obecni na tej sprawie to przeczytają. Ale z drugiej strony uczucia też są ważne. Nie mam ,,parcia" na kasę, bo dla mnie choćby miało byc chłodno i głodno to uczucia są najważniejsze i to dzięki nim człowiek jest w stanie przetrwać najgorsze chwile. Problemy powinny scalać a nie dzielić. Moje małżeństwo podzieliły niestety i chyba z tym najgorzej jest mi sie pogodzić. Bo nie sztuka być szczęśliwym małżeństwem jak wszystko jest ok. Mój mąż nie zdał egzaminu z bycia mężem i głową rodziny. Kiedyś oddałabym za niego życie, lecz dzisiaj nie pozwoliłabym sie ukłuć igłą w palec tak straciłam zaufanie do tego człowieka. Ale najważniejsze, ze z najgorszego już wyszłam. Ból i żal pozostanie zawsze, ale skoro tak ma sie to rozegrać to nie ma co blokować swojego życia. Jak wywalają cię drzwiami to nie właź oknem tylko zapukaj do innych drzwi. I nie odważe sie na nowy rozdział, dopóki nie zamknę oficjalnie tego etapu. Dla mnie coś musi sie zakończyc definitywnie, zebym przestała o tym myśleć. Ja już wysiadam z tego pociągu, bo za długo jechałam nim ,,na gapę". I znowu sie rozpisałam i nieco odbiegłam od tematu, ale ja już taka jestem Za bardzo emocjonalna do takich spraw.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. Mamy dziecko. Nie ograniczam żadnych kontaktów z nim. Kiedy chce moze przyjeżdżać do dziecka i zabierać kiedy tez chce. Synek bardzo go kocha a ja nie zamierzam tego psuć. Nawet synek nie zdaje sobie sprawy z tego co się dzieje. Nie kłócimy się i jeżeli chodzi o kwestie wychowywania go jesteśmy zgodni. Przynajmniej w tym. Choć był moment, że mąż ,,straszył" mnie, ze zabierze mi synka, ale emocje szybko mu opadły (to było po tym jak zakomunikowałam mu że złozyłam pozew i żeby liczył się z tym i jakoś do tego przygotował i oswoił)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Werka 123
a podalas go o alimenty na dziecko i na siebie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na dziecko tak, dla siebie nie!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wielkie są wasze wzajemne zarzuty wobec siebie . Twoje , ze mąż nie zdał egzaminu na męża i ojca , męża - że niczego przez ciebie nie osiągnął .A wszystko to przeciągu 18 miesięcy . Piszesz ,ze i ty i maż jesteście bardzo emocjonalni - czy więc decyzja o rozwodzie , o rozbiciu rodziny po tak krótkim czasie od jej stworzenia - jest przemyślana ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nasze małżeństwo nie trwa 18 m-cy tylko znacznie dłużej. 18 m-cy temu mąż nas zostawił więc uważam, ze baaaaaaardzo długo trwa nasza rozłąka. Szczególy tego rozstania są bardzo osobiste i nie zamierzam o nich tutaj pisać Ale to właśnie utwierdziło mnie w przekonaniu że mąż nie nadaje sie na głowę rodziny ponieważ w momencie kiedy najbardziej go potrzebowałam wział nogi za pas. Oczywiście odwracajac kota ogonem przykleił mi łatkę tej niedobrej i podłej żony usprawiedliwiając swoje zachowanie w oczach swojej rodziny i naszych wspólnych znajomych. Na szczęście mam wsparcie w większości osób z jego rodziny. Oprócz jego rodziców, którzy przyjeli go pod swój dach z otwartymi ramionami. Mamusia mu pierze, gotuje i pod dziób podstawia obiadek ;) jednocześnie chowa go pod kiecką i tłumaczy przed całą rodziną, że on taki biedny a ja kawał s...i. Tyle ze na dwa dni przed jego odejsciem jeszcze u mnie sie gościła i w twarz sie fałszywie uśmiechała mówiąc jaką to ona ma wspaniałą synową :D . Perfidia ludzka nie zna granic i tyle. Na dzień dzisiejszy traktują mnie tylko jako opiekunkę jego dziecka. Uodporniłam sie na to. Długo dojrzewałam do decyzji o rozwodzie. Próbowałam rozmawiać z nim na ten temat. Każda rozmowa kończyła się trzaskaniem przez niego drzwiami. Poddałam się i tyle i wcale tutaj nie twierdzę, że go nie kocham. Bo uczucie pozostało. Ale cieżkie by było zycie z takim człowiekiem jak on. Rok dwa moze by było dobrze a jak znowu by coś było nie tak i pojawił by sie poważny problem to znowu wziałby nogi za pas. Tego już bym nie zniosła. Wiem, ze mój mąż po odejsciu bardzo sie zmienił. Jest opryskliwy w stosunku do ludzi, łatwo wpada w złość i irytację. Potrafi nawet kasjerkę w markecie z błotem zmieszać bez powodu. Mąż ma bardzo poważny problem psychologiczny. Pochodzi z domu w którym nigdy nie było miłośći. Liczyła sie tylko kasa. Jego ojciec niejednokrotnie podnosił rękę na jego matkę, wyzywał i ubliżał. Nie miał skad czerpać pozytywnego wzorca. Wrócił w to dziadostwo i staje się taki sam jak jego ojciec. Ba, on nawet widząc jak jego ojciec traktuje matkę nie stanął nigdy w jej obronie. Wręcz przeciwnie kazał sie jej zamknąć i najlepiej wyjść z pokoju żeby go nie irytowała swoja obecnośćią. Kobieta w tej rodzinie stoi na samym końcu w chierarchii (nawet pies jest o ,,stopień wyżej" ;) ) Może on zawsze taki był tylko ja tego nie dostrzegałam. Miał wyrobiony swój schemat podziału w rodzinie - ja decyduję i rządze, Ty - siedzisz cicho On nie umie powiedzieć przepraszam i przyznać sie do błędu. Zawsze mi obiecywał, ze z nami nie będzie tak jak z jego rodzicami. Dopóki nie pojawiły sie problemy i finansowe i zdrowotne i zwiazane właśnie z jego rodziną. Wszystko sie skumulowało i w końcu wybuchło. Odbijało sie na mnie i na mojej psychice. A że siedziałam w domu z dzieckiem, nie pracowałam i tak naprawde nie miałam do kogo geby otworzyć wykańczało mnie to i fizycznie i psychicznie. Wystarczyło, ze zobaczyłam po jego powrocie z pracy jaki ma humor i wiedziałam już czy resztę dnia mam zrąbaną czy nie. On mnie wykańczał emocjonalnie i wiem, że najlepszym wyjściem byłoby ,,odcięcie" sie od tego świata ale on zawszze czuł sie odpowiedzialny za swoich rodziców. I musiałam żyć ich życiem. Moj mąż był na każde ich skinienie. Nie powiem, ze nie troszczył sie o nas ale po pewnym czasie był juz tak zmęczony tym wszystkim, że i my go irytowaliśmy na każdym kroku i to doprowadziło do jego odejścia poniekąd za moja przyczyna bo mu otworzyłam futkę słowami ,,jak Ci sie nie podoba to wio, nikt Cię tutaj na siłę już nie trzyma" Hmmmm i wykorzystał to a ja myślałam, ze da mu to do myślenia, że to my powinniśmy być najważniejsi. Po prostu uciekł i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I oczywiscie, to nie jest powód mojego pozwu rozwodowego bo w między czasie pojawiły sie tez inne okolicznośći, o których nawet wstyd pisać ale to one przeważyły na mojej decyzji. Sądze, ze nasze małżeństwo byłoby do uratowania gdyby on nie wrócił do swoich starych, gdzie odpowiednio mu ,,mózg" wyprano i z tego co wiem jego starzy ciągną go na dno pod każdym względem. Więc ja tez muszę sie jakoś ratować, zeby za jakiś czas nie dowiedzieć sie że nie daj Boże są jakieś poważne długi albo problemy, za które ja i mój syn będziemy odpowiadać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz naprawdę poważne powody do rozstania z mężem, a z tego co piszesz to on powinien się leczyc. Tacy ludzie, wychowani w domach, gdzie była przemoc, lub alkohol nigdy nie są normalni i zdolni do małżeństwa. Dobrze się się zdecydowałaś na rozstanie. Nie bój się sprawy przed sądem, a jeśli masz jakieś wątpliwości to weź sobie adwokata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Werka 123
nie dostaniecie rozwodu bo macie maliutkie dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak. Masz rację. Potrzebna mu jakaś pomoc. Sama zaproponowałam mu że powinniśmy razem pójść do jakiegoś specjalisty zeby ratować nasze małżeństwo. Naprawde go kochałam i nigdy nie uważałam go za złego człowieka, bo dbał o nas, zajmował sie dzieckiem (baaaaaardzo mi pomagał, kąpał, przewijał karmił, chyba dawał mu to czego sam nie miał od swoich rodziców - MIŁOŚĆ), nie rozpierdzielał pieniędzy na lewo i prawo. Ale moje prośby tak jak grochem o ściane (zresztą mieszkał juz u swoich rodziców). Sama poszłam do psychologa.On stwierdził, że żyję życiem męża i jego problemami. Siebie stawiam na szarym końcu. I nie widział sensu dalszej terapii, no pod warunkiem, że będzie wspólna z mężem. Ale powiedział mi jedno zdanie. Mianowicie takie, ze ludzie którzy wychodzą z takiego dziadostwa prędzej czy później tam wracają, bo nie odnajdują się w nowej rzeczywistości i nowych dla siebie relacjach międzyludzkich. I to tylko i wyłącznie od takiej osoby bedzie zależeć czy tam pozostanie czy sie weźmie w garść i pierdzielnie takie życie. Mam mu w tym nie pomagać bo on sam świadomie powinien obudzić się z ręką w nocniku. I trzymam się tego. Nic na siłę. Tyle, ze dla naszego małżeństwa będzie już za późno, ale on sam siebie może jeszcze uratować. I dlatego nie jestem zawistna. Szkoda mi go i chciałabym, żeby mu się w życiu ułożyło. Nie potrzebuję rozwodu z orzeczeniem o jego winie. On poniesie i tak wielką porażkę bo straci coś, za co wielu ludzi oddałoby całe swoje życie - kochającą żonę i wspaniałe dziecko. To będzie dla niego największa kara. Ja sie jakoś trzymam. Czas leczy rany. Ale wiem też że w sądzie będzie stres niesamowity. Będę siedziała naprzeciwko faceta, który był moim mężem i może za pół godziny przestanie już nim być. Na pewno mnie to zaboli. Ale bez tego nie ruszę z miejsca. Mogłam już nie raz nie dwa ułożyc sobie życie na nowo bo miałam ku temu okazję. Nie odważyłam sie na to bo kochałam cały czas męża i przysięga była dla mnie ,,wiążąca". I gdybym mogła cofnąć czas to poniekąd żałuję, że sie na to nie odważyłam. Może już bym tego tak nie przeżywała i łatwo by mi bylo przejść przez cały ten proces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Werka 123 czemu tak twierdzisz że rozwodu nie dostaniemy???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam podobna sytuacje co autorka...ale nie odwazylam sie zlozyc pozwu tak bardzo sie boje sądow ze nie dam rady przejsc przez to jestem wykonczona psychicznie,trwam nadal w malzenstwie ktore niema przyszlosci i sensu i ja wiem o tym dobrze..szkoda mi dziecka najbardziej moze dlatego nie rozwiodlam sie do tej pory

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wydaje mi się, żeby dla dobra dziecka należało trwać w małżeństwie z psychopatą, czy alkoholikiem. Przecież dziecko potem będzie takie samo jak ojciec. Ono wchłonie wszystko to co widzi, i nawet nie będzie umiało w dorosłosci postępowac inaczej. Udowodniono już dawno, ze dzieci powielają zachowania rodziców: i te dobre i złe. Natomiast kobieta, żyjąca z psychopatą czy alkoholikiem, też się "zaraża" od niego i jest współuzależniona. I też powinna się leczyć, tzn. skorzystać z pomocy psychologa czy terapeuty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autoreczka postu
Mój mąż nigdy nie podniósł na mnie ręki i stroni tez od alkoholu ale wzorce, które towarzyszyły mu przez całe jego życie odbiły się na relacjach w naszym małżeństwie. Po prostu kiedy pojawiają sie problemy najlepszym wyjściem jest ucieczka i wmawianie sobie, że to nie jest jego wina. Dla niego najlepszym rozwiązaniem byłoby odseparowanie się od rodziców definitywnie (na zasadzie: radźcie sobie sami) Musiałby być głuchy na ich telefony i płacze i najlepiej żeby nie musiał ich oglądać. Nie usprawiedliwiam go też bo dużo w nim jest tej winy. Zachował się bardzo niedojrzale i samolubnie. Nie pomyślał o nas. Myśli chyba, ze pieniądze wszystko załatwiają (kolejny wzorzec zaczerpniety z domu), że ja bedę go po stopach całować za te parę stów które dobrowolnie daje. Ale on tym jedynie chce oczyścić swoje sumienie. Widzę po nim że boi się rozprawy (no bo co on na niej powie??? jak sie ,,wytłumaczy" z porzucenia rodziny???) Ale to będzie dla niego dobra terapia wstrząsowa. Sędzia nie pozwoli na żadne ,,pyskowania" i tupet ;) A jak nie daj Boże będzie to kobieta to już wogóle tego nie zniesie żeby baba mu mówiła jak ma sie zachować he he :) Zależy mi na szybkim załatwieniu sprawy i tyle. W pozwie nie wieszałam na nim słów. Dużo faktów pominęłam, wiec prania brudów nie będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość CYGAN 79
Bez orzekania jest zazwyczaj na drugiej rozprawie. Sąd sie pyta czy jest sex bo to podstawa i czy powódka kocha pozwanego i na odwrót plus jeszcze inne mniej ważne sprawy. Potem narada i wyrok w imieniu RP :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Andrzej z Łodzi
A jak to wygląda w takiej sytuacji.Żona unika seksu od roku i chyba ma kochanka na boku co wydaje sie logiczne skoro mi nie daje bo daje fagasowi ale chce złożyć pozew rozwodowy gdyż jej zdaniem zbyt często gram u bukmachera czego nie ukrywam bo to jest moje hobby ale obstawiam za nie więcej niż 200 zł miesięcznie.Pozatym nie piję i nie palę (żona pije i pali) więc z czyjej winy będzie rozwód ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×