Absolutny brak popędu płciowego

Tak Was czytam i w sumie zazdroszczę, że seks, a nawet sama rozmowa o nim tutaj na forum, jest dla Was taką przyjemnością. Ja jestem pozbawiona wszelkich tego typu instynktów. Mam partnera, oddaję mu się z obowiązku, udając że jest ekstra, a naprawdę to w ogóle mi się nie chce i każdy mój ****** dźwięk, jest wyreżyserowany. Nie czuję chęci na seks z nikim, choćby sam Brad Pitt zapraszał mnie do łóżka, to byłoby to dla mnie tak samo nudne i bezbarwne, po prostu zbędna, męcząca czynność. Czy ktoś z Was ma podobnie ? Czy to jakaś choroba ?

też tak mam, ale nie uważam seksu za zbędną czy męczącą czynność. po prostu nie mam takiej emocjonalnej potrzeby

mialam tak jak stosowalam plastry antykoncepcyjne. odstawilam je dwa tygodnie temu i kochamy sie dwa razy dziennie z mezem :)

Może jesteś aseksualna?

Myślę, że absolutny brak popędu seksualnego powinien być skonsultowany z lekarzem.Każdy człowiek odczuwa popęd choćby mały.Może to skutek zażywania leków albo monotonia w związku?

Męczące jest dla mnie to udawanie przyjemności, wydawanie dźwięków, czysta gra aktorska ;) Robię to z miłości do partnera, gdybym wyznała mu prawdę, to by go zabiło chyba. Cipka sucha, zawsze boli po stosunku, nie dam rady tak przez całe życie, zwłaszcza gdy zamieszkam z partnerem i będzie chciał seksu codziennie :(

Przepraszam za niedyskrwcje.Ale nie moczysz się podczas orala?

To po prostu nie facet dla ciebie.Związek bez udanego seksu jest skazany na porażkę.Skoro Ci na nim zależy to może lepiej żeby był przyjacielem bo partner musi cię podniecać!

A ja znowu mam odwrotnie. Non stop mysle o sexie, masturbuje sie codziennie, czasem nawet zdaza się 2, 3 razy dziennie... z jednej strony wykańcza mnie to, spala! Nie moge sie na niczym innym skupic. Skonczylam teraz 34 lata ale zawsze mialam dosc duze lubido ;) Najgorsze jest to ze mój mąż ma duzo mnieksze i to tez mnie wykańcza bo chciałabym codziennie!

Libido mialo być ;)

Mamusia mówi, że ja nie rosnę i nowej sukienki nie chce mi dać A ja już rosnę 34. wiosnę i pod staniczkiem jeszcze mi znać. Miałam kochanka ulubionego, który przynosił mi róży ukochany kwiat Raz w łóżku leżę już rozebrana, on chwycił mocno za me kolana I szepnął w ucho ach kocham Cię, i tak zasnęłam w jego objęciach , a kiedy skończył nie mam pojęcia, bo wtedy nie bolało nic. A gdy minęło dziewięć miesięcy, mały bękarcik przyszedł na świat. Takiej miłości nie chcę znać więcej, bo taką miłość niech trafi szlag.