Gość ps_ToDziala Napisano Lipiec 16, 2014 Wyobraźcie sobie ogromną bieżnie, taką jak na olimpiadzie. Każdy z nas musi wystartować w biegu przez płotki. Nie można powiedzieć: nie chce mi sie, boli mnie noga, nie jestem w tym dobry. Bang! Wystartowali. Wszyscy zapeirdalają jak poparzeni, jedni zdecydowanie, szybko i sprawnie przeskakują kolejne płotki, inni prześlizgują się pod nimi, kolejni je przewracają. Spoglądasz w lewo- ktoś przeciera nowe szlaki na skróty, patrzysz w prawo- łup! zamroczyło Cie. Ktoś Ci zasunął z łokcia. Wstajesz, wrzeszczysz do sędziego, ale on posuwa jakąś loszke która zrobiła sobie przerwę, kończąc już dwudzieste okrążenie. Biegniesz dalej, płotki robią się coraz wyższe, wydaje się jakby każdy kolejny stał bliżej siebie, chciał stawić Ci opór, JUB wywracasz sie na skórce od banana. Nie chcesz już wstawać. Podbiega do Ciebie koń i Cie kopie. Skąd do cholery koń na bieżni? Wstajesz, gołąb Ci nasrał na głowe. Rozglądasz sie, wszyscy już pobiegli, zostałeś sam. Nie masz siły ich już gonić. Piszesz na kartce: ,,Ty szmato" i wysyłasz gołębia s****co-pocztowego na mete, sam wsiadasz na konia i galopujesz do Oklahomy. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach