Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość NIEprzyjaciółka

jak z przyjaciela zrobić partnera?

Polecane posty

Gość gość
nie odmieni mu się! on jest na etapie czekania na te jedyną - a ty tylko dotrzymujesz mu towarzystwa!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czuję pustkę
Dokładnie tak. Koszmar, tez przez to przechodzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
smutne to, mam podobnie :( w dodatku ten mój nie chce mnie sobie odpuścić, mówi, że gdybym odeszła strasznie duzo by stracił :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ty się na tą gadkę nabierasz, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nabieram się bo mi strasznie na nim zależy :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czuję pustkę
O tak, ten moj przyjaciel to samo. Wytłumaczyłem mu wszystko wprost, spokojnie, przepraszajac, ze nie moge dłużej tak blisko sie przyjaznic, bo to mnie zabija, a on na to, ze jestem egoistyczną i porzucam go jako człowieka. Poza tym każda nasza wspólna chwila była cudowna... Seksu nigdy żadnego nie było, ale poza tym zycie jak w związku niemal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja bym zakończyła tę znajomość jednym szybkim cięciem. nie ma ona najmniejszego sensu i w dodatku to Ty jesteś stroną, która zdecydowanie więcej na niej traci i to Ty będziesz bardziej cierpieć. ja bym powiedziała - albo w tę, albo w drugą stronę, jak nie chcesz, to żegnam. zawsze tak robię. w tym momencie tracisz czas, on zajmuje każdą chwilę (jemu tak wygodnie), nie masz przez to czasu na inne znajomości. do tego trzeba dodać czas trwania "żałoby" po rozstaniu z nim (rozstaniu w sensie zaprzestania kontaktów). i po co to wszystko? ja stawiam sprawę jasno facetowi, jeśli mi zaczyna zależeć. jak się nie chce zaangażować, do niezobaczenia. i sprawa jest prosta, a i ja mniej cierpię, bo nie angażuję się w związki bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
Hej, miło mi, że odezwało się .tyle osób No ja bym chciała to uciąć, ale to nie takie proste dla mnie, ktoś tam wyżej napisał, że on nie pozwala odejść. Mam podobnie. Przegadaliśmy wiele godzin, ja chciałam nawet odciąć się w pierwszym odruchu, ale na razie nie mam na to siły chyba. On wypełnia bardzo dużą część mojego życia, tak, wiem, że to chore. Dotąd łudziłam się, że mu zależy, ale nie chce tego przyznać, bo się boi na poważnie zaangażować, no ale chyba trzeba będzie powiedzieć - wóz albo przewóz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To przygnębiające, że wy w każdym poznanym facecie widzicie kandydata na partnera, nie ma nic pośrodku. Albo jesteś moim chłopakiem albo spadaj na drzewo. Tu chłopak uczciwie stawia sprawę, chce przyjaźni, widać, że nie chce się wiązać. Nie kombinuje, jak tu dziewczynę zaciągnąć do łóżka, mówiąc jej jednocześnie, że jest dla niego bardzo ważna. Ale nie może, bo musi być jej chłopakiem, inaczej nie przedstawia sobą żadnej wartości. Smutne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
No to nie do końca tak jest, że nie przedstawia żadnej wartości... ale po prostu to jest bolesne uczucie spotykać się z kimś, zasypiać przy nim i budzić się i jednocześnie wiedzieć, że na nic nie można liczyć tylko na przyjaźń... to jest właśnie dylemat - znajomość ta jest dla mnie cholernie wartościowa, nikt tak nie wspiera mnie w problemach, nikt nie daje tylu pięknych szczęśliwych chwil i jednocześnie nikt tak nie rani. To że w tym tkwię oznacza tylko tyle, że właśnie jest dla mnie szalenie ważny i wolę skazywać się nawet na ból z nim niż pustkę (i ból) bez niego. No i jeśli "przyjaciel" znajdzie sobie drugą połówkę, ból będzie znacznie większy i jak się wtedy spotykać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość, co ty chrzanisz. podstaw nie rozumiesz. kolegów to można mieć, jak ci na nich nie zależy jak na potencjalnym partnerze, ale kiedy przekroczy się pewną granicę, to nie ma mowy o przyjaźni. koniec i kropka. no, ale nie spodziewam się, że dotrze, bo tak się gada z prawikami jak ze ślepym o kolorach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Prawikiem albo cnotką to może ty jesteś. A co do tematu, to kobiety po prostu nie uznają przyjaźni, są czarno-białe, wóz albo przewóz. Człowiek jako taki ich nie interesuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
Co za głupota, jasne że kobiety uznają przyjaźń, ale jeśli Ci na kimś zależy w inny sposób, nie da rady się z nim przyjaźnić, bo to już masochizm. Zwłaszcza jak w moim przypadku, gdzie wcześniej była bliskość. Wiem, zaczęło się wszystko niejako od końca i to był największy błąd - najpierw seks, później lubienie się, przywiązanie, przyjaźń i uczucie głębsze - dlatego nie jestem w stanie wrócić do przyjaźni. Jeszcze w sumie tak jak jest teraz, jest ok, ale co, jak on znajdzie dziewczynę? A może jako przyjaciel będzie się mnie jeszcze radził w sprawach uczuciowych? Co to to nie - nie zniosę tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
Cały weekend nad tym myślałam i doszłam do wniosku, że jednak nie umiem się odciąć... czasem myślę, że on się boi swoich uczuć albo po prostu nie umie ich nazwać :( bo przecież nie mieści mi się w głowie, że może poświęcać mi cały swój wolny czas tak zupełnie nic do mnie nie czując... i myślę też sobie, że naciskanie na "trudne rozmowy" odniesie przeciwny skutek. Pomyślałam, że po prostu zagram w tę "grę" - będę miła, radosna, bez pretensji o brak deklaracji - to chyba najlepsze, co mogę zrobić. Może nadarzy się jakaś okazja, np. kino i kolacyjka z winem, by się zbliżyć do niego. Czy to dobra strategia? Jak myślicie? Jest ktoś, kto pomoże? Czy tak można zdobyć mężczyznę? Może wypowie się jakiś facet?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jedyne co mozesz zrobic to calkowicie sie odciac. Calkowicie, to znaczy ZADNYCH kontaktow pod zadna postacia. To bedzei Twoj test. Gdy zateskni i zamelduje sie u Ciebie to bedziesz wiedziala, ze sa jakies tam szanse. Gdy tego nie zrobi to bedziesz wiedziala, ze tylko tracisz czas na zludzenia i tylko wpedzisz sie w lata. Twoja strategie bycia mila i radosna szczerze Ci odradzam. Wyjdzie tylko na to, ze Ci taka sytuacja jak najbadrziej pasuje. Powiedz mu zwyczajnie i szczerze, ze Tobie na nim zalezy ale ze skoro on nie jest swoich uczuc pewny to Ty dla wslanego dobra musisz to uciac i rozejrzec sie za nowymi zanjomosciami :-D Jezeli dedziesz konsekwentna i nie bedziesz odpowiadac na smsy, maile, telefony itd przez co najmniej 2 tygodnie i naprawde spotkasz sie nawet z kim innym w tym czasie to on byc moze przejrzy na oczy. Jezeli nie, to przejrzysz na oczy Ty :) Mowi Ci to ktos, kto znal swojego meza 4 lata zanim sie to przerodzilo w zwiazek :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciu z daleka
Jesli bedziesz tak na niego wiernie czekac i jeszcze on bedzie o tym wiedzial, to bedzie cie wykorzystywal i nazywal to przyjaznia. Jesli nie chcesz sie odciac na prawde, to przynajmniej zagraj, ze nie zalezy ci na nim poza luzna znajomoscia. Pare razy odmow spotkania, bo wlasnie umowilas sie z kims nowopoznanym (dla sciemy albo na serio). Wpomnij mu o jakis swoich planach, ktore zupelnie nie sa z nim zwiazane. Pokarz mu albo przynajmniej poudawaj, ze masz zycie poza nim. Jak zrozumie, ze cie moze calkiem stracic, to moze zateskni i sie zdeklaruje. Niektorzy faceci nie rusza d**y jak im wygodnie, bo potrzebuja kopa do podjecia decyzji. Nie wiem czy to sie sprawdzi, bo nie sypiacie ze soba, ale warto sprobowac. Mnie sie tak udalo. Mialam takiego przyjaciela + seks, ale zero widokow na powazny zwiazek. Niby mu na mnie zalezalo, ale nie na tyle, zeby sie zdeklarowac, za to wygodnie bylo miec przyjaciolke i kochanke od czasu do czasu. A ja glupia go kochalam latami i dawalam sie psychicznie wodzic na smyczy. Ale w koncu mu powiedzialam, ze mi juz nie zalezy. Wlasnie zaczelam wtedy nowa prace, stwierdzilam, ze bez niego tez mam szanse na fajne zycie... To sie ocknal i oswiadczyw ciagu paru miesiecy :P Ale sam przyznal, ze gdybym wtedy nie postawila sprawy w ten sposob, to by nie pomyslal ile moze stracic jesli naprawde od niego sie odetne. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
Dziękuję za poradę, ale to jest cholernie ciężko tak się odciąć, ja nie umiem się do niego nie odzywać, nawet przez pół dnia :( zazdroszczę ludziom takiego samozaparcia, nigdy taka nie byłam. Zresztą, on też ciągle się odzywa. Kiedyś o tym już rozmawialiśmy i on powiedział, że najgorsza rzecz, jaka go mogłaby spotkać, to gdybym zerwała kontakt całkiem. Z drugiej strony nie oznacza to, że by podjął walkę - znam go na tyle, zresztą sam mówił, że nie uznaje żadnych gierek i jeśli usłyszałby, że nie chcę go znać, to przeżyłby to okropnie ale uszanowałby to, bo nie widzi powodu, by robić coś wbrew mojej woli - że skoro się na to decyduję, to znaczy że to właśnie uważam za najlepsze dla siebie i kim on jest, by mi robić wbrew, by mi coś narzucać? Gdy spytałam co by czuł, odpowiedział: "ogromną pustkę, która - jak każda pustka - zaczęłaby z czasem blaknąć" :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
bardzo dziękuję za dwie ostatnie wypowiedzi - dały mi one do myślenia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
gościu z daleka, jak czytam Twój post, to tak jakbym o sobie czytała... mam bardzo podobnie, jeśli nie identycznie (seks też przerabiałam). Już mi się nawet wydawało, że mi przeszło, zaczęłam lekko się odcinać i wtedy on był trzy razy bardziej aktywny niż teraz a jego smsy, telefony i przyjazdy irytowały. Lecz później poważnie porozmawialiśmy i efekt tej rozmowy jest taki, że znów wróciło do mnie całe to uczucie. Chyba obiorę Twoją strategię - zacznę "żyć swoim życiem". Ja widzę, że w momentach gdy mam mniej dla niego czasu, on jest aktywniejszy. To chyba dobry pomysł, dziękuję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jest ten wielki plus kafeterii, kiedy czyta się coś i ma się wrażenie, ze samemu się to pisało. I wtedy otwierają się oczy. I jak czytam Twoje ostatnie wpisy autorko, to słowo w słowo bym to tak opisała. Nie dasz rady udawać radości, w środku będzie Cię bolało, to samo oszukiwanie się. Ja jestem miesiąc po ostatecznym odcięciu się. Przyjaznilam się rok, było cudownie jak w bajce, ale cierpiałam kiedy zorientowałam się, ze on nie potrzebuje niczego wiecej. Parę miesięcy były rozmowy, potem powrót do tego co było, potem znow kryzys aż w końcu oddalilismy się od siebie i mam wiecej siły by nie robić sobie złudzeń. On nic nie robi, mówił ze jestem mu najbliższa, mówił ze tęskni, nie chciał się pogodzić z końcem przyjazni, ale pogodził się, niestety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Umiem się przyjaznic z facetami, jestem dobrym kumplem, lojalnym człowiekiem. Gdy widzę, ze jakiś facet wkręca się we mnie, ze mu się podobam dbam o to by żadnych nadzieji sobie nie robił, właśnie z przyjazni, szacunku, z empatii. Robię to serdecznie i z troską o uczucia drugiego człowieka. Tęsknię za nim, na własne życzenie zakończyłam cudowny okres w moim życiu, kiedy był blisko, codziennie, moja bratnia dusza. Im dalej jestem, choć jest cieżko i smutno, nie żałuje. Uwazam, ze to było toksyczne, prawdziwa przyjaźń nie może tak ranić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
czuję pustkę - no i poryczałam się po tym, co napisałaś... czuję dokładnie to samo, co ty... może jeszcze nie dojrzałam do ostatecznego cięcia, nie wiem... na razie na pewno nie zrezygnuję z niego. Pewnie nie mam szans by sobie z nim coś ułożyć, choć niczego tak bardzo nie pragnę jak właśnie tego. To boli tym bardziej, że on odpowiada mi pod każdym względem i wiem, że mogłabym z nim stworzyć coś pięknego - i jak się tu go wyrzec? Muszę poczekać, aż będę silniejsza, na razie to nie ten moment, nie umiem i nie dam rady. Może mnie ktoś nazwie naiwną idiotką, może mi się to nawet należy, ale jeszcze się łudzę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przez to ze sie boisz go stracic, stracisz go. Naprawde potrzebujesz troche odwagi i konsekwencji zeby sie to przerodzilo w cos innego. Sama sobie robisz krzywde.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie rozliczaj się z niczego :-) Warto przyjąć, ze w życiu spotykamy rożnych ludzi na swojej drodze i to jest piękne, choć często bolesne, widocznie tak ma być. Twoja historia może rożnie sie skończyć, ważne by tu i teraz nie robić nic wbrew sobie, dbać o siebie, uczyć się dystansu i robić swoje plany, to jest dobre nawet w związku. Ja w listopadzie chciałam końca, a w Boże Narodzenie sama nawiązałam kontakt, bo prźekonywalam się, ze to zbyt wazna znajomość, ze wytrzymam, ze przerobię to na przyjazn. Dwa miesiące wytrzymałam i znow wróciłam do punktu wyjścia. W gruncie rzeczy, najbardziej przeszkadza mi to, ze on nie przejmuje się tym co ja przeżywam. To znaczy niby się przejmuje, ale ja od dawna sugerowalam, ze nie wierze tak bliska przyjazn damsko-męska, jesteśmy dojrzali i musiał widzieć moje zauroczenie i co? Nie zastawial się na tym co moge myślec i czuć? To co to za przyjaciel? W sumie przestałam mu ufać tak jak kiedyś... Mało tego to chciałam rozmawiać, on nie widział problemu. Cos tu jest nie tak, jeste delikatny, inteligenty, szaleje za nim, a przecież jego postawa świadczy o pewnej niewrażliwości... Powiem Ci, ze wyszłam z tego tylko dlatego, ze trochę juz przeżyłam i juz nie jestem taka bezradna. Gdybym go spotkała 10 lat temu nie poradzilabym sobie z taka relacja i kosztowałaby mnie o wiele wiele wiecej, aż strach pomyśleć. Dzis jestem juz silniejsza i chce być szczęśliwa, a najważniejsze to być szczerym wobec siebie samego dla mnie. Kochaj ludzi i DBAJ O SIEBIE autorko :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
z kolei mój "przyjaciel" ma niby świadomość, że mnie to może ranić, właśnie z seksu zrezygnował dlatego, że, jak powiedział - seks cholernie zbliża ludzi, a o nie chce, bym cierpiała i przywiązywała się jeszcze bardziej. Dziękuję za wsparcie, postaram się więcej wychodzić i spotykać z przyjaciółmi, zająć sobą... zobaczymy co z tego wyniknie, będę tu zaglądać i jeszcze pisać, pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oj, ale wy durne jesteście - ja od razu stawiam sprawę jasno, wóz albo przewóz i w ogóle nie mam takich głupich problemów, które pojawiają się tylko i wyłącznie na wasze życzenie. a jaki jest efekt mojego zachowania? latają za mną faceci, których olałam lata temu i ciągle próbują (a ja ciągle nie chcę). szczerze mówiąc jesteście totalnie beznadziejne. jak sobie pościeliłyście, tak się teraz wysypiacie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zacznij się umawiać z innymi, zobaczysz, czy to ściema z tą przyjaźnią, czy może jest jednak coś więcej z jego strony. No bo przecież skoro nie chce być parą, to nie powinien mieć nic przeciwko. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
20:58 - och jaka ty jesteś wspaniała, łał - żałosne. Nie bawię się ludźmi i nie bawię się w gierki - jeśli kogoś oleję to nie z wyrachowania a z OSTATECZNOŚCI. Nie zależy mi na tabunach facetów, by za mną latali - nie podbudowuje to mojego ego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość NIEprzyjaciółka
21:05 - parę razy się umawiałam - właśnie w porywie jakiejś tam bezsilności, założyłam nawet konto na sympatii chcąc sprawdzić, czy w ogóle jestem w stanie zauważać innych facetów. Był zazdrosny, owszem, nie chciał nawet słuchać opowieści o nich, powiedział, bym sobie darowała, no chyba że mnie bawi w*****anie go.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gosciu z daleka
NIEprzyjaciolko, trudno ci bedzie przekonac siebie sama, ze bedzie ci lepiej bez niego, a w kazdym razie nie gorzej. Sprobuj znalezc sobie jakies fajne nowe zajecie, a moze odswiez kontakty ze znajomymi, niekoniecznie szukaj nowego faceta, tylko odskoczni od twojego problematycznego przyjaciela. Ja z moim obecnym mezem (tak, tak, ale slub az po 7 latach udreki) zrywalam, wracalam, w miedzyczasie probowalam sie umawiac z innymi, nie bardzo mi to wychodzilo. Az pewnego dnia czara sie przelala, odetchnelam i stwierdzilam, ze nie umre bez niego, niech sobie bedzie przyjacielem, a ja bede zyc moim zyciem, dla mnie samej, realizowac sie itp. A moj chlop tez byl takim psem ogrodnika, sam nie chcial zwiazku, ale tez nie chcial, zebym ja sie z kims innym zwiazala. Ot, samolubnosc! Nie daj sie. Odetchnij! Co ma byc to bedzie! Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×