Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość 9

Adopcja dziecka czy jest jakakolwiek mozliwość wyboru

Polecane posty

Gość gość 9

Czy ktoś adoptował dziecko i mógłby podpowiedzieć jak to wygląda? Zastanawiamy się, póki co przyszłościowo, nad adopcją dziecka od 3 do 5 r. życia, ale zastanawiamy się jak to wygląda jeżeli chodzi o wybór konkretnego dziecka, czy jest możliwość wpływu które dziecko chcielibyśmy że tak powiem wchłonąć do rodziny :), nie tylko wskazać płeć i wiek. Oczywiście nie chodzi o przeglądanie ofert katalogowych i wybór najładniejszego dziecka dziecka, aniołka z charakteru, z piorunującym intelektem, ale chcielibyśmy żeby było np. chociaż trochę podobne z wyglądu do naszego biologicznego dziecka, żeby sprawdzić czy jest między nami "chemia", żeby łatwiej było później takiemu kilkulatkowi poczuć się z nami jednością, żeby np. nie było jako jedyne w rodzinie blondynem o niebieskich oczach, żeby jego zapach wydawał mi się naturalny, tak jak zapach innych członków rodziny. Może to głupie, ale wydaje mi się takie rzeczy są ważna i dla nas, rodziców i rodzeństwa, żebyśmy wszyscy stworzyli jakąś jedność. Chcialabym też żeby dla ludzi z zewnątrz nie było oczywiste, że dziecko jest adoptowane. Może ktoś ma jakieś doświadczenia w temacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
CO to znaczy "jego zapach "????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a nie mozecie sprobowac z dawca nasienia lub komorki ? skoro juz macie dziecko, to mozesz donosic ciaze, zawsze to takie wasze w polowie:) sama sie nad takim rozwiazaniem zastanawiam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 9
ale my możemy mieć dalej dzieci (tak myślę, nic nie wskazuje na to, że nie :)), chcielibyśmy mieć jeszcze jedno swoje (jak los da ;)), ale zawsze chciałam też adoptować jedno dziecko. A co znaczy zapach? Ciężko mi to wytłumaczyć jeżeli dla kogoś to nie jest oczywiste :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie zapach też nie jest oczywisty. Jak dziecko umyte, to pachnie, jak zaniedbane, to nie pachnie. To jest oczywiste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam temat
Powiem Ci za autopsji, kilka ważnych kwestii. Pierwsza to taka, że nie zrozum mnie źle, adopcja to nie supermarket, gdzie wybiera się dzieci. Otrzymuje się prozpozycję konkretnego dziecka/rodzeństwa. Ale wierz mi, że zanim tę propozycję otrzymasz pod uwagę będą wzięte Wasze wymagania i do dziś niepojętnym jest dla mnie, że adopcyjne dzieci są podobne do rodziców. Oczywistym jest, że nikt nie da jasnego blondynka parze o ciemnych karnacjach. Bierze się pod uwagę również wygląd biologicznych rodziców, dopasowując do adopcyjnej rodziny. Druga kwestia to taka, że jeśli postawicie sztywno kryteria: np. dziewczynka niebieskie oczy, kasztanowe włosy, średni wzrost - odbiorą Was źle. Jeśli chcecie adoptować - moja rada - zaufajcie ludziom w OA, oni wiedzą co robią. I warto odpowiedzieć sobie, dlaczego chcecie adoptować. Aha, oczywiście propozycję konkretnego dziecka możecie odrzucić. I czekać, aż poczujecie, że dziecko, które Wam przedstawiono to właśnie "to". Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moja kuzynka adoptowała 4letnia dziewczynkę , ale ona nie mogła mieć swoich dzieci ... mała jest normalnie wypisz wynaluj ona - taka podobna ;) nikt z zewnątrz nie domysli się , że to nie rodzona córka :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem powinnaś raczej się martwić o to by dziecko miało dobre geny, a nie czy wygląda jak Ty. Większość tych dziec***ochodzi z rodzin patologicznych, ich rodzice to alkoholicy, narkomani, złodzieje i inne "ciekawe" towarzystwo. Jeśli geny rodziców w przyszłości wezmą górę (a często biorą), to będziecie mieć przerąbane. Tak więc zamiast zastanawiać się czy dziecko powinno mieć niebieskie oczy, czy brązowe, lepiej pomyśl co będzie jak Twoje adoptowane dziecko zacznie pić albo kraść, bo odezwą się tatusiowe geny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam temat
Nie wiem skąd się biorą takie oszołomy jak gość wyżej. Tak właśnie myśli ciasnota umysłowa, wybacz. Nie lubię obrażać ludzi, ale krew się gotuje jak słyszę takie bzdury. Wytłumaczę Ci to tak prosto, jak się da: Tak, dzieci trafiające do adopcji to najczęściej dzieci z obciążonym wywiadem. Ale: po pierwsze - jeśli w genach przejmuje się alkoholizm lub narkomanię, to alkoholicy mięli by dzieci, które są alkoholikami, narokomani - narkomami itd - A TAK NIE JEST. Wielu ludzi pochodzących z rodzin patologicznych ma dzieci, które z pewnością osiągnęły więcej niż przeciętna krajowa po drugie - ludzie z "przeciętnych" albo jak wolisz "normalnych" rodzin mięli by tylko dzieci, które wyrastają na przeciętnych ludzi - A TAK NIE JEST. Wielu alkoholików, a tym bardziej narkomanów i i dewiantów to są dzieci wychowywane w przeciętnych, albo nawet ponadprzeciętnych rodzinach. I tak w kółko można tworzyć teorie, ale lepiej przylepić łatkę "ten jest be, bo jest adoptowany" i na pewno w genach ma k*****stwo i alkoholizm. W genach to można odziedziczyć wzrost (a i to może być krzyżówką sprzed pokoleń), a cała reszta to wychowanie. I miałam nieraz okazję się przekonać - i na przykładzie rodzin adopcyjnych, i biologicznych. Z adopcyjnymi dziecmi są takie same problemy wychowawcze jak z biologicznymi, ale biologiczni rodzice przecież nie mogą zrzucić winy na geny, no bo jak - siebie obwiniać? Tyle w temacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ewewewew11
Kiedyś ktoś tu napisał o sytuacji z adopcja nie pamietam dokładnie jak to było ale spróbuje przytoczyć sens. Wyobraż sobie ze do twego domu wpada bandyta z bronią i każe ci wybrać jedno z dzieci które zastrzeli. Każe ci wybrać pomiędzy twoim własnym a adoptowanym i które wybierzesz? Masz tylko jedna odpowiedz. Kiedyś jak nie miałam dzieci to myślałam ze to nie ważne czy adoptowane czy własne,ale mam synka i naprawdę zastanowilabym sie czy byłabym w stanie dziecko adoptowane pokochac i równo traktować jak własne. A do tego czytając ten wpis powyżej i myśle ze będąc w takiej sytuacji aby wybierać kto miałby przeżyć- dziecko adoptowane nie miałoby szans przeżycia, dlatego nigdy nie adoptuje. Ale to na szczęście moje zdanie. Uważam ze adopcja powinna być tylko małżeństwom bezdzietnym jako szansa na posiadanie rodziny, a nie jako " dodatek" który będzie kochany wiecej ..... Lub mniej niż nasze własne bo na te miłość bezwarunkowa gwarancji nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bez sensu. A jeśli bandyta kazałby ci wybierać między dwojgiem RODZONYCH dzieci, to co wtedy? Też jedno byłoby skazane na śmierć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam temat
Ewewew11 - dużo w tym prawdy i madrości, co napisałaś. Bardzo mądre podejście, szkoda, że wielu rodzinom go brakuje i traktują adopcję jako dodatek do życia. Btw - równie dobrze można wyobrazić sobie sytuację: masz dwoje biologicznych dzieci - które pozwolisz zabić? Moim zdaniem to jest tak, że dziecko pojawiające się w rodzinie trzeba pokochać miłością czystą i bezwarunkową, traktować jakby powstało z naszej krwi i kości. I prawdziwa matka z pewnością by miała dylemat, które dziecko oddać, bo obydwoje kochałaby miłością równą, chociaż zapewne inną. Bo czy matka mająca kilkoro dzieci (rodzonych) kocha wszystkie tak samo? Czy na pewno żadnej z Was nie przemknęła myśl, czy ja drugie dziecko pokocham tak mocno jak pierwsze? Takie samo pytanie można zadać przy adopcji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
do znam temat Jasne,ze w rodzinach patologicznych zdarzaja sie bardzo udane dzieci a w "normalnych " schodza na tzw zla drogę. Nie mozna nikogo stygmatyzowac Ale nieprawda ze dziedziczy sietylko wzrost itp, reszta to wychowanie. Dziedziczy sie zdolnosci, zamiłowania, nawet sposób bycia. Np moj syn ma sposób mowienia, usmiech, gety swojego dziadka, ktory umarł przed jego narodzeniem. Jasne,ze wychwanie jest bardzo wazne, ale w wypadku dzieci adoptowanych jest to o wiele trudniejsza sprawa, Zreszta poleca artykul wraz z komentarzami: http://kobieta.onet.pl/dziecko/male-dziecko/kiedy-adopcja-sie-nie-udaje/g2xzt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam temat
Artykuł znam, czytałam. I żałuję, że media właśnie w ten sposób to kreują. Bo od rzeczywistości jest on daleki, bardzo daleki. Częściowo zgodzę się z Tobą, że Wasz synek może mieć sposób bycia po dziadku. Wy to dostrzegacie, tak jak wiele osób dostrzega podobieństwa swoich dzieci, nawet ja. Adopcyjne dziecko też może mieć głos swojej biologicznej babci, jednak to nie przesądza o tym, jakim jest człowiekiem i jak postępuje. Próbuję pokazać, że najczęściej szukamy winy jakiejś sytuacji nie w sobie, chcemy miec winowajcę zaistniałej sytuacji. I zamiast poszukać, co zrobiłem/am źle, lepiej powiedzieć "to ma w genach".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 9
Dzięki za odpowiedzi, nie wiedziałam że dzieci są też pod tym kątem wybierane, w sumie to logiczne ale nie pomyślałam że tak jest. Co do argumentów o genach są dla mnie totalnie nie trafione. Uważam, że ważniejsze jest wychowanie, poza tym wcale nie oczekuje że to dodatkowe dziecko będzie do nas czy do mnie super podobne z charakteru. Uważamy dziecko za człowieka, którego trzeba poprowadzić przez życie, ale akceptować to że ma inny charakter niż każde z nas, rodziców :). Jeżeli chodzi o to kogo "wybrałabym do rozstrzelania" to też uważam że to trochę głupie, bo równie dobrze faktycznie mógłby kazać wybierać między dwojgiem własnych dzieci, dzieckiem a mężem... nie wiem jak bym się wtedy zachowała, nikt tego nie wie, za to wiem, że jestem w stanie kochać nie swoje dziecko równie mocno, jak własne. Nie wiem do końca jak będzie z moim mężem, ale przygotowuje go do tego, gadam o tym od lat. Może się mylę ale myślę, że to się czuje, czy można bardzo kochać kogoś obcego, ale wydaje mi się też, że o ile w przypadku niemowlaka nie ma to większego znaczenia, to w przypadku starszego, już w jakimś stopniu ukształtowanego przez różne czynniki dziecka, trzeba z nim poczuć jakieś wspólne fluidy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli mogę się wtrącić. Adopcja to bardzo bardzo poważne wyzwanie, wykraczające daleko poza wygląd, ładne oczka i wspomniane wyżej geny. Problemem dziec***ochodzących z patologicznych rodzin nie są złe geny ale fakt że się w tych rodzinach wychowywały i przez kilka lat (często) były pod wpływem bardzo negatywnych czynników kształtujących nie tylko ich zachowanie ale przede wszystkim mających wpływ na rozwój ich mózgu. W jednej z ostatnich Polityk jest bardzo dobry artykuł na ten temat oraz wywiad z psychologiem który pomaga rodzinom adoptującym trudne dzieci. 5letnie dziecko wychowujące się w przemocy i wśród alkoholizmu może się okazać ogromnym wyzwaniem, a jego lęki i agresja mogą (choć nie muszą) pozostać aktywne w jego mózgu na całe życie. W w/w artykule jest kilka przykładów małych adoptowanych dzieci które mrożą krew w żyłach - kazirodcze stosunki seksualne między adoptowanym rodzeństwem, labrador któremu chłopiec połamał nogi pałką bejsbolową, samookaleczenia, kradzieże, bójki, 'kolekcjonowanie noży'... to tylko niektóe przykłady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I nie chodzi o to żeby kogokolwiek zniechęcić. Ale adopcja musi być czymś świadomym. To nie chodzi o to żeby dziecko było do nas podobne czy pachniało wedle naszego gustu (!!!!). W centrum naszego zainteresowania powinno byc przede wszystkim dziecko i to czy będziemy w stanie podołać jego potrzebom, czy będziemy w stanie je zaakceptować, traktować jak swoje. Nie tylko jak ma 4 latka i wydaje się słodkie ale również wtedy kiedy będzie miało lat 12 i powie nam prosto w twarz - odwal się nie jesteś moją matka. W adopcji nie zakładamy że bierzemy cudownego, pięknego aniołka który będzie dobrze wyglądał na rodzinnych zdjęciach. Większość z tych adopcji to podjęcie się opieki nad małym zranionym przez życie człowiekiem. I to powinien być punkt wyjścia i priorytet. Nie wystarczy powiedzieć - będę je kochał jak swoje. Bo tak się dzieje tylko wtedy kiedy wszystko sie układa dobrze. Kiedy następują potknięcia miłość może wyparować i wtedy trzeba znaleźć w sobie siłę do walki o tego młodego człowieka. A i tej siły czasem brakuje. Nie wolno myśleć negatywnie ale trzeba być gotowym na wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czytalam o badaniach naukowych , ktore wykazaly, ze traumatyczne przezycia rodzicow przechodza na dzieci, chocby ich nawet same nie doswiadczaly, jakos to jest w mozgu przekazywane . Poza tym geny , cechy wrodzone sa wazne - np mam dwoje dzieci, identycznie wychowane a maja kompletnie rozne charaktery, temperamenty i zdolnosci- jedno poszlo w moja rodzine, drugie w meza. Jesli ktores z moich dziec****stapi czasem dziwnie , nie tak, jakbym chciala - próbuje sobie to tlumaczyc przez porównanie do kogos z rodziny - dlaczego tak jest i jakie bedzie mialo nastepstwa , to mi pomaga, nie dzialam po omacku. Wydaje mi sie ,ze ten "zapach" o ktorym pisze autorka oznacza wlasnie cos w rodzaju nadawania na podobnych falach, na odnalezieniu wspolnych cech które ulatwiaja porozumienie. Oczywiscie chwala tym, ktorzy adoptuja dzieci, ale bywa to jednak szalenie trudne,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie - tylko problem w tym że te dzieci często nie nadają na tych samych falach co my... my tylko chcemy żeby tak było. Wybieramy je, bo wydaje nam się że pasują do naszej rodziny i mają odpowiedni 'zapach' a potem okazuje się że nam się tylko wydawało i widzieliśmy to co chcieliśmy zobaczyć. Bo one przecież są z innej rodziny. I my się musimy tych dzieci nauczyć po to by móc pomóc im wejść do nowej rodziny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 9
Ja nie twierdzę, że widzę w tym tylko przyjemność, to raczej jest tak, że uważam, że fajnie jak każdemu w życiu udała się zrobić coś dobrego, a wydaje mi się, że mi najłatwiej byłoby własnie dać dom dziecku. Jeżeli chodzi o takie dzieci to też nie jest tak że nie miałam z nimi nigdy do czynienia. Przez ok roku na studiach pomagałam w jednym z domów dziecka, gdzie były same dzieci z "interwencji", w wieku od może 6, 7 lat - w górę. W całym ośrodku było z tego co pamiętam kilkadziesiąt dzieci i tylko kilkoro nie miało żadnych przypadłości typu lęki nocne itd. Z kilkorgiem (wcale nie tych najłatwiejszych) miałam naprawdę super kontakt, jednego chłopca wręcz uwielbiałam i jakbym tylko mogła to od razu bym go stamtąd wyrwała (w jego przypadku akurat rodzice walczyli, żeby go odzyskać, z alkoholem i biedą, bardzo ich kochał). Chciałam głownie znaleźć osoby, które wlaśnie apoptowały dzieci. Nie słyszały, czytały, myślą... ale same przyjęły do rodziny dziecko, jak to wyglądało, czy to co właśnie czuły na początku, sprawdziło się później. Dodatkowo, co do argumentów że dziecko nie ma nam pasować, mamy je po prostu przyjąć na klatę i kochać, ok, trochę w tym prawdy jest ale moim zdaniem to też jest spłaszczone pojęcie świadomości decyzji. W przypadku partnera czy przyjaciół to też nie jest tak, że każda postawiona przed nami osoba stanie nam się prawdziwie bliska. Ja wiem, że to co mówię jest niepoprawne politycznie, ale myślę że jeżeli ma się kogoś naprawdę pokochać (nie ja, a cała rodzina), to w jakimś stopniu musi być "chemia" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, jeżeli szukasz takich osób, to wejdź na forum bociana. Jest tam cały dział poświęcony adopcji, wypowiedzi osób, które przez to przeszły. Sa tez na forum osoby zajmujące się adopcja na codzien i można im zadawać pytania. Tu raczej ciężko będzie ci kogoś znaleźć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość 9
dziekuję za podpowiedź :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zsazsa
Przed adopcja poczytaj Blog świetnej babki " Droga przez piekło " Tam będzie 3 K KŁAMSTWO , KRADZIEŻ I KAZIRODZTWO wiec prosze nie mowić ,ze GENY to Nic :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znam temat
Zsazsa - myślę, że taki obraz świata kreuje się wtedy, kiedy rodzina nie jest gotowa do adopcji, a jednak się na nią decyduje. Głównym powodem jest chęć posiadania dziecka, chęć tak silna, że przysłania wszystkie inne sprawy. Przy adopcji jednak moje wewnętrzne potrzeby powinny zejść piętro niżej, a przed nimi powinno stać dziecko. Jednak trudno to sobie tak ulożyć, kiedy chęć posiadania potomstwa jest celem samym w sobie. I dopóki rodzina nie zrozumie, że adopcja jest dla dziecka - nie dla nich - będzie ciężko i pod górkę. Jeśli zaś chodzi o miłość. Kiedyś jedna z matek adopcyjnych opowiadała o miłości do dziecka, które przyjęła. I na pytanie, jak pokochała "obcego" człowieka, odpowiedziała: "A jak kocha się męża/żonę?" Może banalne, ale ukazuje nam pewną prawdę - przecież w związkach też kochamy "obcego" człowieka, z nim tworzymy rodzinę. I ten człowiek też jest ukształtowany, bardziej niż dziecko, które jeszcze można wyprowadzić, nauczyć itp. Jednak na wiele musimy się zgodzić. Adopcja to poważny temat, jak ktoś wyżej zauważył, nie jest to tylko słodki bobas. Rodzice muszą miec w sobie tę siłę, która pomoże im w razie niepowodzeń, żeby drugi raz nie skrzywdzić, skrzywdzonego już dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zsazsa
Niektórych nie da sie wychować , chocbys na głowie stawał /a

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też czytałam ten artykuł w Polityce. Bardzo dobry, polecam. Tam właśnie jest napisane że sama miłość lub dawania miłości nie wystarczy do adopcji. Kochaniem nie da się rozwiązać problemów. Jest wielu adpocyjnych rodziców którzy uważają że jak dadzą dużo miłości i poświęcą wszystko że wtedy się uda. A to nie zawsze tak działa. Bo czasem dzieci tej miłości nie przyjmują. Nie wiedzą co to jest miłość i nie mogą się jej nauczyć. Wtedy pozostaje ciężka mozolna praca. Oczywiście że adoptowane dziecko można kochać i to z wzajemnością. Ale jeżeli ono nie kocha, jeżeli np notorycznie krzywdzi innych ludzi, jeżeli jego zachowania przekraczają np normy seksualne to ciężko jest tą miłość podtrzymać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Od razy powiem że nie jestem adopcyjną matką ale pracuję z dziećmi polskich imigrantów na wyspach (w ramach polskiego stowarzyszenia wspierającego polskie rodziny). I nawet w pełnych, normalnych rodzinach dzieci trafiają się bardzo różne. Usłyszenie że jesteś 'beznadziejna' jest prawdopodobnie najdelikatniejszą formą krytyki jaką można dostać :-) ale nawet to boli. Szczególnie jak wkłada się w to serce, miłość i wszelkie siły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×