Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jak sobie radzicie z tym, że nie macie więzi ze swoją rodziną?

Polecane posty

Gość gość

Mam na myśli rodziców, rodzeństwo. Ja od dość niedługiego czasu jestem sama, tzn nasze więzi osłabiły się na tyle, że w zasadzie w ogóle ich nie ma. I nie powiem - czasem mi z tym ciężko. Choć na ogół o tym nie myślę i tłumaczę to sobie tak, że nie da rady uszczęśliwić wszystkich i tyle. A Wy jak sobie radzicie z tym, że nie jesteście ze swoją rodziną tak blisko, jak byście chcieli? Macie z tego powodu czasem jakieś załamki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam nowa rodzinę. :) Ludzie z mojej starej "rodziny" to pustaki, nie mamy nawet 1 wspólnego tematu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dołączam. najważniejsze są moje dzieci i mąż. nie interesuje mnie plotkowanie, pustactwo i obrabianie doopy każdemu, komu lepiej się powodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No włąśnie u mnie też tak jest - obrabianie dupy, gadanie za plecami, jakieś kosmiczne, z palca wyssane pretensje do wszystkich.. Też mam męża, dwie fantastyczne córki, jesteśmy fajną, kochającą się rodziną i skupiam się na tym, żebyśmy byli szczęśliwi tak, jak do tej pory. Nie mniej jednak czasem nachodzą mnie takie myśli, że jaka szkoda, że nie mogę mieć normalnej siostry, rodziców, brata.. Przytłacza mnie to czasem. Mam 30 lat, może jeszcze z tego wyrosnę heh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja tez mam męża i dwójkę dzieci, więzy z moją rodziną są zerwanę, żadnych spotkań, żadnych wesel, nic jest mi przykro z tego powodu , szczegolnie jak patrzę na moja koleżankę która ma dwójke dzieci i męża to jej zazdroszczę, ona ma dużo cioć, wujków, kuzynów, kuzynek i oni się uwielbiają i zżyci są jak rodzina cygańska albo włoska spotykają się na uroczystościach rodzinnych, gadają ze sobą , tańczą, śmieją, poklepują, pomagają sobie finansowo, każdy z każdym trzyma, jak jej ciocia z synem miała problemy finansowe to mieszkali u niej w domu ciocia gotowała, sprzątała jej , jej syn pomagała , mieszkali na czas trudnej sytuacji a jak sie polepszyło to po 2 miesiącach się wyprowadzili a u mnie pusto , nie utrzymuje z nikim kontaktu, z nikim nie jestem zzyta , w mojej rodzinie jest inny rodzaj ludzi , nie rozmawiają ze sobą, nie wtrącają się , kazdy sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie (to ja, autorka) są spotkania, uroczystości, święta (w miarę możliwości, bo rodzeństwo jest rozsiane po europie). Ale wtedy dopiero się zaczyna: obgadywanie, niby wspólne biesiadowanie przy stole, ale potem kady rozchodzi się w podgrupy i jest obrabiane tyłków na maksa. Moja bratowa np (aż wstyd o tym pisać) powiedziała już 5 lat temu, że ona do moich rodziców przyjeżdżać nie będzie, bo nie chce, żeby potem ktoś za jej plecami komentował jej sprawy zawodowe, prywatne, kolor sukienki itd. Zobaczyła jak to u mnie jest i po prostu świadomie z tego zrezygnowała (konsekwentnie się tego trzyma i nie przyjeżdża). Mój szwagier z kolei to samo, bywa tu coraz rzadziej bo wie czym to wszystko pachnie. Aż wstyd się do tego przyznawać, to jest żenujące. Ja nigdy w tym nie uczestniczyłam, zawsze głośno mówiłam, że nie da się tego słuchać i że to obrzydliwe jak obgadują innych, za co dostało mi się po głowie i przypuszczam, że jestem tematem nr1 w ich telefonicznych rozmowach (ich tzn rodzeństwa z rodzicami). Ależ poryte to wszystko :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×