Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Tomasz Hazardzista

Jestem uzależniony

Polecane posty

Gość Tomasz Hazardzista

Witam serdecznie, na wstępie się przedstawię... Jestem Tomasz, mam 22 lata... Coś o sobie: Ogólnie rzecz biorąc moje życie od samego początku nie było usłane różami, ojciec chlał, tłuk matkę, więc odeszła jak miałem rok... zostawiając nas(mnie i dwójkę rodzeństwa)... Po jej odejściu, ojciec poznał nową kobietę, która stała się dla nas "mamą"... aż do narodzin jej dziecka... Po urodzeniu nam siostry, wszyscy zeszliśmy na drugi, ba... na trzeci plan. Rodzice od mniej więcej 12stego roku życia, przestali nam kupować jakiekolwiek ubrania(sam zarabiałem, by się ubrać chwytając się każdego możliwego zajęcia... a to zbieranie puszek po piwie, piłek na kortach tenisowych, koszenie trawy w pobliskich domkach jednorodzinnych, czy też odśnieżanie podjazdów, a chwilę później dachów w pobliskich domach)... W zasadzie, dzieciństwo zaliczam do tych raczej udanych, mimo że niejednokrotnie jeździłem z ojcem po melinach, patrzyłem jak się wywraca po pijanemu i leży półprzytomny w rowach, ale i tak miałem go za bohatera, bo mógł nas zostawić - oddać do domu dziecka, a mimo to, starał się byśmy byli przy nim...(później zdałem sobie sprawę z tego, że nie zostawił nas chyba tylko ze względu na alimenty, które dostawał od Państwa - a to około 1050zł)...a mimo tych pieniędzy, na codzień i tak wcinaliśmy chleb z margaryną... a najmłodsza siostra szyneczki, chipsy, batoniki... Nawet za pożyczone 20 zł, matka kupowała papierosy, chleb, margarynę i coś słodkiego "najmłodszej", choć spokojnie moglibyśmy mieć za to głupi pasztet, pomidora...cokolwiek. Zawsze starałem sobie jakoś radzić...i nawet mi to wychodziło... W wieku osiemnastu lat, poznałem dziewczynę... za jej namową, poleciałem z nią do Irlandii(rzucając szkołę - po części w pogoni za lepszym życiem, chęcią pomocy rodzinie), gdzie pracowałem, podczas gdy moja ukochana siedziała w domu... Mieszkaliśmy z polakami, dokładałem się za nas oboje, a mimo to, ciągle mieli jakieś problemy, myśleli że zrobią z mojej dziewczyny służącą, jakby mieszkała tam conajmniej za darmo, a dokładaliśmy się każdy po równo... To poróżniło mnie i mieszkańców tego domu, w wyniku czego, zostaliśmy grzecznie mówiąc "wyrzuceni na bruk"... Jako że nie znałem języka, ani też nie miałem odłożonych pieniędzy, bo siedzieliśmy tam tylko półtora miesiąca, a co zarobiłem to dokładałem do mieszkania, a zarazem wysyłałem pieniądze rodzicom do polski, byliśmy zmuszeni wrócić do ojczyzny... Zaraz po powrocie podjąłem pracę na kostce brukowej, niby zarabiałem około 2000zł miesięcznie, ale te pieniądze cały czas szły w dom, a to gaz zaraz odetną, trzeba zapłacić, a to prąd ocieli... Nawet samochód który kupiłem, musiałem sprzedać, bo nazbierało się rachunków i zaś grozili odcięciem prądu... W domu rodzinnym nie byłem w stanie ani nic odłożyć, ani godnie żyć, więc po dwóch latach "wegetacji" i zdobyciu lepszej pracy, postanowiłem się wyprowadzić i zamieszkać wspólnie z ukochaną... Wszystko układało się pięknie, do czasu gdy przyszedł w pracy sezon i pracowaliśmy po 17 godzin dziennie, a ukochana zaczęła się nudzić, więc to tu wypad, tam wypad... i tak zdradziła mnie po raz pierwszy... Wszystko wyszło na jaw całkiem przypadkiem, ale postanowiłem o nią walczyć i wróciliśmy do siebie... minęło 8-9 miesięcy, ukochana zaś zdradziła, a ja głupi... zaś się starałem i zaś wróciliśmy do siebie... Zacząłem myśleć o zaręczynach, planować je... będąc zaślepiony, głupio wierząc że do kolejnej zdrady nie była by zdolna... Bo przecież miała wszystko... Sam chodziłem w zniszczonych butach, starych dresach, by tylko ona miała wszystko to czego zapragnie, a to nowe spodnie, a to kosmetyki, na prawdę dawałem jej tyle ile mogłem, bo jako że przyzwyczajony byłem do biedy, mi nie potrzeba było wiele... Pewnego dnia ukochana zapytała czy nie pożyczyłbym jej 2000zł, a że akurat dostała się na staż i zapewniała że będzie oddawać po 300zł miesięcznie, bez wahania wyłożyłem pieniądze... Wydała je w ciągu 3-4 dni, inwestując tylko w kosmetyki i ubrania, nic konkretnego nie kupiła... minął tydzień - nowe ciuchy, kosmetyki, więc czas iść na podryw... i tak zdradziła mnie po raz trzeci... co zakończyło definitywnie nasz związek... Dużo pomogli mi wówczas znajomi, oraz najlepsza przyjaciółka... To oni starali się zająć każdą moją wolną chwilę, bym nie popełniał kolejny raz tego błędu i nie starał się o nią... Od zawsze powtarzali że za dobry jestem i że ona nie jest warta moich starań, a ja na przekór im(głupi, zaślepiony, zakochany) ciągle do niej wracałem... Tym razem udało się to zakończyć... Niby rozstaliśmy się w zgodzie, a więc myślałem że i dług odzyskam, tymczasem, ona popierdzieliła staż po dwóch miesiącach, a ja nawet złotówki nie odzyskałem... Zaczęła wynosić rzeczy z mieszkania matki, posprzedawała wszystko co miała ode mnie(laptopa, 2 telefony, aparat, a nawet suszarkę i prostownice), a gdy nie miała co sprzedać, postanowiła okradać własną matkę i swoje rodzeństwo, ale mniejsza z tym... Teraz po prostu widzę z kim byłem... Dobra, w sumie to już się trochę wyżaliłem, więc mogę napisać do czego zmierzam... Po zerwaniu z ukochaną, popełniłem błąd, a mianowicie zacząłem grać na maszynach, gdzie wtapiałem ogromne sumy pieniędzy, a do tego zacząłem się zapożyczać i brać kredyty w bankach, a nawet w providencie... Przegrałem około 20 000 zł, więc teraz muszę to spłacić... Problem w tym, że mimo iż zdaję sobie sprawę z problemów jakie przyniosła mi maszyna, nie potrafię przestać grać... Bo co wypłatę brakuję mi ciut by było ok, więc idę "dorobić" na maszynę i tak wtapiam coraz to większe sumy... Na prawdę chciałbym z tym skończyć, tym bardziej że poznałem w końcu na prawdę wartościową dziewczynę i pasuję się w końcu ustatkować... tyle że nie potrafię przerwać tej nieskończonej spirali jaką jest hazard... Wiem że gdyby nie te cholerne długi, nie grałbym, bo wystarczyłaby mi wypłata, ale długi są i muszę je spłacić, więc obawiam się że nie oderwę się od tego g****a;/ Nie mogę sobie pozwolić na ośrodki leczenia uzależnień, ponieważ straciłbym pracę, a lepszej w Polsce z moim wykształceniem na pewno nie znajdę... Co mam robić?;/ Co gorsza, zaczynam mieć głupie myśli;/ wiem że życie jest piękne i że mam jeszcze dla kogo żyć i puki co tylko to mnie przy nim trzyma, a co będzie jeżeli dziewczyna odejdzie?;/ ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja przeczytałam do końca i powiem Ci że niektóre momenty bardzo mnie wzruszyły, całe życie miałeś pod górkę, a jesteś bardzo wartościowym człowiekiem, przykro,że dziewczyna z którą byłeś nie potrafiła tego docenić i tak Cię zraniła. Powiem Ci,że bardzo chciałabym mieć takiego chłopaka jak Ty, dobrego,pracowitego, wrażliwego, teraz takich mało ( co zresztą widać niekiedy na tym forum), przy nim czułabym się bardzo,bardzo bezpieczna. Niestety nie potrafię Ci pomóc, zupełnie nie wiem co doradzić,ale życzę Ci żeby wszystko Ci się dobrze ulożyło ,bo na to zasługujesz. Trzymam kciuki, baaardzo mocno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przykra historia. Chyba jednak bez poradni, psychologa sie nie obejdzie. Ja w życiu nie wydałam grubszych pieniędzy na jakies gry, marnotrawstwo. Widac, ze jestes podatny, zarówno na wpływ ludzi ( ta dziewczyna zawsze na tobie zerowala), jak i innych rzeczy. Potrzebna ci pomoc zeby wzmocnić swoją osobowość, wpadasz z deszczu pod rynnę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomasz Hazardzista
Do puki nie poznałem poprzedniej dziewczyny, byłem pełnym życia człowiekiem, 4 lata boksowałem, byłem wolny od wszelkich nałogów... Nauczyła mnie palić, wiem że muszę rzucić... by dać radę związać koniec z końcem, więc postaram się i rzucę... Mam przyjaciółkę, to dzięki niej w zasadzie wyszedłem na ludzi, bo praktycznie całe dzieciństwo i lata młodzieńcze przyjaźniłem się z jej młodszym bratem i większość wolnego czasu spędzałem u nich, a ją traktuję jak siostrę... Kinia stara się mi pomóc, ostatnio oddałem jej nawet karty do bankomatu, udziela mi pieniędzy, ale nie jest w stanie mnie upilnować 24/7 i wziąłem providenta, a co zrobiłem z pieniędzmi - wiadome...przegrałem;/ Nie zarabiam źle, bo jeżeli rok 2015 będzie podobny w pracy do tego, zarobię spokojnie 35-38 tysięcy... więc jeżeli zacisnę pasa, będę w stanie spłacić swoje wszystkie długi w całości i zacząć wszystko od nowa, tyle że "zawsze coś"... a to ubezpieczenia samochodu się zbliża, a to coś się pewnie w tym rupieciu zepsuje... ...a do tego, chciałbym by wyszło z nową dziewczyną, bo jest na prawdę śliczną i wartościową osobą(przeciwieństwo mojej poprzedniej dziewczyny - maluje się delikatnie, pracuje, poważnie myśli o przyszłości), tyle że spotykamy się od niedawna i nie wie o moich problemach, chciałbym jej powiedzieć, ale wiem że mogę ją tym wystraszyć... Uwierzcie mi... chciałbym zamknąć się w ośrodku, wyciąć sobie nawet i pół roku z życia, by się wyleczyć, ale nie mogę... U mnie w pracy selekcja jak nigdzie indziej, a bez niej nie będę w stanie spłacić kredytu... Do tego to praca którą na prawdę lubię, jest na prawdę ciężka... w sezonie dzień w dzień po 17h pracujemy, do tego by zarobić 2-3 stówki więcej, robię najcięższe wydania, dziennie przerzucam kilka - kilkanaście ton, ale na prawdę to lubię, tyle że kiedyś zapłacę za to kręgosłupem... Ostatnio dopadł mnie prawdziwy kryzys, nawet będąc z poprzednią dziewczyną, nigdy nie czułem się tak bezsilny... Ostatnio nawet spotkałem niedoszłą teściową(na prawdę w porządku babka, podobnie jak i teść... gdyby tylko córkę mieli normalną, lepszej rodziny nie mógłbym sobie wymarzyć)... usłyszałem od niej, że była opowiadała o tym jaki to zły nie byłem, że ją biłem... a ja w życiu nie podniósłbym ręki na kobietę, bo wiem, że mam geny po ojcu i jeżeli zrobiłbym to raz, skończyłbym tak jak on, więc się pilnuję, nawet kiedyś mieliśmy dziwną sytuację, a mianowicie, dziewczynie po dwóch kieliszkach wina, coś odbiło i zaczęła mnie uderzać pięścią w twarz, fakt faktem, bardzo to nie bolało, ale po 10-15 ciosach, zaczęły mi ręce chodzić... prosiłem by przestała, zero reakcji z jej strony, więc powiedziałem że tylko mnie tym denerwuje, a żeby mnie naprawdę bolało, musiała by mnie uderzyć z taką siłą ... i zaprezentowałem jej, uderzając się pięścią w twarz kilkakrotnie, wtedy na prawdę poczułem ból...ale i ona się rozpłakała i uspokoiła... śmiesznie tylko było, jak tłumaczyłem kolegą w pracy, że ze schodów spadłem i stąd mam tak siną twarz... ale mimo wszystko, cieszę się, że wolałem sobie maskę obić i nie podniosłem na nią ręki, ale jednak to boli, że mimo wszystko potrafi wygadywać takie głupoty na mój temat i robić ze mnie potwora;/ Są jakieś inne sposoby walczenia z uzależnieniem hazardowym niż ośrodki i psychologowie?;/ Na prawdę potrzebuję pomocy...;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomasz Hazardzista
Wie ktoś jak mogę sobie pomóc?;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomasz Hazardzista
Dziś po raz kolejny pożyczyłem pieniądze, po raz kolejny przegrałem... 800zł... Mam dość tego wszystkie, jeżeli nie znajdę jakiegoś rozwiązania, taka wegetacja straci sens...;/ Co najmniej półtora roku mam wycięte z życia, bo nawet na głupie piwo, czy cokolwiek nie będę miał;/ całe życie pod górkę, calusieńkie i do tego te głupie myśli, wiem że życie może być piękne, ale nie jest;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To jest choroba, musisz sie leczyć...Sam nie dasz rady...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomasz Hazardzista
...ale zrozum, nie mogę sobie pozwolić na zamknięcie się w ośrodku, z miejsca tracę pracę, a co za tym idzie, nie miałbym z czego długów spłacać... Wkopałem się i to ładnie;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomasz Hazardzista
Z dnia na dzień, jest coraz gorzej, coraz częściej mam głupie myśli, cholera, co się ze mną dzieje?;/ Czuję jak uchodzi ze mnie życie... Czuję że nie mam po co już żyć;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najlepiej pomoże właśnie jakiś psycholog, niektóre ośrodki są bardzo dobre np http://www.horizon.info.pl/ zawalcz o siebie i pójdź do specjalisty, trzeba działać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×