Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Inspirion2014

Rozstanie po wielu latach, jak pokonać strach i zacząć żyć ? :(

Polecane posty

Gość Inspirion2014

Hejka! Rozstałam się po 5ciu latach związku i wspólnego mieszkania, chociaż bardzo kocham nadal swojego partnera. Obecnie czuję się jakbym bez niego nie istniała, jakby mnie nie było. W sklepie zauważyłam, że kupuję to co on lubił, że ubieram isę tak lubił, że porównuję każdego mężczyznę na ulicy do niego. Każde moje działanie przez ostatnie lata było podyktowane zależnością od partnera. Teraz jestem przerażona przyszłością, bo nie widze nic przed sobą. Nie potrafię odpowiedzieć, czego bym chciała, nie wiem na co mam ochotę, nie wiem kim jestem. Związek to bło jedno wielkie uzależnienie od jego osoby, ale jak przetrwać to aby nie pisać, nie dzwonić, nie mysleć o pięknych chwilach, jak pokochać siebie. Jak wogóle zacząć być, jak odnaleźć to czego mi brakuje i wypełnić pustkę. Nie mam na nic ochoty, nic mi się nie chce, zmuszam się do wielu rzeczy ale nic nie sprawia radości. Bardzo się boję i przeraża mnie to, że bez niego kompletnie nie istnieję dla siebie. Czy ktoś wyszedł z takiego stanu? Proszę pomóżcie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś czułam to samo, gdy chłopak mnie zostawił dla innej. W jednym momencie mój świat runął, gdyż kochałam go bezgranicznie. Ryczałam dniami i nocami, totalna anhedonia. Tyle że ja, aby zapomnieć, wdepnęłam w niezły shit, bo chwyciłam się za narkotyki. Dużo czasu minęło, zanim się ogarnęłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inspirion2014
I jak ci się udało to zrobić, ja też jestem na terapii uzależnień, piłam sporo, ukrywałam się. Rozstałam się właśnie dlatego, że nie miałam wsparcia w terapii a ciągle śłysząłam, że wymyślam i przecież mnie wspiera. Zaczęłam myśleć o powrocie do picia dlatego ratowałam siebie i pomimo ogromnych wątpliwości ,lękiem przed samotnościa. Zostawiłam swój urządzony, piękny dom, mojego chłopaka, którego bardzo kocham pomimo wszystko i odeszłam. Byłam uzalezniona od niego i od alkoholu. Z alkoholem póki co wygrywam, ale nie wiem jakie kroki podjąć, żeby się tak nie dręczyć. Boje się też nawrotu, bo taki stan nie sprzyja jasności myślenia. Jak Ci się udało? Napisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Powiem Ci, że ja miałam trochę łatwiej się ogarnąć, bo mój staż związku trwał niecałe pół roku, więc pół roku a 5 lat to nie ma co porównywać. Choć nawet tak w krótkim czasie potrafiłam obdarzyć miłością. Jak mi się udało? Było ciężko. Szczególnie na początku. Nie potrafiłam wykonywać najprostszych czynności. Samookaleczałam się. Starałam się znajdować sobie zajęcia, te najprostsze, wspólne wyjścia ze znajomymi, oglądanie filmów, by myśli zająć czym innym. W dzień jakoś udawało mi się przetrwać, ale w nocy przechodziłam istne katusze. Wmawiałam sobie że mam go gdzieś, że mnie to nie rusza całkowicie, oszukiwałam samą siebie. Byłam tak zdesperowana, że sięgnęłam po narkotyki i alkohol. I tak mijały tygodnie, dążyłam do przywyknięcia, że to co było już nie wróci. Łudziłam się, że jeszcze kiedyś napisze, nie napisał... Uczucie żalu, rozpaczy z każdym dniem gasło, ale nigdy nie wygasło do końca. Ogromnie Ci współczuje, czas leczy rany, to kwestia czasu, a wyjdziesz z tego. Ja też myślałam że już nigdy nie zaznam szczęścia, ale uwierz, wszystko się ułoży :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najgorsze, że to ja odeszłam. Nie ma powrotu bo to drugi raz. Z tymże odeszłam po raz pierwszy 2 lata temu, bo już piłam tyle, że chciałam być bezk ontroli, on też mnie drażnil, ranił, tak to widziałam przez butelkę piwa. Póxniej poszłam na terapię, bo nie mogłam zpaomnieć, myślałam ,ze cała wina leży w moim piciu. Zmieniłam i zmieniam się bardzo, uczę się odpowiedzialności, panowania nad emocjami. Tylko odkąd nie piję widzę, że on ciągle mi wmawiał winę za wszystko, nie miałam prawa czuć się zranioną, mówił że wymyślam, że rozumiem inaczej rzeczywistość. niby wpsierał w tearapii ,że to super , że poszłam i jestem lepsza, ale miał dni kiedy oskarżał mnie, że go ograniczam, że nasze zycie jest inne. Błagałam ,żeby poszedł do poradni, zrozumieć chorobę, zrozumieć naszą relację. Zaczęłam mówić, że odejdę jak tego nie zrobi, bo będzie tylko gorzej. Oczywiście znów ja byłam ta straszna, czepialska. Nie poszedł, więc isę wyprowadziłam. Błagał, płakał , obiecał zmianę. Gdybym piła zostałabym. Teraz bardzo chciałam choć raz być konsekwentna. Zerwał kontakt, postawiłsię w roli ofiary. Że sama tk chciałam, że ja to nziszczyłam. Bardzo tesknie, mam tylko dobre momenty w głowie, czuję się samotna, bez zycia, nie mam pasji, nie mam zajmującej pracy, nie wierzę i nie wyobrażam sobie dotykać kogoś innego (to nie jest mój pierwszy chłopak, w łóżku było nam cudownie, najlepiej , bardzo blisko- to dla nas ważna sfera), nie wypobrażam sobie wogóle komuś innemu obiad zrobić, czy jechać na wakacje. Po prostu nie mogę przeżyć tego, że nie potrafiłam tego naprawić. Jak to przejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie umiem Ci pomoc , ale rozumiem Cie i współczuje . Milosc czasami nie wystarczy , idź swoją droga i nie wracaj do przeszłości . Nie wiem co Cie czeka na końcu drogi ale moze nowa milosc i szacunek i radość ? Kto wie .......:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boję się, jestem przerazona :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zdaj sie na Boga

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ukochanego poznałam służbowo. Na początku były to niezobowiązujące spotkania. Jednak oboje zauważyliśmy że jest nam ze sobą wspaniale. Z czasem wybuchło miedzy nami wielkie uczucie, takiego jakiego jeszcze nie przezywałam pomimo mego wieku ( 29 lat) potrafiliśmy rozmawia bez końca, seks tez był niesamowity. Aczkolwiek on wciąż nie był zdecydowany na stały związek. Wszystko przez jego wcześniejsze doświadczenia, kiedyś pewna kobieta go bardzo skrzywdziła. Tłumaczyłam mu że nie może przez to skreślać wszystkich, ale on potrzebował czasu. A ja nie mogłam go stracić. Więc pomogłam mu w podjęciu decyzji. Zamówiłam rytuał miłosny na http://urok-milosny.pl i po niedługim czasie on również stwierdził że mnie kocha i chce być na zawsze ze mną. Jesteśmy razem a ja czuję się szczęśliwsza niż kiedykolwiek w swoim zyciu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiem, że to jest bardzo trudne, bo sama to przeszłam, ale z biegiem czasu nie żałowałam bo poznałam kogoś innego za kilka miesięcy :) Powiedziałam sobie ,że muszę być silna i mimo bezsennych nocy, ogromnej pustki itd ,jakoś się trzymałam ( a bylismy razem 3 lata wiec trochę czasu) i opłaciło się, więc najważniejsze to być silną mimo wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A i co najwazniejsze, choćbyście nie wiem jak bardzo cierpiały nie można tracic godności i sie narzucać, prosic o powrot bo to nic i tak nie da ( przyniesie conajwyzej odwrotny efekt), a wy bedziecie sie tym gorzej z tym czuly Rozstanie jest czesto bardzo trudne, ale musicie sobie powtarzac, ze jestescie silne, dobac o siebie nawet jeszcze bardziej niz zawsze, wychodzic gdzies itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×