Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość vink

Trauma po porodzie

Polecane posty

Gość gość
jak mogli kroić cię na zywca....boże, widzicie, a cały świat nie robi nic ztym, ze każdego dnia zwierzeta tak giną w swoich kaźniach...;-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co ja mam powiedzieć ? miałam mieć cc ,wszytsko zaplanowane , ja nie przygotowana na poród sn wogóle, zajezdzam do szpitala , lekarz oznajmia że dziecko nie żyje i trzeba rodzić naturalnie , moje ciało nie przygotowane na poró 36tydz nie reagowalo na zadne kroplowki , zastrzyki , dopiero jak mi włozyli taki cewnik t=któy na sile rozpychal wszytsko , zaczol sie koszmar, od razu bole krzyzowe przez 8 h a na koncu lekarz z polozno wyciskali dziecko ktorego nie dalo sie urodzic bo byla taka krótka pępowina i dodatkowo owiniecie ze musieli naciąć pępowine we mnie ,przy skórczach partych żeby wydostac dziecko .. i na koniec nie było tej nagrody w postaci płaczu .. tylko okropna cisza .. fakt faktem szybko doszłam fizycznie do siebie , od razu poszlam sie myć itd ale to chyba dlatego ze byłam w takim szoku ze nie czulam bólu jak usiadłam na tyłku po kąpieli bo się zapomnialam... jakby moje dziekco miało życ , jestem w stanie przezyc ten horror jeszcze raz , ale dla następnego dziekca nie ejstem w stanie sie tak poświęcić , niby mam załatwioną cc ale jak mi ktos kaze rodzić sn to biore nóz albo co kolwiek i zaczne straszyc lekarzy zeby mnie cieli bo inaczej sie zabije

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moj porod trwal 3 godz., przyjechalam do szpitala z poltora centymetrowym rozwarciem, niespelna 3 godz pozniej dziecis bylo na swiecie, nie mialam nawet czasu na zlapanie oddechu miedzy skurczami. prosilam o smierc. bylam przygotowana na bol ale nie sadzilam ze skorcze od razu beda co 4 minuty, w moim szpitalu znieczulenia nie 'z braku anestezjologow' a gaz 'sie.skonczyl'. smutne bo zawsze chcialam dwojke. ale nigdy wiecej. naprawde modliam sie o smierc :(. teraz mysle ze moze kiedys.. z zalatwiona cesarka, moglabym sie zastanowic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego przy martwym porodziekażą znosic dodatkowy koszmar w postaci sn?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozmawiałam na ten temat z moją matką (zwolenniczka sn) i wg niej rodzenie martwego dziecka to nic takiego bo jej znajoma rodziła i było ok :O więc może takie podejście ma więcej osób jestem na psychologi z punktu widzenia psychiki kobiety nie ma ŻADNYCH powodów by zmuszać ją do czegoś takiego x ogólnie jak czytam te wpisy to się utwierdzam w decyzji, że nie chce w czymś takim z własnej woli uczestniczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego kobiety po długich porodach zabierają do siebie prawo nazywania ich traumatycznymi, oburzając się że kobieta po wyjątkowo szybkim swój określa mianem traumy??? W październiku urodziłam swoje trzecie dziecko, ledwo zdążyliśmy do szpitala, wszystko tak szybko się potoczyło że moja głowa nie zdarzyła się przestawić na "porodowy tryb". Owszem, wiedziałam doskonale ze każdy kolejny może być szybszy ale tutaj to sytuacja uległa zmianie w ciągu kilkunastu minut..do szpitala jechałam z partymi, urodziłam pół godziny po przyjeździe (czekałam aż mi wody do basenu naleja no i wiadomo-badanie, formalności itp), bólu nie jestem w stanie opisać słowami, jeszcze będąc w domu nie dawałam sobie z nim rady (gdzie przy dwóch poprzednich dało się go "rozchodzić". Skurcze nie narastaly stopniowo, nie było tego szczytu natężenia tylko od razu przeżywający ból :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
O, ludzie... Gościu z 6 lutego - naprawdę zaczęli Cię kroić na żywca?? :o aż się wierzyć nie chce... ja też nie mogę się otrząsnąć ze wspomnień porodowych i okołoporodowych... (urodziłam niespełna sześć tygodni temu) wciąż do mnie wracają tamte chwile... pamiętam twarze koleżanek z patologii ciąży, lekarzy, położnych, a nawet salowych... Rodziłam przeszło dwadzieścia cztery godziny... od 6 rano jednego dnia do 10.40 następnego. Oksytocyna (cztery pompy), przebicie pęcherza płodowego, a w międzyczasie bezsenna noc pełna regularnych bóli (a personel twierdził, że to nie skurcze...). Gdyby nie pomoc męża, nie dałabym rady... drugiego dnia tych męczarni byłam przekonana, że umrę... Na koniec zostałam nacięta, choć bardzo starałam się tego uniknąć, i przez dwa tygodnie, podmywając się, wyłam z bólu i poczucia krzywdy. Nie wiem, co zrobić, żeby choć częściowo zapomnieć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo wam współczuję, najlepiej udajcie się do psychologa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zamiast myśleć i wspominać do psychologa dziewczyny i leczyć sie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mi tez nie chce sie wierzyc ze "kroili mnie na zywaca" ale dzieki temu moje dziecko zyje....od dnia porodu minol juz ponad rok, kiedy zblizala sie data pierwszych urodzin mojego dziecka zamiast sie cieszyc to przezywalam, szczerze mowiac przez rok nie bylo dnia w ktorym bym nie myslala i nie przezywala wszystkiego od nowa...dopiero kiedy opowiedzialam o wszytskim mezowi , kiedy wyrzucilam z siebie to ze dzien porodu uwazam za najgorszy dzien w zyciu (pomimo ogromnego szczcescia z narodzin dziecka), kiedy powiedzialam mu ze czuje sie tak jakby czesc mnie tam umarla, kiedy stwierdzilam ze musze szukac pomocy psychologa wtedy kiedy przyznalam sie sama przed soba ze nie radze sobie z ta sytuacja... wtedy wszystko ze mnie zeszlo....od kilku tygodni nie mysle juz o tym...klade sie spac bez poczuciem krzywdy jaka mnie spotkala...ale trwalo to rok.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jest to wina pacjentek bo są zdewociałe i krępują się Własnego partnera podczas badań czy porodów ciemno gród!!! Mamy Prawo Pacjenta ust 2008 r art 21 które pozwala na obecność osoby bliskiej przy badaniu i zabiegu nawet w Szpitalu decyduje o obecności Pacjent!!Nawet przy CC gdy jest zastosowana tzw blokada a nie znieczulenie ogólna tzw uśpienie!!Gdy wyprosi personel medyczny płaci odszkodowanie pacjentowi za ubezwłasnowolnienie pacjenta!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:48 wez kobieto nie udzielaj sie chociaz na jednym topiku czy ty masz w ogole cos innego do powiedzenia oprocz badania z mezem porodu z mezem i paragrafow i tych twoich wypocin każde zdanie takie samo lecz sie dziewczyno powaznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja rodziłam 7 lat temu i nigdy więcej. Do tej pory jak wspominam to mam łzy w oczach. To nieprawda że ból się zapomina. Jeśli kiedyś bym wpadła to tylko cc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuje wam dziewczyny.. mam nadzieję, że te co pisały tutaj jako pierwsze jakoś dały radę poradzić sobie z tym strasznym doświadczeniem.. U mnie minął trochę ponad rok od tamtej chwili, jednak co jakiś czas czarne myśli wracają... Tuż po swoim porodzie zasnęłam i obudziłam się dopiero po ok. 20 godzinach - dziecko w tym czasie było na intensywnej terapii. Po przebudzeniu nie pamiętałam niczego i żałuję, że w końcu wszystkie wspomnienia do mnie wróciły. Gdyby nie to, że w końcu się wyleczyłam a moje dziecko na szczęście ostatecznie jest zdrowe - nie dałabym rady żyć. W dniu porodu czułam się odarta z wszelkiej godności.. Zdana na łaskę innych osób, modliłam się o śmierć. Miałam nadzieję, że z czasem mi przejdzie.. liczyłam na to, że sama przed sobą przyznam "przesadzasz, nie było tak źle". Niestety.. było. Może potrzebuje więcej czasu, a może po prostu nie nadaje się do rodzenia. Również, tak jak jedna z dziewczyn, przez kilka tygodni - korzystając z zagłuszającego szumu wody - stałam pod prysznicem i wyłam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moj porod 3 godziny i bol ktorego nawet nie potrafilabym wczesniej sobie wyobrazic. Pierwsze pol godz ok, coraz mocniejsze skurcze ale z przerwami, potem juz nie mialam przerwy miedzy skurczami w ogole. Jeden naplywal za drugim. Wylam z bolu jak zwierze. Myslalam ze umieram, chcialam zeby mnie dobili. Jak po wszystkim polozyli mi dziecko na brzuchu to wcale nie poczulam tej slynnej fali milosci, nawet nie popatrzylam na nie. Dziwilam sie ze żyję i histerycznie balam sie zeby bol nie wrocil. Wszystko poszlo dynamicznie ale za jaka cene... pomimo naciecia popekalam, mialam ponad 20 szwow. A czemu wszystko tak szybko sie rozkrecilo? Bo oczywiscie musialam na dzien dobry dostac dawke oksytocyny jak dla konia, przeciez jako pierworodka za dlugo zajmowalabym porodowke a byl problem z miejscami. NIGDY WIECEJ NIE ZDECYDUJE SIE NA DZIECKO bo boje sie ze nawet jak zalatwie sobie cc to cos pojdzie nie tak i kaza mi rodzic sn.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlatego lepiej zalatwic cc w prywatnym szpitalu. Skoro stac na 2 dzieci to chyba i te 6-10 tys sie znajdzie na godny porod. Ja nie zaluje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu dziewczyny... brak slow. Wspolczuje Wam :( ja mialam cc podczas, ktorego zaczela zwalniac mi akcja serca... bylam znieczulona tylko od pasa w dol wiec widzialam co sie dzieje, chociaz chyba nie do konca bylam tego swiadoma... wiem, ze caly czas wymiotowalam :/ lekarze wpadli w panike i pytali czy jestem na cos uczulona a ja nie wiedzialam o co im chodzi :( tylko caly czas powtarzalam "bede wymiotowac" :/ w dodatku "rodzilam" wczesniaka. Nie wiedzialam czy bede zyc i ja i dziecko... moj maz mowil, ze cc trwalo 30 min a mi sie wydawalo, ze cala wiecznosc... pozniej nie moglam wstac po cc, poprostu nie dawalam rady, kazda proba konczyla sie zawrotami glowy, ogromna dusznoscia i bolem serca, pluc. Jedyne co moglam zrobic to zwiesic z lozka jedna noge... pielegniary w kolko powtarzaly ze dzwonek jest tylko jak dzieje sie cos powaznego... wiec lezalam bez picia i jedzenia dwa dni, na zakrwawionym podkladzie... nikt sie nie interesowal, meza nie wpuscili, a ja nie moglam wstac do dziecka, jedyne co mialam to zdjecie malej, ktore przeslal mi maz, w chwilach zalamania patrzalam na to zdjecie i tylko dzieki niemu jakos przetrwalam. Z perspektywy czasu wiem, ze szpital popelnil sporo błędów..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój poród nie był traumą miałam indukcję szybko poszło dostałam morfinę,gaz.Położne miłe pomocne poród odbierała mi Polka cudowna dziewczyna rodziłam w Uk ale drugiego dziecka nie chcę z czystego egoizmu.Współczuje wam naprawdę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak rodziłam to uslyszalam ze gazu nie ma, skonczyl się (na znieczulenie oczywiscie sie nie zalapalam). Gaz się znalazl w 5 minut jak zaczelam sie tak drzec, ze mnie na innych oddzialach slyszeli :D po prostu trzeba bylo po niego pojsc do innego pomieszczenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Holandia? Jej, myślałam że to kraj gdzie nie ma większych zasad... z jednej strony marihuana, prostytucja, eutanazja - to nic dziwnego a z drugiej kobiecie zakazują cesarskiego cięcia???!!! Autorko, nie ma tam prywatnych klinik? Załatw sobie cesarskie cięcie - można rodzić bez bólu i traumy. Ja przed zajściem w pierwszą ciążę miałam zapewnienie o cc - na życzenie . Przeszłam je super i nie mam żadnych zastrzeżeń i negatywnych emocji. Teraz jestem w drugiej ciąży i też będzie cc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ha ha narzekacie na cc a po naturalnym placz ha ha ja mialam cc lajcik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no wlasnie, placz. ja zaluje ze dalam sie namowic na sn. i nie dalam sie namowic dlatego ze to takie piekne i wieksza wiez z dzieckiem i inne tego typu bzdury tylko z czystego pragmatyzmu - lekarz prowadzacy goraco mnie na sn namawial bo niby szybciej dojde do siebie i ten typ porodu mniej obciaza organizm. jakos nie doszlam szybko do siebie bo przez 3 tygodnie nie moglam usiasc na d***e i mialam lzy w oczach karmiac mala na siedzaco a inne pozycje np na boku nam nie wychodzily. miedzy innymi dlatego zrezygnowalam z kp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt mi juz nie wmowi ze porod sn to taka piekna naturalna sprawa. moze kiedys bylo inaczej jak porod sie toczyl swoim rytmem bez zadnego przyspieszania farmakologia i kobiety instynktownie przyjmowaly pozycje sprzyjajace rodzeniu. teraz cie poloza na to przeklete lozko porodowe i lez sobie z nogami do gory jak ci d....upe rozrywa na zywca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodziłam 15 godzin. Bez znieczulenia oczywiście... Bóle zaczęły się wieczorem wiec nie spałam cały dzień, noc i kolejnego dnia do 15 trwał poród... Nie miałam siły przeć, dałam się i błagam żeby ktoś mnie zabił bo nie zniose więcej bólu... Nie rozcieli mnie ale popękalam. Założyli mi 12 szwów. Nie mogłam dojść do siebie przez kolejne tygodnie.. Non stop myślałam o tym bólu i o wszystkim co przeszłam. Teraz po 2 latach znów jestem w ciąży i jedyne o czym myślę to strach. Wolałam żyć w niewiedzy... Teraz kiedy już wiem czym jest poród jest mi ciężko z myślą że znów mnie to czeka. A jak słyszę od jakiegoś znajomego którym często jest facet oczywiście, że poród to pestka i kobiety się uzalaja nad sobą to mi się nóż w kieszeni otwiera. Co z tego ze kiedyś kobiety rodziły w polu? Nie mamy KIEDYŚ TYLKO TERAZ. I skoro medycyna jest zdolna dać mi coś na ten straszny ból to czemu tak wiele kobiet jest traktowanych na porodowce jak zwierzęta... A jak już słyszę ze położna coś mówi o rozkładaniu nóg i krzyczy na pacjentke to słabo mi się robi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DrugiBrzeg
Trzeba być bardzo uważnym w tym temacie, gdyż traumatyczny, trudny poród może być przyczyną rozwinięcia się depresji poporodowej, a trzeba pamiętać, że depresja poporodowa może się pojawić nawet ponad rok po porodzie. Wsparcie bliskich jest tu bardzo ważne, ale nie wszystko można w ten sposób osiągnąć, czasami trzeba udać się po pomoc do specjalisty. Polecamy artykuł http://www.psychologiczny.com.pl/art/45,jak-rozpoznac-objawy-depresji-poporodowej Gabinet Psychologiczny Drugi Brzeg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AniaSSSS
cieszę się, że znalazłam to forum. Kolejny dzień leżę i ryczę, bo "wspomnienia" z porodu wróciły, a ja za każdym razem kiedy to się dzieje mam poczucie, że jestem beznadziejna i tylko się nad sobą użalam. Myśl o porodzie zawsze wywoływała u mnie strach, więc od kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży chciałam zapłacić i mieć cc, ale dałam się namówić lekarzowi, mężowi, rodzinie i tym kolorowym gazetkom dla mam, że poród sn jest taki cudowny... Ok, racja, mogłam iść w zaparte, że chcę cc, więc nie powinnam mieć do nikogo pretensji. Mój poród trwał 24 godziny. Kiedy trafiłam na porodówkę w środku nocy usłyszałam, że znieczulenia zo nie dostanę, bo jedyny (!) anestezjolog jest przy cesarkach i nie znajdzie dla mnie czasu (dodam, że był to jeden z większych szpitali gin-położniczych w W-wie). No a gaz się skończył. Już wtedy ból był taki, że nie byłam w stanie dojść do toalety, więc sikałam tam, gdzie stałam (stałam, bo w pozycji leżącej ból był wręcz nierealny). No a potem przyszedł tzw. kryzys siódmego centymetra. Podobno przy 7 cm boli najbardziej - prawda. Rozwarcie 7 cm miałam od godziny 3 nad ranem do 11 rano. Byłam pewna, że jeżeli nie zejdę z bólu to rozerwie mnie od środka. Przy każdym skurczu przewracałam się na podłogę, bo nie byłam w stanie ustać na nogach. No i ten strach. Mi już było wszystko jedno, ale bałam się jak nie wiem o mojego synka! Aha, do tego były jeszcze położne, które - chyba dla poprawy mojego samopoczucia - przez kilka godzin oszukiwały mnie, że mam już 9 cm rozwarcia i że lekarz o wszystkim wie. No i przyszedł lekarz... włożył rękę i stwierdził, że nadal jest 7 cm, skurcze są zbyt rzadko, a na położne nawrzeszczał za to, że nic mu nie mówiły, że to tak długo trwa! Jak to usłyszałam to już nie miałam nawet siły płakać... Zaordynował, że mam dostać znieczulenie w kręgosłup (mówi się, że znieczulenie można dostać przy rozwarciu max.3-4 cm, ale jak widać przy 7 cm też można...). Po znieczuleniu było duzo lepiej i wreszcie coś ruszyło. Odeszły wody. Czyste. Ufff. No i zaczął się kolejny etap dramatu. Główka nie wstawiała się w kanał. Tętno spadało. II etap porodu przeciągnął się do 2,5 godziny. Jak przyszedł lekarz i powiedział, że musi być szybko cc to popłakałam się ze szczęścia. Nie spodziewałam się, że szybko to znaczy naprawdę szybko, bo zaczęli mnie ciąć zanim znieczulenie mi weszło. Myślałam, że tak ma być, że pośpiech i wogóle, ale jak poczułam ten ból, kiedy chirurg włożył mi rękę do brzucha zaczęłam się drzeć i ululali mnie jakimś gazem. Ale cesarka na żywca i tak była sto razy lepsza niż bóle porodowe.Tyle o samym porodzie. Krótko mówiąc "wesoło" było. Potem byłam w takim szoku, że nawet nie czułam bólu. Rano normalnie wstałam i poszłam pod prysznic. Moja współlokatorka (też po cc) nie mogła uwierzyć, bo sama nie mogła się jeszcze ruszyć. Nie mogę przeboleć tego, że przeżycia tego porodu poniekąd odebrały mi tę pierwszą radość z tego, że zostałam mamą, bo byłam tak wycieńczona, że nie byłam nawet w stanie myśleć. Zachowywałam się jak automat - przewijanie, karmienie, przewijanie, karmienie, a jak synek spał to gapiłam się w sufit, bo ze zmęczenia nie mogłam usnąć. Minęły już 4 m-ce, a ja dalej ryczę całymi dniami, a do męża mam ogromny żal za to, że nie wspierał mnie w decyzji o cc mimo, że mówiłam mu jak bardzo boję się porodu. Chciałabym, żeby mój kochany synek miał rodzeństwo, ale poród sn nie wchodzi w rachubę. Jeżeli nie dostanę papierka ze wskazaniem do cc to zapłacę, nawet jeżeli miałabym się zapożyczyć. Dziewczyny, proszę nie bójcie się mówić o swoich przeżyciach, bo jak widać nie jesteśmy odosobnione, a wszystkim nam to pomoże. Niestety panuj***ardzo bolesne przekonanie, że kobiety narzekające na trudy porodu "użalają się nad sobą" albo, że są złymi matkami, bo zamiast się cieszyć, że wszystko się dobrze zakończyło to jeszcze mają czelność narzekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość AniaSSSS
zapomniałam dodać, że uczęszczam na terapię, bo chyba sama nie dałabym rady się ogarnąć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poród to jest rzeźnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"to jest taki ból że nie wierzysz że może tak boleć, dla mnie to było tak nierealne że czułam się jak na filmie, jak na haju.." Ja miałam identyczne myśli w czasie porodu, dokładnie tak to opisałaś jak ja czułam, zaraz po byłam w szoku, całą noc nie zmrużyłam oka z powodu szoku, miałam oczy szeroko otwarte i patrzyłam w sufit, myślałam sobie że nigdy tego koszmaru nie zapomnę i nigdy nie zajde w ciążę, ale z miesiąca na miesiąc coraz mniej myślałam o tym, w teraz w ogóle o tym nie myślę. Dziwne to. Moje dziecko ma 2,5 roku i wiem że byłabym skłonna zajść w drugą ciążę ale nie zachodzę z innych powodów niż wizja porodu. A nawet bym powiedziała że bardziej przeraża mnie teraz w obliczu opieki nad pierwszym dzieckiem wizja 2 miesięcznych nudności oraz wymiotów które wcześniej przeżyłam. Wcześniej chociaż mogłam leżeć jak sie źle czułam a teraz jakby mnie ciągło na wymioty to nie mogłabym leżeć, musiałabym chodzić, gotować, być aktywna i zajmować się dzieckiem. Nie wyobrażam sobie tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×