nie zadaję pytań czy jestem w ciąży, bo już wiem, że jestem

Nie wiem od czego zacząć... Może od tego, że mam już równo 8-miesięcznego szkraba, którego karmię piersią. Z tego powodu mam nieregularne cykle, a pierwszą miesiączkę miałam 3 msc po porodzie. No chyba jestem w ciąży. No bo tak: ostatni okres: 13.08, potem brak miesiączki w terminie, test w 30 dniu cyklu - negatywny. Więc spokojnie czekałam. Miesiączka (zdawało mi się tylko, że to miesiączka...) 17.09. Ta "miesiączka" to plamienia, które trwają do dziś. Ponieważ nigdy mój okres tak długo nie trwał, dziś rano zrobiłam test - słabiutka druga kreska. Od razu umówiłam się do gina - no bo te plamienia... A gin na to: 6mm pęcherzyk, 3 tydzień, plamienia to zagnieżdżenie, mam karmić dalej, nie dostanę nic na podtrzymanie, bo to za wcześnie, nie wie czemu tak długo mam plamienia (10 dzień dziś!), wizyta za 2 tygodnie. O rany, nie spodziewałam się, że tak szybko wpadniemy (tylko gumki, żadna nie pękła ani nie zsunęła), ale z drugiej strony martwię się o te plamienia... W pierwszej ciąży nie miałam plamień i teraz nie wiem co robić, toteż pytam o Wasze zdanie: czy czekać te 2 tygodnie na wizytę, czy iść do innego i dostać cokolwiek na podtrzymanie? Co byście zrobiły na moim miejscu? Z góry dzięki za pomoc.

Ahh, jeszcze jedno pytanie: czy karmić piersią, czy odstawić? Czy to ma znaczenie dla ciąży? Macie w tym temacie doświadczenia?

Kiedyś czytałam, że jesli jest zagrożenie ciąży np plamienie to nie można karmić piersią. Ja bym skonsulaowała sie z jeszcze jednym lekarzem.

karmić możesz do połowy ciąży. Później oksytocyna wydzielana przy karmieniu może spowodować przedwczesne skurcze. Dla pewności poszłabym do innego lekarza, jeśli nie masz zaufania do obecnego. Co do plamień nie znam się, więc nie pomogę.

A ja nie wierzę, że wpadliście przy stosowaniu prezerwatyw. Kropka.