myslcie co chcecie

rozkochalam w sobie mezczyzne, bogaty, wlasny biznes, ma rodzine, z zona mu sie od kilku lat nie uklada, rozchodzili sie ze soba milion razy ale zawsze zona plakala i blagala zeby wrocil. On jest z zona glownie dla dzieci, kocha je, jest dobrym ojcem. Stara sie o mnie jak zaden facet, pisze dla mnie wiersze (!!!), zawsze sie zatroszczy jak jestem w zlym humorze. Kilka miesiecy temu kochalam sie z nim. Od tamtej pory nic sie nie zmienilo. Wiersz na urodziny, imieniny, bez okazji. Pyta czy ma odejsc od zony... zebym powiedziala jedno slowo. Planuje weekendy nad morzem i wakacje z jego dziecmi i naszym pierwszym dzieckiem. Kocham go ale sie zwyczajnie boje konsekwencji, rozwodu, bolu z jakim jego zona i dzieci musialyby sie uporac...