Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Kapriola

Ostatnie spotkanie z kochankiem

Polecane posty

Opowiem Wam historię, która rozpoczęła się pięknie ok 2,5 roku temu. Dostałam prace w firmie, w której poznałam Jego - faceta który mnie zauroczył. Gdy go widziałam moje serce uderzało z niezwykłą mocą, a każdy jego dotyk (już nieco później) wywoływał u mnie dreszcze. On miał (i ma) zonę, ja miałam męża. Nasze związki przezywały głęboki kryzys. Myślę, ze wtedy się w sobie zakochaliśmy, pragnelismy wzajemnej obecności, dzwoniliśmy do siebie mase razy dziennie, on często dzwonił do mnie w tajemnicy przed zona, ja przed moim mężem do niego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje małżeństwo nie przetrwało, kilka m-cy temu się rozwiodłam, myslę, że ten romans mógł mieć jakiś wpływ na to...choć podejrzewam, że i tak raczej to małżeństwo bym zakończyła. Ale wracając do romansu...kilka m-cy po naszym I spotkaniu przespaliśmy się ze sobą, było wspaniale. On zaangażował się emocjonalnie, dużo mi pomagał w różnych sprawach był czuły...jeździliśmy w różne miejsca w Polsce, zwiedzaliśmy, wypady były tylko 1-dniowe z uwagi na to, ze nie było za bardzo możliwości noclegu - mieliśmy partnerów. Jego żona już wtedy podejrzewała go o zdradę. Ponad rok temu on nagle zaczął się wycofywać. Stwierdził, że za bardzo się zaangazowął. Podejrzewam, że odbył jakąś rozmowę z zona, w której obiecali sobie ze uratują to małż, choć nie przyznał mi się otwarcie do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ok, powiedziałam, że rozumiem, jeśli delikatnie ochłodzimy relacje. Ale nie oczekiwałam, że aż tak się zmieni, ze stanie mi się prawie obcy, ze nie będzie się prawie ze chciał spotykać. Niby deklarował chęć spotkań ze mną w dalszym ciągu, ale z drugiej strony widziałam, że nie ma ochoty, czasu, wszystko inne zaczyna być ważniejsze. Tyle mu pomagałam, robiłam dla niego mnóstwo rzeczy, włącznie z zakupami, jak nie miał czasu ich zrobić, zawoziłam czasem jego dzieci(jako znajoma) w różne miejsca, ratowałam z różnych opresji... Zaczęły mi chodzić myśli po głowie, ze on sobie mnie trzyma w zapasie, ze jak mu nie wyjdzie z zona , to będzie miał gdzie iść, a jak wyjdzie-to dla mnie kopa w doopę. Pomyślałam sobie, że jeśli nic z tym nie zrobię, to będę wieczna kochanka, głupią kretynką, wiecznie czekająca na faceta, dla którego chyba i tak nie jestem zbyt wiele warta. Kochane, bo do kobiet głównie adresuję te wypowiedź, do tych biernych, czekających, tęskniących...Nie bądźcie naiwne, dla większości facetów nawet ta zrzędząca zona i te stare kapcie będą ważniejsze niż Wy. Mój "wybranek" okazał się być tchórzem. I nie chodzi o to, że wybrał dom, nie mam o to żalu. Ok, postanowił ratować prawdopodobnie swój związek. Mam do niego zal o to, ze nie miał na tyle jaj, aby mi to powiedzieć prosto w oczy, przyznać, ze nie chce kontaktów, nie chce spotkań

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bla, bla,bla...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego nie śmiał mi tego powiedzieć, dlaczego musiałam to od niego wyciagac na siłę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
💤

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kobieca intuicja to wspaniałe narzędzie, ja czułam, że on już nie chce, zwodził mnie, odwlekał spotkania..czułam się lekcewazona i oszukiwana, przez faceta bez jajek, bez odwagi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie był u mnie 5 -cy, w końcu od niego wydusiłam, że "on nie wie czy chce się u mnie spotykać"...rany boskie, jakie ściemy...Wreszcie stwierdziłam, że nie chce go znać, nie chcę mieć z nim żadnych kontaktów, dla własnego dobra. Jestem wolną dosyć młoda 33 letnia kobietą, on ma lat 4o.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie chce mi się marnować życia, tęsknić za kimś, kto ma mnie głęboko w nosie. Przestałam dzwonić, poprosiłam, aby oddał mi coś, co kiedyś mu pożyczyłam. Wczoraj spotkaliśmy się na dosłownie 3 min (dodam jeszcze ze już od jakiegoś czasu nie pracuję w tej firmie więc się nie widujemy na szczęście), podszedł do mnie z bardzo kamienną miną, chłodem w oczach, to były martwe nielubiące oczy. Bez krzty życzliwości. To co mi przekazywał, te przedmioty, upadły mi...on nawet nie podniósł. Mimo ze widział, że miałam zajęte ręce... Kochane, łza mi się w oku zakręciła, bo zmarnowało się coś, co niegdyś było bardzo ważne dla mnie, ten człowiek był mi tak bliski...rozumieliśmy się bez słów. Lada chwila zmienię nr tel, nie chce aby miał ze mna kontakt. Wczoraj dałam mu do zrozumienia ze widzimy się ostatni raz. Zachowywał się jak obrażony królewicz, przez ostatnie tyg nie nadskakiwałam, nie zabiegałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem wolna, wiecie jakie to z******te uczucie. Ale dzięki temu doświadczeniu wiem tez jak się trudno z takiej relacji uwolnić. I wie się ze to relacja toksyczna ale jednak się w tym trwa. Dziś jestem wolna, widzę świat inaczej, mam fajna prace teraz, cieszę się życiem, czuje się kobieco...wzrok facetów mówi mi ze jestem dość atrakcyjna kobietą. I to, ze ta znajomość zakończyła się tak a nie inaczej...ja tak naprawdę pożegnałam się z nim już wiele m-cy temu, bo tamten facet - czuły, delikatny, tęskniący,,,zniknął już dawno temu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak naprawdę to od początku nie miało racji bytu, przecież to żonaty facet, z 2 dzieci. Ale wiecie co? Wiem już, że nigdy więcej zonatych...już nigdy nie wejde w tak chora relację, bo do pewnego momentu był wspaniały zawrót głowy, ale potem...już tylko cierpienie. Zapraszam do dyskusji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To i tak mocno w skrócie,,,mogę powiedzieć ze jestem/byłam jedną z wielu tych naiwnych...które czekają nie wiadomo na co, mimo ze wiadomo, ze facet rodziny nie opuści. Najwiekszy żal mam do niego, ze tyle czasu zwodził, nie miał odwagi spojrzeć w oczy i powiedzieć; nie chcę. Po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mi walnął że życie to pasmo wyborów i ch*j! nie prosciej by było powiedzieć że ratuje rozwalający się związek, który kleili z 5 razy. Wiem że i tak nie jest szczęśliwy :D dziad!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Właśnie o to chodzi. Przecież szacunek do drugiej osoby, to tez szczerość, prawda? Przynajmniej ja tak to widzę. Po co marnować swój i czyjs czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czuję w kościach że niebawem się odezwie bo święta idą, długo się nie odzywał. Pomimo że nie mam nastu lat powiem mu chyba s********j bo nie widze inne wyjscia. Zakłamani obłudni są ci faceci wrrrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się czuje wreszcie swobodna, wiem ze teraz będę coraz mniej myślała o nim. Zmienię nr tel i w d***e mam jego jakiekolwiek zyczenia i inne ciepłe słówka...Zresztą chyba się obraził...:):) sadząc po jego zachowaniu wczoraj

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość, oni myślą że są "delikatni" i ze "nie chcą robić przykrości"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie nie daj się zwieść ciepłym słówkom itd. myślisz że zmiana nr. to dobry pomysł:) ja miałam zmienić a machnęłam ręką na to. Ten mój jak coś nie tak powiedziałam to już obraza, zresztą zawsze tak zrobił że jak sprzeczka to moja wina. Teraz mam spokój nie odzywa się już dłuższy czas, zresztą zmienił nr. nie po raz pierwszy :D bo żonka mu w tel . grzebala i zawsze coś znalazła. I taka naiwna że wierzyła w jego bajki, podejrzewam że to z powodu jej wyglądu...przy mnie czuł się doceniony, atrakcyjny, ale stracił swoje 5 min. i to już koniec i dobrze mi z tym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarrrodziej
Hej. A ja Tobie podziękuję, bo pocieszać to nie ma Cie już co :P. Sama sobie doskonale poradziłaś. Gratuluje! Tak sobie właśnie teraz jestem przed takim małym zakrętem i jak czytam takie historie, jak Twoja, to strasznie mnie to motywuje żeby jednak iść prosto, a nie zbaczać gdzieś na boki. Jeszcze raz dzięki i dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czarrodziej, dasz radę. Ale ja wiem, jakie to jest trudne...ile przez niego płakałam i cierpiałam, odgryzałam się zawsze że kopne go w tyłek szybciej niż myśli. I tyle m-cy to trwało. I takie typy to mam wrażenie ze wyrachowani faceci, chcący podratować swoje ego. A potem powie : "przecież ja Ci nic nie obiecywałem". I h*j, koniec rozmowy. Kiedys takie jak ja określałam bezpardonowo, a dziś już się nie odważę, Wszystko ma swoje 2 strony. A na jego ciepłe słówka już się nie dam nabrać, no po I pewnie ich nie będzie bo przed wczorajszym spotkaniem przez 2 tyg się nie odzywaliśmy do siebie, a po II on jest obrażony...a po III...to za daleko już zaszło...wzajemne urazy i sprzeczki pod koniec. I koniec z zonatymi, przynajmniej takie mam ząłożenie. Dobranoc Czarrodziej, dasz radę, a jak chcesz to pisz:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarrrodziej
No nie wiem, czy chcesz żebym pisał, bo chyba spokojnie mógłbym o sobie powiedzieć "wyrachowany facet chcący podratować swoje ego, który za jakiś czas komuś powie że niczego jej nie obiecywał" :P Ale luz. Może dzięki Tobie w porę się opamiętam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czarrrodziej, jeśli możesz kogoś skrzywdzić to lepiej zrezygnuj w porę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiesz, ja w głębi ducha mam taka małą iskierkę przekonania w sobie, że w któryms momencie, tym, który najlepiej wspominam, on był szczery ze mną i prawdziwy. I po prostu być może wystraszył się tego, z jaka siłą to szło, i zrobił odwrót. Potem dopiero może przyszło wyrachowanie i takie obliczenie, aby się zbyt daleko nie posunąć. Ale jak ja mu powiedziałam, tak w rozkroku to na dłuzsza mete nie da rady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...i dlatego ja wolę całkiem kontakt urwać, bo to lepiej dla wszystkich, a na pewno dla mnie. A TY, jeśli masz żonę, dzieci...hm. Jeśli nie jesteś z kims szczęśliwy, to po co być z nim. Jeśli z tą kobietą, która pewnie poznałeś miałby być czysty układ i jeśli ona na to by poszła, to raczej krzywdy Wam to nie przyniesie, no...chyba ze któres się jednak zaangazuje emocjonalnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale opisz swoją historię, jeśli chcesz:) Męski punkt widzenia zainteresowałby mnie, czarrodziej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarrrodziej
Fajnie się z Tobą pisze. Lubię inteligentne osoby:) Najpierw o Tobie. A suma sumarum czujesz się skrzywdzona? Teraz cierpisz lub cierpiałaś przez jakiś czas, OK. Ale czy mogąc cofnąć się w czasie zrezygnowałabyś z tego? Był okres fantastycznego uniesienia i niesamowitych przeżyć. Czy nie rekompensują one tych nieprzyjemnych chwil, które nastąpiły później? Ja do dziś wspominam swoją pierwszą miłość, z którą spędziłem kilka lat (to po rozstaniu z nią trafiłem kiedyś na kafe). I mimo że się rozstaliśmy, że to ona zostawiła mnie dla innego, że przez rok umierałem w potwornych mękach, to nigdy przenigdy bym z tego nie zrezygnował. Mam wspaniałe wspomnienia. A ból po rozstaniu? Ból być musi! . Coś tam o mnie. Żona tak. Dzieci nie. Miłość niebardzo. Pokusa potencjalna. Piszę na kafe, żeby sobie to uporządkować i chyba żeby samego siebie przekonać do nie zrobienia czegoś głupiego. Ale ostrzegam, jestem typem wyjątkowo wyrachowanym i mój punkt widzenia może Ci się wcale nie spodobać. Jeżeli jednak masz ochotę to zapraszam - biurowy romans :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czarrodziej, ja mam takie przekonanie, że to nie powinno się tak skończyć, i w sumie nie wiem czy nie powinnam była z nim zostać na poziomie relacji przyjacielskiej. Nie potrafię teraz powiedzieć czy żałuję - myślę, że raczej nie, bo to była dla mnie bardzo ważna i istotna "lekcja". Teraz już bym w cos takiego na pewno się nie wpakowała. Wczoraj przeraził mnie ten chłód z jego strony, moja obcesowość i tez brak jakichkolwiek cieplejszych emocji. Nie tęsknie chyba już za nim, bo za bardzo starałam się z tego wydostać, z tego bagna w którym grzęzłam. Etap bólu raczej mam już za sobą - kiedy odwoływał spotkania, mówił, ze musi coś na działce zrobić, że musi cos kupić, że musi zrobić to i owo...I w moim odczuciu miał tyle czasu, np. dzień wolny od pracy, a ja chciałam tylko pół godziny spędzone z nim. Nic więcej . I wtedy bolało najbardziej, bo przecież w głębi ducha wiedziałam, ze jakby chciał, to by przyjechał. Przecież to było takie proste :) Ale zabrakło mi jego odwagi, i tym mnie najbardziej zawiódł. No i w moim odczuciu wszystko co było dobre i wspaniałe zostało nieco zatarte...czuję niesmak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W każdym razie mówisz o sobie, żeś wyrachowany.. - gratuluje obiektywizmu:) Czy ona to widzi jako układ czy tez zaangażowała się w to emocjonalnie? Myślę, ze bardzo ważne jest już na początku określenie reguł, to pozwala uniknąć pewnych nieporozumień

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jeszcze jedno pytanie do Ciebie czarrodziej...czy nie myślałeś o tym, aby się rozwieść, zwłaszcza jeśli tej miłości to już tak niewiele? I dzieci nie ma? Czy tez wygodnie Ci w małż po prostu? Nie warto zacząć pewne rzeczy od nowa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×