Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

sól_w_oku

Nostalgicznie....

Polecane posty

Czy ktoś się tak już czuł? Jak się można z tego wyleczyć? Życie takie -podobno- cudowne, a mnie ostatnio wszystko jedno :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość berbelucha
pogadaj z Noxelią o tym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gerta
ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie narzekajcie gdy jestescie zdrowi .Nawet nie macie pojecia ile chory oddalby za zdrowie .:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się cały czas tak czuję. nie umiem przeżywać szczęścia w czasie rzeczywistym. rozmawiałam o tym z psychologiem i to jest związane z moją osobowością skłonną do depresji (w sensie zaburzeniem), więc wiele Ci nie pomogę, bo Tobie chodzi pewnie o taką zwykłą nostalgię, a nie mechanizm obronny uciekania w przeszłość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psycholog nie jest zły... Mnie raz próbowano z grubej rury posłać do psychiatry, ale się nie dałam... Nie potrafię się odnaleźć w rzeczywistości i nie jest tak od wczoraj. Ale nie wiem jak to zmienić. Od dawna tak masz? Opowiesz mi o tym więcej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
od zawsze. psycholog musi być dobrze dobrany no ja miałam... zespół rzeczy, które mnie męczył od zawsze. i takie okresowe doły. myślałam, że to normalne, że ktoś musi mieć przej***** i że to właśnie jestem ja. i że przecież ludzie tak cierpią, nie mogę narzekać. no ale z****** stan emocjonalny był cały czas. i po prostu stała się zła rzecz, którą jakbym była normalna to bym zniosła pewne. a tak miałam załamanie nerwowe... nie chce o tym pisać. i trafiłam do psychiatry z depresją. ale się okazalo, że po prostu mam za dużo problemów z psychiką - zaburzenie osobowości, czyli cały zespół źle działających mechanizmów obronnych. no i skierowano mnie do psychologa. to było parę lat temu. i chodzę do dziś. choć powinnam mieć terapię. ale nie potrafię się zdecydować, wisi mi to wszystko. może jakby mnie naprawili to bym nie miała tych epizodów depresyjnych. w każdym razie nigdy nie miałam tak, że jestem spokojna i zadowolona "na swoim miejscu" tylko we wspomnieniach jest dobrze i roz******la mnie, że to już nie wróci. moja jedyna ucieczka od rzeczywistości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie gniewajcie się ale czasem mam wrazenie ze niektorym przydałaby sie ciezka choroba zeby zobaczyli co stracili ....:-( Co ja bym dała za miesiąc bez bólu ..:-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
niekoniecznie tak to działa. cierpienie nie uszlachetnia, cierpienie innych nie pociesza, a takie gadanie tylko alienuje osobę z depresją. choć oczywiście bardzo Ci współczuję 🌻 a co Ci się dzieje?:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem, tak mi się wydaje, nie chcę obrazić twoich uczuć. Sama nie mogę sobie miejsca znaleźć, tak jakbym tkwiła we śnie. Nie ma priorytetów, nie ma większych planów na przyszłość, która nieco mnie przeraża. I wydaje mi się, że szczęśliwi ludzie udają, bo przecież jak można być szczęśliwym?! Nie umiem stworzyć zdrowej relacji z płcią przeciwną. Ta obecna opiera się na wielkiej ilości kompromisów z mojej strony. Na siłę udaję, że jestem normalna jak inni, rodzice się tak nie martwią... Może ja po prostu jestem aspołeczna, nie wiem :( Jakby szukam samej siebie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
też udaję, że jest lepiej niż jest, bo mnie to upokarza, że ktoś by wiedział... dlatego na początku trudno mi się się było otworzyć przed psychologiem i mówić o tym... jakim czuję się ś****wem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mi się zawsze wydawało, że każdy jest ode mnie szczęśliwszy. nawet jak miał gorzej ode mnie. a co do tej nostalgii to fajna rzecz, możesz sobie wyidealizować przeszłość:) mi się w ogóle wyrobił drugi wymiar i rzeczywistość obchodzi mnie coraz mniej:) to fajne, tylko się boję, że kiedyś się całkowicie odetnę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie jesteś... Najgorsi są ci, co krzywdzą innych i nie widzą w tym nic złego. My krzywdzimy siebie... Ja sama nie mam z kim poważnie pogadać, wyśmieją, nie zrozumieją, będą się zachowywać inaczej... Czegoś po prostu człowiekowi brakuje. Poczucia bezpieczeństwa? Nie wiem właściwie. Gdybym wiedziała może nie czułabym się tak jak się czuję kiedykolwiek nie muszę udawać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja się w sumie uczę udawać. i jakoś nie to, że mam więcej znajomych, ale łatwiej mi w towarzystwie:) udawanie jest spoko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie miałam na myśli chorych na depresję .Wiem co to znaczy bo dodatkowo z nia sie zmagam .Pozdrawiam i mam nadzieję ze terapia Wam pomoże .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie dla mnie, jeśli ktoś udaje usilnie, że mnie lubi. Nie wszystkim, to udawanie wychodzi ;) W sumie ja też udaję dla dobra sprawy, ale nie powiem, żeby to było wygodne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a co Ci jest, gościu? ja w ogóle nie lubię użalania ani nad sobą, ani nad kimś. trzeba pomagać sobie, albo innym a nie płakać nad rozlanym mlekiem i rozdrapywać rany. chyba, że to forum, albo pisanie poezji :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale ja nie udaję, że kogoś lubię, jak nie lubię. najczęściej udaję, że jestem kimś innym. jestem dobrą obserwatorką. albo udaję, że jakiś szczegół, który mnie zainteresował w rozmowie, interesuje mnie bardziej. żeby było o czym rozmawiać w rozmowie używam krótkich zdań. to też wbrew pozorom działa. sprawiasz wrażenie, że nie gadasz tylko o sobie. ludzi g***o interesują Twoje przemyślenia. szczególnie osoby, które długo były samotne mają z tym problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak... Tylko chodzi o niemal całą rodzinę mojego faceta. Nie chcę mu robić siary czy przykrości będąc na tyle szczerą, na ile bym chciała. A tak poza tematem, nie powinny już Panie spać? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja piszę. więc nie będę spać. kawka. nie wiem, dla mnie to jest niewytłumaczalne być w związku i jeszcze się użerać. gra niewarta świeczki. a gdy w grę wchodzą krewni i znajomi królika to już w ogóle... jakieś k*****. zatargi z teściową, wtf? jestem zdecydowanie zbyt nieszczęśliwą osobą, żeby sobie niszczyć życie jeszcze bardziej. moja depresja mnie wystarczająco dowartościowuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poczucie humoru też masz wyuczone? ;) Cóż, zakochałam się w nim, rodzinkę poznałam "przy okazji"... niewiele tu do dodania. Mogę spytać, co piszesz? Jakąś pracę? Czy tylko tutaj, na kafe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pracę mgr i parę innych na studia. tak skaczę, nie umiem robić jednej rzeczy naraz. ja też się zakochałam, ale to jeszcze nie powód, żeby się z kimś męczyć. w ogóle na wszystkie stabilne związki mam w******** a już męczenie się z czyjąś rodziną gdyby ktoś poznał moją rodzinę, szczególnie matkę, s********ł by ode mnie w podskokach. i czy to fair? ja całe życie staram się być inna inna od nich. czy to fair, że to rzutuje na relację? pewnie kochasz swojego mężczyznę z torsem i zarostem tylko po prostu on jest za bardzo rodzinny i to rzutuje na związek:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie. A ja swą rodzinę zostawiłam w Polsce... dla niego. Zakochanie to okres w którym zgadzam się chyba na wszystko. a potem siedzę i się zastanawiam, jak bardzo "upita" tym byłam, bo kac przeogromny. Wkrótce po tym nostalgia wraca. O czym praca? I jak Ci idzie, koleżanko?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
idzie tak.. ni ch*j i wydra. a praca bardzo ciekawa, ale nie chce tu pisać. zakochanie to taki stan upojenia, nie? :) ja byłam raz zakochana, to myślałam, że nogi rozłożę, choć asem jestem, ale koleś był k***a tak pociągający:) i mnie na 80% chciał. ale niestety, zbyt piękne, by było prawdziwe:(smuteczek:( ja go chcę. miał fajny tors.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
znaczy nogi rozłożę dla niego, bo ja w czynnościach seksualnych nic nie pociąga. a w rewanżu bym... np. go polizała w uszko:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
poplątałam, bo... ja wiem, że sobie w życiu sama poradzę, rodzice zawsze pomogą. u niego inaczej. ale czasem mysle ze to nie moja sprawa. i nie wiem. jestem p*******.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tez tak mam. piona. wole sie tulic cala noc niz godzine "kochac". chociaz ciało by chciało... :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×