Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Małżeństwo z rozsądku

Polecane posty

Gość gość

Hej! Mam pytanie, problem, chciałabym się wygadać, poradzić, posłuchać innych mądrych ludzi. Opiszę najpierw sytuację. Mam 29 lat, mój mąż 33. To było małżeństwo z rozsądku - przynajmniej z mojej strony. Znudzona byłam przygodami, burzliwymi romansami, byłam na aplikacji, potrzebowałam już czegoś stabilnego, znalazłam - faceta lekarza, przystojny, inteligentny i co najważniejsze - poukładany, spokojny. Ale... nigdy nie było tych iskier, pożądania. Teraz jest coraz gorzej. Wszystko jest dla mnie obowiązkiem - zwłaszcza seks. Czy go kocham? Tak, ale jak brata, bo troszczy się o mnie itd. Ale pożądania nie ma. Nie odejdę, nie chcę go zostawiać, mimo że nie mamy dzieci. Znamy się bardzo dobrze, poza tym nie chcę być żałosną poszukującą trzydziestką. Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znajdz sobie przyjaciela geja udajacego hetero, dziala jak najlepszy prozak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czas na zmaine w twoim zyciu :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jaką zmianę? nie chcę zmieniać jego. Moje życie jest dobre... tylko jak poczuć coś więcej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
napiszę tak...współczuje Ci. ja sobie bez swojego narzeczonego życia nie wyobrażam i nie wyobrażam sobie jak można się z kimś związać a jeszcze wyjść za niego bez tak mocnego uczucia, bez miłości bardzo silnej co jest ponad wszystkim, tęsknoty za sobą w chwilach gdy się nie jest razem, erotycznego pragnienia drugiej strony. współczuje Ci mimo iż sama dobrze wiedziałaś jak jest i że nie będzie tu miłości jak do mężczyzny którego się kocha i potrzebuje tylko taka jak do brata/przyjaciela. on wie że to nie było z Twojej strony uczucie tylko poczucie chęci stabilizacji, jeśli nie to jemu też zrobiłaś krzywdę nie tylko sobie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jezeli cie szanuje i kocha to raczej nie odchodz,ty tez mysle ze przyzwyczailas sie i tesknilabys za nim mimo ze nie ma z twojej strony tego"czegos- iskry" moze zdecydujcie sie na dziecko? ta iskra i milosc goraca to wszystko przemija,zostaje stabilnosc wiez uczucie moze slabsze ale jednak.w tym wieku znalazlabys mezczyzne twoich marzen,ale-co masz to juz wiesz a nie wiesz na kogo trafisz,moze to maly kryzys? trudno doradzic. ja z mezem bardzo sie kochalismy -zranil mnie bardzo po 5 latach jestesmy 8 lat razem ciezko mi z tym zyc , ale jeszcze ciezej odejsc,kocham go i mimo bledu on pewnie tez , pisze to dlatego ze miedzy nami byla goraca milosc a jednak zdradzil,jezeli to dobry czlowiek to zastanow sie dobrze czy warto to niszczyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
odpocznijcie od siebie ,wyjedz na dluzszy urlop sama i jezeli zatesknisz to po powrocie zaiskrzy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On mnie nie zranił... nigdy. Mogę to powiedzieć z ręką na sercu. My się nawet nie kłócimy. Kurczę, najgorsze jest to że nie potrafię powiedzieć CZEGO mi brakuje. Nawet w łóżku - technicznie jest super, nie narzekam na brak orgazmu, ale nie ma tego czegoś - to wszystko jest takie mechaniczne. Wszystkie moje koleżanki mówią że mam męża idealnego. Co do dziecka - nie teraz. Ja zakładam własną działalność, on dużo pracuje, także po nocach, wzywają go do szpitala (jest niestety chirurgiem i nie ma spokojnej pracy - wręcz marzyłam kiedyś żeby był internistą). Te dyżury też mnie wykańczają. Ja wstaję dość wcześnie (mieszkamy w małym spokojnym miasteczku), dojeżdżam do dużego miasta (jakoś 40 minut rano), na 9, wstaję o 7, wracam około 20 często - tak jest jak się zakłada coś swojego, a on wychodzi. Frustrujące to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Związałam się z nim, bo on jest naprawdę dobrym człowiekiem. Nie takim jak moi byli - imprezy, alkohol, panienki (tak, zdrady). A on taki nie jest. Jest uczciwy, troskliwy. I to nie jest tak, że ja chcę go ranić. Staram się być jak najlepszą żoną. W sumie chyba nie jestem najgorsza. Jak mam wolne to gotuję. Zawsze jest posprzątane (w sumie sama jestem pedantką). Jak nie mam czasu bo praca to rzeczy odniosę mu do pralni a na sprzątanie kogoś zamówię (ale to się rzadko zdarza). Nie mam czasu gotować na co dzień, to kupuję i przynoszę, tak żeby zawsze coś miał. Nie odmawiam mu seksu, takiego jak sobie życzy, chyba że czuję się fizycznie źle. Staram się dbać o siebie (o figurę, o wygląd), żeby mu się podobać. Staram się czytać i nie zajmować tylko pracą, bo to inteligentny człowiek i chcę żeby miał o czym ze mną porozmawiać. Nawet na tematy medyczne często czytam. On to docenia, to widać. Naprawdę się staram żeby to wszystko się jakoś toczyło... Miałam ostatnio problemy ze zdrowiem (ze składem krwi), to zatroszczył się żebym miała jak najlepszą opiekę i lekarzy. Jakby nie on, to w sumie nie wiem czy byłabym dzisiaj w pełni zdrowa, czy niedobór białych krwinek nie przekształciłby się w białaczkę. Ja mu jestem wdzięczna. Tylko nie potrafię poczuć tego czegoś....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To naprawdę dobry człowiek. Nie zdradził mnie nigdy, nie okłamał, zawsze jest punktualny, nie pije, pieniądze wydaje na dom i na nas, nie imprezuje, nie podnosi na mnie głosu nigdy. Traktuje mnie delikatnie, z szacunkiem. Zastanawiam się jak to jest z jego strony. Czy ja mu się podobam jako kobieta, czy to jest pożądanie czy tylko fizyczny popęd. Sama mam kompleksy bo młodziutka już nie jestem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widać, że pan "ideał" jest dla Ciebie zbyt idealny, tak że aż "nudnawy", bo nie ma się nawet do czego przyczepić, żeby się pokłócić (wtedy by była jakaś iskra) . Chyba za bardzo przyzwyczaiłaś się do bardzo niegrzecznych drani... Chyba za długo z takimi przebywałaś, bo teraz takich Ci brakuje. Jak widać zawsze nasza przeszłość ma wpływ na przyszłe małżeństwo, bo są różne nawyki, wspomnienia, tęsknoty za osobami, za którymi nie powinno się tęsknić a nie docenia się tych, którzy na to zasługują... i tym ich ranimy, siebie z resztą też. v Ile miałaś tych romansów i dlaczego nic z nich nie" wyszło"? Zamieniłabyś któregoś z byłych facetów na męża? Musisz wziąć pod uwagę, że w życiu NIKT NIE MA ABSOLUTNIE WSZYSTKIEGO. Gdy ktoś jest w czymś super, to w czymś innym jest słaby, średnia musi wyjść na zero. Jeden wybór powoduje, że inne opcje trzeba odrzucić, bo NIE MOŻNA MIEĆ WSZYSTKIEGO w życiu, bo ten świat nie jest idealny. Dopiero gdy odejdziemy do Pana, będzie idealnie. v Może taniec by Was trochę rozgrzał, jakiś dancing przy ulubionej muzyce, wspólny sport? Może wyjedźcie gdzieś i zróbcie coś emocjonującego, czego jeszcze nie robiliście, np. kitesurfing itp. Wyobraź sobie co by było, gdyby go miało już jutro nie być, albo gdyby Cię zdradził, może to wzbudzi jakieś Twoje emocje, co byś czuła wtedy? v Inna sprawa jest taka, że skoro ślubowaliście sobie miłość po grób, to powołując się na Moc Sakramentu Małżeństwa można rozpalać małżeństwo, które jest najsilniejszą więzią u Boga. Spróbuj podzielić się tym, co tu napisałaś, z Jezusem miłosiernym, wylej wszystko z serca, powiedz mu też że zależy Ci i prosisz o rozpalenie miłości do swego męża. Na pewno Cię wysłucha, bo to jest też Jego wolą byście byli szczęśliwą jednością, chce Wam błogosławić :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rozsadnie wybralem zone... jest idiotka wiec mam luz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
>>Inna sprawa jest taka, że skoro ślubowaliście sobie miłość po grób, to powołując się na Moc Sakramentu Małżeństwa można rozpalać małżeństwo, które jest najsilniejszą więzią u Boga. Spróbuj podzielić się tym, co tu napisałaś, z Jezusem miłosiernym, wylej wszystko z serca, powiedz mu też że zależy Ci i prosisz o rozpalenie miłości do swego męża. Na pewno Cię wysłucha, bo to jest też Jego wolą byście byli szczęśliwą jednością, chce Wam błogosławić <<< Takich bzdur dawno nie czytalem. A moze twoj maz nie jest taki swietojebliwy. Ja na twoim miejscu, wysondowal bym ostroznie, co mysli o zgodzie na obustronny skok w bok, tak niezobowiazujaco, dla seksu. No bo w gruncie rzeczy chodzi ci o seks z kims innym, ktory da ci to , czego nie daje maz. Najlepiej zapytaj, niby w zartach co by powiedzial na zaproszenie do lozka jeszcze jakiejs kobiety, to najlatwiej facetowi zaakceptowac. No i w zaleznosci jak zareaguje poprowadzisz rozmowe dalej. Rescator555

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ok, postaram się na to wszystko odpowiedzieć. Całą noc nie spałam, on miał dyżur, a ja myślałam o tym wszystkim. Ja wiem, że to MOJA wina. Zaczęło się tak: Znaliśmy się już wcześniej, jako koledzy. Poznaliśmy się na imprezie studenckiej prawo-medycyna, takiej tradycyjnej studenckiej dyskotece w klubie na rozpoczęcie nowego roku. Byłam wtedy w związku z facetem, który na to nie zasługiwał - w ogóle nie zasługiwał na żadną kobietę. Byłam młoda i głupia, byłam z nim dosyć długo, a on tyle razy mówił mi że seks to mój obowiązek że wbiło mi się to w głowę. Źle mnie traktował, kiedyś nawet złapał mnie za rękę tak, że miałam siniaki (w sumie nie trudno zrobić mi siniaki, bo mam problemy z krzepliwością krwi, ale nie powinien tego robić). A ja zwalałam winę na siebie. Stwierdziłam, że to skończę i wyprowadziłam się od niego. Zanim sama coś wynajęłam mieszkałam u kumpla - mojego obecnego męża, przez dwa tygodnie. Raz, po winie, się ze sobą wtedy przespaliśmy. Wtedy były "iskry". Ale uznaliśmy, że to się stać nie powinno i zostaliśmy przyjaciółmi. Po roku od tej sytuacji zaczęliśmy się spotykać. I ja w tej swojej głupocie chciałam sprawdzić czy nie zależy mu tylko na seksie i "przetrzymałam" go bardzo długo - parę miesięcy, mimo że znaliśmy się wcześniej dobrze. Potem stwierdziłam że to dobry człowiek i zaczęłam traktować seks jako swój obowiązek. I tak zostało do dzisiaj. Raz było dobrze - jak wyjechał na staż do Hannoveru. Przed jego wyjazdem się pokłóciliśmy (o jakąś pierdołę, nawet nie pamiętam o co), mieliśmy się spotkać za dwa tygodnie. Przez te dwa tygodnie czekałam jak głupia, nie mogłam się na niczym skupić, jak wrócił to strasznie się cieszyłam że go widzę. I seks był inny, bardziej z emocjami. I potem zasnęliśmy przytuleni a nie jak zwykle na dwóch końcach łóżka. I tak było co dwa tygodnie przez czas trwania jego stażu i przez jakieś dwa miesiące po powrocie. Tak wszystko przemyślałam i wydaje mi się, że dla mnie prawie codzienny seks to za często - po prostu mi powszednieje i robi się rutynowy. Ale co mam poradzić że on potrzebuje tak często. Jego to odstresowuje, a ma bardzo stresującą pracę. Wiem, że jestem głupia, ale kiedyś sobie nawet pomyślałam "musisz, bo jeszcze będzie spięty i ktoś przez ciebie umrze" - wiem, w tym wszystkim nie jestem zbyt mądra. No i mógłby nie traktować mnie zawsze tak delikatnie... Odpowiadając na pytanie - nie, nie widzę nikogo innego kogo znam w roli męża. Do nikogo innego nie mam takiego zaufania. P.S. Nie mamy ślubu kościelnego. On jest niewierzący, ja też nie bardzo, mimo że jakieś tam sakramenty mam, to nie przywiązuję do tego wagi. Mamy cywilny. Aczkolwiek traktujemy ten cywilny bardzo poważnie, do końca. On nie jest świątobliwy, aczkolwiek jest monogamistą - do zdrady ma negatywny stosunek. Ale miał przede mną parę kobiet, kiedyś rozmawialiśmy, to zdarzyły mu się nawet niezobowiązujące spotkania - czego ja nie robiłam nigdy. Zastanawiam się, czy po prostu nie porozmawiać z nim zupełnie szczerze. Ale boję się, że go zranię, urażę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co piszesz teraz, to wynika, ze twoim problemem nie jest raczej to, ze maz nie odpowiada ci jako partner seksualny tylko, ze po prostu masz mniejsze potrzeby od meza. Jesli tak, to nie rozumiem w czym problem. Na pewno, nie mozesz wymagac od meza, zeby ograniczyl swoje potrzeby. Ostatecznie nie po to ma sie kochajaca zone, zeby masturbowac sie w lazience. Raczej tez nie chcesz, zeby wzial sobie kochanke i ciebie "odciazyl". Wiec pozostaje wyjscie najprostsze: Porozmawiac z mezem, ze tak czesty seks jest dla ciebie uciazliwy, ze wolisz rzadziej ale lepiej i zaproponuj, ze kiedy tylko zechce zrobisz mu jak to sie teraz mowi "loda", a do stosunku bedzie dochodzilo nie tak czesto jak teraz. Jak sie postarasz, (a chyba nie przekracza to twoich mozliwosci), to i maz bedzie zadowolony i ty takze. Rescator555

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mysle,ze to najglupsza rzecz na swiecie brac slub z rozsadku a nie z milosci. I pozniej sa takie problemy,zreszta nie przetrwacie pewnie A co robic? Nic trwac w tym zyciu skoro sie takie wybralo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale ja nie wzięłam ślubu z rozsądku. Źle to nazwałam. nie mogę powiedzieć, że go nie kocham. Kocham go, jestem tego pewna. Ale nie ma namiętności. A mamy krótki staż więc nuda nie wchodzi w grę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Załamana

Zono która zalozylas ten post co u ciebie u was , udało ci się to poskładać? Mam identyczny problem i juz depresję z tego powodu 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gosc

Bywa i tak. Dlaczego wyszłaś z rozsądku? 

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×