Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość IggysMum

radość macierzyństwa

Polecane posty

Gość IggysMum

Piszę trochę z bezsilności, trochę z bezradności ale też z wielkiej miłości do mojego dziecka. Myślę, że wiele mam mnie zrozumie...Mam 3-miesięcznego synka, był planowany, wyczekiwany i bardzo kochany od fasolki w brzuchu. Minęło już trochę czasu i ciągle się go uczę ale czasem już opadam z sił :( powinno być coraz lepiej ale mam wrażenie, że jest odwrotnie...każdy dzień zaczynam z myślą, że będzie dniem płaczu mojego dziecka, płaczu bo budzi się, płaczu bo nie może zasnąć, bo boli brzuszek, bo głodny...ja wiem, że każda matka to przechodzi ale czy tylko mi się wydaje, że moje dziecko jest największą marudą na świecie? są momenty cudowne, patrzę jak się rozwija, coraz więcej umie ale pomiędzy jest płacz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość typiara
Ale co my mamy Ci poradzić tak będzie i nastaw się lepiej na to,potem podrośnie przewróci się na dworze płacz,w sklepie coś zobaczy płacz itd-pisze ci to mama 5 latki już.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a no niestety :) u mnie zaczęło być lepiej po 5 miesiącu. Nawet stwierdziłam, że jak rodzić to od razu 5-miesięczne dzieci :D Macierzyństwo to ciężki kawałek chleba- osobiście myślałam, że będzie lżej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem mama dwumiesiecznej coreczki. Grzecznej coreczki, ktora malo marudzi, ale jak to niemowlak troche poplacze:-) I powiem ci ze tez mam czasami ochote schowac sie przed calym swiatem.btak samo byla w pelni planowanym dzieckiem, kocham ja calym sercem, ale zmeczenie nowa dla mnie sytuacja czasami daje o sobie znac. Ja zawsze ciezko znosilam nowosci wiec poczatek macierzynstwa daje mi popalic. Pocieszam sie ze potem bedzie tylko lepiej, nawet jezeli malutka dalej bedzie plakac, potem marudzic, potem sie nudzic i znowu marudzic, to ja z kazdym tygodniem radze sobie coraz lepiej i fizycznie i psychicznie! Rozumiem cie autorko, ale spodziewaj sie tez komenatrzy ze dziecko to nie lalka i jestes wyrodna matka. Obie wiemy ze tak nie jest ale kafeteryjne matki potrafia byc podle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja nie narzekam - mam 4 miesięczną córkę. jest płaczliwa jak każde dziecko, marudna jak każdy znudzony człowiek, ale bardziej mnie męczą nieustanne pytania - czemu to dziecko tak płacze, moich rodziców albo teściów - już nawet zaprzestałam reagować i totalnie ignoruje od czasu do czasu stwierdzając, że płacze bo ma do tego pełne prawo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Spodziewałam się odpowiedzi w stylu wszystkie dzieci płaczą ;) ja to wiem, ale bardziej doskwiera mi bezradność, że nie umiem temu malutkiemu człowieczkowi pomóc, najedzony, pielucha sucha a on marudzi, złą robotę robią oczywiście nieprzespane noce i zmęczenie ... i chyba już opisanie tego mi trochę pomogło ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pocieszę. Będzie albo lepiej albo gorzej sprawa indywidualna. Ja jak miałam takie dziecko jak Ty (mówię o pierwszym), to było super. Mało płakał, jadł i dużo spał. Gorzej zaczelo być jak skończył 9 miesięcy, zaczął się poruszać i rozrabiać. Dziś ma 3 lata, pod wieloma względami jest lepiej pod innymi gorzej. Lepiej, bo juz nie mamy pieluch na przykład, ale za to majteczki i rajstopki czasem sa zmieniane 3-4 razy dziennie, bo woła siku, biegnie do lazienki i w międzyczasie popuśc****are kropelek, ale zmienić trzeba. Lepiej, bo był problem z jedzeniem, ale sie poprawia, choc warzyw nie jada. Lepiej bo poszedl do przedszkola, ale za to choruje i właśnie zwymiotowała antybiotyk. I tak dalej. A córeczkę mam 11 miesięczną i strasznei było przez pierwsze 5 miesięcy, potem coraz lepiej, a od jakiś 2 miesięcy sama słodycz. Oooo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ahlanna
Myślę, że to w dużej mierze kwestia nastawienia... albo mam "złote dziecko". Teraz jestem mamą siedmiomiesięczniaka, na początku trochę byłam spanikowana, ale potem nastawiłam się, że te pierwsze miesiące (zwłaszcza 6 mcy urlopu macierzyńskiego) to czas dla dziecka - po to dostałam urlop, żeby się nim zajmować, on był (jest) najważniejszy. Ja bardzo długo czekałam na synka, kilka lat, więc inaczej to doceniam, to jest teraz moje życie, delektuję się nim, czerpie radość ze stanu w jakim jestem teraz, nie rozpamiętuje jak było kiedy byliśmy tylko we dwoje, nie tęsknie za imprezami tylko cieszę się np.. ze spaceru z dzieckiem. Od początku dbałam o to, żeby np. się nie zaniedbać, nie zaniedbać domu, ale nie wypruwam sobie żył, żeby wszystko było cacy, np. generalnie nie gotuję obiadów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ahlanna
No i mam świadomość, że nie ja pierwsza i nie ostania, więc jak nie mam dać rady? Opieka nad jednym zdrowym dzieckiem to nic trudnego, co innego już dwójka(i więcej) z małą różnicą wieku albo chore dzieciątko... Inaczej jest tez kiedy wróciłam do pracy, trzeba się umieć zorganizować, ale dziecko nauczyło mnie sprawnego działania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musisz sobie uświadomić, że lepiej nie będzie przez parę ładnych lat! większe dziecko będzie jeszcze bardziej absorbujące, jak zacznie się poruszać, później jak będzie miało 2-3 latka itd.! Każdy okres ma swoje plusy i minusy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Współczuję autorko :/ ja mam teraz druga córke, ma 8 m-cy. Starsza chodzi do szkoły. Ja nie wiem czym sa nieprzespane noce i placz dziecka, bo moje dzieci praktycznie nie płakały. Troche na początku, ale szybko sie nauczyły co i jak i kiedy. Nie wyobrazam sobie miec marudne dziecko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje tez plakaly -ale bylo warto!!kocham ponad wszystko ,dzis syn 14 ,corka 22 i nie mieszka juz w domu(studiuje) ...strasznie mi jej brakuje.wiele bym dala aby byly znowu takie malutkie ,a nawet placzliwe to byl cudowny czas ,ktory bardzo szybko ,bezpowrotnie minal.Ale mam cudowne wspomnienia ,przeszlismy z mezem i dziecmi wiele: choroby ,operacje kregoslupa naszej corki,porazki i sukcesy naszych dzieci itd...ale stworzylismy cudowna rodzine i zawsze moglismy na siebie liczyc w trudnych chwilach ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×