Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Mąż przy porodzie bez niego nie dała bym rady

Polecane posty

Gość gość

Jak było u Was ? Rodziłyście same ? Z mężem czy z kimś innym ? Jak to na Was wpłynęło ? Czy to coś zmieniło w Waszych relacjach ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość la maciorra
Mąż był przy porodzie. Bardzo mi to psychicznie pomagało. Jednak on miał traumę po (ze względu na to czego sie naogladal), do teraz wspomina. A ha ze wzgl.na ból i przejscia. Co do relacji, nic nie Zmienilo :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak nie zmienilo jak piszesz ze ma traumę? Hehe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to kobieta moze miec traume, facet stoi z boku i tylko patrzy. Co w tym traumatycznego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak to co w tym traumatycznego ? Widok cierpiącej żony, jej łzy, krew, cała ta obsada lekarska itp. nerwy...mój mąż całą ciążę się zastanawiał i nie mógł podjąć decyzji..bał się, że po tym co zobaczy będzie miał blokadę co do seksu, że się zniechęci..zaczęły mi odchodzić wody, powiedział, że ze mną nie będzie rodził..zawiodłam się..jednak, gdy przyjechał na porodówkę i zobaczył załamanego faceta, bo od 3 godzin siedzi na korytarzu i znaku życia nie ma od żony stwierdził, że niech się dzieje co chce..że będzie przy mnie..i teraz mówi, że bardzo się cieszy, że przy mnie był, w naszych relacjach zmieniło to tylko tyle, że jesteśmy ze sobą mocniej związani :) a on mi dał wiele wsparcia ! Bez niego nie dała bym rady, był idealną osobą do wspólnego porodu, sama byłam zaskoczona :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość la maciorra
po 1.mial, teraz tylko czasem jak wspominamy to mowi o tym 2.stał od d**y strony, wiec WSZYSTKO widzial.. Nie wiem czemu lekarz mu nie kazał stanac gdzie indziej. Porod byl kleszczowy, mąż przejął sie wszystkim i tez sam nie wie czemu stal przy nogach i patrzyl. Bal.sie ze cos nie tak pojdzie. Stad ta "trauma". Skapowały?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie dałabyś rady autorko? A co byś zrobiła? Wydaje mi się, że nie było innego wyjście i musiałaś urodzić nawet bez męża, w metrze z dupskiem wystawionym na tłum ludzi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mąż był przy pierwszym porodzie (sn) a przy drugim nie bo miałam cc. Ale gdyby nie był ze mną za pierwszym razem to chyba bym umarła. Masował mi plecy, bo bóle krzyżowe był masakryczne. Pomagał mi wstawać, wchodzić pod prysznic itp. Żadnego obrzydzenia nie dostał, wręcz przeciwnie, może dlatego,że jest takim typem człowieka, którego nic nie obrzydzi i nie zniechęci bo jak sam mówi to jest ludzkie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Rodziłam sama ,nie znoszę takich bab co muszę za rączkę męża trzymać aby dziecko urodzić ,mam koleżankę babchłop straszy a z mężem rodziła że niby taka delikatna i zesrała się wystrzeliło na położną i na męża .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mąż był przy moich dwóch porodach. Było to już wiele lat temu. Jeszcze nie były tak popularne porody rodzinne. Położne widac było, że bardzo się krępowały. Nie było jeszcze akcji rodzić po ludzku, więc nie było zaciekawie w szpitalach i w relacjach z położnymi. Po prostu miały rodząca głęboko..... Mąż jak najbardziej bardzo mi pomagał, wspierał, przecinał pępowinę, popłakal się, gdy zobaczył dziecko. Mimo wielu lat nadal wspomina poród jako coś pięknego do przeżycia i wartego bycia wtedy z kobietą. Docenia ile kobieta musi przejść. W relacjach nic się nie zmianiło. Wszystko ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dalabys rade, bo porodu nie da sie zatrzymac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja wiem, że nie da się tego zatrzymać, ale on mnie motywował, dopingował, jak trzeba było to przytulał i głaskał, a innym razem mówił dasz radę ! Mówił kiedy oddychać itp., bo w bólu nie myślałam kompletnie o tym co robie, a położne zajmowały się dzieckiem, a nie mną..podawał mi wodę czego by one nie zrobiły..powtarzał insktukcje co i jak robić żeby było lżej :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×