Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak to jest z tymi wcześniakami ? wolna dyskusja

Polecane posty

Gość gość

witam, chciałabym poznać wasze opinie na temat wcześniaków właśnie. Czytam bloga Dawidka Spałka pisany przez jego mamę. Dawidek urodził się w 22 tyg ciąży, na chwilę obecną jest małą roślinką, i chodź rodzice "stają na rzęsach" aby mu pomóc, maluch nigdy nie będzie samodzielny. Jest małym ślicznym chłopcem, a jego rodzice toczą codzienną walkę o niego. I tu jest właśnie sedno moich przemyśleń, bo moja znajoma również urodziła w 22 tc, lecz dzieciątko zmarło, owszem podjęto próbę reanimacji, ale i lekarze i ona sama wiedzieli co czeka dziecko/płód ? Właśnie bo czy w 22 tc to już jest dziecko?? Zastanawia mnie również jaka jest granica wcześniactwa, czyli z którego tyg ciąży takie maluchy są w stanie nie tylko przeżyć, ale mają szansę na normalne życie ? Jakie wy macie w tym temacie zdanie, może same przeszłyście przez to ? Bo od 37 tc ciąża jest donoszona, więc dzieciom nic nie grozi, ale wcześniej ? Jestem ciekawa waszego zdania :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt się nie wypowie ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym w 22 tygodniu ciąży nie chciała by mnie o to pytano czy ratować za wszelką cenę, bo oczywiście krzyczałabym z rozpaczą, że tak. Rozum jednakpodpowaida, że lepiej by w takiej sytuacji sprawy zostawić naturze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
uważam że poniżej 30 nie powinno się ratować. Odsetek samodzielnych, zdrowych dzieci jest minimalny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
każdy taki ratowany noworodek to są koszty setek tysięcy na leczenie. Żadnego kraju na to nie stać, nawet w Anglii nie ratują poniżej 28 tygodnia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
no ja się wypowiem, ale chyba nie tak, jak tego oczekujesz ;) bo wg mnie to nie jest temat do "wolnej dyskusji" :) tzn. istnieją ogólnie przyjęte przez środowiska medyczne zasady i po prostu warto się tego trzymać: http://www.netmama.pl/magazyn/porod/porod-przedwczesny/w-jakich-okolicznosciach-mowi-sie-o-porodzie-przedwczesnym/ myślę, że dla rodziców takie rozgraniczenie płód/dziecko - raczej nie istnieje... lekarze mają obowiązek ratowania życia, jeśli jakakolwiek możliwość istnieje; no i nie bardzo jest tu wg mnie miejsce i sens na "wolną dyskusję";) bo - o czym tu dyskutować? od kiedy wolno/należy mieć nadzieję, że moje dziecko/płód przeżyje? - dla rodziców taki moment nie istnieje; kiedy lekarz na porodówce może machnąć ręką i wyrzucić do śmietnika "to", co się urodzi? - no to też istnieją zasady, procedury regulujące i pewnie nam, laikom nie bardzo jest o czym dyskutować...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie znam lekarza który popiera ratowanie ekstremalnych wcześniaków... ale ratują, jeśli waży te ustawowe 500 gram... bo co mają zrobić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zdaje się że jest jakaś zasada że ratuje się dzieci po 25tc i o wadze chyba ponad 500g - nie chce się mylić ale coś takiego jest choć jak wiadomo różnie to bywa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kiedy lekarz na porodówce może machnąć ręką i wyrzucić do śmietnika "to", co się urodzi? - no to też istnieją zasady, procedury regulujące i pewnie nam, laikom nie bardzo jest o czym dyskutować... -- pewnie masz rację, ale nie wiem czy są procedury odgórne, bo np na blogu Dawidka mama pisze że reanimowany był bodajże 7 razy aż, natomiast mojej znajomej owszem reanimowali, uratowali ale gdy stan się znów pogorszył kolejnej próby nie podjęto. Chodzi mi o to dlaczego jednego malucha ktoś za wszelką cenę ratował, a drugiego nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wystarczy że miał inne parametry, niereanimacyjne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja uważam że każde życie warto ratować, idąc twoim tokiem myślenia po co podtrzymywać ciążę? to czy dziecko będzie zdrowe czy chore to jest zupełnie co innego bo mnóstwo dzieci urodzonych w terminie jest chora lub zapada na choroby po porodzie i co? moje dziecko urodzone w 34tc wcześniak, zdrów jak rybka po porodzie a po kilku latach diagnoza autyzm, nie będzie nigdy samodzielny... a mojej znajomej bliźnięta z 24tc urodzone zdrowiutkie, po 2 latach opóźnienia, były drobniutkie, wciąż jakieś infekcje itp.. dziś panny mają po 7 lat zdrowe bez zaburzeń itp..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
nie wiem, nie byłam na sali porodowej; może nieco inna była waga, rokowania, cokolwiek; nie wiem; pokręcony ten świat w każdym razie - z jednej strony - od 22 tygodnia, przy wadze przynajmniej 500 g "poród przedwczesny" - ratowanie, itd; a z drugiej - spójrzcie na te głupie badania prenatalne u nas; ok. 12 tygodnia - USG + badanie krwi - wynik za 2 tygodnie; jak coś nie tak - skierowanie na amniopunkcję (w 16 tygodniu); na ogół - przynajmniej 2 tygodnie czekania na wynik.. no i co - wynik wychodzi "niefajny", i co wtedy? dla personelu medycznego to masz w brzuchu słabo rokujący płód, ale dla ciebie - no to raczej jest już dziecko; widziałaś jego rączki, nóżki na USG, często - czujesz ruchy... i co? nagle to jest to "coś" czego masz się pozbyć? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
podtrzymywanie na siły ciąży to też głupota. Eliminiujemy tym samym dobór naturalny co ma katastrofalne skutku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
akurat w uk ratuje sie dzieci od 24 tyg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
"podtrzymywanie na siły ciąży to też głupota. Eliminiujemy tym samym dobór naturalny co ma katastrofalne skutku" tyle, że, wiesz: na tym polega bycie człowiekiem :) że nie kierujemy się jedynie prawem dżungli i tym, że jedynie silni mają prawo do życia; były społeczeństwa, które tego próbowały (Spartanie, faszystowskie Niemcy - eksterminacja słabszych) - no i nic dobrego z tego nie wyszło; fakt, że to jest trudne, ustalić granicę między "ratowaniem życia" a taką "uporczywą terapią"... no bo też wartości życia ludzkiego nie da się zmierzyć jedynie tym, na ile jest on fizycznie/zdrowotnie wydolny... gdybyśmy tak tylko zdawali się na naturę, to wielu wybitnych, wartościowych ludzi, którzy wiele od siebie dali światu - nie miałoby szansy na przetrwanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to nie jest prawo dżungli że nie chcemy podtrzymywać totalnie nierokujących ciąż. Jeśli urodzi- mamy zrobić wszystko aby człowieka ratować, ale nie embrion.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś przeglądałam strony fundacji "Zdążyć z pomocą", aby wysłać komuś 1% z podatku. Było tam mnóstwo stron dzieci skrajnych wcześniaków, właśnie takich "roślinek" (przepraszam za określenie) dzieci, które nie maja żadnego kontaktu ze światem, cierpią na padaczkę i mnóstwo innych schorzeń, życie spędzają leżąc w łóżku, karmione sonda i korzystające z pieluch. Nie wiem, co czują ich rodzice, ale ja nie chciałabym, aby moje dziecko ratowano za wszelką cenę i aby egzystowało w ten sposób, bo życiem tego nazwać nie można. pewnie, ze śmierć dziecka jest tragedią dla rodziców, ale z czasem z tym bólem każdy uczy się żyć. Jakie jest życie z dzieckiem, o którym pisałam wcześniej? Nie wiem czy one cierpią, czy ich mózg funkcjonuje na tyle, aby one cokolwiek czuły. Tu nie ma nawet walki o krok, uśmiech czy pierwsze słowo. jest tylko walka o pieniądze na pieluchy i leki. I obawa "co będzie później?" To trudna decyzja zarówna dla rodziców jak i lekarzy, bo podejmując się ratowania nikt nie wie, jakie będą efekty. Równie dobrze dziecko może przeżyć i być zupełnie zdrowe jak zmienić się w wegetujące ciało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
tylko, widzisz, gościu... od kiedy wiadomo, że ciążą jest "totalnie nierokująca"? ;) tu nie ma nigdy jasnych, jednoznacznych granic :( jak dotąd, wszystkie moje koleżanki, których ciąże były wstępnie określane jako "nierokujące" - tzn. tak wynikało z pierwszego etapu badań prenatalnych - urodziły na koniec końców zdrowe dzieci... inna koleżanka, z totalnie zdrowej, dobrze się zapowiadającej ciąży - na skutek powikłań okołoporodowych - ma, jak to byliście uprzejmi nazwać "roślinkę"... mój siostrzeniec, urodzony z potwornymi komplikacjami, miał być pouszkadzany na przeróżne sposoby - pamiętam, kiedy jako półroczne niemowlę był mniejszy od większości noworodków :( - jest obecnie fajnym, bardzo bystrym (ponad przeciętnie :D ) dziesięciolatkiem - przy tym, prawdopodobnie pozostanie mu ADHD, jakieś tam uczulenia, różne problemy - ale świat bez niego nie byłby taki sam :) cóż, to nigdy nie będą proste wybory; chyba po prostu to trzeba zaakceptować - że nigdy nie będziemy żyli w świecie wśród wyłącznie zdrowych, sprawnych, silnych, itd; że dzięki rozwojowi medycyny - poza zupełnie jasnymi i dla wszystkich pozytywnymi sytuacjami, kiedy ratuje się z sukcesem ludzkie życie - będą też takie historie z takim, niemalże "sztucznym" podtrzymywaniem życia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka a ja uważam że każde życie warto ratować, idąc twoim tokiem myślenia po co podtrzymywać ciążę? -- żle mnie zrozumiałaś, ale to może moja wina bo nie wyraziłam się jasno, ja uważam że jeżeli jest choćby najmniejsza szansa aby takie dzieciątko przeżyło, to wykorzystać ją trzeba. Nie wiedziałam o granicy 500 g, i naprawde podziwiam rodziców takich dzieci. Jestem świadoma tego, że super rokujące ciąże mogą kończyć się źle, i na odwrót. Nie chodzi mi o zabawę w Pana Boga. Po prostu tak sobie luźno myślę w którym momencie z tego naszego płodu robi się dziecko, czy jest w ogóle taka granica. Jestem teraz w ciąży, mam lekkie problemy ale lekarz prowadzący mówi że mam ogromne szanse tę ciążę donosić do końca, a że znajoma niedawno straciła dziecko, i czytam właśnie tego bloga, wszystko mi się połączyło i chcę znać zdanie innych w tym temacie. Przepraszam za określenie roślinka, jeśli kogoś obraziło - nie to było moim zamiarem, po prostu obrazowo przedstawiłam sytuację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorka i dodam jeszcze że jestem w 20 tc i możecie mnie za to krytykować, ale na chwilę obecną mam takie odczucia że jeżeli po porodzie (wcześniejszym) dowiedziała bym się o tym że moje dziecko nie ma szans na jakąkolwiek samodzielność to według własnego sumienia pozwoliłabym mu odejść. Pewnie jest tak dlatego że ja osobiście nie byłam nigdy w takiej sytuacji, ale ja nie potrafiłabym się opiekować takim dzieckiem, jestem słaba psychicznie i wiem że pomóc bym mu nie potrafiła a tylko bym nad nim płakała całe dnie, może dlatego tak podziwiam takich rodziców. I myślałam że z tym ratowaniem to jest tak że jeżeli rodzice walczą - tak jak rodzice Dawidka o to by go ratować to ratują, jeżeli rodzice nie walczą to nie. PO prostu jak mówię nie wiedziałam o granicy 500 gram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moje blizniaki urodzily sie w 32 tyg. ciazy jeden wazyl 2 kg, drugi wazyl 1,5kg, byli mniejszy 10 dni wiekszy 7 dni w inkubatorach, spedzilismy prawie miesiac w szpitalu bo musial dojsc do 2200kg dzis ida do komuni 9 lat wszystko dobrze, ten mniejszy ma wade wymowy, i ogolnie wszystko bylo dobrze ,tylko kolki do 9 mies, zycia wzrok ,sluch ogolnie rozwoj bardzo dobry, ten z 1,5 waga chodzil gdy mial 11 mies.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przepraszam dolkadnie nie 1,5 kg. tylko 1460 kg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
mi się wydaje, że trzeba po prostu z ogromnym szacunkiem podchodzić do decyzji rodziców i w jedną, i w drugą stronę; tj. rozumiem i szanuję decyzje rodziców, którzy by, właśnie, jak to określiłaś "pozwolili odejść" swojemu dziecku; i podobnie - szanuję i rozumiem tych, którzy chcą podtrzymywać to życie, które dali - w jakiejkolwiek formie; no i uważam, że jedni i drudzy zasługują na wszelkie wsparcie, również pod tym względem finansowym, ze strony instytucji państwowych, itd; nie podobają mi się i martwią mnie takie skrajne postawy i w jedną i w drugą stronę - z jednej strony: zmuszanie kogoś, osądzanie - jeśli nie chciałby donosić ciąży, z której dziecko będzie skazane na wegetację; z drugiej ohydna postawa: "ja se chciałaś urodzić Downa, to teraz nie wyciągaj łap po państwowe pieniądze i niczego od nikogo nie oczekuj" :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a mi szkoda
no i jeszcze do autorki - miło się spotkać na kafe z takim fajnym, kulturalnym i wyważonym tonem wypowiedzi :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Powiem Wam że od początku ciąży rozmawialiśmy z mężem co gdyby.. Dziecko miało wadę genetyczna.. Było chore nieuleczalnie itp również był temat przedwczesnego porodu. Mąż bez mrugnięcia okiem powiedział że nie chciałby ratować dziecka urodzonego przed 26 tygodniem. Byłam w lekkim szoku że tak zimno do tego podchodzi. Ale po przemyśleniu i wysłuchaniu argumentów za również tak bym pewnie zrobiła.. Chyba.. Nie wiem jednak jakbym sie zachowała w takiej sytuacji. Mąż ma zdanie że selekcja naturalna to bardzo ważna rzecz. Stajemy się coraz słabsi. U mnie na szczęście udało się dotzrymaĆ do 34 tygodnia i odpukać jak na razie jest bardzo dobrze nie licząc małych opóźnień w rozwoju ale do roku ma się wyrównać. I ta wypowiedź wcześniejsza o autyźmie mnie trochę wystraszyła.. Ale jestem dobrej myśli. Mieliśmy dużo szcześcia ale boję się kolejnej ciąży..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×