Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

moje małżeństwo chyba długo już nie przetrwa

Polecane posty

Gość gość

już sama nie wiem co robić... czuję, jak z każdym dniem oddalamy się od siebie coraz bardziej. ja już nie mam siły (ale chyba też ochoty) starać się naprawiać. mamy 9 miesięczne dziecko i chyba odkąd pojawiło się na świecie to zaczęło się psuć. a może jeszcze jak byłam w ciąży? nie wiem... w każdym razie ostatnie 4-5 miesięcy to już na prawdę równia pochyła. On nie ma dla nas czasu. Albo wymyśla sobie jakieś szkolenia i znika na całe weekendy, albo umawia się z kolegami po pracy... nie pamiętam kiedy ostatni raz spędziliśmy razem więcej czasu.. a tak w lipcu na urlopie - tylko, kiedy ja siedziałam z dzieckiem w hotelu, bo trzeba było nakramić, albo położyć spać, to on sobie leżał na plaży, albo szedł ze znajomymi na piwo... może to moja wina, że pozwoliłam na to, aby wszystkie obowiązki związane z dzieckiem były na mojej głowie, a on miał z ojcostwa tylko to co najlepsze. Wróciłam do pracy, dziecko w żłobku... my ze sobą prawie nie rozmawiamy, bo on jak wraca z pracy to chwilę pobawi się z dzieckiem, a potem zaraz kłądę je spać, a sama padam ze zmęczenia... dziecko ostatnio ma gorszy okres ibudzi sie nawet co 1,5h... zgadnijcie kto wstaje? a jeszcze trzeba posprzątać, uprać, uprasować, ugotować. tak, to też moje obowiązki w domu. próbowałam rozmawiać, prosiłam, żeby mi pomógł, ale nie trafia do niego absolutnie nic. twierdzi, że zajmuje sie samochodami (no tak jak trzeba zmienić opony na zimowe to umawia mnie na konkretny termin i mówi gdzie mam pojechać...), że dba o ogród (czyli kosi trawę niezbyt regularnie). więc nie spedzamy ze sobą czasu jak kiedyś, nie chodzimy do knajpek, na spacery, czy nawet nie oglądamy razem filmów na kanapie... nic... rozmawiać też nie rozmawiamy. bo niby o czym? nie, nie mamy cichych dni, po prostu nie mamy o czym rozmawiac. za to jak już odzywamy się do siebie to zazwyczaj sie kończy słowami "ale z ciebie palant" czy coś w tym stylu (i to zarówno ja, jak i on uzywa takich "argumentów"). dziś ja mu powiedziałam, że zachowuje się jak palant, bo nie chciał przewinąć dziecka... a jak sie okazało, że jest dosłownie obsrane po uszy, to nie chciał mi pomóc go umyć... bo się brzydzi. ja za to usłyszałam, że "rzuciło mi się na łeb". i chyba nie chodzi o to że po urodzeniu dziecka stałam się rozlazłym pasztetem w piżamie, który cały dzień siedzi przed tv. wręcz przeciwnie. wyglądam dużo lepiej niż przed ciążą (a wtedy już było naprawdę ok). dbam o siebie, dobrze sie ubieram... faceci oglądają się za mną, niektórzy całkiem otwarcie mnie podrywają. przepraszam, że wrzucam to tutaj, ale musiałam się wyżalić. wiem, że nikt mi niczego sensownego nie poradzi. nawet tego nie oczekuję. po prostu musiałam wyrzucić to z siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paniKara_
on z ojcostwa nie ma NIC tak wyglada rzeczywistosc PONIEWAZ MA JE W D***E

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paniKara_
poki co masz dwoje dzieci - to male i gowniarza ktory nie dorosl do odpowiedzialnosci za rodzine, miej tego swiadomosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
PaniKara chyba właśnie tak jest... żałuję, że wcześniej tego nie zauważyłam. zawsze marzyłam o dwójce dzieci, ale teraz za nic na swiecie nie zdecydowałabym się na drugie dziecko :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JohnekMS
Dziewczyno lepiej że to wyrzuciłaś gdziekolwiek, nawet tutaj na forum, niż byś miała to dusić w sobie. Dobrze zrobiłaś. Przykro mi z powodu waszego małżeństwa, wiem że są momenty gdy się chce to wszystko walnąć w kąt. Też chcesz mieć swoje życie. Trzymaj kciuki by i twój zdał sobie z tego sprawę~

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość paniKara_
na pewno tak jest zostaw mu dzieciaka na tydzien i jedz w dowolnie obranym kierunku - oczywiscie jak sie nie boisz a on nie jest skrajnie nieodpowiedzialny najlepiej so SPA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno posłuchaj PaniKlary, choć może zastosuj raczej mnie radykalną odmianę np. - wielogodzinne wyjścia (nawet do kościoła na popołudniową-wieczorną mszę). Masz to na co godzisz się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fritz
gość zobaczył co to real rodzinny i się przestraszył. Nie mozesz go wyręczać ze wszystkim,nie wie że ma obowiązki,bo czym ryzykujesz???niczym tak naprawdę,bo ojca dziecka juz i tak nie masz-ucieka gdy trzeba coś zrobić,a wraca na gotowe,męża też nie masz-bo gdzie tutaj wsparcie,więc tylko terapia szokowa coś zdziała.Przecież to nie ty masz się prosić o jego pomoc,on musi chcieć sam pomóc,zauważać twoje problemy ,tak jak i ty jego .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fritz
nie wie=niech wie *

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Geometria101
a co robiliście przed poczęciem ? długo chodziliscie ze sobą ? był a mowa o dziecku i opiece nad nim ? czym cie tak ujął twój mąż przed slubem że zdecydowałaś się na założenie rodziny z nim a nie z innym ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokladnie, na to jest jedna rada: wyjedz na kilka dni/tydzien i zostaw mu dziecko!!! inaczej nigdy do niego nic nie dotrze i trzeba bylo od poczatku angazowac go do pracy przy dziecku, a nie wyreczac - on tez jest rodzicem i to jest jego dziecko i jego obowiazek!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w nastepny piatek po pracy albo wez dzien wolnego, pakujesz sie i wyjezdzasz - kazesz mu wczesniej odebrac dziecko z zlobka. Zostawiasz kartke z wiadomoscia, ze nie ma Cie przez nastepne X dni i ze ma zajac sie dzieckiem. I tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Geometria101 przed poczęciem prowadziliśmy dość bogate życie towarzyskie. często wychodziliśmy - do znajomych, na imprezy. często wyjeżadżaliśmy, chocby na weekend.mieliśmy wspólne pasje - snowboard, podróże... ale teraz gdzieś to zniknęło. oczywiście, że nieraz rozmawialiśmy o powiększeniu rodziny, o tym jak to sobie wyobrażamy. mój mąż zawsze twierdził, że będzie pomagał, że chce uczestniczyć w wychowaniu dziecka... on zawsze bardzo lubił dzieci i dzieci do niego lgnęły. potrafił z dziećmi zanjomych przez 3 czy 4 godziny wściekać się w ogrodzie. zapowiadał sie "dobry tatuś". nie wiem czy to on się zmienił, czy ja zaczęłam nagle dostrzegać pewne wady. jesteśmy razem ponad 8 lat, po ślubie ponad 2 lata, o dziecko staraliśmy się prawie rok... więc wydaje mi się, ze wszystko było dobrze przemyślane. wyjazd na weekend to super pomysł, ale nie dla mnie, ponieważ jeszcze karmię (rano, wieczorem i w nocy). ale wypad na pół dnia jest jak najbardziej możliwy... dziękuję za podsunięcie tego pomysłu! przyszła sobota jest tylko moja!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
sorry ze to powiem, ale mysle ze jedynie mowil ze lubi dzieci, ja tez kiedys tak robilam, mowilam ze dzieci sa super i sama mysle o dziecku, bo tego oczekuje spoleczenstwo, sprobuj powiedziec ze nie znosisz dzieci - zobaczysz co sie stanie. Teraz jako mezatka otwarcie mowie mezowi ze nie znosze dzieci, on zreszta tez, rodzina i znajomi nas krytykuja, niewykluczone ze jada po nas jak nie ma nas w poblizu, ale przynajmniej jestem szczera sama ze soba. Bo dzieci to niw tylko radocha i mile chwile ale jak sama zauwazylas gorsze okresy, choroby, placz, zabkowanie, kryzysy itd. Mysle ze Twoj maz albo nie wiedzial z czym laczy sie dziecko, albo udawal ze czuje sie gotowy na nie w nadzieji ze jakos to bedzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
może tak być jak piszesz, ale z drugiej strony jak już spędzają razem czas to wygląda jakby sprawiało mu to radość. ale cholera wie co on tam sobie myśli

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomasz1982
Posłuchajcie mnie. Żonka zdradziła mnie jak byliśmy na Teneryfie 2 miesiące temu i w sobotę na imieninach u znajomych zrzuciła z siebie ten ciężar i przyznała mi się że tak wyszło /ja w tym czasie byłem z osobami z Polski,Czech i Rosji w klubie nocnym/ a ona puściła się w kiblu z jakimś opalonym brunetem.Twierdzi że to było po pijaku i tak jakoś wyszło ale zrobili to w gumce przynajmniej moja żonka tak twierdzi.Prosiła o wybaczenie.Co ma m zrobić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tragediaaa
Tomasz1982 Jesli sie mocno kochacie i to na prawde byl raz - sprobuj nie myslec o tym bywa ze gdy partner zdradzi i stanie sie to raz zwiazek po takim wydrzeniu sie umacnia, mam znajoma ktora zdradzila narzeczonego - wdala sie w kilkumiesieczny romans z innym ! a mimo to narzeczony sie z nia ozenil - moze szkoda mu bylo lat a moze tak bardzo ja kocha ze nie chcial sie z nia rozstawac i wybaczyl.. decyzja w sumie nalezy do ciebie - moze nie skreslaj jeszcze malzenstwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moniq3333333
rozumiem, Cie w 100%. mam roczne dziecko i moge tak samo liczyc na 'wsparcie" męza;/. pracuje a jak wraca to spi albo wymysla sobie jakies zajecia, a ja zajmuje sie domem i dzieckiem (obecnie nie pracuje). a dla niego moje codzienne zajecia to nie jest zadna praca, bo przeciez nie zarabiam;/. czasami łapie sie na tym, że dosłownie czekam az pojdzie do pracy bo i tak w domu nie mam z niego zadnego pożytku. czesto sie tez kłócimy i ciezko nam sie ze soba rozmawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×