Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość forever ago

Depresja dwubiegunowa u mojego partnera.

Polecane posty

Gość forever ago

Nie wiem od czego zaczac. Moze od sedna? Wczoraj (zaledwie wczoraj!), stwierdzono u mojego partnera depresje dwubiegunowa.. Jestem w oplakanym stanie. Od trzech dni sie nie widujemy, chce zostac sam. Wczoraj mial pierwsza wizyte u psychologa, na ktorej zostal zdiagnozowany. Dzisiaj idzie ponownie, zeby porozmawiac o calym etapie leczenia. Jestem zdruzgotana. Dostalam w leb porzadnym mlotem. Nasz caly zwiazek byl szczesciem. Pomimo, ze musielismy przejsc sporo. Niedawno dopiero co wyszedl z leczenia po guzie mozgu. Za dwa miesiace mielismy razem zamieszkac. Pare miesiecy temu powiedzial mi, ze zamowil pierscionek zareczynowy. Zaledwie niecaly tydzien temu, powiedzial, ze ma cos dla mnie i w ten ubiegly weekend chce mi cos dac.. A w weekend wszystko sie zaczelo. Duzo by tu opowidac, nie chce nawalic wszystkiego w jednym poscie, bo nikt nie przeczyta, a tym bardziej nie odpisze. Potrzebuje ogromnego wsparcia od osob, ktore moze mialy z ta choroba do czynienia w rodzinie. Nie wiem co sie z nami stanie. Nie wiem co bedzie pozniej. Nie wiem dokladnie w jakiej skalii depresji on sie teraz znajduje. Nie wiem nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli nie chcesz zwariować na własną prośbę, wiej od niego póki czas. Ta jego choroba zniszczy Cię zanim się spostrzeżesz. Miłość miłością ale trzeba też mieć choć trochę rozsądku by wiązać się z kimś kto ma CHAD. Współczuję, bo cokolwiek zrobisz będziesz nieszczęśliwa. Bo gdy teraz go zostawisz masz jeszcze szansę na ułożenie sobie życia, choć będziesz przez jakiś czas miała wyrzuty sumienia, że go zostawiłaś. Ale jesli z nim zostaniesz wkrótce Twoje życie zamieni się w piekło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój tata choruje na chorobę afektywną dwubiegunową. Zanim udało się go zaciągnąć do szpitala (bo jego stan był tragiczny), omal nie zrobił krzywdy sobie lub nam. Przez 1,5 miesiąca jego stan się pogarszał aż do momentu kulminacyjnego w którym podstępem udało się go wysłać do szpitala. To był dla mojej rodziny okres traumatyczny. Tata sam schudł wtedy 30 kg (z 80) - miał manię pracy zawsze i wszędzie i dodatkowo nas w nią angażował (mieszkamy na wsi). Niestety wcześniej nie dał sobie powiedzieć, że jest chory, a jak już to trafialiśmy na niewłaściwych psychologów. Ostatnia pani dr zdiagnozowała go prawidłowo, ale maksymalna dawka leków jakie mogła mu zapisać była stanowczo zbyt mała jak na stadium rozwoju choroby - stąd szpital. Od tamtego czasu minęło 10 lat. Tata jest pod stałą opieką lekarza (wizyty kontrolne raz na kwartał), dożywotnio będzie też brał leki. Jednak żyje normalnie, chodzi do pracy (po miesięcznym pobycie w szpitalu i miesięcznym chorobowym już do niej poszedł), nie wykazuje żadnych oznak choroby (poza drżeniem rąk z leków) i nie miał nigdy nawrotów. Prawda jest taka, że większość społeczeństwa choruje na różne depresje, nerwice itp ale mało kto decyduje się coś z tym robić - pójść do lekarza. U Ciebie sytuacja wygląda inaczej - jesteście świadomi i partner wie, że należy się leczyć - pytanie czy jesteś w stanie to zaakceptować. Z trzeciej strony nie wiemy co nas samych czeka w przyszłości i co w nas będzie ktoś kiedyś musiał zaakceptować... Dlatego na spokojnie wszystko sobie przemyśl. Życzę powodzenia i trafnych wyborów. W razie pytań jestem tu jeszcze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie skreslaj czlowieka jeszcze...tu sa kobiety, ktore godza sie na ponizanie, zdradzanie, okradanie, brak szacunku i wszystko na raz..i tkwia w tych zwiazkach..a to jest choroba, choroba nad,k tora mozna zapanowac, wiec hello...o czym wy mowicie..mieli sie zareczyc, zalozmy ,ze by sie hajtneli i ta kobieta przysiegalaby,ze bedzie z nim w zdrowiu i chorobie, skoro go kochasz to z nim badz i go wspieraj...to moglo przytrafic sie Tobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno, Ty też nie masz gwarancji 100% na swoje zdrowie. Bywa różnie jesteśmy zdrowi i nagle trach. Po to się kochają ludzie i oświadczają,że jest między nimi miłość by się wzajemnie wspierać w ciężkich chwilach. Jeżeli teraz przechodzi myśl przez Twoją głowę by go porzucić , to znaczy ,że to nie jest miłość, że go nie kochasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Właśnie to chcialam zasugerować - moja mam mogła przecież pieprznąć wszystkim, mogła też starać się o unieważnienie małżeństwa - jak się okazało w młodości miał już lekkie napady, ale nikt jej o tym nie powiedział (tata też nie). Powiedziała wyraźnie: w zdrowiu i w chorobie i choć ich małżeństwo to efekt młodzieńczego zachłyśnięcia i są kompletnie niedobrani, to mama stawała na rzęsach, żeby go z tego wyciągnąć. Akurat czas jego choroby przypadł na okres maj-czerwiec, kiedy ja byłam po maturze i mogłam się nim zająć będąc w domu (mama pracowała), więc wszystko doskonale pamiętam. Ale u nas sytuacja była tragiczna, bo nie wiedzieliśmy w ogóle co się z nim dzieje (kto na wsi myśli o psychiatrach, depresjach itp i to jeszcze 10 lat temu), on sam nie chciał iść do lekarza, a ci co do nich później trafialiśmy byli totalnie niekompetentni. W szpitalu przebadali go na 10 stronę - testy trwały 2 tygodnie i wówczas dopasowali do niego odpowiedni proces leczenia, który już po tygodniu przyniósł efekty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forever ago
Gosc z 8.43 - rozumiem w zupelnosci, zdazylam juz przeczytac rozne fora i opinie osob, ktore z tym musza wspolgrac. Tragiczne sytuacje. Ale. Ale ja go kocham i chce, i pragne mu pomoc. Nie jestem z nim tylko dla cudownych chwil. Gosc z 8.47 - Bardzo, bardzo mi przykro z powodu Twojego taty. Przykro tez z tego powodu, ze on nie chcial sie leczyc, tym sposobem doprowadzajac do Waszego cierpienia i jego wlasnego, skumulowanego juz na potege. I dziekuje za Twoj post. Pocieszajace jest to, ze teraz nie ma zadnych nawrotow. I tak, moj partner zareagowac szybko. Chce sobie pomoc, ale chce sobie tez pomoc sam, odstawiajac mnie na bok. Rozumiem, ze to dopiero poczatek, ale po prostu obawiam sie, z racji ze nie mieszkamy jeszcze razem, ze sie kompletnie odizoluje ode mnie. Ze, tak jak wyczytalam, osoby w takim stanie, robia rzeczy i mowia slowa, ktore wczesniej nie mialy by miejsca :( Wlasnie przed chwila mialam dobre pol godziny placzu, ktorego nie moglam opanowac. Co z nami bedzie? Gdzie sie znajdziemy? Czy on wroci do stanu sprzed kilku tygodni? Nawet dni! Czy zobacze mojego dobre i kochanego chlopaka jakim byl wczesniej? Czy damy rade? Czy on da rade? Ja? Gosc z 8.55 - tak! dokladnie. Nie zostawia sie ukochanej osoby w potrzebie. Pytanie tylko czy on da sobie pomoc? Czy on przyjmie moja pomoc? Wiem, bo kiedys o chorobach rozmawialismy, chorobach znajomych, i padlo pytanie czy my bysmy sie wspierali - z obu stron padlo slowo 'tak, zawsze'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forever ago
Nawet przez glowe mi nie przeszlo, zeby go zostawiac! Ja sie boje, ze to on mnie w tym stanie zostawi. Ze to on nie bedzie chcial przyjac zadnej pomocy ode mnie! Jesli tylko mi pozwoli - zrobie wszystko. Jejku, jak dobrze, ze Twojemu tacie pomogly juz lekarstwa po tygodniu! Moj partner dostal jakies leki, zeby zredukowac symptomy, pozniej pewnie mu to dopasuj***ardziej precyzyjnie. Jak sie Twoj tata zachowywal jak juz byl na leczeniu? A tymczasem czekam na jego wiadomosc. Te ostatnie 3 dni byly okropne, pale, pije, nie moge sie skupic na niczym, a pracowac trzeba. :( On ogranicza sie do jednej wiadomosci dziennie, typu, ze idzie do lekarza i da znac. Wczoraj, z racji tego co u niego zdiagnozowano, napisal dluzsza wiadomosc, i ze dzisiaj wlasnie idzie na kolejna wizyte, zeby wiedziec co robic i jaki jest plan leczenia. Pocieszam sie, bo mogl w takim stanie w ogole sie nie odezwac, a on napisal zaraz po wizycie. Odpisalam bardzo wspierajaca wiadomosc, nie przesadzajac, zeby go nie przytloczyc. Nic o sobie, i o tym co ja przechodze. Zreszta on nie pyta. Zyczy mi tylko dobrego dnia. Boli.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Forever Ago - a jakie Twój chłopak miał objawy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forever ago
Tak naprawde to nie wiem. Przez caly czas jak bylismy razem to byla pelnia szczescia. Nigdy praktycznie nie pokazal mi, ze cos jest nie tak. Jedynie wtedy, kiedy byl chory, chodzil na leczenie tego guza, wtedy byl ciezki okres, ale on wlasciwie byl caly czas ok. Czasami tylko zmiana nastroju, dol, ale w koncu to normalne, nie miewa sie guza mozgu na co dzien. Napisal mi tylko, ze przez te ostatnie miesiace mial zmiany nastrojow, albo wysoko, albo nisko, o czym mnie nie poinformowal, albo sobie nie zdawal sprawy, ze to cos powazniejszego. On byl zawsze typem mysliciela, rozwazal wszystko naa rozne sposoby, wszystko mialo byc wedlug planu. Za duzo stresujacych sytuacji w przeciagu krotkiego okresu czasu, wydaje mi sie, ktore wymykaly sie spod jego kontrolii. A tak naprawde to nie wiem nic. Dostaje tylko krotkie wiadomosci. Powiedzial wczoraj, ze na ten czas chce pozostac w izolacji, nie chce rozmawiac, ja nie naciskam, pomimo tego jak kur...wsko mi ciezko!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kolejna matka teresa z kalkuty. Zostanie z nim bo go kocha bardziej niż samą siebie. A za kilka lat jak będzie już wrakiem człowieka nikt jej nie wspomoże bo przecież wiedziała, że wiąże się z chorym na CHAD. Weź tu takiej coś doradź jak ona go kocha i wie lepiej. Popytaj kobiet, które były w takich związkach, zapytaj gdzie się ulotniło ich kochanie, zakochanie czy jak to zwał. "Jak ratować takie jagnie, które samo zguby pragnie". :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wmów mu że jest zdrowy i pokaż jak bardzo jest dla Ciebie ważny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forever ago
ech..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cos mi tu nie gra. mial guza mozgu, operacje. w weekend cos sie zadzialo i tak od razu po jednej wizycie u psychologa postawiono diagnoze? jaja jakies.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to co sie dzieje moze byc mozgowe, a nie chadowe. idzcie do jakiegos dobrego specjalisty. a intelektualnie jak funkcjonuje? cos sie zmienilo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sylw
Srawdź, czy Twój chłopak nie ściemnia przypadkiem o tej chorobie, wizytach, potrzebie izolacji po to tylko żeby wymiksować się z tych obiecanych zaręczyn. Niby jesteście tak blisko, że chcecie się poważnie wiązać, a o objawach choroby zostajesz z wielkim opóźnieniem "poinformowana" przez swojego "partnera"... Grubymi nićmi szyte...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znałam to
Mój tata też miał tą chorobę, ale raczej o lekkim przebiegu, stany depresyjne prawie niewidoczne, stany manii wyraźnie widoczne co pół roku czasem co rok. Wtedy był szał, ta dzicz w oczach, nie mogłam na niego patrzeć, nie patrzyłam nigdy w oczy, peszył mnie, gadał non stop jakieś pierdoły, zakładał firmy, budował domy (oczywiście wszystko w jego chorych planach), uważał się za nie wiadomo kogo, był wielce odważny, siedział na telefonie, wydzwaniał do ludzi których nie widział lata żeby zapytać co słychać, masakra. Do tego w stanach manii pił alko w znacznych ilościach, urządzał sobie 2-3 dniówki. W końcu jedna z takich 2-3 dniówek w manii zaprowadziła go na tamten świat. Teraz tak czasem się zastanawiam czy on się męczył w tym swoim życiu? Co sobie myślał po tych swoich atakach? :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mozesz podac gg?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forever ago
Gosc z 8.33 - tak, wiem, rozmawialam z moim znajomym psychologiem, ktory byl ogromnie zdziwiony, ze po jednej wizycie postawiono tak powazna diagnoze. Tez mnie to dziwi. Dlatego zaczelam sie zastanawiac, czy np. podczas leczenia z guza mozgu juz nie chodzil na terapie, nie mowiac mi o tym. Z drugiej strony, on przy leczeniu wiem ze bral jakies tabletki stymulujace samopoczucie, ktore przestal brac juz teraz, wiec stalo sie to co sie stalo. I nie mial operacji, a same promieniowania. Zostal zaatakowany uklad limbiczny, ktory odpowiada za podstawowe zachowania, i ktory operowany byc nie moze. Mogl wiec tez wziac cala dokumentacje choroby od neurologa i innych - do tego psychologa, i moze jakos tak to wyszlo? Chce mu wierzyc i wierze, ale czasami cos mi przejdzie przez glowe.. Gosc z 8.37 - nie wiem jak sie zachowuje intelektualnie. Nie wiem tak naprawde nic. Nie widuje go, on nie chce. Wczoraj napisalam mu smsa, w odpowiedzi na jego, na koncu dodajac, ze z racji takiej, ze nadal chce pozostac sam nie bede mu przeszkadzac. I zeby sie odezwal kiedy tylko bedzie mial ochote. Napisal dzisiaj! Na koncu smsa dodal, ze lekarstwa powinny zaczac dzialac juz na poczatku nastepnego tygodnia i czy chcialabym sie z nim spotkac, jesli mam czas.. Nie odpisalam jeszcze. Takze, odpowiadajac, nie wiem jak sie zachowuje, nie wiem nic. Psycholog jest prywatnie i podobno bardzo dobry. SYLW - zadaje sobie to samo pytanie - dlaczego nie mowil mi nic o swoich wahaniach nastroju wczesniej? DLaczego to ukrywal? Nie chcial mnie martwic, bo juz i tak duzo przechodzilam z leczeniem jego guza? Nie wiem nic :( znalam to - przykro mi :( czy Twoj tata sie leczyl? Okropne doswiadczenie.. Gosc z 11.42 - nie uzywam gg, mozemy tutaj? Albo jakis inny sposob, jesli nie chcesz tutaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość forever ago
a teraz ja sama ide na terapie.. jestem zagubiona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sulivall
Mój partner jest chory na depresję, to straszne jak nasze życie zmieniło się od tamtej pory.Nic juz nie jest tak jak dawniej. Rzeczywiście jest tak ze są momenty w ktorych się obwinuam za wszystko, tylko po co? Wychowujemy syna, przez ostatnie dwa miesiące cała odpowiedzialność spadła na mnie. Partner zachowuje się jak duch ,oczywiście bierze leki i chodzi na terapię ale mam wrażenie ze jest coraz gorzej. Przestaje ze mną rozmawiać, zamyka się w swoim świecie, nie mówiąc już o kontakt akcie seksualnym bo takiego nie ma. Poprostu wrak człowieka, boli mnie serce ze nie mogę mu ulżyć, a z drugiej strony pojawia się cholerna złość i poczucie ze sama oddałam się. Codziennie ta choroba sprawia że traci mnie. Jestem odpowiedzialna, na pewno nie zostawię partnera, ale co dalej? Czasem brakuje już słów. . Staram się myśleć pozytywnie, ale fakt faktem osoba z depresja potrafi ściągać w dół resztę domowników. Ciągle z tym walczę, walczę by normalnie żyć i dać spokojny bezpieczny dom mojemu synowi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×