Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zrozpaczona_________

Poronienie w 14 tygodniu

Polecane posty

Gość Zrozpaczona_________

Czy ktoras z was przezyla rowniez taki straszny koszmar jak ja?Zblizal mi sie 16 tydzien kiedy poczulam wieczorem silne skurcze po godzinie ustaly i wyplynely ze mnie wody plodowe.Pojechalismy z mezem do szpitala po zrobionym usg dwa dni pozniej okazalo sie ze serce mojego aniolka nie bije od 14go tygodnia.Rozpacz byla ogromna,tym bardziej ze to moja druga ciaza w tym roku,pierwsza tez zakonczona poronieniem w 7 tygodniu:( Bog juz dla mnie nie istnieje,nie chcemy wiecej probowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo Ci współczuję i rozumiem, że teraz nie myślisz o kolejnej ciazy, ale proponowałabym żebyście zrobili badania immunologiczne i genetyczne, może tam jest przyczyna tego, co Was do tej pory spotkało

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wspolczuje i polecam temat na kafeterii "kolejna ciaza po poronieniu" tam pisza dzieczyny z takimi doswiadczeniami jak twoje, napewno znajdziesz tam zrozumienie i pomoc. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokladnie!dolacz dl jakiegos watku gdzie poczujesz wsparcie i ze nie jestes sama. Strasznie ci wspolczuje!trzymaj sie, duzo sily zycze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
teraz musisz znalezc dobrego lekarza, ktry moze w oncu znajdzie przyczyne tych pornien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
daj sobie czas, ja 3 razy poronilam, wiem co czujesz, teraz zaczynam myslec o kolejnej ciazy, boje sie ale bardzo pragne dziecka i pelnejszczesliwej rodziny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wspolczuje ci bardzo, ja tez raz poronilam w 13 tc, po dwoch latach ponownie zaszlam w ciaze,ktora przechdoze bez zadnych komplikacji,jestem obecnie w 38tc. zycze ci powodzenia i wytrwalosci, nie poddawaj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zrozpaczona_________
Dziekuje wam,lekarz powiedzial ze zbadaja przyczyne wyniki beda znane za 3 miesiace

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bardzo współczuję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie w 13 tc zaczął bardzo bolec brzuch ,całe podbrzusze ,zadzwoniłam do mojej lekarki i mimo że przyjmowała z przychodni obok mojego domu to kazała mi przyjechac na inną dzielnicę do gabinetu prywatnie ,pojechałam i nawet usg mi nie zrobiła tylko zbadała ,dała tabletki i powiedziała że mam leżeć w łóżku ......rano obudziłam się cała we krwi ,od razu pojechałam do szpitala i tam się okazało że płód obumarł tak ok 6 tc i tak chodziłam z tą martwą ciążą lekarze się dziwili że nic złego mi się stało aczkolwiek tyle tyg z martwym płodem ,mogło dojść do zakażenia organizmu ,zrobili mi zabieg z miejsca ,wyszłam do domu na własne żądanie jak tylko się ocknęłam .Dzisiaj mam dwoje dzieci i nigdy więcej nie poszłam do tej lekarki ,która zresztą do dziś przyjmuje i ma bardzo niepochlebne opinie .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie poddawaj się wiem co czujesz ale los potrafi zaskakiwać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przykro mi,ale niestety spotyka to pewien % kobiet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam, miałam podobnie..15tc...badania prenatalne super....gdy nagle w nocy z soboty na niedziele dostałam skurczy..wzielam nospe przelezalam do rana ...juz mialam zle przeczucia....co jakiś czas wstawalam do wc...krwi nie byli....rano o 6 wstalam....od razu chlusla krew...szybko na pogotowie...szereg badan , wywiadów....a we mnie lęk....i przerażenie....pobrali krew....bardzo duza liczba leukocyto i bardzo wysokie bialko crp.....dostałam antybiotyk...nie poprawia sie...następnego dnia leki, badania..wyniki coraz gorsze....usg...maluszek zdrowy, rusza sie...żyje.....lekarz wezwał mnie do gabinetu na rozmowę....jedt oprócz niego lekarka....w zyciu gorszych słów nie usłyszałam.....musimy przerwać zdrowa ciaze....wyniki krwi sa bardzo zle....i tu słyszę lekarskie definicję....nie wiele rozumiem.... Zakażenie jest bardzo duze i grozi pani sepsa...musimy ratować pani życie.. .w związku z tym trzeba przerwać ciaze....myslalam ze zemdleje, myślała ze nie mówi do mnie.....bylsm jak marionetka...kazali mi usiąść i pisac oświadczenie....dyktowal...ja pisałam... Zaaplikowani mi cytotec....to bylo straszne....pozniej ogromny ból...rozwiązanie okolo 23......to byl moj maluszek.....nigdy tego nie zapomnę.....czemu tak się stało...nie na widzę zycia i losu za to co mi zgotowal....nienawidze....nienawidzę..nienawidzę...nienawidzę....nienawidzę....nienawidzę...nienawidzę...nienawidzę....jest we mnie tylko złości, nienawiści i gniewu.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo Ci współczuję ,trzymam cię mocno za rękę,trzymaj się jakoś,Bóg Ci to jeszcze wynagrodzi.na pewno.pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiedysbrzuchata
Ja w 13tc miałam krwotok i usuniecie ciąży jako zabieg ratujacy mnie. Uczucie straszne, człowiek ma mętlik w głowie, widok ciężarnych boli. Niestety kolejna ciąża również stracona. To spada jak grom, ale żyć trzeba dalej. Nie spieszcie sie, musisz odzyskać równowagę. Przyjdzie czas, że poczujesz chęć kolejnych starań.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiedysbrzuchata
16:20 Wiem co czułas ja jak usłyszałam o usunieciu zdrowej ciąży by mnie ratować myślałam że serce mi pęknie. No cóż, wtedy myślałam że nigdy nie wrócę do żywych, ale wbrew temu wszystkiemu wróciłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pierwsza ciąża długo oczekiwana, skończyła się sukcesem. mam wspaniałego 5 letniego synka. Zapragnęłam 2 dziecka i jestem po 4 poronieniach. Najdłuższa do 9tc. Miałam pretensję do Boga, czemu ja....co ja zrobiłam. Ale modliłam się, nie traciłam wiary.Moje cierpienie czemuś służy. (tak sobie tłumaczyłam). Szereg badań, kilku lekarzy. Znajoma sugerowała zbadać dokładnie tarczycę i okazało się że mam chorobę tarczycy. Po roku brania leku, zaszłam w 6 ciążę. Strach niedoopisania, lekarka prowadząca już ginekolog-endokrynolog przepisała mi zastrzyki w brzuch, sterydy. I jestem w 14 tc.(badania prawidłowe) Boję się strasznie. Ale wierzę że tym razem Bóg da mi kruszynkę. Polecam kobietom msze za uzdrowienie, Życzę wam wiary bo działa cuda i małych kruszynek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witam...15 tydzien...to znowu ja...obecnie mija 11 miesiąc od straty dziecka....11 miesiąc od poczatku których próbuje zajść w ciążę i nic....mam juz 34 lata...nie mogę zajść w ciążę...nieuklada mi sie z partnerem...chyba zostanę sama na tym świecie...nie takiego zycia pragnelam...chcialabym byc znowu dzieckiem pod skrzydłami mamy i taty...tylko na nich mogę liczyć ...nie widze sensu zycia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja miałam 2 poronienia przed 12 tc. Przechodziłam depresje więc wiem co czyjesz. Trzecią ciąże ledwo donosiłam do 40tc. Od początku była zagrożonam Mamy zdrwego synka. Nie trać wiary :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poroniłam w 19 tc. Miałam normalne skurcze porodowe. Przeżyłam to strasznie. Jak słyszałam bredzenie, że po 12 tc nic złego się już stać nie może, że ryzyko mija to zgrzytałam zębami. Dziś mam 7 miesięcznego synka, a o tamtej stracie powoli zapominam. Co 5 ciąża kończy się poronieniem. Jestem wdzięczna losowi, że się udało. Dziewczyny, wiem, że wam ciężko, ale nie poddawajcie się.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jeszcze ja, z 9.00. Urodziłam wyczekiwanego synka 2 miesięce przed 34 urodzinami. Po poronieniu miałam straszne wahania nastrojów, raz się śmiałam, raz płakałam. Nie każdy facet to wytrzyma, ale mój dał radę, a przecież on także stracił dziecko. Ono było nasze, nie tylko moje. Mężczyzna nie może poczuć się jak dawca spermy, sprowadzony tylko do jednej roli. Dziecko to wspólna decyzja. jego strata to strata dla obojga, a kobiety często o tym zapominają. Twoje myśli nie mogą krążyć tylko wokół jednego tematu, bo możesz stracić wszystko inne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po odebraniu badania histopatologicznego w opisie przerwania ciąży miałam napisane, ze byl to chłopiec i miał 14 cm...który to mógł być tydzien? Badalo mnie dwóch lekarzy jak jeszcze wszystko bylo dobrze.pierwszy prowadzący określił mi inny termin porodu a drugi po usg stwierdzil, ze ciaza jest dużo starsza niz mam napisane przez prowadzącego? Według tego co sprawdziłam w Internecie to 14 cm to jest 18/19 tydzien? Znacie sie na tym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
witam, podziele sie swoja historia..podejrzewam jakas infekcje bo dwa dni przed krwawieniem czulam sie jakby mnie 'cos zlapalo' - ogolne rozbicie, temp 37 st, ale oczywiscie kazdy z objawow moze pojawic sie w calkiem zdrowej ciazy.. plamienie zmienilo mi sie z jasnozoltego na brazowy a potem na rozowy. nastepnego dnia popoludniu zaczelo sie krawienie, od razu pojechalismy do szpitala - luteina i lezenie. dzien pozniej odeszly wody - odczulam to jako wieksze krawienie, ale rozpoznal to prawidlowo lekarz ktory mnie badal. zrobil tez test z bodajze papierka lakmusowego, ale on moze byc zaburzony przez krew - tak mnie wtedy pocieszal. usg zrobione pare godzin pozniej rozwialo watpliwosci - wody odeszly, w 15 TC nic nie mozna zrobic, tylko czekac az serduszko przestanie bic... czekalismy w szpitalu tydzien (na szczescie dostalam oddzielny pokoj w ktorym mogl byc ze mna caly czas moj maz + wspaniala opieke --> szpital Rydygiera w Lodzi). Po tygodniu kiedy serduszko przestalo bic dostalam leki dopochwowe + oksytocynie i po ok 2 h skurczow urodzilam. Sama przeszukiwialam fora podczas pobytu w szpitalu, wiec pozwole sobie wypisac pare punktow, ktore byly wazne dla mnie: - poronienie samo z siebie raczej nie zaczyna sie 'g***townie'. Ja najpierw dostalam cytotec, pojawily sie skurcze podobne do miesiaczki, nie byly silne - po ok. godzinie dostalam druga dawke cyctotecu plus po chwili kropolowke z oksytocyna. po dluzszej chwili dostalam skurczow, sa inne i mocniejsze niz te miesiaczkowe - podczas tych skurczow zrobilo mi sie niedobrze, opanowalam to oddechem, na prawde pomaga. dostalam tez ketonal, ktory podzialal ale nie zlikwidowal bolu - te mocniejsze skurcze trwaly ok 1h, moze 1.5.. pod koniec mialam je co minute przez ok 30 sek - na koncu skurcze zeszly tak jakby na dol i poczulam parcie - nieznane mi uczucie do tej pory. potem poczulam jak urodzilam dzidzie.. byla to chwila doslownie...po tym momentalnie skurcze i bol ustapily.. zawolilismy lekarza, ktory razemz polozna zabral cialko. - zostalam zabrana do gabinetu zabiegowego na lyzeczkowanie - pod narkoza, nic nie bolalo, nic nie pamietam, obudzilam sie z powrotem w pokoju. nic mnie nie bolalo po. -nie decydowalismy sie na zglaszanie zgonu do USC, ani pochowek. Cialko zabierane jest wtedy przez firme pogrzebowa, kremowane i chowane we wspolnym grobie. wiecej na ten temat przeczytacie na poroninie.pl. Zglosznie do USC uprawnia do skroconego urlopu macierzynskiego. - po zabiegu dostalam leki na zatrzymanie laktacji, antybiotyk i zelazo Poza tym...Dzis mija 3 tyg a ja wciaz dochodze do siebie, glownie psychicznie... ale fizycznie tez jestem slaba. jednak wierze ze wszystkie damy rade! sciskam Was mocno!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pogrążona w smutku
Witajcie, tez poroniłam w 14 tygodniu ciąży...Moja historia jest dość dziwna pomimo iż jestem osoba wykształconą nie wiedziałam że jestem w ciąży dowiedziałam się w 8 tygodniu. Trzeba tu zaznaczyć iż leczę się od dłuższego czasu na niedoczynność tarczycy i podwyższoną prolaktynę - więc mdłości mam od zawsze pewnie dlatego nie zauważyłam. Test zrobiłam tylko dlatego że przyśnił mi się anioł ze skrzydłami i mówi że widzi ciążę. Wyszedł pozytywny staramy się od dziecko od kilku lat niedawno dowiedziałam się że mam niedrożne jajowody - po udrożnieniu ciąża - pierwsza. Zrobiłam ponowny test ale cały czas krwawiłam normalne miesiączki - tak mnie się wydawało. Poszłam do lekarza kazał zrobić BTHCG okazało się że faktycznie ciąża zanim doszłam do swojego prywatnego znowu krwawienie kilkudniowe. Okazało się że mam krwiaka obok dziecka który właśnie się objawiał krwawieniem. Dostawałam leki podtrzymujące ciążę zrezygnowałam z pracy w nocy ból zalana krwią wylądowałam w szpitalu powiedziano mi że dziecko żyje, krwiak wyleciał myślałam że to poronienie bo tylko chlusło . Potem znowu na podtrzymanie zrobiłam badania genetyczne cos wyszło nie tak w organach wew. Ale dziecko się rozwijało dobrze *****iwe, serduszko biło normalnie. I dwa tygodnie temu byłam na badaniu ginek wszystko było ok ułożenie, mieliśmy nadzieje że się uda. W sobotę w nocy bol znowu wylądowałam w szpitalu okazało się że dziecko jest w kanale i nikła szansa na utrzymanie o 3 było po wszystkim po nocnych skurczach zalanych podkładach moje dziecko odeszło na tamten świat. Co mnie rozwścieczyło za kilka godzin przychodzi pielęgniarka i pyta co chcę zrobić z dzieckiem czy pochowam czy do badania .... przecież i tak byłabym w tym szpitalu czemu nie można tego załatwić w kolejnym dniu - przecież nie ucieknę - jak zdecydować po szoku o takich sprawach powiedziałam do słuchu tej pani dla mnie to dołujące. tyle czekania a papierologia musi być wypełniona na litość boską może już nie będę miała dziecka mam swoje lata ...teraz nie wiem co mam robić do kogo iść lekarz proponował psychologa ale dam rade sama jestem po studiach pedagogicznych i wiem tylko że to nie to samo uczyć się a przejść taki cios. Trzymam za was kciuki i za siebie samą i dołączam się w cierpieniu i bólu po starcie dziecka. Dziękuję ze pocieszenia bo nie jestem sama z tym wszystkim i myślę że będę się starało o kolejne bo trzeba walczyć do końca jeśli tylko jest cel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja również poronilam w 14 tygodniu (odklejajace się łożysko i pęknięcie pecherza owodniowego) i było to dla mnie najbardziej traumatyczne doświadczenie w moim życiu.Lekarze nie doszukali się przyczyny,może wyniki histop. coś wykażą.Chciałabym poznać przyczynę. Nie mogę dojść do siebie.Swojego synka ochrzciłam i pochowałam w Dzień Matki tego roku.Nie znam większego bólu!Moj mąż i moja mama również to strasznie przeżywają.A za to wszystko obwiniam siebie,chociaż chuchalam i dmuchalam na siebie i maluszka.Nic i nikt nie jest w stanie mnie pocieszyć!Ostatnio tylko przeczytałam piękne i pocieszające slowa Jana Pawła II,które do mnie przemawiają: "Nienarodzone dzieci wcale nie odchodzą,one tylko zmieniają datę swoich narodzin":) Więc dziewczyny- wszystkie Mamusie Aniolkow-musicie być silne!Nie traćcie wiary i nadziei.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poroniłam w 19 tygodniu, dziecko nie żyło od 3 tygodni. Nie pochowałam, nie chciałam tego roztrząsać. Z perspektywy czasu uważam to za dobrą decyzję. To sprawa indywidualna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie nie biło serduszko po 9tygodniu na pierwszej wizycie u lekarza wyszło że nie bije nie wiem ile czasu nie zylo, myslalam ze jestem gora w 7tc a tu juz dzidzia miała ponad 9tygodni, robię teraz badania genetyczne zobaczę czy coś wyjdzie i uda się określić przyczynę, nie chciałam robić pogrzebu bo nie dałabym rady , było by mi jeszcze ciężej .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dzasmin
Opowiem Wam moją historię. Może komuś pomoże kiedyś. Rok temu we wrześniu miałam dziwny problem, najpierw spóźnił mi się okres. Później przyszedł i dwa tyg trwał jak nie dłużej, zaniepokojona pojechałam pierwszy raz do ginekologa miłej pani doktor, tam dowiedziałam się że mam małego polipa i stąd krwawienie tyle czasu, które już wtedy ustało. Czekając na kolejną miesiączkę nie zdawałam sobie z niczego sprawy. Pewnego ranka wstałam bardzo głodna i jak nigdy zebrało mnie na śniadanie o 6 rano. Mąż wtedy wracał z nocki i jak mnie zobaczył to powiedział, że dziwnie wyglądam, jakoś inaczej na co ja że jestem przed okresem. Hmm... i wtedy wyszło, że okres mi się już spóźnia... zdziwiona kupiłam test ciążowy i po zrobieniu byłam zaskoczona była to moja pierwsza ciąża - skakałam z radości, chyba wszyscy mieszkający blisko mnie wtedy mnie słyszeli. Jaka to była radość, oczywiście i strach bo ja taka niedotykalska dla lekarzy, ale radość przeważała. Wszystko działo się w Anglii. Tam przebywałam, pracowałam. Dobrze się czułam , może trochę zmęczona ciągle, ale chciałam pracować bo nic mi nie było. Miałam ciężką prace, ale oczywiście przełożonym powiedziałam o moim stanie i miałam nie dźwigać. Jednak pracowałam na nogach. W Anglii nie dają zwolnienia lekarskiego w ciąży. Obiecałam , że utrzymam tę nowinę w tajemnicy przed moimi bliskimi. Chciałam im wiadomość przekazać na Boże Narodzenie. Niestety w listopadzie znienacka dowiedziałam się , że ktoś bliski memu sercu jest w stanie ciężkim w szpitalu i zdecydowałam się przylecieć do Polski. Niestety przyleciałam na pogrzeb. W tym czasie poszłam też do ginekologa i tam ku mojemu zdziwieniu dowiedziałam się, że pod moim sercem bije już drugie serduszko. To był już osmy tydzień ciąży. Pogubiłam się wtedy, bo z tych obliczeń wynikało że wcześniej nie miałam polipa tylko to był początek mojej ciąży. Byłam szczęśliwa, choć serce po starcie bliskiej osoby płakało. Powiedziałam rodzicom, by ich pocieszyć, zresztą sami coś wyczuwali bo marniej wyglądałam. I tak jeszcze pojechałam do tej Anglii, z myślą że nie długo zjedziemy, na poród do Polski. Było dobrze, do czasu. Aż w grudniu pokazała się krew. Dużo tej krwi, byłam wtedy w pracy i wybiegłam do domu. Z mężem szybko pojechaliśmy do szpitala, nie chcieli przyjąć bo że nie ma wizyty umówionej. Jednak nie odpuściliśmy, bo oni już mieli moją kartę ciąży. Po zbadaniu brzucha, po usłyszeniu bicia serca mojego okruszka płakałam, położna powiedziała czy słyszę to... bicie serca mojego dziecka. Powiedziała, że czasem krew się pokazuje i że tak bywa. Odesłała do domu. I zaczął się mój koszmar! Krwi było coraz więcej, więc nie mogłam spokojnie z tym w domu usiedzieć. W nocy pojechaliśmy do drugiego szpitala, większego. Przyjęli mnie, jednak żadnych badań. Tylko mocz pobrali i lekarz stwierdził że to od nerki. Kłóciłam się z nim mu zaprzeczając, że wiem jak bolą nerki bo chorowałam na zapalenia nerek i że ta krew nie jest od nerek. Nie słuchał mnie. Dał antybiotyk i kazał jechać do domu, wrócić jeśli więcej bólu i krwi. Nie mogłam tego wszystkiego znieść. Czułam, że coś złego się dzieje. Szukałam polskiego ginekologa , chciałam jechać wszędzie i płacić wszystkie pieniądze...ale nikt nie był dostępny. Trwało to wszystko półtora tygodnia. Leżałam na sofie, oglądając filmy i prosząc Boga żeby mi pomógł. Usg mi zrobili w piątek- byłam już parę tygodni wcześniej na nie zapisania tylko dlatego mi zrobili. Tam zobaczyłam na monitorze moje dziecko. Było sobie, żyło. Pytałam a skąd ta krew, co to jest ten od usg nie wiedział bo nic nie widział. Powiedział, że z dzieckiem jest wszystko dobrze. Na jajniku miałam też dużą torbiel na 4,5 cm ale mówiono że to nie od torbieli,że ona się zmniejsza. i moje szczęście po usg nie trwało długo. Bo niestety zaczęło być coraz to gorzej. Coraz więcej tej krwi, coraz więcej rwącego bólu. Jedną noc bolał mnie krzyż jak jeszcze nigdy wcześniej, rwący ból to był... głaskałam wtedy brzuch - moją bombkę i mówiłam, by się nie bała że ja się nie boję. Mówiłam, żeby to przetrwała. Jednak działo się coraz gorzej. I nikt nie chciał nam pomoc !!! Przychodnia mówiła by jechać do położnych, położne by do przychodni. Chciałam wsiąść w samolot i przylecieć już do Polski. Kupowałam prawie bilet na dziś, ale siostra aptekarka mi zabroniła, wiedziała co się już dzieje. I pewnie życie mi uratowała. Moj mąż się tak wkurzył, że tak zbluzgał lekarzy że w końcu za dwa dni miał mnie przyjąć pan doktor ginekolog w szpitalu!! Jeszcze podkreślali, że ginekolog przyjmuje w wyjątkowych sytuacjach! I przez nich już nawet do tej wizyty nie dotrwałam. W domu dostałam silnego krwotoku :( w czterdzieści minut straciłam ponad litr krwi... znalazłam się w szpitalu na pół przytomna. Nie wiele docierało, w oczach widziałam tylko biel i czerwień. Jak się ocknęłam , po kroplówkach itd to pytałam co z moim dzieckiem, że go już nie ma... to kazano mi leżeć, bo że serce złe mi pracuje. Całą noc nade mną chodzili, lekarze i pielęgniarki a ja ryczałam, ryczałam jak jeszcze nigdy w życiu. Pan doktor ginekolog, kazał mi tylko leżeć, i powiedział że on myśli, że z moim dzieckiem jest ok. że jutro zrobią usg i jak dobrze odeślą mnie do domu! Na usg wyczułam, że tam już nie ma dziecka. Jeżdził mi tą głowicą i szukał, a jak pytałam co z dzieckiem powiedział, że nie może mi powiedzieć. Wyłam tak , że pielegniarki ze mną siedziały, inna zadzwonila po mojego męża żeby przyjechał jak najszybciej. Po paru godzinach przyszło do nas trzech lekarzy, powiedzieć o tym co się stało :( Nie wypuścili mnie do domu, lekarz główny odradzał mi operacje tzw łyżeczkowanie, ale wypuścić do domu nie mógł bo groził mi kolejny krwotok. Tam coś jeszcze zostało, podali mi leki żeby się oczyściło i musiałam zgodzić się na transfuzje. Wyłam jak nigdy w życiu, a już trochę przeżyłam. Nie mogłam się długo pozbierać. Fizycznie przez miesiąc. Nie mogłam nawet po schodach schodzić i wchodzić bo sił nie miałam. Ale najgorzej to psychicznie, choć twarda jestem. Pytałam lekarzy kto zawinił, dlaczego mi nie pomogli na czas...czy to nie pierwszy lekarz z którym się kłóciłam że to nie nerki... powiedziano mi tylko że było usg i z dzieckiem było ok więc lekarz nie jest winny! że tak się zdarza...i tak straciłam moją pierwszą ciąże. Nie mogę sobie wybaczyć, choć już sobie odpuszczam. Wróciliśmy do Polski. Zaczynamy na nowo. Dziewczyny , z ciążą to jak z jajem. Trzeba być bardzo ostrożnym i czujnym. A w Anglii będąc w ciąży uciekać, uciekać stamtąd czym prędzej. Ich system mi nie pomógł, ich system prawie mnie zabił. Dzisiaj, zaczynam żyć na nowo choć nie ma dnia bym nie myślała o mojej bombce, dzisiaj bym ją tuliła, miałaby już trzy miesiące :( kocham na zawsze i nic mi nigdy tej straty nie wynagrodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrób dokładne badania krwi. Genetykę i krzepliwość. Po dwóch poronieniach 16, 14 tydzień zdrowe 2 ciąże. Jdyne co musiałam brać to zastrzyki rozrzedzające krew. Nic na podtrzymanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×