Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość bezradnyy

Teściowa nie przyjedzie na nasz ślub

Polecane posty

Gość bezradnyy

Gdy się poznaliśmy, ona miała 16, ja 19 lat. Jej mama była od samego początku zdecydowanie przeciwko. Uważała, że to jeszcze dziecko a ja jestem co najmniej zboczony, skoro szukam towarzystwa takich młodocianych. Zabroniła nam się spotykać. Jak zdała maturę, uciekła z domu i zamieszkała u mnie. Dostała się na tą samą uczelnie co ja, więc wynajęliśmy pokój i zamieszkaliśmy razem. Teściu nam pomagał (po cichu), bo przysyłał co miesiąc kasę ale z teściową zaczęła się wojna na całego, zabroniła jej pokazywać się nawet w ich miasteczku, takiego wstydu rodzinie przyniosła. A ja zostałem szatanem, który ją opętał. Teraz mamy 25 / 28 lat, w sierpniu ślub. Ale teściowa nie przyjedzie, bo uważa, że nie mamy prawa wstępu do kościoła, tak nagrzeszyliśmy. Jak teściowa nie, to teściu pewnie też nie przyjedzie. Moja nic nie mówi ale widzę, jak jej jest przykro. A mnie się tylko płakać chce, czuję się taki bezradny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A czemu teściowa jest aż tak negatywnie nastawiona na Wasz związek? Jesteście razem już wiele lat, planujecie ślub. Wnioskuje więc, że jesteście ze sobą szczęśliwi. Przez tyle lat nawet nie próbowała z Wami o tym porozmawiać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakbym czytał o swojej teściowej. Prymitywna dewotka dla której ważniejsze jest to co ludzie powiedzą i ksiądz proboszcz niż własna rodzina. Niestety taka jest mentalność gminnych i małomiasteczkowych bab.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
Tak jak pisałem, miała 16 lat, więc była dzieckiem i nie miała prawa spotykać się z chłopakami, do tego jeszcze ze starszymi. No i obcymi, bo nie jestem z ich miasteczka. A już jak uciekła z domu to sodoma i gomora. Diabeł (czyli ja) ją opętał. No i tyle lat żyliśmy razem, bez ślubu. Grzech śmiertelny. Nasz ksiądz udziela nam jednak Komunii, chociaż wie o wszystkim, dobrze że mieszkamy teraz oboje w moim mieście, bo prawdopodobnie w jej miasteczku nie moglibyśmy dać na zapowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość koscielny
Napisz petycje do ojca dyrektora, niech interweniuje !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
abstrahując od tematu - w pewnym sensie rozumiem twoją przyszła teściową . Dziewczyna , dziecko jeszcze spotyka się z chłopakiem , ucieka dla niego z domu , żyje bez ślubu na koszt jego rodziców ... dla rodziców to trudne do zniesienia . I przez tyle lat nie znaleźliście czasu żeby sie spotkać i wyjaśnić sobie co , jak i dlaczego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz co masz p*****lnieta tesciowa to jakies p******* babsko h*j jej w d**e nie chce przyjechac to niech nie przyjezdza,nie przejmuj sie tak schizami starego bereta olej to.wazne ze kochacie sie i chcecie razem bydz .mozesz porozmawiac z narzeczona o zachowaniu jej matki ale to wszystko daj jej do zrozumienia ze nie podoba ci sie postawa jej starej. zeby ci do glowy nie przyszlo prosic ta wiedzme i tam jezdzic po nia miej troche rozumu nie chce to nie i h*j jej w d**e.... trzymaj sie z dala od tej starej psychopatki to zryty niedoj******* beret i tak samo po slubie wara jej do was . to nie jest twoj problem ze ona jest p*****lnieta i ma swoje chore zasady nie umie nie chce zrozumiec to niech s*******a.... a relacje tej wiedzmy z corka to 2 sprawa dadza sobie rade a ty pamietaj trzymaj sie od idiotki jak najdalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ta idiotka ze zrytym beretem , ta pierdolnięta baba to matka jego narzeczonej . Bardzo możliwe ,ze babcia dla jego dzieci . Obrażając jej matkę obraża również narzeczoną . Tak c ma wyglądać początek ich małżeńskiego życia ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
To fakt. Teściowa nosi "osławione" berety. Relacji nie mają żadnych. Nie odzywają się do siebie. Wymiana informacji następuje albo przez teścia albo przez jej brata. Na jego weselu doszło do kilku niemiłych incydentów, bo byliśmy my i moi rodzice. Żal mi go. Dzięki niemu mogliśmy się spotykać. Teściowa nie wiedziała, że się kumplujemy. Doszło do tego, że jego żona nie chce jezdzić do ich domu. Musi sam. Mojej jest wstyd za mamę i w ogóle nie rozmawiamy na ten temat. Temat tabu. To się tak łatwo mówi "olej jędzę". Jak to będzie wyglądać, "Młoda Pani" bez rodziców ? Będzie praktycznie cała jej i moja rodzina. Mnie jest przykro, a co dopiero jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ten Twój teściu to jakaś zasrana c.i.o.t.a musi być.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twoja tesciowa jest bardziej swieta od Papieza. Jedz, wyjasnij jej wszystko i nawet przepros ja skoro taka pobozna ale odpusc jak ona nie umie wybaczac. w koncu skoro sie kochacie i pobieracie to robicie to dla siebie. nic zlego nie zrobiliscie a nawet skonczyla studia . nie masz wplywu na tesciowa ale postaraj sie zalagodzic konflikt czasu nie cofniecie uswiadom to Mamuśce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
Co Ty. Ona córki do domu nie wpuści, a co dopiero mnie. Tak sobie myślę, czy ta nienawiść nie ma źródła w tym, że "odebrałem" jej córkę. Widzę to po mojej mamie, zawsze mówiła, że chciała mieć córkę (mają tylko mnie). Nie raz zdarzyło jej się powiedzieć do niej "córciu". I otwarcie mówi, że jest dumna z "takiej" synowej. Może teściową zżera zazdrość ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, czy owak, nie ma poukladane. Tak jak ktos tu juz napisal, trzymajcie sie od niej z daleka. Na weselu moze ich przeciez ktos zastapic, np. chrzestni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nadia
Ja mam bardzo podobnie, aczkolwiek nie we wszystkim. Ja z narzeczonym chcemy wziąć ślub, ale tylko cywilny. Nie wykluczam ślubu religijnego w przyszłości, ale na dzień dzisiejszy nie jestem/jesteśmy na niego gotowa/i, tak duchowo jak i praktycznie/finansowo. Ślub kościelny i jakieś małe przyjęcie, chcę mieć, ale tylko wtedy, kiedy poczujemy taką potrzebę, będziemy mieli 100% pewności, że tego chcemy i że to jest dobre, oraz będzie nas na to stać. Gdybyśmy mieli brać teraz ślub kościelny, to byłby on z wszystkich innych powodów, tylko nie z potrzeby serca. Podejrzewam, że byłoby to świętokradztwo wręcz. Moja matka jest katoliczką-dewotką, i wiem co piszę. Mimo, że przykro mi to pisać. Przez 7 lat mojego związku, akceptowała w pełni mojego narzeczonego i potrafiła o nim mówić, że nawet za nim tęskni. Gdy jej powiedzieliśmy, że najpierw bierzemy ślub cywilny, a w przyszłości kościelny, wściekła się i znienawidziła, i mnie, i jego. Dla niej ważniejsze jest nie, to co my czujemy, ale to co powiedzą ludzie, jak nas ocenią, co powie ksiądz proboszcz. Oczywiście udaje, że to o jej uczucia chodzi, że ona takich ślubów nie uznaje, że będę tworzyć patologiczną rodzinę, żyć w grzechu, że 'spieprzę' sobie życie, że Bóg mnie pokarze, że ślub kościelny to gwarant szczęścia itd. itp. Tak naprawdę ona śluby cywilne uznaje, bo potrafiła doradzać znajomej, która nie miała/ma ani pracy ani żadnej renty/emerytury, aby poślubiła nowo poznanego wdowca, choćby na sam ślub cywilny, żeby sobie sytuację finansową polepszyć. Potrafiła mi mówić, żebym się wyprowadzała z domu, bo bez ślubu kościelnego nie mam prawa w nim mieszkać, mimo, że dom (250 m)wybudował mój ojciec i wg niego dom ma być kiedyś po połowie mój i brata. Potrafiła mi życzyć braku dzieci i w ogóle źle życzyć. Potrafiła mi mówić, że mam jej nigdy do siebie nie zapraszać i że ona na mój ślub nie przyjdzie (cywilny). Ile nocy przepłakałam i ile wycierpiałam, tylko ja wiem. Ale wiem też to, że to MOJE ŻYCIE, i że mam prawo i zarazem OBOWIĄZEK SAMA O SOBIE STANOWIĆ. I wiem, że nie mogę pozwolić na to, aby ona rządziła mną. Nawet jeśli małżeństwo cywilne to grzech, to będzie to mój grzech i moje życie.I gdybym wzięła ślub kościelny, tylko dla zaspokojenia jej chwilowych żądań, straciłabym resztki szacunku do siebie i jedyne co miałabym ochotę zrobić, to się zabić. A ona by poczuła, że dalej ma prawo czy wręcz obowiązek wtrącać się w moje życie, jednocześnie dalej mnie/nas nie szanując. Jedna osoba to mi powiedziała, że najprawdopodobniej jest tak, że ona tak naprawdę siebie nie kocha, że czuje się słaba, nieszczęśliwa w swoim życiu, a widząc podobieństwo we mnie do siebie, chciałaby poprzez moje życie jeszcze raz przeżywać swoje, albo poprzez kontrolę i rządzenie kimś, czuć się ważna, potrzebna, silna. Prawda jest taka, że nie jest szczęśliwa, jest zgorzkniała, zdewociała, nie ma stałej, normalnej pracy, tylko dorywcze, sezonowe małe zarobki, jest zależna finansowo od ojca i częściowo pod innymi względami od nas/dzieci, przy czym bardziej od brata niż mnie., wszystko robi mechanicznie, nic jej nie cieszy, myśli, że szczęście to wygrana 6-tka w lotto, albo ozdrowienie na łożu śmierci, nic innego itp. itd. Udaje pobożną katoliczkę, klepie bezmyślnie pacierze, jednocześnie przez całe lata zataja grzechy, spowiada się nie szczerze, nie żałuje za grzechy, chodzi do komunii i nie ma sobie nic do zarzucenia. Ale oczywiście cudze grzechy wytyka, swoich nie widzi. Ona z tych, co to większą przyjemność mają, z wytykania komuś cudzych grzechów, niż ci, którzy je popełnili. Nasze kontakty są bardzo złe i nie czuję, aby była mi przyjacielem. Nie oczekuję od niej nawet akceptacji, ale jedynie szacunku, nie mam jednak i tego. Od jakiegoś czasu przestałam jej mówić, o moich problemach, sukcesach, planach. Bierzemy z narzeczonym kredyt, bierzemy ślub cywilny i wyprowadzam się. I zaczynam MOJE LEPSZE, SZCZĘŚLIWSZE ŻYCIE. I nie będę nadstawiać policzka. Będzie robić ze mnie ladacznicę. Ale to nie będzie mój problem. Nic, absolutnie nic, od niej nie chcę, zresztą nawet nie miałabym na co liczyć, nawet na dobre słowo. Będzie mi przykro jak nie wiem co, już jest i wstyd, przed narzeczonym i teściami, ale nic na to nie poradzę. Jest jaka jest i już się nie zmieni. A ja nie mam zamiaru wyrzec się siebie i dać sobą pomiatać aby ktoś inny się dowartościował.Trzeba mieć swój honor, godność i szacunek do samego siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
"gość nadia" - mogę to dać przeczytać mojej (przyszłej) żonie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nadia
Oczywiście, że możesz. Nie musisz pytać. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
Też się zastanawiam, skąd w człowieku bierze się takie zaślepienie, tyle nienawiści, nawet do własnego dziecka. Przecież jak nie chce nam dać "błogosławienstwa" to może tylko przyjechać, "zaszczycić" nas swoją obecnością. Zwykła, ludzka kurtuazja. Z drugiej strony, jak sobie pomyślę, że może nam zrobić cyrk jak szwagrowi na weselu, gdzie przy wszystkich gościach zaczęła mu robić wyrzuty, że zaprosił takich bezbożników, to może lepiej, że nie przyjedzie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość nadia
Ja się liczę z tym, że moje kontakty z matką zostaną zerwane, może nawet na lata.Że moje dzieci nie będą miały i nie będą znały babci. Że nie będę miała prawa wstępu do domu rodzinnego, że nawet mnie wydziedziczy, już o wyrzeczeniu się mnie, nie mówiąc. Zrobi ze mnie, tą złą, głupią, i niewdzięczną córkę, która tak bardzo dobrą i religijną matkę skrzywdziła i zawiodła. O tym jak się w stosunku do mnie zachowywała/zachowuje, ani słowa nie piśnie, siebie wybieli, mnie oczerni. Ale wolę to, niż dać sobą pomiatać. Matka doprowadziła do tego, że ja nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy ja ją bardziej kocham czy nienawidzę, bo uczucia mam do niej tak mieszane. Jest ostatnią osobą, którą bym chciała zaprosić na swój ślub (jakikolwiek, także i kościelny). Obcy ludzie mi dobrze życzą, nie ona. Zaznaczę też, że ona wyszła za mąż, za mojego ojca, wbrew woli swojej rodziny (rodziców) i wbrew woli jego rodziny i w atmosferze sensacji, plotek i niedawania im jakichkolwiek szans na szczęśliwe małżeństwo przez wszystkich wokoło. Jej rodzice na samym ślubie nie byli, chociaż z czasem, się z tym pogodzili, że wybrała tak a nie inaczej. Moja matka uważa też, że to mój narzeczony jest zły, że on mnie buntuje, że ma na mnie zły wpływ, a ja się go boję i słucham. Jeśli o niego pyta, to tylko w kontekście ile zarabia i kiedy będzie więcej zarabiał. A mój M. nawet sam kiedyś stwierdził, że jakby 10 tys. zarabiał, to 'by była inna gadka'. Do mnie, mówi o nim ON lub FILOZOF, OCZERNIA GO. W kontaktach z bliższą i dalszą rodziną, oczernia mnie, jego, a potem powtarza mi, że ciotka X, po wysłuchaniu jej, radziłaby mi, go rzucić, rzucić natychmiast. Stara się mi go obrzydzić, zohydzić i wszystko co najgorsze. Efekt jest taki, że nie do niego do odczuwam, ale do niej. Bo na niego mogę liczyć, zawsze i wszędzie, a na nią nie. On przy mnie jest, trwa, pomaga, wspiera i kocha, od lat, a ona nie. On mi jest przyjacielem, nie ona.Ona 'kocha' mnie za coś, na jej miłość muszę sobie zasłużyć, przy czym nigdy nie byłam/nie jestem i nie będę , wg niej, wystarczająco dobra, we wszystkim. Bo zawsze musi krytykować, porównywać, wzbudzać poczucie winy, grzechu. Oczekuje, że będę spełniać jej oczekiwania, skoro jestem jej córką. A ja, czegokolwiek bym nie zrobiła, zawsze będzie coś nie tak. Długo mi to zajęło, ale ja już pewne rzeczy zrozumiałam i wiem, że MUSZĘ ŻYĆ SWOIM ŻYCIEM, wedle swojego sumienia. Nie mogę się oglądać na innych. Bo nikt za mnie nie umrze. Mnie bardzo pomogły książki Anthonego de Mello, np. Przebudzenie albo Śpiew ptaka albo nawet taka książeczka Lucy Maud Montgomery pt. Błękitny zamek. Otwierają oczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
Nie zazdroszczę Ci. Ja kiedyś miałem nadzieję, że z biegiem czasu sytuacja się "unormalizuje". Ale na weselu szwagra widziałem, że nie ma na co liczyć. Co dziwne, jej rodzina, nawet chrzestny (brat teściowej) są nam "przychylni". Jak jeździmy do nich to normalnie, oficjalnie śpimy w jednym pokoju. Kiedyś się zwierzył, że jak usłyszał o "ucieczce" to był mocno zbulwersowany i modlił się żeby to się dobrze skonczyło. Teraz widzi, że "dobrze wybrała" i cieszy się, że jest szczęśliwa. Był bardzo wzruszony, jak prosiliśmy ich na wesele. O teściowej ani słowa. Nie wiem, czy jej się tak boją, czy uważają, że to beznadziejny przypadek bez żadnych szans na wyleczenie. Ktoś nam kiedyś powiedział, że to się zwie "syndrom zerwanej pępowiny".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość15
A ja Ci powiem ze fuj z tesciowa nie chce przyjsc to niech sie wali na pysk:-D Wielu innych gosci bedziecie miec po co jeszcze ktos kto zle wam zyczy? Kto nie wspiera corki i przedklada wiare nad Jej dobro bo podobno nagrzeszyliscie :-D To Ona bedzie sama, to Ona na starosc nie bedzie miala ani dzieci ani wnukow. Mysle,ze to glupia,prosta i pusta kretynka ktora nawet nie zasluguje by ten slub ogladac, szczaj na idiotke nie jest wam do szczescia potrzebna jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość15
A ja Ci powiem ze fuj z tesciowa nie chce przyjsc to niech sie wali na pysk:-D Wielu innych gosci bedziecie miec po co jeszcze ktos kto zle wam zyczy? Kto nie wspiera corki i przedklada wiare nad Jej dobro bo podobno nagrzeszyliscie :-D To Ona bedzie sama, to Ona na starosc nie bedzie miala ani dzieci ani wnukow. Mysle,ze to glupia,prosta i pusta kretynka ktora nawet nie zasluguje by ten slub ogladac, szczaj na idiotke nie jest wam do szczescia potrzebna jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość15
A ja Ci powiem ze fuj z tesciowa nie chce przyjsc to niech sie wali na pysk:-D Wielu innych gosci bedziecie miec po co jeszcze ktos kto zle wam zyczy? Kto nie wspiera corki i przedklada wiare nad Jej dobro bo podobno nagrzeszyliscie :-D To Ona bedzie sama, to Ona na starosc nie bedzie miala ani dzieci ani wnukow. Mysle,ze to glupia,prosta i pusta kretynka ktora nawet nie zasluguje by ten slub ogladac, szczaj na idiotke nie jest wam do szczescia potrzebna jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość15
A ja Ci powiem ze fuj z tesciowa nie chce przyjsc to niech sie wali na pysk:-D Wielu innych gosci bedziecie miec po co jeszcze ktos kto zle wam zyczy? Kto nie wspiera corki i przedklada wiare nad Jej dobro bo podobno nagrzeszyliscie :-D To Ona bedzie sama, to Ona na starosc nie bedzie miala ani dzieci ani wnukow. Mysle,ze to glupia,prosta i pusta kretynka ktora nawet nie zasluguje by ten slub ogladac, szczaj na idiotke nie jest wam do szczescia potrzebna jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość15
A ja Ci powiem ze fuj z tesciowa nie chce przyjsc to niech sie wali na pysk:-D Wielu innych gosci bedziecie miec po co jeszcze ktos kto zle wam zyczy? Kto nie wspiera corki i przedklada wiare nad Jej dobro bo podobno nagrzeszyliscie :-D To Ona bedzie sama, to Ona na starosc nie bedzie miala ani dzieci ani wnukow. Mysle,ze to glupia,prosta i pusta kretynka ktora nawet nie zasluguje by ten slub ogladac, szczaj na idiotke nie jest wam do szczescia potrzebna jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja Ci powiem ze fuj z tesciowa nie chce przyjsc to niech sie wali na pysk:-D Wielu innych gosci bedziecie miec po co jeszcze ktos kto zle wam zyczy? Kto nie wspiera corki i przedklada wiare nad Jej dobro bo podobno nagrzeszyliscie :-D To Ona bedzie sama, to Ona na starosc nie bedzie miala ani dzieci ani wnukow. Mysle,ze to glupia,prosta i pusta kretynka ktora nawet nie zasluguje by ten slub ogladac, szczaj na idiotke nie jest wam do szczescia potrzebna jak widac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezradnyy
To samo powiedziała moja mama. "Będzie jeszcze gorzko żałować. Zestarzeje się, będzie potrzebowała opieki, to kto do niej przyjdzie ?". To było po tym, jak żona szwagra powiedziała, że już tam więcej nie pojedzie. Ale jeździ, imieniny, Dzien Matki, nie wypada nie pojechać. Pamiętam jak na weselu powiedziała teściowej; "To jest nasze wesele i ja tu też decyduje, kto ma być a kto nie". Mnie powiedziała w cztery oczy, że kiedyś jak tam byli to wyszła z domu i czekała aż szwagier wyjdzie i mu powiedziała, albo jedziemy do domu albo koniec z nami. Nie będę wysłuchiwała tych obelg, które ona kieruje do swojej córki. To jest moja BRATOWA ! A TY ? Pozwalasz tak obrażać swoją siostrę ? Gdzie TY masz jaja ? Ale i tak jeździ, grzecznościowo, bo nie wypada nie złożyć życzen. Podstawy kultury osobistej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wazne w co sie wierzy, ale jak sie wierzy. Bo jak poprzez wiare sie komus krzywde czyni, to taka wiara jest ... warta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ktos na tym Forum zalozyl temat o chamstwie. Pasuje do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i bardzo dobrze niech nie przyjeżdza to o niej świadczy, wyobrażasz sobie nie być u swojego dziecka na ślubie, bo ja nie.... nawet jeśli nie akcpetuje związku to powinna się zachować do końca jako matka spełnić swój zasrany obowiązek względem córki a nie Ciebie. Moja też nie przyjechała do męża na ślub bo jej się chyba nie chciało, albo chciała pokazać że mnie nie akceptuje, dla mnie jako matka jest skończona a my jesteśmy już 7 lat i jesteśmy bardzo szcześliwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×