jak pomóc mojemu bratu Źle się uczy

tak jak wyzej. brat jest w 2 klasie lo. za rok matura- ta nowa, trudna, popieprzona. ale od początku roku szkolnego w ogóle się nie uczy. wprowadzono w tym roku e dzienniki, wiec wszystko jest jak na dłoni. no z mamą jesteśmy załamane. a to spóźnienia, a to nie był na dwóch ostatnich lekcjach... z ocenami to w ogóle już masakra. nie ma wielu przedmiotów, bo no biologie i chemie sprowadzono do jednego. z matmy dzisiaj piąta jedynka... gdyby był jakimś patolem, nie dziwiłabym się tak. ale to jest naprawde inteligentny chłopak, może gdzies sie pogubił. ma korki z matmy, chodzi na zajęcia dod do szkoły językowej. i nic z tego nie wychodzi! na próby rozmowy reaguje alergicznie. same 'przestan', 'nara', 'nie chce mi sie gadać' do mnie i do mamy. robi z siebie ofiarę, bo to nauczyciele są źli. np. dziś miał wyniki z klasówki z matmy. dostał jedynkę. ale oczywiście napisał ją na 3... a czemu taka ocena? bo dla niego pewne obliczenia były banalne i nie musiał ich zapisywać. no szkoda, ze tego wymagała nauczycielka... ma taką pomoc, to dlaczego takie wyniki? sama mam 20 lat, jestem na studiach ekonomicznych. z matmy niestety mu nie pomogę, bo nie jestem geniuszem z tego przedmiotu. po prostu przyłożyłam się do matury i dostalam tam gdzie chciałam. moja mama wyjechała na tydzień za granicę. zostałam z nim sama. między nami jest róznica 3 lat, a ja sama trochę czuje się jak matka. ma czytać lekturę itp. posunęłysmy sie z mamą do radykalnych środków i na komputerach są hasła, których nie zna. bo zamiast robic pracę domową, po prostu siedzi na kompie i maniaczy. trochę to obciach dla 17 latka, no ale co robić? juz nie mam pojęcia... mama z bezsilności co raz więcej na niego krzyczy. z paru przedmiotów na półrocze moze mieć jedynki... ma ktoś jakieś pomysły? czy może po prostu olać to? że przekona się na własnej skórze, gdy stanie przed faktem dokonanym...