Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

macierzyństwo BEZ LUKRU

Polecane posty

Gość gość

oczywiscie 80 procent kafeterianek jest idealnymi mamami, natomiast temat kieruje do tych ktorym nie wychodzi....bedac w ciazu czytalam te wszystkie madre gazetki z madrymi radami gdzie wszystko jest takie latwe proste i przyjemne ...poród jako najcudowniejsze wydarzenie, karmienie piersia nic prostrzego a placz dziecka..cóz kilka prostych rad dlaczego placze i wszystko jasne:) rzeczywistosc mnie przerosla....maly ma dopiero 2 miesiace a ja zdarzylam popelnic chyba wiekszosc tych strasznych bledow i zakazów tzn. dokarmiam go butelka i to nie z moim mlekiem ale tym strasznym modyfikowanym malo tego uzywam smoczka, jestem niezorganizowana a jak maly ciagle placze ja placze razem z nim .... czy sa tu jakies matki ktore rowniez sobie nie radza z opieka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niedawno urodziłam drugiego synka i powiem Ci że teraz jest łatwiej - przy pierwszym, podobnie jak Ty chciałam być idealna mamą, tylko kp, choć mnie to dobijało i każde karmienie to był mój płacz, zarzynałam się bo pomimo niewyspania chciałam miec idealnie w domu itp, teraz mam to w d***e - jak jestem zmęczona to nie sprzątam - masakry w domu nie ma, a wszystkim wyjdzie na zdrowie jak będe wyspana zamiast miec idealny dom, jak chce pospac w nocy 1-2 h dłuzej to daje młodemu butle z mm i nie mam tym razem nawet najmniejszych wyrzutów sumienia (za 1 razem karmiłam kp jakies 3 miesiące i to był najwiekszy koszmar - teraz mi sie nawet podoba i zamierzam karmić dłużej, ale nie na siłe i nie moim kosztem), smoczka uzywam bo mi wygodnie, śpie z synkiem bo lubię ( z pierwszym tez spalismy długo) i nawet mi sie darza raz na jakis czas wypic lampke wina:) pamietaj, nic na siłe:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tu same ideały siedzą;) to jeszcze przede mną ( rodzę za m-c) ale wiem, że nie będzie kolorowo z opowiadań wiem, że tak, ze 3, 4 miesiace trzeba, żeby się ogarnąć ale potem lekko też nie będzie... uroki macierzyństwa:0

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj ja tez tak mialam jak maly sie urodzil to do ok 6 miesieca nie wiedzialam jak byc matka. Popelnialam duzo bledow. Po 6 miesiacu wszystko sie ustabilizowalo tzn i ja i dziecko sie "dotarlismy" teraz maly ma 14 miesiecy i znowu zaczynam miec problemy poniewaz on pokazuje juz swoje widzimisie co doprowadza mnie czasem do szalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
miałam podobnie z pierwszy dzieckiem i przy drugiej ciąży nie czytałam adnych gazet z madrymi radami typu odpoczywaj gdy dziecko spi.....a jak moje spalo 2-3 razy dziennie po 15 min a tak na okraglo placz to kiedy tu cos zrobić?teraz mam drugiego skarbka nie jest kolorowo ,ale o wiele lepiej ,ale i ja się zmieniłam -jak nie daje rady to nie sprzątam i się nie przejmuje ,zdarza się ze nie wyprasuje ,zrobie obiad gotowca i jest mi dobrze i nie koleguje się z idealnymi mamami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie uważam iż sobie nie radzę, tylko nic nie jest idealne :) kwestia podejścia chyba hehe Karmiłam od początku mm, miałam cc, do 9 mca miał smoczek (sam odrzucił) ma niecały rok-wcina parówki jak szalony, karmię słoiczkami (sama też gotuje, ale co jak sobie upatrzył obiadki z gerbera :) ) z tym, że ja mam męża, który mnie wspiera, pomaga i nie wytyka błędów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość migottkaa
ciesze sie ze jest wiecej takich kobiet :) Bo na około wszystko takie łatwe proste i przyjemne...mnie dobija zmeczenie marze o pelnej przespanej nocy , nie takim "sraniu" po godzince :) aaa oczywiscie spanie razem z malym tez juz praktykuje na razie delikatnie awaryjnie tak aby chociaz troche drzemki uświadczyć bo nie ma nic gorszego niz o 2 w nocy polozyc glowe na poduszce zaczac odplywac i uslyszec charakterystyczne "miarknięcie" powodujace ból serca :) mąż......oj gdyby nie on to chyba bym sie powiesila na suchej gałęzi z bezradności :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mozna przeczytać setki książek, czasopism i artykułów i tak nie będzie się gotowym na taka rewolucję w życiu jaka jest pojawienie sie dziecka. Przed porodem myślałam ze jestem przygotowana na to co mnie czeka - niestety tylko teoretycznie. Praktyka okazała się czymś zupełnie innym. Mój noworodek nie spal tyle co te książkowe, sporo plakal a ja obwinialam sie bo nie odróżnialam płaczu dziecka (głód, zmęczenie ??) i nie potrafię mu pomóc. Ze strony położnych w szpitalu nie było żadnej pomocy. Kazda mówila co innego a ja plakalam z bezradności. Zeby mylam przez pierwsze dwa tygodnie późnym popołudniem bo wcześniej nie mialam na to czasu. Jadłam wtedy kiedy był czas a nie wtedy kiedy byłam głodna. Nie potrafiłam się zorganizować - zamiast odpoczywać prasowalam, sprzatalam i gotowalam - chciałam być perfekcyjna. Dzisiaj synek ma 3 miesiące i jest duzo lepiej. Nauczyliśmy się siebie, zorganizowaliśmy dzień a ja przede wszystkim wyluzowalam - i każdemu żyje sie lepiej. Karmie piersią, synek śpi ze mną, noszę go często na rękach - robie błędy ale nie robi ich tylko ten kto nic nie robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z czasem się "dotrzecie" z maluchami i będzie lepiej.. Zresztą, im dziecko większe, tym łatwiej je utulić w płaczu, zainteresować je grzechotką, pilotem, kluczami, komórką, czymkolwiek :P Moja ma teraz 19 mcy i czasem tak daje czadu, że szok... ;) Na spacerach zwiewa w krzaki, kladzie się w kałużach... W domu wspina się na stolik, grzejnik, po zdjęciu jej stamtad włazi kolejne 150 razy i jak sobie coś umyśli to za nic nie odpuści, chyba że jej włączę bajkę w tv, a to znowu mało pedagogiczne, więc nie włączam i ćwiczę cierpliwość i stalowe nerwy :P Krzyki, piski i bunty jak coś nie jest po jej myśli to codzienność ;) Ale i serce rośnie aż do gardła jak sama przychodzi, przytula się i daje całusa mówiąc "mama". Albo mnie głaszcze po głowie jak razem leżymy i zasypuje buziakami i mnie gilgocze, żebym się śmiała :) Jak sobie przypominam ten pusty dom bez niej, bez jej śmiechu i nawet krzyków, to nie wiem jak my z mężem żyliśmy, takie smutne mi się to teraz wydaje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja pisałam o 22:26 mąż mi na tyle pomógł, że na początku wstawał ze mną, przewijałam go on robił mleko i go karmiłam (od początku mm jak pisałam) po jakimś czasie ustaliliśmy dyżury. Teraz jak mąż jest w domu (ma wolne) to jedno wstaje w nocy, od położenia spać do 6:00 a drugie od 6:00 (z tym że Mały budzi się najwcześniej o 7) do 9-10. Jak już dopuściłam w 100% męża do dziecka :P (prawie straciłam dziecko, dlatego byłam na początku zaborcza) to dziecko miało ok miesiąca. Mąż, abym odpoczęła po całym tygodniu sam wstawał do Małego i zajmował się nim dopóki nie wstałam. Do niedawna nie rozróżniałam płaczu ;) też się naczytałam, i stwierdziłam nigdy więcej :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziecko na początku to masa zmęczenia, nudów, powtarzalności, bólu i niewyspania :) ale tak na serio te chwile nie wrócą nigdy, więc czasami warto się zatrzymać i zdać sobie z tego sprawę i zaraz patrzynasz na to inaczej...a potem....zaczyna się zabawa, satysfakcja i wielka miłość do tego człowieczka, której się nie spodziewasz.....no i ta gotowość do poświęceń, troska..... moja córcia ma 14 miesięcy...stała się dla mnie niesamowitą osobą w moim życiu, jedyną do której nie mam pretensji i dla której chcę tylko dobrego....trudno mi opisać, ale i tego się nie spodziewałam, bo nigdy nie przepadałam za dziećmi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj tak macierzynstwo jest na poczatku "okropne" zwlaszcza jak sie na to nie jest przygotowanym psychicznie .. . niby te 9 miesiecy ciazy. Dzieki mezowi to przetrwalam prawie od urodzenia karmimy mm, maz karmi i przewija go noca i wieczorem, ja w dzien sie nim zajmuje jak jest w pracy, jak wraca to znowu go z rak nie wypuszcza. W sumie moge powiedziec ze jest pol na pol kazdy robi przy dziecku te czynnosci krote woli i sie zgralismy, al bylo ciezko. Dom tylko ogarniamy zeby bylo jak przejść generalne porzadki raz na jakis czas. Wszystkie kobiety ktore same wychowuja dziecko bo facet zwial, jest w ciaglych delegacjach lub pracuje za granicą szczerze podziwiam, szacun ze dajecie rade naprawde bo to bardzo ciezka praca i nudna .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nkolssd
ja z perspektywy czasu uważam że dobrze sobie radziłam na początku, mimo że mały baby blues zaliczyłam, ale jak miał 2 miesiące było stopniowo coraz lepiej choć zdarzały się i później ciężkie momenty, ale tez się po prostu psychicznie przestawiłam, ten strach pierwszych tygodni opadł i było lżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to najpiekniejszy czas z dzidzia i tylko ulomne krowy sobie nie radza zal mi was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a mi żal ciebie, "ułomne krowy" raczej kobiety które nie udowadniają każdemu, że macierzyństwo jest super ekstra, że nie jest idealne (bo nic nie jest idealne) a to, że tak uważasz, to szacun dla ciebie, podziwiam "święte wszechwiedzące krowy" :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z dzidzia??? zaraz rzygne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tylko ulomne krowy uzywaja tak infantylnych okreslen typu dzidzia :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo macierzyństwo jest ekstra. Jest trudne, ma swoje wyzwania, wykańcza, zabiera ci życie, na początku nic nie wychodzi a i potem nie jest lekko. Ale kiedy idziesz do przedszkola na jasełka w których twoja 3,5 letnia córeczka odgrywa rolę pasterza (!!!) i w przedstawieniu mówi 2 wyrazy :-), to z jednej strony strony śmiejesz się do rozpuku z tych pierwszych nieudolnych prób aktorskich a potem masz łzy w oczach bo nie możesz uwierzyć że tak szybko rośnie... Wracasz do domu patrzysz na jej zdjęcia jak miała 6 miesięcy i mówisz sobie - kurcze ale ten czas leci. A ona przychodzi do ciebie, przytula się i mówi: 'mamo siukałam cie dzisiaj w psiedszkolu bo myślałam że nie przyslaś i było mi smutno, a potem cię zobaciłam. Bardzo się uciesiłam.' I twoje serce się rozpływa. I wiesz że warto.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Święta prawda dziewczyny, sama miałam zakładać podobny wątek- macierzyństwo to harówa, nieprzespane noce, wieczne poświęcenie, nuda i rutyna (mam nadzieję, że się to zmieni kiedyś na lepsze). I to nawet nie o to chodzi, czy ktoś sobie radzi lub nie, ale ten wieczny zapieprz, krzyki, wycie, ciągły pośpiech, zakupy, gotowanie, wszystko w biegu! Owszem kocham moje dzieci, chcę dla nich jak najlepiej- ale macierzyństwo nie założyło mi klapek na oczy, żebym nie dostrzegła tego, co mi zabrało- wolność, pieniądze, czas, przyjemność z życia. I taka jest moje drogie prawda. A dziewczyny, które twierdzą, że jest inaczej musiał mieć bardzo nudne życie przed urodzeniem dzieci!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mia ta cara
Ksiazki I gazetki ok ,ale w zyciu nie zawsze jest tak latwo jak oni to opisuja.Wszystko zalezy tylko od tego jakie masz dziecko.Moja corka jak sie urodzila to byla okropna,bylam wykonczona.Nie spala wciagu dnia sama nawet 15 min ,tylko na rekach spala dluzej.Moglam odkladac ja setki razy I sie budzila po paru min.W nocy tez nie spala tylko sie darla,noszenie na rekach do rana I tak co noc .Nie moglam nawet do toalety isc ,bo sie zanosila I powietrza nie mogla zlapac.Po 6 latach dopiero sie zdecydowalam na drugie dziecko.Balam sie jak to bedzie ,bo tu corke jeszcze trzeba do szkoly o 8.00 rano zaprowadzic(a jak dziecko zasnie o 5 rano to jak mam wybudzac)a potem odebrac.I o dziwo teraz radze sobie lepiej niz z jednym dzieckiem kiedys.Mamy staly rytm dnia ,malutki przesypia cala noc,wybudza sie czasem na jedzenie trwa to klka min i nie musze go usypiac .Maz teraz w delegacji wiec jestem sama I nie mam nikogo do pomocy I radze sobie swietnie,ale zawdzieczam to tylko dziecku,ktore nie jest az tak absorbujace.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka swojego dziecka
oj tak. co prawda gotuję samodzielnie, słoiczków nie uznaję, ale np. nie znosiłam karmić piersią - ba, nawet nie umiałam... no i dziecko jest na MM od 2 tygodnia życia. nie rozumiałam, dlaczego płacze, najczęściej płakałam też, albo zdarzało mi się walnąć pięściami w ścianę. z bezsilności, zmęczenia, złości. czasem nie chce mi się bawić, układać 20 raz w ciągu jednego dnia tych samych klocków, śpiewać piosenek, czasem mnie to po prostu nudzi. różnie bywa. dziecko ma 1,5 roku. w sumie teraz to już jest ok, może nawet mogłabym powiedzieć, że śmiesznie, fajnie, ciekawie dla mnie :) ale zdarza mi się chcieć uciec na koniec świata. albo chociaż wskoczyć do wanny i ogolić nogi po tygodniu. w domu już grzeją, a ja ciągle śpię w getrach, żeby męża nie kłuć po łydkach :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do kobity powyżej, no ok, są dzieci "łatwiejsze" i "trudniejsze" w obsłudze. Ja wiem, ze może sobie świetnie radzisz...itd, ja mam 1,5roczne bliźniaki i też radzę sobie całkiem nieźle, ale tak z ręką na sercu- nigdy nie pomyślałaś, że macierzyństwo kosztuje mnóstwo nerwów, zabiera też cały wolny czas, wszystko trzeba podporządkować dzieciom...itd. Mnie dobija właśnie ta świadomość- że przez kilka/naście lat nie będę mieć tego luzu, wolności. To jest przytłaczające!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miało być do kobiety z 23:52

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka swojego dziecka
wiesz, że piszesz pewnie do tej od jasełek :) ale ja tak sobie myślę, że z czasem się zacierają te emocje, te wspomnienia, to nasze zarzekanie się, że to pierwsze dziecko jest ostatnim i żadnych dzieci już nigdy w życiu! ... ja teraz staram się wrócić do pierwszych miesięcy życia mojego dziecka, co noc zasypiało ok. 1-2 w nocy, przy czym budziło się parokrotnie, w ciągu dnia parę drzemek po 15 minut... już mnie to tak nie stresuje jak wtedy, może mam dziś w sobie więcej luzu i wyrozumiałości? od paru miesięcy wysypiam się nawet, jednak sen jest zbawienny - zmienia nawet postrzeganie świata:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka swojego dziecka
i wiecie co mnie wkurza tak najbardziej w tym wszystkim? że się gada tyle o porodzie, jaki to ból i w ogóle ile oddechów w którym momencie, a czym jest te parę/naście? godzin w porównaniu do codziennej harówy przy już urodzonym? nikt nie uprzedził, że będę walczyć sama ze sobą... i że często przegram

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie. Pisałam odnośnie wypowiedzi powyżej Ciebie:) Jednak sen, większy spokój to dla mnie nie wszystko. Chciałabym chociaż na tydzień wrócić do czasów, kiedy nie miałam dzieci. Być chociaż na chwilę wolna od zupek, kupek, jęczenia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie zaskoczyły głównie problemy z karmieniem- mam spore piersi, siarę miałam praktycznie od połowy ciąży, nie spodziewałam się braku pokarmu, naczytałam się dużo o tym jak przystawiać, ale efekt był taki że te rady nijak się nie miały do rzeczywistości- "podaj dziecku całą brodawkę z częścią otoczki, jeśli nie wyjdzie- spróbuj ponownie"- super, a co jak dziecko zamyka buzię i ciągnie momentalnie jak tylko cokolwiek poczuje? Jak otoczki brodawek są szerokie, piersi napięte, jak mam jeszcze tą otoczkę podać? A płaskie brodawki? "spróbuj hartować, wyciągać je palcami, są też specjalne urządzenia które pomogą je uwypuklić"- super, a jak to nie działa? Albo "karm jedną piersią 15 min"- a jak w jednej miałam max na 5 min. karmienia? Spodziewałam się raczej kolek, nieprzespanych nocy, alergii i innych cudów, ale nie tego typu problemów. A inna sprawa... Ciąża planowana, chciana, dziecko wyczekane, wszędzie czytałam o tym wielkim wzruszeniu kiedy położą mi go na brzuchu... a tu nic, myślałam głównie o tym kiedy będę mogła się umyć. Długo nie czułam właściwie nic, instynkt opiekuńczy, to owszem, potrzeba zadbania żeby dziecko było bezpieczne (do przesady), najedzone, przewinięte, żeby miało czysto, sucho, ciepło, spokojnie... Ale mało ciepłych uczuć, czułości, miłości, wzruszenia... Bałam się tego, nie kumałam w ogóle co się dzieje, czy coś ze mną nie tak. Nie patrzyłam godzinami jak śpi, nie całowałam słodkich maleńkich stópek, nie uważałam go za najpiękniejszego na świecie. Miłość przyszła później, nagle i naprawdę ogromna, nie wiedziałam ze tak można pokochać dziecko, ale te pierwsze 2-3 miesiące były okropne. Marzyłam o tym żeby być mamą, ale po porodzie jak słuchałam kiedy ktoś zagaduje do dziecka "mamusia cię zaraz nakarmi, mamusia zaraz przyjdzie" albo do mnie- "no, i jak tam, mamusiu" miałam ochotę zacząć wrzeszczeć że dalej mam imię, dla nich jestem żoną, córką, szwagierką a nie mamusią!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość matka swojego dziecka
mnie by starczył chociaż weekend!!! :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mia ta cara
tak zgadza sie ,ze wszystko trzeba podporzadkowac dzieciom.Tylko gdy decydujemy sie na dziecko ,powinnismy zdawac sobie sprawe ,ze bedzie czasem ciezko,ze bedzie brakowac nam wolnosci itd.Wiadomo bywaja takie dni kiedy puszczaja mi nerwy i chce odmiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
He, otóż to! Nikt nie uprzedził, że to będzie aż tak wykańczające! Owszem, są chwile beztroskiej zabawy, śmiechu, dumy z tego jak rozwijają się nasze pociechy, ale nie oszukujmy się- to są chwile przeplatane codziennymi zmaganiami z rutyną, obowiązkami i zmęczeniem:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×