Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość wacia

Życie po kryzyskie, ratujcie!

Polecane posty

Gość wacia

Witam, fora internetowe zawsze traktowałam z przymrużeniem oka. W tej chwili jednak nie mam już innego pomysłu i chciałabym, żebyście z odpowiednim dystansem powiedzieli mi co o tym myślicie. Sprawa dotyczy mnie i mojego chłopaka. Obecnie mamy po 23 lata. Spotykać zaczęliśmy się jeszcze w liceum i zarówno dla mnie jak i dla niego był to pierwszy poważny związek. Sam początek to była prawdziwa bajka, byliśmy w sobie zakochani po uszy i każde było pewne uczuć drugiego. Szaleliśmy za sobą, planowaliśmy wspólną przyszłość i nie mogliśmy bez siebie żyć. Wszystko zaczęło się psuć kiedy mój M. z powodu ciężkiej sytuacji w domu (śmiertelna choroba ojca i skrajna bieda) zaczął uciekać w alkohol. Żeby jakoś poradzić sobie z problemami, często upijał się z kolegami, co było dla mnie przerażające. Nie rozumiałam tego, miałam dopiero 19 lat i nigdy nie byłam typem imprezowiczki. Koniec końców, po kilku jego alkoholowych wpadkach, rozmowie z jego mamą i mną, problem zniknął. Mój M. zrozumiał, że to był błąd i ten problem już nigdy nie wrócił. Miało to jednak swoje konsekwencje, ponieważ straciłam do niego zaufanie. Wypominałam mu to przy każdej kłótni i przyznaję, że w tamtym czasie naprawdę dałam mu w kość. Pod pretekstem nadszarpniętego zaufania, nieustannie go krytykowałam, bo byłam pewna, że mam do tego prawo, że przecież i tak mnie kocha i powinien odpokutować swoją winę. Mijały miesiące i z czasem on przestał to wytrzymywać. Zaczęły się studia, praca, obowiązki i coraz mniej mieliśmy czasu dla siebie. Kłóciliśmy się niemal przy każdej możliwej okazji, a z każdą kłótnią pozwalaliśmy sobie na coraz więcej. Mój M. coraz częściej unikał spotkań ze mną, wymigując się brakiem czasu. Po 4 latach związku zdecydował się wyjechać na Erasmusa do Danii. Wyjazd miał trwać pół roku, a po nim mieliśmy podjąć decyzję co dalej z naszym związkiem. Jego wyjazd był dla mnie prawdziwym koszmarem, a ponieważ wtedy jeszcze studiowałam, radziłam sobie ze stresem chodząc na imprezy ze znajomymi. Wiem, że mój M. też używał życia w trakcie tego pobytu. W praktycznym tego słowa znaczeniu, tak naprawdę nie byliśmy wtedy razem. Kiedy M. wrócił powiedział mi, że to koniec. Że nasz związek nie ma już sensu, ale chce żebyśmy dalej się przyjaźnili. Mimo, że uszanowałam jego decyzję, nie mogłam się z tym pogodzić. Mimo zerwania dalej się kontaktowaliśmy, zaczęliśmy znów się spotykać i bardzo dużo rozmawiać. Po mniej więcej miesiącu oficjalnie do siebie wróciliśmy. Nasz związek był już wtedy inny, dojrzalszy i bardziej stabilny. Znów spotykaliśmy się codziennie i miło spędzaliśmy czas. Nie trwało to jednak długo, ponieważ mój M. ciągle zmagał się z problemami finansowymi (ja pochodzę z dość zamożnej rodziny i wiem, że często wpędzało go to w kompleksy). Szukał pracy i zdecydował się na wyjazd do Norwegii. Podjął świetnie płatną pracę i już od miesiąca jesteśmy z daleka od siebie. W tej chwili ja jestem w Polsce, a on w Norwegii. Oboje pracujemy, ja dodatkowo jeszcze się dokształcam. Zarysowałam wam mniej więcej historię naszego już 5-letniego związku i zmierzam do problemu, który nie daje mi spokoju i bardzo niepokoi. Od czasu naszego „kryzysu”, który zaczął się mniej więcej dwa lata temu nie ma między nami praktycznie żadnej bliskości. Nie spaliśmy ze sobą już dwa lata… Kiedy chcę go wziąć za rękę, wymiguje się i mówi, że nie ma na to ochoty. Kiedy próbuję go pocałować lub przytulić, odsuwa się i krzywi tak jak by mu to sprawiało fizyczny ból. Gdy odwiedziłam go w Oslo, nie chciał nawet ze mną spać w jednym łóżku, tłumacząc, że jest za wąskie… Przepłakałam wtedy pół nocy, myśląc, że on mnie już nie chce… Starałam się go zapytać co się stało, ale chyba nie potrafię być delikatna. Frustruje mnie to bardzo, dlatego on odbiera to automatycznie jako mój atak na niego i jeszcze bardziej się zamyka. Dla mnie taka sytuacja jest nie do zniesienia, ale bardzo go kocham i myślę, że on mnie też. Pomóżcie mi, doradźcie co zrobić, żeby dawna bliskość wróciła? Dodam, że M. ma bardzo trudny charakter (jeszcze trudniejszy niż ja) i trzeba naprawdę anielskiej cierpliwości, której mi często brakuje, by się z nim dogadać. Jakie mogą być tego przyczyny? Czytałam o tym wiele, że to może być stres, ale chyba nie przez tak długi czas. Zaczęłam już tworzyć w głowie najgorsze scenariusze. Bardzo was proszę o komentarze. A.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×