Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

okłamałam go, że mam arystokratyczne pochodzenie a tak naprawdę pochodzę ze wsi.

Polecane posty

Gość gość

Powiedziałam mu, że mam szlacheckie korzenie a tymczasem moi rodzice to biedni rolnicy. Od początku - zawsze miałam bujną wyobraźnię. Już jako mała dziewczynka codziennie przed zaśnięciem wyobrażałam sobie, że jestem arystokratką, że mieszkamy w dworku pomalowanym na biało, że jeżdżę sobie konno po okolicznych łąkach, w bryczesach, wysokich butach i rozwianymi włosami. Czasami dołączałam do moich wyobrażeń eleganckie przyjęcia, drogie suknie i samochody. No tak już miałam, marzenia małej dziewczynki, która przed szarą, biedną rzeczywistością uciekała w świat wyobrażeń. Pomyśleć by można, że to nieszkodliwe, bo przecież każdy kiedyś dorasta i przestaje myśleć o głupotach. Ja nie dorosłam. Moja rodzina zawsze była bardzo biedna, często nie było na chleb... rodzice woleli sobie kupować papierosy niż dzieciom kupić coś treściwego do jedzenia. W efekcie zawsze byłam tą najgorszą, w każdym towarzystwie, w jakim się znalazłam. Ubranie - "do szkoły" - miałam jedno na cały rok, kupione na początku września na bazarze za śmieszne pieniądze. Nie było ono ani ładne, ani modne, ale ja byłam tak bardzo wdzięczna, że mam coś nowego, czystego, nieskosmaconego i niewyblakłego, że z tej wdzięczności (za coś, o czym teraz wiem, że rodzice mają obowiązek zapewnić to dziecku) przez tydzień jak to się mówi 'bez mydła właziłam im w tyłek'. Dzieci jeździły na wycieczki, zielone szkoły - ja nie jeździłam. Dzieci miały komórki, modne gadżety - ja nie miałam. Paradoksalnie, oceny miałam najlepsze w całej klasie a gimnazjum ukończyłam z najwyższą średnią w szkole. Wszyscy mnie zawsze wyśmiewali, za to jak chodzę ubrana, gdzie mieszkam, jacy są moi rodzice (zaraz do niech przejdę), że zawzięłam się w sobie i chciałam być gdzieś najlepsza. W liceum trochę sobie dorabiałam pracując pod folią u sąsiada przy pomidorach i zrywając jabłka na jesieni - na ciuchy już miałam. Zresztą skromne ubranie zeszło tak jakby na dalszy plan, bo wyładniałam i wyrobiłam się. Znajomi zaczęli mnie lubić za poczucie humoru i styl bycia, tego, że mam raptem dwa swetry na zmianę nikt zdawał się nie zauważać. Na studniówkę nie poszłam, nie miałam za co kupić sukni ani opłacić wejściówki. Przykre, ale psychicznie wkręciłam sobie, że i tak nie miałam ochoty tam iść i jakoś przetrwałam. ...Teraz moi rodzice

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moi rodzice to bardzo prości ludzie, bez wykształcenia, oboje bezrobotni...mają działkę rolną, która przynosi (czasem) jakieś tam zyski. Nie ma z nimi o czym rozmawiać, nie dbają ani o sobie ani o dom. Mają braki w uzębieniu, rzadko się myją, bekają i dłubią w nosie... wstyd mi za nich. W domu jest tak bałagan, że aż wstyd kogoś zaprosić. Kiedyś było lepiej. Było biednie ale przynajmniej było w miarę czysto. Wyjechałam na studia, znalazłam pracę w call center... żyje mi się trochę lepiej. Poznałam kogoś. I tu się zaczynają schodki, bo nakłamałam mu niemiłosiernie. Na początku myślałam, że to znajomość bez przyszłości, tylko na chwilę. Myślałam, że pospotykam się z nim na randkach i tyle. A ja durna się zakochałam. Powiedziałam mu, że... heh...że mamy mały dworek w Wielkopolsce, że to nasz dom rodzinny od pokoleń, że mamy 4 konie w stajni, na których ja jeżdżę niczym zawodowa dżokejka, kiedy tylko wracam do domu pechowiec.gif Mój ojciec to prawnik a mama z wykształcenia jest historykiem, przy czym rzuciła pracę i zajęła się malowaniem. Mieszka z nami moja babcia, urocza staruszka, która w latach swojej młodości była... baletnicą. Trochę mnie poniosło. Moja prawdziwa babcia nie mieszka z nami i waży chyba 150 kg, prawie nie może się samodzielnie poruszać... taka z niej baletnica jak ze mnie arystokratka. Nakłamałam, że często podróżuję. Całą Europę już zwiedziłam... a ja tak naprawdę nigdy nie byłam za granicą smutas.gif On nie może się doczekać aż pozna moją cudowną rodzinę... wprasza mi się do domu, chce zobaczyć konie, wszysto chce zobaczyć. Co ja mam teraz zrobić?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wiesz co ja bym powiedziała prawdę i to cała od razu . Powiedziałabym że bałam się że mnie odrzuci, że nie dokońca moje dziecińśtwo było takie jak bym chciała Ja też trochę sobię podkoloryzowałam przeszłość kiedyś ale tylko u dwóch bliskich koleżanek, jestem z biednej rodzinny, moja matka jest chora psychicznie. Zrobiłam to dlatego że ja nie nawidzę jak ktoś mi współczuje, nie nawidzę litości. Nie wymyśliłam sobię całego życia jak ty ale trochę podkolorowałam . Wiem że to idiotyzm. Ale to jest chyba jakiś mechanizm obronny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A jaki to problem , majac twoja fantazje? Przeciez możesz powiedzieć, ze zupełnie niespodziewanie twoi rodzice dowiedzieli się , ze sa potomkami ksiecia Monako, w związku z tym przekazali nieodpłatnie dworek jakims milym ludziom ze wsi, a sami wyjechali na Riwiere Francuska, bo przysłali po nich prywatny odrzutowiec. Mozliwosci jest tak dużo, ze sobie nie zaluj...pewnie w twoje arystokratyczne pochodzenie chłopak tak uwierzyl, jak uwierzy we wszystko co wymyślisz:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ech, ja Cie rozumiem. Tez uciekalam zawsze w marzenia... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Temat sprzed paru lat. Zamykamy kramik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×