Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Paulina_PPM

Błogosławieństwo w kościele.Czekający przed ołtarzem Pan Młody

Polecane posty

Gość Paulina_PPM

Witam Was wszystkie ! Mamy zaplanowany termin ślubu na czerwiec 2015r. Jak tradycja nakazuje błogosławieństwo odbywa się przed ślubem w domu Panny Młodej. Ja wymarzyłam sobie, że chciałabym aby przyszły mąż zobaczył mnie dopiero przed ołtarzem w związku z czym jedno wyklucza drugie. Na wszystkich ślubach, na których byłam para młoda razem szła do ołtarza. Ja mam inna wizję. Bardzo bym chciała aby to dziadek prowadził mnie do ołtarza ze względu na to, że mój tata nie żyje. Dopiero "po przekazaniu" mnie czekającemu panu młodemu na oczach wszystkich zostalibyśmy pobłogosławieni. Czy któraś z Was była na weselu gdzie para młoda była błogosławiona przed samą ceremonią ? Co kościół na to? Chciałabym znać wasze zdanie jak byście to widziały. Rozumiem, że tradycja tradycją ale też każda z Nas ma swoje skryte marzenia co do najważniejszego dnia w życiu i czasem trzeba kierować się sercem- nie tylko tradycją :) Ogólnie wdzięczna bym była za wasze wszelkie doświadczenia dotyczące samego kościoła i ceremonii :). Ja na przykład zszokowałam się gdy dowiedziałam się, że Proboszcz nie pozwala na to aby podczas wyjścia Pary Młodej z kościoła byli oni obsypywani np. ryżem, konfetti itp... Czy spotkałyście się jeszcze z jakimiś "problemami" związanych z kościołem ? Pozdrawiam cieplutko i z góry dziękuję za odpowiedzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedys na jednym z filmików na ty widzialam jak pare młoda rodzice błogosławieni w piątek przed uroczysta kolacja a w sobote do kościoła, wlasnie tak jak ty chcesz, on czekał w kościele a ona przyjechała i prowadził ja ojciec. Niestety nie moge teraz tego znalezc ale jak znajdę to wyrzucę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wrzuce*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja Ciebie spróbuję przekonać w drugą stronę. Błogosławieństwo to wyjątkowa chwila, ale jej czas jest przed mszą. To jest bardzo wspaniałe, kiedy przychodzi po Ciebie mężczyzna Twojego życia, zabiera Cię z domu i już od tego momentu zaczynacie wspólną wędrówkę i siebie w niej razem wspieracie. Trzymacie się za ręce, patrzycie w oczy i nie odpuszczacie na krok w jakże ważnej chwili Waszego życia. Dlatego razem podążacie do Kościoła. Razem również do niego wchodzicie, ponieważ razem na równych zasadach przystępujecie do sakramentu małżeństwa. Pomyśl sobie, jaki to jest stres dla pana młodego stać na oczach wszystkich pod ołtarzem. Kiedy przychodzicie pod Kościół wychodzi po Was kapłan, wita Was w imieniu parafii, przypomina, że wstępujecie dobrowolnie w związek. Następnie przeprowadza Was przez Kościół. Jeśli chcecie podkreślić znaczenie bliskich (Dziadka itd.), to zróbcie procesję - wchodzą do Kościoła razem z Wami. W polskiej tradycji nawet bywało tak, że Kościół był zamknięty. Młoda para w asyście Rodziców podchodziła do Kościoła. Tam już stali wszyscy goście i na ich oczach witał ich kapłan, który wprowadzał ich do środka. Za nimi szli Rodzice, a potem reszta gości. To też ma niesamowity klimat, chociaż nikt już tego nie robi. Szczególnie, jeśli na dworze jest ciepło i świeci słońce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Problemy to proboszcz robi, bo się bridezillom w tyłkach poprzewracało pod wpływem słitaśnych zagramanicznych stronek ślubno-netowych i cudują, zamiast skupić się na zawarciu SAKRAMENTU!!!! Nikt Ci do ołtarza w worku na kartofle lecieć do ołtarza nie każ, ale na miłość boską, nie cuduj, odpuść sobie jazdy z błogosławieństwem, tatusia (a co, takaś córusia tatusia, że cię do ołtarza jak lalkę ciągnąć musi, bo sama nie ustoisz?!), konfetti czy ryż. Wytrząsanie go zza stanika nie jest zresztą fajne ani miłe ;) A gdybyś sypała świeżymi płatkami kwiatów, zamiast chińskimi celofanami, proboszcz nie marudziłby - w końcu czym się sypie w czasie procesji na Boże Ciało?? Tylko, że teraz strzela się płatkami z poliestru zamiast żywymi i confetti z plastiku zamiast papierowym, a kto to potem sprząta, gdy się brudne PCV miesiącami przewala pod świątynią?? Reasumując - nie cudacz, bo serio powielasz wzorce pod tytułem para w gwizdek, a życie sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja byłam właśnie ta takim ślubie gdzie Panna młoda weszła z ojcem a rodzice błogosławili parę przed ołtarzem i było to bardzo wzruszające. Poza tym ten wzrok Pana młodego jak zobaczył panne mloda- bezcenny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uwazam ze to fajny pomysl i kochana tak jak napisalas to jest Wasz dzień,wiec jeśli tak chcesz to tak zrob,tylko wcześniej pogadaj z rodzicami narzeczonego co oni na to i przede wszystkim rozmowa z proboszczem czy ks danej parafi i tyle w temacie:)Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twój ślub, jeśli sobie tak wymarzyłaś niech tak będzie.Podoba mi się pomysł z tą kolacją w Piątek i w tedy poproście rodziców, dziadków, a w Sobotę spotkacie się z przyszłym mężem w kościele

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
|Błogosławieństwo wcale nie musi odbywać się tuż przed wyjściem do kościoła. Możecie błogosławieństwo zrobić wcześniej, jak już będziesz uczesana, z makijażem itp. Ubież jakąś elegancką sukienkę, a po błogosławieństwie narzeczony może przecież z rodzicami zostać porozmawiać, Ty się wyszykujesz w kieckę ślubną, a do kościoła możecie jechać osobno. On wyjedzie chwilę wcześniej (przecież jakoś musi dojechać z rodzicami do Ciebie, to do kościoła może tak samo pojechać). A Ty wyjedziesz chwilkę po nim, żeby mieć pewność, że on wejdzie do kościoła i nie będzie Cię widział, jak przyjeżdżasz. Spotkacie się pod ołtarzem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oho,kolejna, która przyszła tu bynajmniej nie po rady, tylko po głaski & oklaski... żenua. Jak się uprzesz, to i tak zrobisz jak sobie wydumałaś (w końcu kościół sobie "opłaciłaś", prawda??), więc o kie licho zawracasz nam gitarę?? Gdy zwrócono Ci uwagę, że przeginasz może warto, byś zwróciła uwagę na duchową stronę dnia ślubu, to tyłkiem & fochem zarzuciłaś, że ma być ładnie na kasecie i chcecie coś wymyślić po swojemu... No to wymyślcie - NA WESELU, a nie w kościele!! Bo może jeszcze poprosisz o komunię w postaci ciasteczka, bo opłatek za mało słodki?? A przecież ŚLUB, więc Panna Młoda płaci = wymaga ;) Wdech-wydech, i przestań wydziwiać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mimo ze stoje daleko od kosciola,podoba mi sie twoja wizja blogoslawienstwa autorko. Uwazam ze ksiadz nie powinien robic wam problemow,bo niby czemu ?? To wasz dzien,powinniscie go przezyc,tak jak wam pasuje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak was czytam to sie smieje to jest jeden jedyny dzien ,owszem kazda chce by byl wyjatkowy ale coz po tym dniu nastepuje proza zycia, im bardziej wystawny i wymyslny slub tym szybszy rozwod i to chyba prawdadziewczyno to jest twoja mama czy dziadek i zawsze moga cie poblogoslawic nie musi to byc akurat przed slubem, moze was poblogoslawic juz oboje po mszy lub przed wejsciem do momu weselnego na przyjecie, pomysl fajny by mlody czekal przed oltarzem zrealizuj swoje marzenia bo jak ci sie nie ulozy w malrzenstwie to bedziesz cale zycie myslala ze to wlasnie przez top ze nie zrobilas jak chcialas-glupie to ale znam takich kilka pan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale wiesz, że tradycja przekazywania panny młodej w ręce męża przez jej ojca wzięła się stąd, że kiedyś małżeństwa były aranżowane i trzeba było się zabezpieczyć, żeby panna młoda nie spierdzieliła?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak was czytam to sie smieje to jest jeden jedyny dzien ,owszem kazda chce by byl wyjatkowy ale coz po tym dniu nastepuje proza zycia, im bardziej wystawny i wymyslny slub tym szybszy rozwod i to chyba prawdadziewczyno to jest twoja mama czy dziadek i zawsze moga cie poblogoslawic nie musi to byc akurat przed slubem, moze was poblogoslawic juz oboje po mszy lub przed wejsciem do momu weselnego na przyjecie, pomysl fajny by mlody czekal przed oltarzem zrealizuj swoje marzenia bo jak ci sie nie ulozy w malrzenstwie to bedziesz cale zycie myslala ze to wlasnie przez top ze nie zrobilas jak chcialas-glupie to ale znam takich kilka pan

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale odkrycie. Tak ,jest proza zycia.sa dzieci,problemy w malzenstwie i milion innych problemow.To sie nazywa zycie. Co nie zmienia faktu,ze ten dzien,jedyny powinien byc wyjatkowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
TAK A PÓzniej ten ----jedyny dzień w życiu--- przeklina się do końca życia powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a co za "przekazanie" przez dziadka pod ołtarzem? jakaś krowa jesteś czy co? moim zdaniem to uwłacza kobiecie i ją uprzedmatawia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po pierwsze: A co na to przyszły pan młody? W końcu to też jego ślub, ma prawo do decydowania o jego przebiegu tak samo jak panna młoda i może mieć na ten temat inne zdanie. Podoba mu się ten pomysł? Po drugie: Co sądzą o tym rodzice jego i Twoja mama? Czasem dla rodziców ta tradycja i błogosławieństwo w domu ma duże znaczenie i rezygnacja z niej sprawia im dużą przykrość. Jeśli Twoi przyszli teściowe są tradycjonalistami, to rezygnując z tej formy błogosławieństwa tracisz w ich oczach jako dobra synowa - bo nie szanujesz tradycji przez co okazujesz im brak szacunku i możesz, że tak to ujmę "im się narazić" przez co wasze relacje po ślubie mogą być nie najlepsze. Po trzecie: skoro ksiądz ma takie obostrzenia co do tego co wolno a co nie, to podejrzewam, że się na to nie zgodzi. Co do tego jak napisałaś: płacisz więc ma być tak jak chcesz - to lekka przesada. Kościół to miejsce gdzie obowiązują jednak jakieś zasady, do których trzeba się dostosować. Polska to nie USA, gdzie pastor przychodzi gdzie tylko sobie para młoda wymyśli i odbywa się wszystko pod ich dyktando. Zasada płacę = wymagam pasuje, ale na wesele, jak ktoś już to wcześniej napisał. A jeśli już tak bardzo musisz postawić na swoim to rady z wcześniejszych postów ,aby zrobić błogosławieństwo dzień wcześniej lub na tyle wcześnie abyś mogła się przebrać i pojechać do kościoła oddzielnie są najlepsze. Wierz mi widziałam już różne "akcje" wymyślane przez panny młode i wszelkie udziwnienia są potem obśmiewane za ich plecami. Brutalna prawda jest taka (w takim kraju żyjemy i tego nie zmienisz), że wszyscy niby to mówią, że tradycja jest bez sensu, że trzeba iść z duchem czasu, ale jak ktoś się z tej tradycji wyłamie i zrobi inaczej to są komentarze, że "robi pseudoamerykańską szopkę". Zrobisz jak uważasz, ale spróbuj chociaż wziąć pod uwagę zdanie przyszłego męża i rodziców, a nie tylko "ja ja ja bo ja tak chcę" Pokażesz w ten sposób, że szanujesz ich i ich zdanie, i na pewno na tym zyskasz, nawet jeśli będzie po Twojemu bo tak WSPÓLNIE zdecydujecie. I z góry uprzedzam pytanie. Nie brałam jeszcze ślubu. Mam go w tym roku we wrześniu i właśnie tak postępuję jak napisałam wyżej. Moja mama nawet sobie nie wyobraża tego, że nie będzie błogosławieństwa w domu. I wiem, że jakbyśmy z tego zrezygnowali to sprawiłabym jej wielką przykrość. Dla rodziców dzień ślubu dziecka jest bardzo wielkim przeżyciem - a jak napisałaś jesteś jedynaczką - to tym bardziej ma to znaczenie. Tak jest w życiu, że czasem trzeba ustąpić, a skoro jesteś jedynaczką - to nie obraź się, bo nie pisze tego w złej intencji - ale podejrzewam, że zawsze było tak jak chcesz. I teraz organizując Wasz ślub (podkreślam "Wasz" nie tylko Twój, więc pan młody też ma coś do powiedzenia) to jest idealny czas na nauczenie się sztuki kompromisu, która w małżeństwie jest nieunikniona. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam inny problem.. mój narzeczony jest niemcem , u nich taka tradycja jaką jest błogosławieństwo nie jest znana i dlatego też skłaniam się przy opcji nie robienia go. Bo nie wyobrażam sobie syt w której w dniu slubu moi rodzice bedą nas błogosławić,a jego? Kiedy "przebąknełam" o takich myslach mojej mamie ta zalała się łzami i strzeliła "focha" . O ile kiedyś to była faktycznie tradycja to teraz mam wrażenie,że wszyscy to robią "bo tak trzeba" "bo co inni powiedzą" niektórzy nawet nauczyć się nie potrafią tych paru słów tylko z kartek czytają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wytłumacz Mamie, że nie wprowadzisz na siłę tradycji polskiej w niemiecką rodzinę, bo jest to fizycznie niemożliwe. Jeśli mamie tak strasznie zależy "bo na zdjęciach musi być", to poproście o pobłogosławienie kilka dni przed ślubem, tylko Twoich rodziców, sami, jeszcze przed przyjazdem by rodzice Młodego - by nie poczuli się pominięci. Może ktoś cyknąć wtedy kilka fotek na pamiątkę, by mamusia poczuła się usatysfakcjonowana. Osobiście powiem, że u mnie błogosławieństwa nie było - moja rodzina jest praktykująca, ale niezbyt "nabożna", druga rodzina niepraktykująca. Błogosławieństwo z ich strony byłoby nieszczere, tylko "dla tradycji i fotek", woleliśmy przyjąć od nich po prostu życzenia pod kościołem. Nie obyło się bez wielkiego oburzenia ("no jak to?? tatusiowi nie pozwolisz się pobłogosławić?! PRZECIEŻ WSZYSCY TAK ROBIĄ, CO LUDZI POWIEDZĄ!!!), ale mieliśmy to centralnie w nosie. Od błogosławienia kogokolwiek są osoby konsekrowane - ksiądz, zakonnik, zakonnica. Nie błogosławmy, sami będąc niezbyt nabożni, bo po prostu skłamiemy, wyłącznie w imię paskudnie płytko pojętej "tradycji".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co kosciol ma do tego czy w ogole dostaniecie blogoslawienstwo rodzicow?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość madlenkalobb
Autorko, i jak wyszło ze ślubem? Czy było tak jak sobie zaplanowałaś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże nie można było czytać większości komentarzy. Ludzie jesteście tak przesiąknięci jadem, agresją, zawiścią i złorzeczeniem, że aż ręce opadają w jakim kraju się żyje. Dziewczyna wychodziła za mąż, miała swoją wymarzoną wizję tego jednego dnia. Chciała wysłuchać dobrych rad i pomysłów jak to wszystko fajnie zorganizować, żeby jej wizja się udała... a wy rzucacie w nią dosłownie mięsem. Potraktowaliście ją jak tępą dzidę tylko dlatego, że chce coś innego niż wy robiłyście albo robić zamierzacie. Wszystkim układać życie tak chcecie? Co jesteście starymi pannami albo rozwódkami, że tak jedziecie po młodej dziewczynie? Szkoda tylko, że żadna z was nie przedstawia się imieniem i nazwiskiem. Pierwsze jesteście do oskarżania ale żeby pokazać twarz to już tchórze. Nigdy w życiu niczego nie komentowałam na żadnym forum, ale dziś to wszystko przerosło moje najśmielsze rozczarowanie... wy wszyscy hejterzy jesteście żałośni i żal mi was, że wasze życie jest przesiąknięte takim złem i żalem, że kwas wam się leje z gęby i spod tych paluszków gdy piszecie tak nieprzyjemne rzeczy na pytanie o bardzo fajną i wzruszającą chwilę jakim jest ślub i jego organizacja. Jak mi się coś nie podoba albo czegoś nie popieram to tego nie komentuje, tym bardziej w taki sposób w jaki robicie to wy. Ale wy na prawdę musicie mieć żałosne życia skoro tak was świerzbiło, żeby jechać po dziewczynie, która nic złego nie robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Oj tak, tak, tak, dziewczyna jako żywo nic złego nie robiła, poza tym, że interesowało ją wyłącznie to, "jak to na kamerze wyjdzie", a nie narzeczony, ślub, sakrament, dalsze życie... Narażała się na śmieszność i poniżała/pomijała partnera, bo to ona musiała być gwiazdą... No cóż, może tylko w dzień ślubu miała na to szansę i chciała sobie pogwiazdorzyć na całego... Niestety, obecnie Panny Młode, nabombane netowymi wynalazkami, blogami, youtubem i product placement myślą tylko o otoczce, wymyślają cuda na patyku i jeszcze focha strzelają, gdy się im brawek nie bije... Nie szkodzi, że to "jeden dzień w życiu", nie powinno być tak, że komuś wszystko wolno tylko dlatego, że jest Panną Młodą... Czasem warto zatrzymać się podumać, żeby nie zrobić z siebie pośmiewiska. No ale cóż, sporo jest teraz oblubienic które bez ogródek stwierdzają "będzie tak jak chcę, w końcu to właśnie po to KOŚCIÓŁ SOBIE WYNAJĘŁAM". Kurtyna... A teraz broń sobie PM-ki dalej ;) Uprzedzając - jestem w szczęśliwym związku, więc nie musisz się wysilać imputując mi zgranym przytykiem, że moje uwagi to dlatego, że starość, brzydota i brak wymarzonej obrączki ;) ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×